Zmieniamy zdanie

Przez posła

Młody człowiek wygląda groźnie.
Pomaga umieścić drugiego nad nami, aby powstrzymać naszą zarozumiałość i ego przed podniesieniem się w środku niestabilnej sytuacji. (Zdjęcie zrobione przez tacznik)

Pojutrze to „Wskazania Dzień." To jest dzień, w którym Budda zachęcił nas do podjęcia Osiem Mahajany Wskazania— aby uniknąć zabijania, kradzieży, zachowań seksualnych, kłamstwa, środków odurzających, przejadania się, czynności rozpraszających — i tak dalej. Czekam na to z niecierpliwością. Lubię wiedzieć, że wszechświaty są wypełnione oceanem podobnie myślących istot, które klęczą i biorą zasady razem w te szczególne dni, kiedy potwierdzamy nasze zobowiązanie do życia z naszymi śluby, aby podtrzymać etyczny styl życia. W te poranki wszyscy stoimy od łokcia do łokcia, zanim słońce prześlizgnie się za wschodnim horyzontem, wysyłając długimi czerwonymi palcami po spokojnym niebie.

Wszyscy wcześniej podjęliśmy wobec siebie zobowiązania. Niektóre podtrzymaliśmy, a niektóre nie. Nigdy nie było dla nas żadnej długoterminowej kary, gdy ponieśliśmy porażkę, gdy przezwyciężyliśmy chwilowy wstręt lub rozczarowanie sobą. Może od czasu do czasu pojawiało się poczucie winy; ale nic, czego nie moglibyśmy przełknąć z powrotem w mroczne zapomnienie o nas samych.

Czasami składaliśmy również zobowiązania wobec innych — naszych rodziców, naszych przyjaciół, naszych kochanków lub współmałżonka. Nigdy też nie trzymaliśmy tych wszystkich, a rozczarowań i poczucia winy było mniej, ponieważ w końcu są „tam”. Nie są częścią nas. Nie krzyczą na nas w naszej głowie. Możemy odejść. A przynajmniej tak sobie wmawiamy.

Odkąd nawiązałem żywą więź z wykwalifikowanym nauczycielem buddyjskim, czułem, że robię całkiem dobrą robotę, żyjąc etycznie. Posunę się nawet do stwierdzenia, że ​​czułem się lepiej niż przeciętnie w unikaniu etycznych upadków. Moje zobowiązanie do życia w czystości, uważne, jako dziecko Budda, było (i jest) dla mnie bardzo ważne. Nie ma dla mnie innego schronienia niż Potrójny klejnot- Budda, jego nauki (Dharma) oraz społeczność praktykujących (sangha).

Coś się dzieje, gdy bierzemy udział w zasady ceremonia z Preceptorem, kimś żyjącym właściwie w ich święceniach. Zobowiązanie, które podejmujemy, dotyczy nie tylko siebie, ale także tego rodzaju, hojnego, współczującego nauczyciela, nieprzerwanej linii, wszystkich Buddów z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. To także zobowiązanie do Budda staniemy się, gdy złudzenia i przeszkody zostaną usunięte, a świt naszej pierwotnej świadomości wstanie w ten ostateczny poranek.

Jeśli nie będziemy przestrzegać naszych śluby, zasady, zobowiązania, nie tylko zawodzimy siebie, zawodzimy wszystkich. Uczucie do mnie jest bardzo głębokie i namacalne. Kocham i szanuję mojego nauczyciela, jako żywą inkarnację, żyjącego przedstawiciela całej linii. Jak czytane są nauki: to lama, gurunauczyciel jest jeszcze cenniejszy, bardziej kochający niż Siakjamuni Budda, ponieważ ten nauczyciel jest fizycznie obecny w moim (Twoim) fizycznym i mentalnym kontinuum; uprzejmie zgięci, aby ulżyć naszemu cierpieniu, współczująco gotowi do podania ostatecznego lekarstwa, nieskazitelnego nektaru, abyśmy mogli uzdrowić.

