Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Przesiąknięty buddyjskim światopoglądem

01 Monastyczna motywacja umysłu

Komentarz do Monastyczna motywacja umysłu modlitwa odmawiana o godz Opactwo Sravasti każdego ranka.

  • Jak buddyjski klasztorny zasady powstało
  • Znaczenie pokory i jej wpływ na nasze zachowanie
  • Jak buddyjski światopogląd różni się od światowych wartości
  • Uważność i świadomość introspekcyjna
  • Utrzymanie miłości i współczucia
  • Cierpienie i jego związek z postępowaniem etycznym

Recytacja i wprowadzenie

Hołd dla naszego głównego nauczyciela, Siakjamuniego Budda. Hołd dla naszego głównego nauczyciela, Siakjamuniego Budda. Hołd dla naszego głównego nauczyciela, Siakjamuniego Budda. Rzadko można usłyszeć nauki sutry pratimokszy. A spotkanie z nim może zająć niezliczone wielkie eony. Studiowanie go i recytowanie jest również rzadkie. Praktykowanie tego jest najrzadsze ze wszystkich.

To rzadkie, prawda? Jest to szczególnie rzadkie, jeśli nie dorastaliśmy w kulturze buddyjskiej, a mimo to w jakiś sposób udało nam się spotkać Dharmę, mieć z nią styczność, spotkać nauczycieli, mieć dharmicznych przyjaciół i tak dalej. W moim pokoleniu było to o wiele trudniejsze. W tamtym czasie w Ameryce nie było ośrodków buddyjskich. Cóż, było kilka tu i tam, ale to wszystko. A pokolenie przed moim miało jeszcze mniej. Istniały etniczne świątynie zarówno w pokoleniu przed moim, jak i moim, ale nie mówiłem po chińsku, wietnamsku, laotańsku czy kambodżańsku. Wszystkie świątynie nauczały w swoim własnym języku, tak jak powinny, ale nic z tego nie rozumiałem. Tak więc spotkanie z Dharmą w ten sposób jest naprawdę rzadkie.

Zachowanie monastycznego umysłu

Dziś rano chciałem porozmawiać o klasztorny umysł. Na zakończenie porannej praktyki odmawiasz wers klasztorny umysł, prawda? Chciałem przejść przez to linijka po linijce, ponieważ czasami, gdy mówisz coś często, zapominasz, co to znaczy. Masz to na pamięć, ale nie skupiasz się na słowach, kiedy je wypowiadasz lub recytujesz. Już myślisz o tym, co będziesz robić i co będzie na śniadanie. Myślę więc, że dobrze jest zawsze analizować znaczenie recytacji, które wykonujemy, aby je zapamiętać.

I myślę, że klasztorny umysł jest naprawdę ważny. W miarę trwania kursu, a zwłaszcza po wyświęceniu, będziecie się uczyć zasady jeden po drugim i tak dalej. Ale myślę, że jeśli masz bardzo szczery klasztorny umysł, wtedy automatycznie podążysz za zasady— czasami nawet bez mówienia. Ponieważ jeśli twój umysł jest we właściwym miejscu, wiesz, co robić, a czego nie.

Sposób zasady powstał w czasach Budda jest bardzo interesujący. Na samym początku przez 12 lat nie było zasady, Budda po prostu powiedział: „Chodź mnichu, bhikszu” i to było twoje wyświęcenie. To było bardzo łatwe! Nie było zasady, a ludzie mieli bardzo czyste umysły, więc słuchali nauk i postępowali zgodnie z nimi. Nie trzeba było tłumaczyć codziennych zachowań ani tego, jak budować społeczność i tym podobne. Ponieważ umysły tych osób, które zostały wyświęcone, były już skierowane ku cnocie.

Ten dopiero po 12 latach mnich zrobił wielkie bu-boo. Za chwilę opowiem ci tę historię. „Boo-boo” brzmi jak coś słodkiego, jak małe dziecko robi buu-bu. Ale nie, mówię o rażącym wykroczeniu. On to naprawdę spieprzył. Jak głosi historia, było sześciu niegrzecznych mnichów, którzy nadal robili rzeczy, które były naprawdę nieodpowiednie. Więc wszyscy bhikszu zasady pochodził od nich. Kiedy zaczęli mieć bhikszuni, bhikszuni odziedziczyli zasady od niegrzecznych mnichów. Poza tym było też sześć niegrzecznych mniszek, więc w ten sposób bhikszunie miały więcej zasady. Mnisi nie odziedziczyli zasady od niegrzecznych zakonnic, ale zakonnice musiały dostać te od niegrzecznych mnichów. Dlatego zakonnice mają więcej zasady niż mnisi. Oznacza to, że mamy więcej okazji, aby naprawdę udoskonalić nasze zachowanie.

Ale tak jak mówiłem, jeśli masz np klasztorny umysł na początku, wtedy twoje działania naturalnie pójdą w dobrym kierunku. Kiedy zaczynasz studiować j zasady jako szikszamany nie zagłębicie się w ich studiowanie. Kiedy w pełni wyświęcasz, wtedy naprawdę otrzymujesz cały pakiet ze wszystkimi różnymi poziomami transgresji i wszystkimi różnymi poziomami zadośćuczynienia i wyjątkami od reguły. To jest jak kodeks prawny. I musisz być w stanie dowiedzieć się, jakiego poziomu wykroczenie ktoś popełnił i jak to naprawić. Ale jeśli naprawdę od początku masz właściwy stan psychiczny, to nie wpadasz w tego rodzaju problemy zbyt często – jeśli w ogóle.

Ten werset nazywa się „klasztorny umysłu”, ale jest także dla ludzi świeckich. Ponieważ podczas treningu umysłu nie ma znaczenia, jaki kolor ubrań nosisz i jaką masz fryzurę. Chodzi o to, co dzieje się w środku. Przejdę więc przez to linijka po linijce i możemy omówić niektóre z nich.

A klasztorny Umysł jest pokorny, przepojony buddyjskim światopoglądem, oddany kultywowaniu uważności, jasnego poznania, miłości, współczucia, mądrości i innych dobrych cech.

Jest tego dużo, więc ten werset zajmie trochę czasu. Po pierwsze, kiedy mówi: „A klasztorny umysł jest pokorny”, oznacza to, że podchodzimy do życia z pokorą. Podchodzimy do życia ze świadomością, że wszystko, co wiemy, każdy talent i zdolność, jakie posiadamy, zawdzięczamy życzliwości innych. Jesteśmy więc pokorni, zamiast podchodzić do życia w stylu: „Oto jestem, dah-da-da-da! Świat powinien być bardzo szczęśliwy, mając mnie w swoim gronie, ponieważ jestem taka wspaniała! Jestem kimś! I powinieneś wiedzieć, że jestem kimś i szanować mnie.

Możesz dostrzec różnicę między podejściem do życia z poczuciem współzależności i wdzięczności, a podejściem do życia z pragnieniem bycia gwiazdą i myśleniem, że ze wszystkich gwiazd jesteś najwspanialsza. Może nie w całym wszechświecie, ale jesteś dużą rybą w małym stawie. Więc niezależnie od tego, jak duża jest twoja społeczność, jesteś gwiazdą. Co się dzieje, gdy w ten sposób podchodzimy do innych ludzi? Nie jesteśmy pokorni, prawda? Postawiliśmy się. Poniżaliśmy innych. Nie zachęcamy nowych talentów, ponieważ uważamy, że to my jesteśmy talentami. I nie chcemy, aby ktokolwiek inny kwestionował nasze umiejętności, dlatego nie dzielimy się tym, co wiemy, ani nie uczymy innych rzeczy.

Prawdziwa pokora

Co tak naprawdę oznacza „pokora”? Niektórzy myślą, że pokora oznacza niską samoocenę i bycie małą nieśmiałą myszką: „Tak, jestem bardzo skromna. Wszyscy jesteście wspaniali”. Nie, to nie jest znaczenie pokory. Moja teoria jest taka, że ​​ludzie aroganccy to ludzie, którzy nie mają dobrej samooceny. Ludzie, którzy nie są podobni do myszy, ale naprawdę pokorni, to ludzie, którzy mają poczucie własnej wartości. Dlaczego? Ponieważ kiedy nie wierzysz w siebie, musisz wyprodukować przedstawienie, w którym będziesz wyglądać na kogoś. Kiedy wierzysz w siebie, nie musisz tego robić.

Inkarnacja Serkonga Rinpocze była moim głównym nauczycielem w jego poprzednim życiu. Znam jego obecne wcielenie, odkąd skończył pięć lat. W swoim poprzednim życiu był dość zaawansowany w latach, ale w tym życiu jest jeszcze dość młody. Pewnego dnia, kiedy miał około dziesięciu czy dwunastu lat, rozmawialiśmy i powiedział: „Jeśli jestem dobrym kucharzem, nie muszę wszystkim mówić, że jestem dobrym kucharzem. Po prostu gotuję posiłek, a potem ludzie sami się o tym przekonają”. W ten sam sposób, jeśli jesteśmy pewni siebie, nie musimy zwracać na siebie uwagi i robić z siebie wielkiej sprawy. Ta pewność siebie istnieje, więc nie potrzebujemy innych ludzi, aby mówili nam, że jesteśmy wspaniali. Nie musimy być w centrum uwagi.

Nie mówię, że nikt nie powinien być w centrum uwagi i nie mówię, że wszyscy powinni być cisi i nieśmiali, ponieważ pokora to nie bycie cichym i nieśmiałym. Pokora to świadomość naszej współzależnej egzystencji i naszego w niej miejsca. To świadomość, że jesteśmy jednymi z wielu. W pewnym sensie nie jesteśmy bardzo ważni, ponieważ jest ich wielu, a my jesteśmy tylko jednym. Z drugiej strony jesteśmy ważni, ponieważ to, co robimy, ma znaczenie i możemy wpływać na wiele osób poprzez nasze działania. Więc jesteśmy zarówno ważni, jak i nieważni. Myślę, że pokora ma tego świadomość i wiemy, jak dopasować się do sytuacji. Nie boimy się szanować ludzi, którzy są godni szacunku. Nie musimy ich burzyć, żeby pokazać, że jesteśmy dobrzy.

To dotyczy niektórych bodhisattwa zasady o chwaleniu siebie i poniżaniu innych przywiązanie do ofiary i cześć i tak dalej. Ludzie, którzy nie czują się bezpiecznie, są trochę aroganccy. Chwalą siebie, poniżają innych i stawiają się na pierwszym miejscu, aby być wielką gwiazdą i tak dalej. Pokora nie zawsze polega na stawianiu się z tyłu, ale na wiedzy, gdzie się dopasować. Kiedy przebywasz z ludźmi, którzy nie mają takiej samej pewności siebie, nie masz nic przeciwko dawaniu im głosu — chyba że to, co robią, jest szkodliwe do grupy.

Dam ci jeden przykład. Jeśli kiedykolwiek byłeś na naukach Jego Świątobliwości w Indiach, jest tam sekcja dla mieszkańców Zachodu. Zwykle jest za mały dla wszystkich przyjeżdżających mieszkańców Zachodu, a my jesteśmy ściśnięci jak sardynki. Prawie dosłownie siedzimy sobie na kolanach. I oczywiście każdy chce być z przodu, aby zobaczyć Jego Świątobliwość. Nie chcesz siedzieć za słupem. Najlepiej być na trasie, którą kroczy Jego Świątobliwość. Tak więc Tybetańczycy mają złożone ręce i pochylone głowy, kiedy Jego Świątobliwość idzie. Ale ludzie z Zachodu mają głowy do góry i rozglądają się dookoła. „Czy on nawiąże ze mną kontakt wzrokowy? Czy on będzie na mnie patrzył? Och, jestem taka podekscytowana!” [śmiech] Naprawdę, tak jest.

Więc kiedy jesteś nowy lub nowo wyświęcony klasztorny, oczywiście myślisz: „Wreszcie mogę usiąść z przodu!” Tyle że w rzeczywistości ludzie Zachodu nie pozwalają mnichom siedzieć z przodu; to kto pierwszy, ten pierwszy. Tybetańczycy nigdy nie usiądą przed nim sangha, ale ludzie z Zachodu — jasne! Oni są jak: „Kim jesteś?” Ale i tak młodszy sangha zwykle idzie z przodu, na przykład: „Och! Jestem sangha, siadam z przodu!” Pamiętam udział w jednym z nauk Jego Świątobliwości z Czcigodnym Nickym Vreelandem. Był uczniem Khiongla Rato Rinpocze. Miał ośrodek w Nowym Jorku, a teraz nim jest opat klasztoru tybetańskiego. Uff! Powodzenia, Niki!

Więc na tym nauczaniu wszyscy inni ludzie chcieli usiąść z przodu, a Nicky i ja siedzimy z tyłu i jesteśmy dwójką najstarszych sangha Tam. Dochodzisz do punktu, w którym jest ci wszystko jedno. Byłeś na tak wielu naukach, że nie musisz stać w pierwszym rzędzie. Nie musisz widzieć Jego Świątobliwości. Jeśli inni chcą to zrobić, pozwól im to zrobić. Nie ma znaczenia, jakie są zasady; Czuję się całkiem dobrze, siedząc z tyłu. Po prostu docierasz do miejsca, w którym nie musisz robić kroku i możesz pomyśleć: „Niech ktoś inny to zrobi”. Siedziałem za słupami podczas wielu nauk. I to jest w porządku, ponieważ teraz mają ekrany, więc można oglądać Jego Świątobliwość na ekranie.

Ale tak naprawdę, kiedy udzielamy nauk, nie powinniśmy gapić się na Jego Świątobliwość i próbować przyciągnąć jego wzrok. Powinniśmy słuchać nauk. To jest cała postawa. Mamy porządek święceń: sposób, w jaki ludzie siedzą. Czy to naprawdę ważne, gdzie siedzisz? Kiedy intonujemy Amitabhę, czy ma znaczenie, kto idzie z przodu, a kto z tyłu? Czy to naprawdę ma znaczenie, jeśli zdarzy ci się stać w jednym miejscu, ktoś inny stoi w innym, a ty nie jesteś w porządku święceń. Czy zamierzacie szybko przetasować, aby uzyskać porządek wyświęceń? Albo jeśli ktoś stoi przed tobą, czy zamierzasz rzucić mu niegrzeczne spojrzenie? „To jest moje miejsce! Idę przed siebie! Zostałem wyświęcony trzy miesiące przed tobą. Trzy miesiące to tak długo. Muszę być bardzo doświadczony przez te trzy miesiące.

Siedzisz tam, gdzie powinieneś siedzieć, ale często nie możemy usiąść w kolejności i tak naprawdę nie ma to znaczenia. Po prostu siedzimy tam, gdzie siedzimy i jest w porządku. Czy myślisz, że wszyscy inni patrzą na ciebie i myślą: „Kto jest z przodu? wow! Słuchaj, znam porządek wyświęceń dla wszystkich bhikszuni i wszystkich szikszamanów, a ta osoba jest nie w porządku. O mój Boże." Czy to naprawdę ma znaczenie? Pokora polega na tym, aby naprawdę nauczyć się akceptować sytuacje, zwłaszcza bycie klasztorny na Zachodzie, gdzie nie ma kultury buddyjskiej. Ludzie nie mają pojęcia, jak traktować mnichów. A mnisi nie mają pojęcia, jak się unieść, bo nie ma modeli. Nasi przyjaciele therawady naprawdę trzymają się sposobu, w jaki robi się to w tradycji therawady, ale Tybetańczycy to inna kultura. Są bardziej zrelaksowani w niektórych sprawach. Więc są różne rzeczy dla różnych ludzi.