Teraz w każdej chwili każdego dnia całe pole schronienia jest ze mną; nad czubkiem mojej głowy lub nad i przede mną, lub nad prawym ramieniem (kiedy chodzę) lub w kropli w centrum mojego serca. Nie ma dnia ani nocy, kiedy nie jesteśmy razem. W konsekwencji nie ma czasu w dzień ani w nocy, kiedy mogę opuścić czujność, rozluźnić swoje postanowienie, zrezygnować z moralnego postępowania etycznego. Mówi się, że powinniśmy strzec naszej moralności, tak jak strzeżemy naszych oczu. Długi, nieprzerwany strumień etycznego postępowania generuje ogromny pozytywny potencjał. Jedna chwila złośćlub jakieś inne pobłażliwe zachowanie, które krzywdzi innych, wymazuje tę zasługę i przywraca naszą winę. Nasze poczucie własnej wartości jest obniżone.

Potem nadszedł rok, w którym otrzymałem możliwość wzięcia udziału w prawdziwym… zasady Ceremonia z wykwalifikowanym preceptorem. To była piątka zasady (aby uniknąć zabijania, kradzieży, nierozsądnych zachowań seksualnych, kłamstwa i zażywania środków odurzających). Po tej ceremonii napełniła mnie nowa siła etycznego życia. Teraz to nie tylko MY przysięga dla SIEBIE żyć w określony sposób, powstrzymując się od czynienia tych szkodliwych rzeczy; było to zobowiązanie, które złożyłem przed zgromadzonymi buddami, bodhisattwami i aryami sangha, wszyscy zebrani w postaci mojego nauczyciela i nauczyciela. Nie zawodziłbym się po prostu; Zawiodłbym nas wszystkich; i zawiodłbym wszystkie te cierpiące istoty, którym nie pomagałbym tak szybko, gdybym nadal opóźniał mój stan Buddy.

Teraz przeszedłem przez ósemkę zasady ceremonia z tym samym nauczycielem/preceptorem (ta sama piątka jak wyżej, plus

  1. nie śpiewać, nie tańczyć, nie grać muzyki, nie nosić perfum, ozdób czy kosmetyków,
  2. nie siedzieć na wysokich lub drogich siedzeniach lub łóżkach, oraz
  3. nie jeść po obiedzie.

Tym razem wziąłem zasady ustnie przed moim dobrym nauczycielem i całym oceanem oświeconych i cierpiących istot. Rezultaty moich pozytywnych i negatywnych działań pójdą za mną jak własny cień w jasny, słoneczny letni dzień. Kiedy jednak negatywne nawykowe zachowanie zostanie stonowane, jesteśmy w stanie zacząć oczyszczać przyszłe owoce tych działań, a przynajmniej tak mi się wydaje. Teraz zamiast kontynuować cofanie się, a potem trzeba oczyścić te nowe działania; Mogę iść do pracy nad bogactwem historycznych negatywnych działań, które wykonałem w przeszłości. Teraz mogę pracować nad oczyszczeniem ich wpływu na kontinuum mojego umysłu. Mam dużo pracy. Niech te pozytywne działania, które teraz przyjmuję, zamanifestują się jako przyczyny przyszłych korzyści dla innych. Niech ich pozytywne wyniki podążają za mną jak cień w nowy, wspaniały dzień.

Nowy poziom uważności

Żyjąc z nimi zasady przenosi mój umysł na nowy poziom uważności. Strzeżę swojej moralności jak oczy podczas burzy piaskowej. Nie skrzywdzę mojego miłego i łagodnego nauczyciela, przekraczając śluby które zostały mi powierzone. Nie będę przedłużał tego procesu, którego kulminacją jest stan Buddy, podczas gdy tak wielu cierpi w sferach cyklicznej egzystencji.

Pierwszy przykazanie jest jednym z nieszkodliwych. To jest przykazanie radzenie sobie z zabijaniem i krzywdzeniem. Jako dodatkowy punkt uważności dla mnie: ponieważ kilka razy miałem kłopoty z bronią palną, zrobiłem specjalny przysięga nawet nie dotykać broni palnej, broni, ani używać żadnego pospolitego przedmiotu, jakby to była broń. Wydaje się to dość łatwe. Następnie wchodzimy w sam środek naszego codziennego życia i teraz pamiętamy o tym, w jaki sposób „bawimy się” bronią lub rzeczami, których używamy jako broni podczas naszej zabawy. Incydentem, który w końcu przebił się przez głęboką warstwę przeszkód, był dla mnie incydent z użyciem gumki. Kilka osób w pobliżu walczyło na gumkach; wszystko w dobrej zabawie. Zostałem wciągnięty w akcję, bo robiłem to zawsze, od podstawówki. Nie myślimy o tym jako o przemocy. Nie myślimy o tym jako o broni. Łączymy zabawę, sport i przemoc w naszym społeczeństwie, naszej kulturze.

Podniosłem gumkę i zacząłem ją rozciągać, przykładając jeden koniec do czubka palca serdecznego, aby móc strzelić w mojego przyjaciela. Kiedy przycisnąłem oko, żeby spojrzeć w dół linii ognia, gumka pękła, trafiając mnie w oko i miękką powiekę. Bardzo bolało! Zraniłem się. Natychmiast doznałem szoku i odzyskałem świadomość.

Właśnie używałem zwykłego przedmiotu jako broni. Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdybym uderzyła nim mojego przyjaciela, prawdopodobnie by go to zraniło. Jak się okazało, zrobiłem sobie krzywdę. Użyłem broni i kogoś zraniłem! Cała sprawa wkradła się do mnie. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do akceptowania przemocy i użycia broni w naszej kulturze, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak często i w jaki sposób się ona zdarza. To była dla mnie pobudka. Teraz widzę inne sposoby, w jakie zaakceptowałem przemoc lub potencjalnie szkodliwą zabawę. Tak wychowaliśmy się w tym kraju. To jednak coś więcej. Gdyby po prostu tak łatwo było wykryć źródło tego problemu, wszyscy moglibyśmy poczuć się geniuszami, ale wydaje mi się, że przyzwyczailiśmy się do tego zachowania przez niezliczone wcielenia, na długo przed przybyciem do tego kraju.

A więc… to kolejny poranek w systemie więziennym. Wstajemy i idziemy do jadalni na poranny posiłek. Otacza nas wielu innych mężczyzn. Część z nich biegnie przed nami. Część z nich ustawiła się przed nami w szeregu. Niektórzy z nich wpadają na nas i nie zauważają; albo zauważają, a potem patrzą na nas, jakbyśmy byli winni MY i mają ochotę uderzyć nas w twarz. Oczywiście, jeśli nie będziemy uważni, staniemy się zirytowani. Poczujemy, że jesteśmy tak ważni, że ci mężczyźni powinni zachowywać się tak, jak my, idąc do chow hall. Każdy powinien mieć taki sam szacunek, jak my dla innych. Po prostu nie zostali właściwie wychowani!

Więc ile naprawdę ich szanujemy? Kiedy myślimy o nich w tych sprawach, umieszczamy je poniżej siebie na drabinie równości. Stawiamy się ponad nimi. Posługujemy się racjonalnymi przesłankami, które mogą się utrwalać, dopóki nie poczujemy się usprawiedliwieni, gdy ich zbesztamy lub uderzymy, albo przynajmniej poczujemy się usprawiedliwieni, myśląc o nich negatywnie. Możemy później wygadać o tym naszemu kumplowi. Możemy wypluć się do faceta w kolejce, którego nawet nie znamy lub z którym zwykle rozmawiamy, ponieważ czujemy się urażeni i szukamy usprawiedliwienia.