Wspomniałem o naszych przyjaciołach z therawady, ponieważ stworzyli nawet broszurę o tym, jak traktować mnichów. „Jak dbać i karmić swoich lokalnych klasztorny”. [śmiech] Jest tak wiele zasad dotyczących tego, o której godzinie jesz iw jakiej kolejności wchodzą ludzie, i musisz podać im jedzenie w określony sposób i powiedzieć określoną rzecz. Mają więc całą broszurę instruującą ludzi, jak to zrobić. Nie robimy tego. Nie mamy świeckich, którzy podnoszą stół i ofiarowują jedzenie sangha za każdym razem. Gotujemy sami. Nie robimy rzeczy tak formalnie jak oni i nie sądzę, żeby to nas choć trochę zabolało. Właściwie myślę, że to całkiem dobre, ponieważ uczymy się odpowiedzialności za siebie, zamiast oczekiwać, że wszyscy zrobią coś za nas.

Inny przykład pokory, który naprawdę utkwił mi w pamięci, miał miejsce w 1989 roku, kiedy Jego Świątobliwość otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Był na konferencji w Irvine w Kalifornii, a także na konferencji Mind and Life Conference, kiedy nadeszło ogłoszenie. Ta druga duża konferencja zgromadziła kilka tysięcy osób i panel ekspertów. Ktoś zadał Jego Świątobliwości jakieś pytanie, a Jego Świątobliwość przerwał i wszyscy czekali, na przykład: „Oto Dalajlama, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, i powie nam PRAWDĘ!” A Jego Świątobliwość powiedział: „Nie wiem”. A audytorium zamilkło: „Och! Ekspert powiedział: „Nie wiem”. Najwyraźniej nie jest Amerykaninem”. [Śmiech] Żaden Amerykanin nie powiedziałby „nie wiem” przy tłumie, prawda? Po prostu patrz, jacy są inni ludzie. A potem Jego Świątobliwość zwrócił się do innych ekspertów w panelu i zapytał: „Co sądzicie o tej kwestii?” Następnie wyciągnął ich pomysły.

Powodem, który tak mocno utkwił mi w pamięci, jest to, że nie widzisz takiego zachowania u wielu ludzi. Jeśli coś prezentujesz i ktoś zadaje pytanie, na które nie znasz odpowiedzi, co robisz? Mówisz coś, aby upokorzyć osobę, która zadała pytanie, insynuując, że pytanie jest głupie, a ona jest głupia. Zmieniasz temat. Wymyślasz odpowiedź, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą odpowiedzią. Ale zdecydowanie nie mówisz „nie wiem” i zdecydowanie nie wzywasz innych osób, aby odpowiedziały na twoje pytanie. Widzicie więc, jak wygląda pokora, a Jego Świątobliwość nie udawał pokory, kiedy to robił. Nie było uczucia: „Spójrz, jaki jestem skromny. Pozwalam tym tępakom odpowiedzieć na pytanie. NIE! Po prostu był sobą.

Pozwalanie niektórym rzeczom odejść

Kiedy jesteś klasztorny na Zachodzie nigdy nie wiesz, jak ludzie będą cię traktować. Pamiętam Kalaczakrę z 1989 roku Inicjacja w Kalifornii. Szedłeś ulicą, a ludzie mówili: „Hare Kryszna, Hare Kryszna”. A ja mówiłem: „Nie, nie jestem Hare Kryszna”. Ludzie by to zrobili. Czasami idziesz do Ośrodka Dharmy i nie ma tam nikogo, kto mógłby cię powitać. Po prostu wymyślasz, gdzie masz się udać, albo jedna osoba ci to pokazuje. A może jest to ośrodek wypoczynkowy, więc jest długa kolejka pokoi, w których zatrzymują się uczestnicy kursu, a ty zostajesz w jednym z tych pokoi – nie jest to luksusowy pokój – ze wspólną łazienką.

Innym razem idziesz do Ośrodków Dharmy i ludzie są tak formalni. Przybywasz i kłaniają się tobie; mają kwiaty i pochylają się i eskortują cię do tego niesamowicie pięknego pokoju. Nigdy nie wiesz. I trzeba po prostu iść z tym, co jest, a nie osądzać ludzi według tego. „Cieszę się, że mam gdzie się zatrzymać. Cieszę się, że mam jedzenie”: to wszystko. To nie musi być najlepszy pokój, najbardziej wymyślny pokój i cała ta oficjalna bla bla, dobrze?

Stajesz się prawdziwym wrzodem na karku dla gospodarza, jeśli jesteś gościem i mówisz: „Masz to? Masz to? Chcę to. Chcę tego." To samo, jeśli powiedzą: „Poczęstuj się wszystkim w kuchni”, więc wtedy idziesz grzebać we wszystkich szafkach, żeby zobaczyć, jakie mają zapasy tu i tam, i bierzesz wszystkie dobre, drogie jedzenie, które naprawdę lubisz nigdy nie jesz w klasztorze. Nie. Kiedy mówią: „Poczęstuj się tym, czego potrzebujesz”, oznacza to, że jeśli robisz herbatę, możesz napić się herbaty i trochę słodzika i może trochę mleka. To nie znaczy, że grzebiesz w szafkach, dobrze? Tak więc pokora ma wiele różnych poziomów, ale jest to postawa tego, jak postrzegamy siebie wśród innych.

Publiczność: Jak zachować pokorę, ale stanąć w obronie swoich praw?

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): Daj mi przykład.

Publiczność: Powiedzmy, że jesteś ostatni w kolejce po lunch i zostało bardzo mało jedzenia. Ktoś przed tobą zabiera całe jedzenie i nie zostawia cię z niczym. To coś w rodzaju bronienia siebie.

VTC: Bardzo rzadko zdarza się, że całe jedzenie zostaje zabrane. Zwykle zostaje coś jeszcze. Więc jesz to, co zostaje.

Publiczność: Lub jeśli jesteś zakonnicą i nie jesteś traktowany tak samo jak zakonnica mnich, czy wypada powiedzieć: „Hej, możesz się ruszyć? nie widzę”.

VTC: Trzeba być bardzo delikatnym w tych sprawach. Jeśli jakiś duży mnich siedzi przed tobą, możesz uprzejmie powiedzieć: „Och, czy mógłbyś przesunąć się o kilka cali w bok?” Ale nie mówisz: „Nie widzę, a ty jesteś duży i gruby! Czy możesz się trochę poruszyć? To nie stworzy dobrych uczuć. W tego rodzaju sytuacjach widzisz, jaka jest sytuacja, ale bardzo często po prostu ją zostawiasz.

Oto jeden przykład. Byłem na naukach Gesze Zopy w Madison. Mniszki są w pierwszym rzędzie, więc ja jestem starszą mniszką w pierwszym rzędzie, a za mną jest więcej młodszych mniszek, które również są bhikszuni. Mamy kilka postaci, które są zakonnicami. Jest jedna zakonnica, która jest znacznie większa ode mnie i która zawsze ma jakieś problemy zdrowotne. I każdy musi wiedzieć, jakie są jej problemy zdrowotne, a są one bardzo często dramatyzowane. Siadała za mną i wchodziła z wieloma poduszkami – poduszką, na której siedziała, poduszką pod tą, poduszką pod tym bokiem, poduszką pod kolanami. No i oczywiście musiała mieć duży stół, bo miała swoje książki, pióro i wszystko, więc zawsze prosiła mnie o ruch. Dobra? Ponieważ potrzebowała więcej miejsca! Zapytała więc: „Czy możesz się tu przenieść? Możesz się tam przenieść?

Zdałem sobie sprawę, że będzie to trwało codziennie przez cały kurs, więc kiedy usiadła, zacząłem się odwracać i pytać: „Widzisz? Czy masz wystarczająco dużo miejsca? Chcesz, żebym się przeprowadził? A potem mi powiedziała, i to było świetne w ten sposób. Dobra? Byłoby inaczej, gdybym odwrócił się do niej i powiedział: „Wiesz, siedzenie przed tobą jest naprawdę wrzodem na karku. Dlaczego zawsze prosisz mnie o ruch? Masz dużo miejsca! Nie musisz zabierać ze sobą tylu rzeczy!” To nie stworzy bardzo dobrego wrażenia, prawda? Więc lepiej było zapytać ją: „Czy potrzebujesz, żebym się przeprowadził?” Poruszyłem się trochę, nic wielkiego.

Publiczność: Wygląda na to, że przez większość czasu mówisz, żeby odpuścić. Ale bycie pokornym nie oznacza stawania się niewidocznym i nie komunikowania swoich potrzeb innym.