Nie wyrządzono żadnej prawdziwej krzywdy, prawda? Kto został skrzywdzony? Szkodzimy sobie, gdy oceniamy zachowanie innych. Szkodzimy sobie, gdy myślimy o negatywnych myślach. Te myśli znajdują się w naszym strumieniu umysłu. Określają naturę naszego strumienia umysłu. Następna chwila w naszym kontinuum umysłu jest zdeterminowana przez tę chwilę obecną. Inicjujemy więc potencjalność dalszych negatywnych myśli, a może nawet negatywnych działań, jeśli jesteśmy tak przekonani o swojej wyższości, że czujemy się upoważnieni do wymierzenia kary za wykroczenie tej osoby przeciwko nam. W końcu JESTEŚMY sędzią i ławą przysięgłych. Równie dobrze możemy przyznać, że jesteśmy również katem.

Być może moglibyśmy przyznać, że naprawdę nie potrafimy też czytać w myślach. Nie możemy zajrzeć do wszystkich umysłów tych, którzy nas ścigają. Może głodują. Może mają nagły wypadek cukrzycowy. Mogą potrzebować natychmiastowego spożycia cukru, aby nie doznać urazu cukrzycowego. Może mają ważne spotkanie i jeśli nie dotrą wystarczająco szybko do chow hall, nie dotrą na czas do ważniejszego miejsca. Może wychowali się w kraju, albo w getcie, albo w domu, w którym żywność nie była danym towarem. Może mają niepewność, czy dostaną potrzebne im jedzenie. Może cierpią na jeden z miliona różnych sposobów, w jakie ludzie cierpią z powodu złożonego przywiązania do jedzenia. Czy rozważaliśmy chociaż jedną z tych możliwości? A może po prostu pozwoliliśmy sobie na egocentryzm? złość potęguje naszą ignorancję i przywiązanie do siebie. Czy właśnie nastrzeliliśmy się do pełna trzy trucizny? Czy powinniśmy być wściekli na „nich” (ludzi, których zawsze obwiniamy), czy na siebie? Zwykle wybieram siebie. Tak wychodzi lepiej.

Mogę pracować ze sobą. Wiem, jak ze sobą rozmawiać. Jestem u źródła problemu i mówię tym samym językiem. Zależy mi na moim najlepszym interesie. Czy nie jestem najbardziej logiczną osobą na początek?

Zaczynając od siebie

Crosby, Stills i Nash zaśpiewali piosenkę zawierającą słowa: „Możemy zmienić świat, zmienić świat… w nas!” Właśnie tam wykonywana jest cała praca. Prawdziwa praca, którą musimy wykonać w naszym życiu, jest w nas. Prawdziwa bitwa i prawdziwa wojna zostanie w nas wygrana.

Michael Jackson mówi, że powinniśmy „zacząć od mężczyzny w lustrze”. Czy nie powinniśmy rozpocząć dzieła uzdrawiania, zmiany, dzieła światowego pokoju wewnątrz nas, z osobą, którą widzimy w lustrze, gdy jesteśmy tam sami? Jesteśmy w centrum wszystkich naszych problemów, bez względu na to, czy przyznajemy się do jakiegokolwiek złego postępowania. Czy zbudowaliśmy źle działający samolot; kiedy zaczyna się awaria, szukamy rozwiązań w NASZYM umyśle. Więc nawet jeśli nie możemy przyjąć żadnej odpowiedzialności za to, co dzieje się z nami w naszym życiu, możemy i przynajmniej będziemy szukać rozwiązań we własnym umyśle.

Przyznając, że posiadamy nieco niedoskonały, skalany lub ograniczony konwencjonalny umysł, zwracamy się ku udoskonalonej, nieskalanej, nieograniczonej świadomości, która jest ostatecznym źródłem schronienia: Potrójny klejnot. Przyglądamy się naukom, które pomagają nam sobie radzić przywiązanie, ignorancja i złośći znajdujemy sposoby, które mogą pomóc. Wypróbowujemy te rzeczy w rzeczywistych okolicznościach i działają. Rozwijamy zaufanie do lekarza, jego lekarstw i pielęgniarek, które nam to lekarstwo podają. Rozwijamy także zaufanie do siebie, jako do tego, że jesteśmy w stanie podać sobie ten lek. Możemy nawet zacząć mieć pewność, że ta ścieżka działania doprowadzi nas do tego udoskonalonego Budda mamy potencjał, by się stać.

Nie twierdzę, że mam jakieś odpowiedzi. Mogę być ostatnią osobą, która odnalazła szalupę, a nawet wtedy mogę ją znowu zgubić, a może nie będę musiała wydobyć się z niebezpiecznych wód. Może jak będę z tobą rozmawiać, oczy mi się oczyszczą i będę mógł wyraźniej widzieć własną chorobę. Czy nie byłoby to błogosławieństwem?

Wiem i powiedziano mi, że czasami kiedy piszę, wydaje mi się, że głoszę. Ja też to widzę. Nawet gdybym sam tego nie widział, wiedziałbym, że jest to ważne ze względu na naturę i jakość tych, którzy to mówią. Ale też to widzę. Muszę więc napisać do ciebie te słowa, wyjaśniając, że NIE wygłaszam kazań, ani nie twierdzę, że w ogóle nic o niczym nie wiem.

Codzienna sytuacja życiowa

Minął kolejny dzień. Nie mogłem wczoraj dokończyć tego listu, ponieważ inny więzień nabył tę maszynę, kiedy byłem w jadalni na lunch. Oczywiście moją pierwszą myślą było: „O cholera, chciałem dokończyć ten list!” Zapytałem faceta, jak długo będzie, a on powiedział: „Trzydzieści minut”. Czekałem. Czekałem godzinę. Kontynuował pisanie. Zapytałem go, jak długo jeszcze będzie, a jego odpowiedź była nastawiona na wyraz niezadowolenia. Poczuł, że naciskam na niego do maszyny. Nie sądziłem, że tak, ale jak tylko zobaczyłem jego reakcję na moje pytanie, zdałem sobie sprawę, że tak mu się wydawało, więc powiedziałem, że muszę iść i było w porządku. Mogę dokończyć to, co muszę zrobić jutro. Potem wydawał się żałować swojego zachowania wobec mnie. Wyraźnie zmiękł i powiedział: „Nie odchodź. Skończę za pięć minut. Pokazałam mu, że nie jestem w żaden sposób zdenerwowana, i powiedziałam mu, że to w porządku, naprawdę. Szybko zbliżała się kolejna wizyta i jutro będę mogła to pisać. Czuł się dobrze. Czułem się dobrze. Odszedłem.

Był czas, kiedy nie poradziłbym sobie również z taką sytuacją. Byłbym bardziej egocentryczny. Kiedy zobaczyłem tego mężczyznę piszącego na maszynie, której wyraźnie chciałem, byłbym niecierpliwy. Kontynuując pisanie po pierwotnie szacowanym czasie ukończenia, zdenerwowałbym się. Zacząłbym myśleć o tym, że był śmieciem i ani trochę nie przejmował się moimi potrzebami. Trzymał maszynę do pisania, chociaż wiedział, że jej potrzebuję. Wtedy sprawdziłabym, co pisał, i zdecydowałam, że jest to mniej ważne niż to, co muszę wpisać, co bardziej by mnie na niego zdenerwowało. Do tego czasu pokazywałbym to na mojej twarzy. Prawdopodobnie powiedziałbym mu coś niegrzecznego, a on by się niegrzeczny z powrotem. Wtedy prawdopodobnie powiedzielibyśmy jeszcze gorsze rzeczy, a gdybyśmy nie rozwiązali tego od czasu do czasu, zawsze patrzylibyśmy na siebie z pogardą, gdy mijaliśmy się na terenie więzienia. Długo później prawdopodobnie powiedzielibyśmy coś naszym kolegom z więzienia o tym palancie. Powiedzieliśmy im naszą wersję tego, co zrobił ten drugi, co było tak straszne, niewybaczalne.

Takie rzeczy dzieją się w naszych umysłach niezależnie od tego, czy jesteśmy w więzieniu, czy nie. Obecny stan naszego serca i umysłu determinuje jakość naszego doświadczenia oraz jakość doświadczeń osób wokół nas. Kiedy samolot zaczyna się obniżać, sięgamy po stery na naszym własnym statku. To jedyna rzecz, która może coś zmienić. Nie obwiniamy wszystkich innych samolotów na niebie.