VTC: Tak, ale to zależy od tego, jakie są twoje potrzeby i czy są to prawdziwe potrzeby. Potrzeba może brzmieć: „Jestem naprawdę głodny i potrzebuję trochę jedzenia, jeśli mam dziś wygłosić przemówienie”. Pragnienie to: „Jestem zakonnicą i powinieneś mnie tak traktować”. Chcemy być rozpoznawani, chcemy być szanowani. Ale na jakiej podstawie inni ludzie powinni mnie szanować? Dobra, jestem wyświęcony dłużej, więc? Czy mój umysł jest bardziej cnotliwy niż umysły innych ludzi? Czy to jest? Nie. Mój umysł nie jest najbardziej cnotliwym umysłem siedzącym tutaj w tym pokoju. Dlaczego więc muszę się upewnić, że inni ludzie mnie szanują, ponieważ jestem klasztorny?

Więc próbujecie usiąść tam, gdzie powinniście siedzieć, ale jeśli inni ludzie siedzą tam na dużym publicznym nauczaniu, po prostu to zostawiam. Siadam z tyłu i jest ok. Czasami ludzie mówią: „Och, jesteś starszy, usiądź z przodu”. Mówię: „Wszystko w porządku”. Jeśli mnie popchną, pójdę przodem. Ale poza tym jestem całkowicie zadowolony z tyłu. Ponieważ ważne jest dla mnie słuchanie nauk. To nie jest miejsce, w którym siedzę. Kiedy pojechałem na wykłady Jego Świątobliwości w Hamburgu, byłem bardzo zmęczony podróżą. Była scena, na której sangha siedział, a ja usiadłem poniżej, ponieważ byłem bardzo zmęczony podróżą samolotową i nie chciałem okazać braku szacunku dla Jego Świątobliwości.

Ludzie w prywatnym biurze mówili: „Wejdź na scenę; wejdź na scenę”. A to było jak: „Nie. Nie, chcę tu zostać”. [śmiech] Nie chciałem robić wielkiej sprawy z tym, że wszyscy już siedzą, a potem wchodzę na scenę i jestem tak zmęczony podróżą, że zasypiam. Nie, nie chcę tego robić. Usiadłem na widowni z innymi i było dobrze. Są też inne momenty — nie wiem, jak mam to wszystko zrobić podczas tej sesji, ale to jest dla mnie typowe. Jest kilka prawdziwych doozies, dobrze?

Kiedy byłem we Włoszech, niektórzy mnisi naprawdę nie byli zbyt mili, a było też kilku mnichów, którzy byli przyjaźni i mili. Więc pewnego razu rozmawiałem z jednym z przyjaznych i miłych mnichów, a on powiedział do mnie: „Wiesz, naprawdę powinieneś modlić się, aby być mężczyzną w następnym życiu”. I byłem w szoku. "Myślałem że byłeś moim przyjacielem?" Tak myślałem w środku. nic nie powiedziałem. To taka niedorzeczna uwaga, że ​​po co mam mu cokolwiek mówić? Innym razem był jeden senior mnich który czasami miał trochę trudną osobowość, i poszedłem usiąść przy stole, gdzie był przy sangha obiad. Powiedział: „To jest stół, przy którym siedzą mnisi. Idź usiąść gdzie indziej. Więc poszedłem i usiadłem gdzie indziej. Co mam zrobić — zrobić scenę? Jeśli ma problemy ze swoją arogancją i czuje potrzebę ogłoszenia: „To jest mnichstół” i przegonić zakonnicę, to jego problem.

Kiedy jesteś na naukach w Indiach, wszyscy młodsi mnisi szarżują obok ciebie. Oni pchają i popychają, a gdybyś się odwrócił i próbował poprawiać każdego młodego mnich-zapomnij o tym! Kto był na publicznych lekcjach w Indiach? Wielu z was było. Wiesz, jak to jest. Młodzi mnisi są pełni energii. Mają swoją butelkę z wodą i kawałek chleba i pędzą, biegnąc! A kiedy podają herbatę, przychodzą z tymi dużymi garnkami pełnymi gotującej się herbaty. Kiedy Chińczycy służą ludziom w klasztorach, jest to takie uprzejme, pełne wdzięku i dostojne. Tybetańczycy to zupełnie inna kultura.

Więc ci mali chłopcy dosłownie biegają po dziedzińcu. Widzisz — nie kłamię; oni też to widzieli. Ci młodzi mnisi biegają po dziedzińcu z tymi gorącymi dzbankami herbaty i lepiej zejdź im z drogi, jeśli chcesz żyć. [śmiech] Ponieważ nie będą cię omijać objazdem. A kiedy zaczynają nalewać herbatę, część herbaty dostaje się do filiżanki, a część na ubranie! I tak właśnie jest. Nie możesz powiedzieć: „To jest moja nowa szata! Ty idioto, młody mnich! Dlaczego nie dbasz o swoje maniery? Przynieś mi ręcznik. U mnie jest gorąca herbata. spaliłem się. Zamierzam cię pozwać!” [śmiech] Nie jesteśmy w McDonald's, gdzie pozywasz kogoś, gdy dostajesz filiżankę wrzącej herbaty. Tak było w McDonalds.

Tak to już jest, a ty się po prostu dostosujesz. Albo się dostosujesz, albo zwariujesz: to są twoje dwie możliwości. Nie ma nic pośrodku, prawda? Albo się przyzwyczaisz, albo wpadniesz w panikę i pójdziesz do domu. To dobry trening. To bardzo dobry trening. A kiedy jesteś w Indiach, zakonnice są niczym. I bardzo często, nawet tutaj, zakonnice są niczym. To ich problem, a nie problem zakonnic. Rozmawiam o tego rodzaju problemach z niektórymi Tybetańczykami, z którymi się przyjaźnię, w dyskusji, którą prowadzimy jako przyjaciele. Ale w rzeczywistych sytuacjach nie wyzywam ludzi. Jest grupa i coś się dzieje, a robienie scen nie jest właściwe. 

Przesiąknięty buddyjskim światopoglądem

Czy powinniśmy iść dalej? Zrobiliśmy jedno:

A klasztorny umysł jest pokorny.

Dobra, przebrnęliśmy przez osiem słów. [śmiech] Przejdźmy do następnej części:

A klasztorny umysł jest przesiąknięty buddyjskim światopoglądem.

To naprawdę bardzo ważne, kiedy zbliżasz się do buddyzmu, aby uzyskać pełny światopogląd. Istnieje szczególne podejście do życia i tego, jak postrzegamy świat Budda przedstawia, a to bardzo różni się od tego, jak ogólnie świat widzi świat i nasze w nim miejsce. Kiedy studiowałeś historię na Zachodzie, wszyscy i wszędzie myśleli, że ziemia jest centrum wszechświata. Chiny nazywano „krajem środkowym”, co oznaczało środek wszechświata. Wszyscy myśleli, że świat jest płaski. Jesteśmy centrum, a słońce krąży wokół ziemi. Wszystko kręci się wokół ziemi. Byli zszokowani, gdy Galileusz powiedział: „Nie, to tak nie działa”. A gdy nauka odkryła więcej — że jesteśmy tym maleńkim pyłkiem, który jest zupełnie nieistotny w porównaniu z nieskończonymi granicami wszechświata — jakże szokujące było to dla ludzi na tej planecie.

Ale jeśli jesteś przesiąknięty buddyjskim światopoglądem lub bardziej wschodnioazjatyckim światopoglądem, wtedy masz ideę wielokrotnych odrodzeń i masz ideę wielu różnych wymiarów. Masz pomysł, że istnieje wiele czujących istot żyjących w różnych formach życia w całym wszechświecie. Nie musimy wysyłać rzeczy w kosmos w poszukiwaniu innych form życia. Tam jest inne formy życia. Wiele z nich nie potrzebuje wody do życia. Myślimy, że w ten sposób na planecie Ziemia wykryjemy, czy istnieją inne formy życia: jeśli jest tam woda. według ludu karmy a ciała, które zabierają, są ciała, które nie potrzebują wody. Ich ciała mają inny rodzaj pożywienia. 

Tak więc, macie zupełnie inny pogląd na ten wszechświat jako zamieszkany przez niezliczone, niezliczone żywe istoty wszelkiego rodzaju, z których każda przeżywa swoje własne indywidualne doświadczenia w tej właśnie chwili. I niektórzy są szczęśliwi, a większość nie. Co powoduje u jednych szczęście, a u innych cierpienie? Ich własne działania, tj karmy, działania, które wykonali w poprzednich życiach lub wcześniej w tym życiu. Nie ma boga, który stworzył cały ten bałagan. Jest tworzony przez nasz umysł. Gdyby istniał Bóg, to Bóg naprawdę potrzebowałby pudełka na skargi. Ponieważ Bóg byłby źródłem wszystkich naszych problemów — za stworzenie rzeczy takimi, jakie są. W buddyzmie nie ma boskiej istoty. Nie ma istoty stwórcy, która kontroluje wszystko, zarządza wszystkim, której woli musimy być posłuszni, która chce, aby pewne rzeczy się wydarzyły, która karze i nagradza. W buddyjskim światopoglądzie tego nie ma. Nie ma pojęcia, że ​​urodziłeś się grzesznikiem lub że jesteś z natury haniebny. Nic z tego.

Cała idea polega na tym, że w oparciu o to, jak myślimy i czujemy, jak mówimy i działamy, pozostawia to – z braku lepszego słowa, a to słowo jest nieprecyzyjne – jakiś „ślad energii”. Nazywamy to „ziarnem”, które „dojrzeje” w przyszłości i wpłynie na to, kim się urodzimy, jaką przyjmiemy formę życia, czy będzie to ogólnie szczęśliwe czy niefortunne odrodzenie. Nasze działania wpływają na to, w jakim środowisku żyjemy, czy to pełne przemocy, czy pokojowe. Wpływa na to, czego doświadczamy w życiu, jak traktują nas inni. Wpływa na nasze zwyczajowe zachowanie. Tak więc, jeśli masz buddyjski światopogląd, nigdy nie pytasz: „Dlaczego mnie to spotyka?” Może twoja mama ci to powiedziała. Kiedy byłem niegrzeczny, moja mama mówiła: „Czym sobie zasłużyłem na takiego dzieciaka jak ty?” Czy ktoś jeszcze to słyszał, kiedy byłeś mały? [śmiech] Na przykład: „Czym sobie na to zasłużyłem?” Cóż, jeśli rozumiesz karmy, rozumiesz, czym sobie na to zasłużyłeś. [śmiech]

I tak naprawdę nie chodzi o zasłużenie. Nikt cię nie ukarał, powodując chorobę lub dając ci niegrzeczne dziecko. Ale ty stworzyłeś przyczyny. Wszyscy stworzyliśmy przyczyny tego, czego doświadczamy, w oparciu o to, jak traktujemy innych ludzi i jakie działania podejmujemy. Więc czym sobie na to zasłużyłem? Cóż, jeśli studiujesz buddyzm, możesz dokonać kilku całkiem trafnych domysłów. Możesz nie znać dokładnej sytuacji w swoim poprzednim życiu, ale są pewne rzeczy, które możesz wyczuć. To trochę logiczne.

Podobnie, gdy zachorujemy: „Dlaczego jestem chory? Dlaczego ja? Dlaczego mi się to przytrafia?” Cóż, znowu, jeśli mamy jakieś pojęcie o tym, jak przyczyna i skutek działają w wymiarze etycznym, wtedy rozumiemy, że kiedy doświadczamy szczęścia, dzieje się tak dlatego, że zrobiliśmy coś cnotliwego i dobrego. Jeśli doświadczamy cierpienia, dzieje się tak dlatego, że kiedyś w przeszłości — może to być poprzednie życie — zachowywaliśmy się w niemiły, egocentryczny sposób. To ma sens, prawda? Filozofia New Age mówi: „Co się kręci, to się kręci”. Biblia mówi: „Zbierzesz to, co zasiejesz”. Podstawową ideą jest to, że musimy wziąć odpowiedzialność za nasze czyny; rzeczy nie dzieją się przypadkiem. A fakt, że ponosimy odpowiedzialność za nasze czyny, daje nam moc. Gdyby wszystko było przeznaczone, gdyby wszystko było z góry ustalone, nie moglibyśmy nic zrobić z naszą sytuacją.

Ale ponieważ nie ma losu, żadnego z góry ustalonego celu, nikt inny na zewnątrz nie uważa: „Będziesz cierpieć” lub „Będziesz szczęśliwy” – ponieważ to my tworzymy działania, oznacza to, że mamy moc i zdolność do zmiany naszego doświadczenia. Tak więc buddyjski światopogląd ma taką ideę. A naprawdę zintegrowanie tego pomysłu jest trudne. To wymaga czasu, długiego czasu. Ale kiedy naprawdę zintegrujesz ten pomysł w swoim umyśle, nie obwiniasz innych ludzi. Nie mówisz: „Cierpię z powodu tego a tego”. Powiecie: „Cóż, stworzyłem przyczynę tego. To nie znaczy, że zasługuję na cierpienie. To nie oznacza, że ​​jestem złym człowiekiem. Oznacza to po prostu, że kiedy sadzisz stokrotki, hodujesz stokrotki. A kiedy sadzisz papryczki chili, otrzymujesz papryczki chili”.

A więc: „W przeszłości zasadziłem pęczek papryczek chili, a teraz odczuwam to pieczenie i boli mnie brzuch!” To taki sam pomysł jak ten. Usuwa wszelkie pojęcie winy i winy, a jest to coś, do czego musimy się przyzwyczaić, kiedy dorastaliśmy w kulturze judeochrześcijańskiej. To jest jak: „Och, nie ma nagrody ani kary. Nie ma winy i winy. Jest odpowiedzialność, a rzeczy dzieją się z wielu, wielu przyczyn i wielu Warunki. A rzeczy, które nam się przydarzają, nie wszystkie są dobre i nie wszystkie są złe”. Odłóżmy więc na bok tę całą sprawę: „Kto jest winny? Kto zawinił? Ponieważ zawsze chcemy znaleźć jedną osobę winną; chcemy wskazać palcem na tę osobę.

Kilka dni temu w szkole doszło do strzelaniny. Czterech nastolatków ze szkoły średniej w Michigan zginęło, a kilku innych zostało rannych. Dzieciak, który to zrobił, miał piętnaście lat i właśnie zrujnował sobie całe życie. Zrujnował życie czwórce innych dzieci i spowodował traumę w całym liceum. Zranił całe miasto. Działania jednej osoby: czy winimy go za wszystko? Bardzo ciekawe jest to, że po raz pierwszy jego rodzice zostali aresztowani, ponieważ „ponoszą część odpowiedzialności”, jak ustalił prokurator okręgowy – czy też prokurator, jakkolwiek ich nazywają. Dlaczego?

Posłuchaj tej historii. Cztery dni przed strzelaniną ojciec zabrał syna do sklepu z bronią i kupił mu broń. To był prezent pod choinkę. Następnego dnia dzieciak publikuje w mediach społecznościowych: „Oto moja nowa piękność” ze zdjęciem broni. A potem jego matka publikuje coś w stylu: „To jest impreza matka-syn, zamierza wykorzystać swój nowy prezent świąteczny”. Wygląda na to, że wyszli może na jakąś strzelaninę czy coś. Matka to napisała. Następnie, dzień przed strzelaniną, jeden z nauczycieli lub ktoś w szkole widzi, jak dzieciak szuka przez telefon, gdzie kupić amunicję. Są zaniepokojeni i informują administrację szkoły. Więc wzywają dzieciaka i rozmawiają z nim. Nie ma uprzedniej kartoteki dyscyplinarnej. Kto wie, co powiedzieli. Kiedy matka się o tym dowiedziała, wysyła e-mail do swojego dziecka i mówi: „LOL” – śmiej się głośno – „Nie, nie jestem na ciebie zła. Musisz tylko nauczyć się, jak nie dać się złapać” na zakupach amunicji.

Następnego dnia, rano w dniu strzelaniny, nauczycielka znajduje notatkę, którą napisało dziecko, a na niej rysunek martwego ciało. Napisał: „Wszędzie wokół krew”. Napisał: „Ta myśl nie chce się zatrzymać. Proszę pomóż." Nauczyciel to zauważył, więc poszedł do gabinetu dyrektora lub administratora. Wezwali jego rodzinę, więc przyjechali jego rodzice. Rozmawiali z rodzicami. Rodzice nie chcieli go zabrać ze szkoły; pozwolili mu zostać w szkole. Nikt nie otworzył jego plecaka, żeby sprawdzić, czy ma broń. Odbyli konferencję z rodzicami na temat dzieciaka, że ​​pojawiły się oznaki, że jest zmartwiony i myśli o zrobieniu czegoś brutalnego. Nikt nie sprawdził jego plecaka, czy nie ma broni. Rodzice odmówili zabrania go do domu. Dyrektor szkoły pozwolił mu wrócić do klasy. A potem, nie wiem, ile czasu później, zaczęła się strzelanina. Tak więc, po raz pierwszy, odkąd pamiętam, podczas strzelaniny w szkole, rodzice zostają pociągnięci do odpowiedzialności. I widzisz, dlaczego są przetrzymywani. Nie mają takiej samej odpowiedzialności. Dzieciak zostaje oskarżony o morderstwo i jest sądzony jak dorosły w wieku piętnastu lat. Próbowałem jako dorosły: to jest brutalne.

Ale oskarżają rodziców o nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ dla rodziców było wystarczająco dużo ostrzeżeń, że dziecko jest niespokojne i coś się dzieje. I dali mu broń! Następnie kupuje amunicję w szkole, a rodzice po prostu mówią: „Nie daj się złapać”. Po tym, jak pojawiły się wieści o strzelaninie, matka wysłała SMS-a do syna i powiedziała: „Ethan, nie rób tego”. Ojciec następnie wysyła SMS-a lub dzwoni na policję i mówi: „Myślę, że mój syn może być strzelcem”. Więc rodzice wiedzieli, że dziecku grozi zrobienie czegoś takiego, ale nic nie zrobili. Czy mają jakąś odpowiedzialność? Tak.

W takim razie co ze szkołą? Kiedy rodzice odmówili zabrania dziecka do domu, puścili dziecko z powrotem do klasy, ponieważ nie miało ono wcześniej żadnych kar dyscyplinarnych. Niektórzy ludzie mówią: „Nie, powinni byli trzymać dziecko gdzie indziej do końca szkoły”. Gdzie zamierzacie posłać dziecko do szkoły, gdzie nie zrobi sobie krzywdy ani innym? Więc to trudne dla administratora. Oni nie próbują tego zrobić. Kiedy chodziłem do szkoły, nikt nawet nie myślał o szkolnych strzelaninach, a teraz administrator musi myśleć o takich rzeczach.

Chodzi mi o to, że nie możemy po prostu wskazać jednej osoby: „Och, ten dzieciak jest jak diabeł” lub „Och, ci rodzice, oni są obrzydliwi” lub „Och, szkoła, bla, bla, bla” lub „Och, producenci broni” lub „Och, cokolwiek to jest”. Musimy zobaczyć, że jest tak wiele przyczyn i Warunki to musiało się zgrać. Moim zdaniem ustawodawcy, którzy nie ustanawiają odpowiednich przepisów dotyczących broni, ponoszą za to pewną odpowiedzialność. Powiedziałbym też, że ludzie, którzy produkują broń palną, ponoszą odpowiedzialność. Prawnie? Nie. Moralnie? Tak. Musimy zdać sobie sprawę, że to, z powodu czego masz kłopoty prawne, nie jest tym samym, czego doświadczasz z etycznego punktu widzenia. Kyle Rittenhouse jest wolny, ale stworzył karmy za zabicie dwóch osób i zranienie trzeciej. Nie jest od tego wolny karmy chyba że zrobi coś dość intensywnego oczyszczenie. Ale nie zamierza tego zrobić, bo teraz stał się gwiazdą prawicy i wszystkich entuzjastów broni.

Chodzi mi o to, że kiedy masz buddyjski światopogląd, widzisz wiele przyczyn i Warunki. Nie obwiniasz za wszystko jednej lub dwóch osób. Widzicie, że to po prostu skomplikowana rzecz, która się dzieje. Niektóre strony ponoszą większą odpowiedzialność niż inne i doświadczą rezultatu swoich własnych działań. Tak więc nie ma znaczenia, czy wygrasz bitwę w światowy sposób, karmicznie nadal będziesz doświadczać rezultatów swoich działań. Jeśli spojrzysz na Trumpa, Mao Tse-tunga, Stalina, Hitlera, wielu z tych ludzi triumfowało. Byli uwielbiani przez swoją ludność. Ale w przyszłych żywotach doświadczą rezultatów swoich działań.

I nie siedzimy tam i nie mówimy: „He, he, he, dostaniesz to” i nie cieszymy się z cierpienia czujących istot. Nie tak mamy reagować. Częścią buddyjskiego światopoglądu jest to, że nie życzysz innym krzywdy. Widzisz, że kiedy ludzie krzywdzą innych, dzieje się tak z powodu ich przeszkadzających postaw, przeszkadzających emocji, niewłaściwych postaw, ich błędne poglądy. Więc mówisz, że działanie jest złe, ale nie mówisz, że ta osoba jest zła. I nie cieszymy się, gdy inni ludzie są karani, ponieważ ta osoba jest taka jak my i chce być szczęśliwa, a nie cierpieć. I podobnie jak my, są pod wpływem swoich dolegliwości psychicznych.

Im bardziej przyjmujesz ten buddyjski światopogląd, tym automatycznie pojawia się tolerancja i przebaczenie. I wiesz, że przebaczenie nie oznacza, że ​​to, co ci ludzie zrobili, było w porządku. To było nie Dobra. Ale nie będziesz ich nienawidził i nie będziesz chciał, żeby cierpieli z tego powodu. Pragniesz, aby nauczyli się na swoich błędach, zmienili swoje postępowanie i rozwinęli mądrość i współczucie.

Publiczność: W związku z historią, którą nam opowiadałeś o nastolatce i broni, oraz niektórymi rzeczami, które miały miejsce ostatnio, przychodzi mi do głowy temat: „Tylko dlatego, że coś jest legalne, nie oznacza, że ​​jest dobre”. A ludzie mylą te dwie rzeczy. Oddają swoją mądrość. Poddają swój rozsądek prawu. A czasem dzieje się to na ich niekorzyść. Widzę, że tak właśnie dzieje się teraz z dzieciakami, które mają teraz przepustki do kupowania narkotyków. Ponieważ narkotyki są teraz legalne, więc muszą być dobre. Tak samo jest z alkoholem: picie jest legalne, więc musi być dobre. Istnieje więc zamieszanie, że legalne znaczy dobre, i bez dalszej analizy i dalszej mądrości może to całkowicie doprowadzić nas do głębokich dziur.

VTC: Tak, to bardzo słuszna uwaga. I tak często znajdziecie w sutrach, że pali mówi o ziemskiej istocie – lub świecie – i arjach. Jesteśmy gdzieś w szarej strefie pomiędzy. Ale on naprawdę zwraca uwagę na różnicę w sposobie, w jaki światowa istota myśli i patrzy na rzeczy, a w jaki patrzy na nie ktoś, kto uświadomił sobie naturę rzeczywistości. Tak więc cała rzecz na ścieżce buddyjskiej polega na rozwijaniu własnej mądrości i głębokim myśleniu o rzeczach.

Jest nie ścieżka, na której ktoś coś mówi, a ty mówisz: „Tak, tak, wierzę” lub cokolwiek robisz. Jego początku. ważne jest, abyśmy myśleli o rzeczach, analizowali je i rozwijali własną mądrość. I zadajemy pytania. W innych wyznaniach nie zadaje się pytań i bardzo szybko uczy się, że nie wolno zadawać pytań. Masz być cicho i wierzyć. Buddyzm taki nie jest. Musimy ćwiczyć naszą mądrość i ją rozwijać.

Uważność i świadomość introspekcyjna

Dobra! Czy to wszystko w buddyjskim światopoglądzie? Prawdopodobnie nie [śmiech], ale trochę tego jest, dobrze? Jaki jest następny?

A klasztorny umysł jest oddany kultywowaniu uważności i jasnej wiedzy.

Są to dwie rzeczy, które są bardzo źle rozumiane w światowym, świeckim społeczeństwie. Kiedy mówimy o uważności w buddyzmie, słowo „uważność” odnosi się do pamięci i zapamiętywania. Nie oznacza to tylko zwracania uwagi. To pamiętanie o tym, co jest cnotliwe. W kontekście etycznego postępowania to pamiętanie o Twoich zasady, pamiętając o swoich wartościach. Ponieważ chcesz żyć zgodnie ze swoimi wartościami. Chcesz żyć wg zasady które dobrowolnie przyjąłeś, ponieważ wiesz, że pomogą ci wzrastać tak, jak chcesz. Więc jesteś bardziej uważny i pamiętasz te rzeczy, kiedy przechodzisz przez cały dzień.

Zatem to, co tłumaczy się jako „jasna wiedza”, zwykle tłumaczę jako „introspekcyjna świadomość”. Jest to również tłumaczone jako „czujność”. Istnieje kilka innych różnych tłumaczeń. Sanskryckie słowo to „sampajanna”. Ta dwójka jest w pewnym sensie najlepszymi przyjaciółmi; naprawdę sobie pomagają. Z uważnością w kontekście etycznego postępowania pamiętamy o naszych zasady i wartości. A potem z introspektywną świadomością sprawdzamy i monitorujemy nasze działania. Jesteśmy świadomi: „Czy podążam za swoim zasady? Czy podążam za swoimi wartościami? Czy żyję szczerze i uczciwie, czy nie?” A jeśli okaże się, że tak nie jest, introspekcyjna świadomość wciska dzwonek alarmowy i przypomina nam: „Lepiej zastosuj antidotum i już teraz wróć na właściwe tory. Nie schodź dalej po tym śliskim zboczu”.

W kontekście rozwijania koncentracji uważność jest świadoma obiektu, na którym rozwijasz koncentrację. A uważność działa tak, aby utrzymać twoją uwagę na tym obiekcie i nie pozwalać jej zbłądzić na inne rzeczy. Również w kontekście rozwijania koncentracji uważność introspekcyjna pełni funkcję monitorowania umysłu. To jakby monitoruje: „Czy nadal jestem na celu medytacja? Czy robię się senny? Czy jestem rozproszony? Co mnie rozprasza? Jest przywiązanie? Czy to jest złość?” A potem znowu, jeśli widzi, że schodzimy z obiektu lub czegoś innego, dzwoni na alarm i mówi: „Bądź ostrożny. Zastosuj antidotum. Wróć na właściwe tory. Mam na myśli to w przenośni; nie miej bólu głowy, bo w twoim mózgu zadzwonił alarm. [śmiech]

A klasztorny umysł chce być świadomy tego, jak chcemy żyć i żyje zgodnie z tym. W świeckim społeczeństwie uważność oznacza teraz po prostu bycie świadomym tego, co się dzieje. To nie jest buddyjski kontekst. Uważność w buddyzmie prowadzi do mądrości, ponieważ skupiasz się na tym, co cnotliwe. Skupiasz się na tym, co dobre. Tak więc rozwija twoją mądrość. Nie chodzi tylko o: „Och, zaczynam się denerwować. Tak, wściekam się, bo myślę, że ta osoba to prawdziwy kretyn. Tak, myślę o tych wszystkich czasach, kiedy byli palantami. I mam zamiar im coś powiedzieć, żeby wiedzieli, jak mają się zachowywać. Bardzo o tym wszystkim myślę”. Nie, to nie jest uważność. To jest jedna odmiana głupoty. [śmiech] Mamy wiele odmian głupoty. Uważność to nie tylko: „Och, co się dzieje w moim umyśle?”

Uważność ma mądrość; ma wymagające. „Co mam ćwiczyć? Co mam porzucić? Jakie działania przynoszą takie rezultaty, jakie chcę osiągnąć? Jakie działania przynoszą rezultaty, których nie chcę?” A wtedy uważność pomaga nam właściwie się kierować. Jasna wiedza lub introspekcyjna świadomość przypomina nam o praktykowaniu antidotum, jeśli nasz umysł jest przytłoczony przez przeszkadzającą emocję lub zły widok lub cokolwiek.

Miłość i współczucie

A klasztorny umysł jest poświęcony kultywowaniu miłości i współczucia.

Z buddyjskiego światopoglądu miłość to pragnienie, aby inni mieli szczęście i jego przyczyny. Współczucie jest życzeniem uwolnienia ich od cierpienia i jego przyczyn. Brzmi jak prosta definicja. Prawdopodobnie nie na tym kursie, ale może na Dniach Dzielenia się Dharmą powinniśmy przeprowadzić dyskusję na temat tego, jakie jest buddyjskie znaczenie miłości i jakie są przyczyny szczęścia, którego pragniesz dla czujących istot. Ponieważ w ziemski sposób, jaka jest przyczyna szczęścia?

Publiczność: Pieniądze. Moc. Szacunek. Uzyskanie tego, czego chcesz. Dobra robota. Przyjemność. Dobra reputacja. Prawdziwa miłość.

VTC: Tak dla wszystkich. „Prawdziwa miłość”: czekałem, aż ktoś to powie. to takie interesujące. Piszą o ludziach, którzy teraz idą „szukać miłości”.

Publiczność: We wszystkich niewłaściwych miejscach.

VTC: Tak. Cóż, nie, oni szukają miłości, ale korzystasz z jakiejś aplikacji randkowej. Ponieważ wszyscy tam szukają miłości. A kiedy kogoś spotykasz, całe kryterium tego, jak na niego patrzysz, brzmi: „Czy on mnie pokocha? Czy są godni mojej miłości?” Bo jakoś udaje się znaleźć tę jedyną, prawda? Jeden jedyny! I będziesz żył długo i szczęśliwie. Do czasu… a potem można uzupełnić resztę [śmiech]. Dobra? Prawdziwa miłość. Popularność. Uznanie społeczne. Prezenty. Pochwała. Tak więc, ze światowego punktu widzenia, kiedy mówimy o pragnieniu, aby ludzie mieli powody do szczęścia, to właśnie tego im życzymy! Dobre zdrowie: plan Medicare obejmujący usługi dentystyczne, aparat słuchowy i okulary. Takich rzeczy życzymy ludziom. Po prostu poczekaj, aż dostaniesz się na Medicare, a wtedy zobaczysz. [śmiech]

Ale z buddyjskiego punktu widzenia te rzeczy mogą być Warunki co może, ale nie musi, powodować szczęście. Dobra robota może szczęście, ale może też spowodować wiele nieszczęścia. Dobra reputacja może dać ci szczęście, ale może też wplątać cię w różnego rodzaju problemy. Zabawa, przyjemność, picie, narkotyki: mogą cię uszczęśliwić, ale mogą wykopać ci dziurę. Kopiesz sobie dół i siedzisz na jego dnie z alkoholem i narkotykami. Dobra? Więc to jest to, co światowi ludzie uważają za przyczynę szczęścia. Jaka jest przyczyna szczęścia z buddyjskiej perspektywy?

Publiczność: Cnota.

VTC: Tak, cnotliwe czyny. Wykorzystywanie naszych umysłów i emocji w produktywny sposób ciało i mówienie w życzliwy sposób, aby było pożyteczne: oto przyczyna szczęścia. Ale większość ludzi na tym świecie nie powiedziałaby, że to jest przyczyną szczęścia. Powiedzieliby dokładnie to, o czym mówiliśmy wcześniej. Jakie są zatem przyczyny cierpienia, od których chcemy, aby inni byli wolni? Co ludzie mają czasem, co sprawia, że ​​cierpią – oprócz córki takiej jak ja. [śmiech] Nie, nie zawsze byłem zły. Ale na co ludzie cierpią?

Publiczność: Utrapienia. Złamanie serca.

VTC: Utrapienia, tak. O tak, złamane serce. Jaki jest ostateczny rezultat prawdziwej miłości: złamane serce. Jest tu ktoś, kto nigdy nie miał prawdziwej miłości tak długo, jak trwała? Czy jest tu ktoś, kto nigdy nie miał złamanego serca? Większość z nas jest z tym dobrze zaznajomiona. Być może mówisz: „Cóż, jesteś zakonnicą. Co wiesz?" Nie zawsze byłam zakonnicą. [śmiech] Więc tak, złamane serce – co jeszcze?

Publiczność: Złe zdrowie. Utrata pracy.

VTC: Tak, zły stan zdrowia. Utrata pracy jest czasem wielkim błogosławieństwem, prawda? Ale światowi ludzie postrzegają to jako problem.

Publiczność: Starzenie się. Konflikt w związkach. Samotność. Brutalność policji. Śmierć.

VTC: Tak dla wszystkich. „Śmierć”: tak, to ten wielki. Dobra, z buddyjskiego punktu widzenia, jaka jest przyczyna cierpienia?

Publiczność: Ignorancja.

VTC: Ignorancja: to jest podstawowa przyczyna. A jakie są inne przyczyny, które wyrastają z ignorancji?

Publiczność: Inne nieszczęścia.

VTC: Tak. Lub czasami mówimy „trzy trujące umysły”: ignorancja, czepianie się przywiązania, złość. A stamtąd rozprzestrzenianie się 84,000 XNUMX nieszczęść!

Tak więc, po buddyjsku, kiedy kochasz ludzi, życzenia dla nich są zupełnie inne niż w doczesny sposób. Nie chodzi o to, że chcesz, żeby cierpieli w ziemski sposób. Ty tego nie robisz, ale aby mogli w ogóle osiągnąć światowe szczęście, którego pragną, muszą stworzyć cnotę. Niektórzy ludzie myślą, że aby osiągnąć światowe szczęście, mogą je osiągnąć poprzez brak cnót. I tak właśnie dzieje się z polityką w tym kraju. Im więcej możesz kłamać, im więcej możesz oskarżać innych ludzi o robienie rzeczy, których nie zrobili w sferze politycznej, tym bardziej możesz wzniecać sprzeciw i tworzyć konflikty oraz przeciągać ludzi na swoją stronę: to wszystko nie jest cnotą, ale to czyni cię wielkim facetem na imprezie. Pomaga zdobywać głosy.

Teraz dzieje się coś wielkiego. I po pewnym czasie robi się to takie nudne, ale używam tych rzeczy w wiadomościach, ponieważ są tak dobrymi przykładami. Tak więc Ilhan Omar jest przedstawicielem stanu Michigan — Michigan jest teraz często w wiadomościach. Ilhan jest jedną z trzech muzułmanek w Izbie Reprezentantów, a Lauren Boebert jest tą z Kolorado, która zanim została wybrana, a może nadal ma restaurację, w której mile widziano broń i wystawiano ją na pokaz. To ona powiedziała: „Przynoszę mój pistolet do Izby Reprezentantów”.

Boebert zaczął oskarżać Ilhana Omara o bycie terrorystą. Wymyśliła jakąś fałszywą historię, którą opowiada ludziom. Opowiada historię, jak była w windzie w Izbie Reprezentantów i nagle zobaczyła, że ​​stołeczna policja wygląda na bardzo zmartwioną i biegnie w jej stronę. Drzwi się zamykały, a ona rozejrzała się, żeby zobaczyć, kto jeszcze jest w windzie i był to Omar. Ale Boebert pomyślał: „Och, ona nie ma plecaka, więc chyba jestem bezpieczny”. Innymi słowy, plecak wskazuje na terroryzm, zamachowca-samobójcę. Więc nie ma plecaka; nie jest dzisiaj zamachowcem-samobójcą.

Ale jest muzułmanką, więc naprawdę mogłaby być zamachowcem-samobójcą. Wiesz, to taka obrzydliwa rzecz. Więc w pewnym sensie przeprasza i dzwoni do Omara. Ale Omar mówi: „Chcę, żebyś za to publicznie przeprosił”. A Boebert ma dość i mówi: „Nie, nie zamierzam tego robić”, więc Omar się rozłącza. Następnie nasza ulubienica, Marjorie Taylor Greene, wskakuje i staje po stronie Boeberta. I oczywiście tak samo jak on, jak się nazywa – ten, który właśnie został ocenzurowany przez Izbę, ponieważ zrobił jakąś animację przedstawiającą go zabijającego AOC i bijącego Bidena.

Ludzie myślą, że Ameryka jest najpotężniejszym krajem. Myślą, że to naprawdę zjednoczony, demokratyczny kraj. Nie wiem, ale okej. Więc to jest najnowsza wielka rzecz, która jest we wszystkich gazetach. A potem oczywiście wszyscy inni po prostu mówią: „Biden jest winny tego i tego, a to jest złe z powodu tej osoby” i tak dalej. I dlaczego to robią? Bo nawet jeśli kłamiesz i wyzywasz ludzi, im więcej robisz hałasu i im więcej dostajesz w gazecie, tym więcej ludzi zna twoje imię.

A jeśli chodzi o reelekcję, zagłosują na ciebie, jeśli jesteś zwolennikiem Trumpa. Tak więc ci ludzie odwołują się do zwolenników Trumpa i myślą, że ich zachowanie jest przyczyną szczęścia. Chcą być wybrani. Nie jestem do końca pewien, dlaczego chcą być wybrani, ponieważ kiedy zostają wybrani, nie robią nic dla dobra kraju, z wyjątkiem powiedzenia „nie” lub nie robienia nic. Więc naprawdę nie wiem, dlaczego chcą to zrobić. To musi być sława? W każdym razie, dochodzę do tego, jak ludzie mylą przyczynę cierpienia i myślą, że jest to przyczyna szczęścia. Nie mają pojęcia, że ​​będą doświadczać skutków tego rodzaju wyzwisk i kłamstw. Zwłaszcza, gdy okłamuje się całą grupę ludzi, tworzy to dysharmonię, a dysharmonii jest teraz w kraju. Rodzaj karmy staje się bardzo silny.

A ci ludzie nie mają o tym pojęcia. Dla mnie to cierpi: nie mając pojęcia, że ​​twoje postępowanie ma znaczenie. Ma wymiar etyczny, a ty doświadczysz rezultatu. Tworzycie przyczynę bardzo piekielnych odrodzeń. Po prostu myślą, że są wielkimi serami i potężnymi, a to naprawdę smutna sytuacja, kiedy to widzisz, prawda? A ludzie mogą wyrządzić wiele szkód z ich powodu błędne poglądy. Tak więc, kiedy życzymy ludziom miłości i współczucia, przyczyny szczęścia i wolności od przyczyny cierpienia, musimy bardzo jasno wiedzieć, jakie są przyczyny szczęścia i cierpienia. Trzeba życzyć ludziom tego, co słuszne, aby rzeczywiście znaleźli szczęście, a nie cierpienie.

Publiczność: To jest styczne, ale ma związek z twoim komentarzem na temat karykatury i ogólnej przedszkolnej atmosfery kongresu. Czytałem książkę o rewolucji, konstytucji io tym, co wydarzyło się w pierwszych latach prezydentury Jerzego Waszyngtona. A kongres robił to samo! Publikowali karykatury i fałszywe historie o sobie nawzajem, a każda partia miała własną prasę. Robili to z wielkim zapałem i wymyślali wszelkiego rodzaju historie. To się działo już wtedy.

VTC: I po prostu to przekazali. [śmiech]

Publiczność: Zamiast przekazywać cnotę i zasady trzymać, przekazali wszystkie te rzeczy. [śmiech]

VTC: Tak.

Poświęcenie

wyjaśniłem Sutra Pratimoksza.

Teraz poświęcamy całą zasługę studiowania Sutry Pratimokszy, aby wszystkie czujące istoty mogły osiągnąć Stan Buddy.

Więc tutaj już widzicie w Dharmie-winaja mówić o bodhiczitta i stan buddy.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.