Moje własne doświadczenie wskazuje, że kiedy stawiam siebie ponad wszystkimi innymi, moje potrzeby, interesy i dobro ponad wszystkimi innymi, to inni są zbędni. Nie obchodzi mnie, co czują i czego potrzebują. Nie żeby było inaczej tutaj, w więzieniu, ale zauważam, że wszyscy jesteśmy stłoczeni na małym, ograniczonym obszarze, jest wiele okazji do spotkań. Każdego dnia nieustannie angażujemy się w interakcje z innymi ludźmi. Rozglądamy się wokół i widzimy, że niektóre z tych interakcji przebiegają dobrze, a inne źle, czasami aż do obrażeń ciała i śmierci. Zdarza się we wszystkich miastach. Tyle, że to małe miasteczko nie ma od niego odchodzących dróg, więc nie musimy czytać gazety, żeby wiedzieć, co się dzieje z wszystkimi wokół nas.

Wygląda na to, że osoba przejawia taką postawę: „Jestem lepszy niż ludzie wokół mnie” lub postawa twardziela, zatwardziałego skazańca: „Nie obchodzi mnie, czy żyjesz, czy umrzesz. Zejdź mi z drogi”, widzimy złe interakcje. Nikt nie musi chodzić po okolicy, błagając o to, by był tu represjonowany. Są tacy, którzy będą wiktymizować osobę, o której wiedzieli, że nie będzie walczyć, jeśli zostanie zaatakowana. Albo jeśli ktoś poczułby, że jesteś zarozumiały, lekceważysz go lub mówisz do niego zniewagą, postawiłby cię na twoim miejscu, zwykle poprzez akt przemocy. Z własnego doświadczenia przekonałem się, że najlepszym sposobem na uniknięcie negatywnych sytuacji jest unikanie negatywnych mentalnych dyspozycji, w tym negatywnego mentalnego zapewnienia, że ​​inni zasługują na mniej niż my, ponieważ jesteśmy najważniejsi na świecie. Ta egocentryczna postawa powoduje wiele szkód w naszym strumieniu umysłu oraz w strumieniu umysłu innych. Dlatego staram się być uważny przez cały dzień. Stawiam innych na równi ze sobą. Kiedy pojawia się problem z inną osobą, stawiam ją nade mną. Te postawy usuwają potencjalną szkodę.

Kiedy pojawia się problem z inną osobą, traktuję ją tak, jak sama chciałabym być traktowana. Wybaczam innym, tak jak wybaczam sobie. Kiedy pojawiają się negatywne sytuacje, niezależnie od tego, czy są duże czy małe, nie osądzam, nie obwiniam nikogo i odpuszczam. Kiedy dzień dobiega końca, przez chwilę siedzę w ciszy; i uwolnij się od wszelkich negatywnych nastrojów psychicznych dotyczących mnie lub innych. Wtedy mogę iść spać z czystym kontem, nie przenosząc niczego na następny dzień, poza chęcią zrobienia czegoś lepiej.

Kiedy stawiam siebie i innych na równych zasadach, jestem naturalnie mniej zarozumiały i krytyczny. Jest mniej prawdopodobne, że obrażam się lub zbyt szybko zareaguję na każdą zaistniałą sytuację. Kiedy widzimy, że wszyscy wokół nas dążą do dokładnie tych samych rzeczy, o które my dążymy, i że podlegają tym samym odczuciom cierpienia i zasługują na to wszystko, czym my jesteśmy, trudno jest czuć dla nich cokolwiek poza współczuciem i akceptacją. Czujemy się z nimi związani i jest mniej prawdopodobne, że będziemy działać lub reagować w sposób, który zaszkodzi nam lub innym.

Przychodzi do mnie, żeby poczuć się lepiej

Jeśli zdarzy się jakaś niefortunna, potencjalnie szkodliwa sytuacja, warto umieścić tę drugą nad nami. W ten sposób jest bardziej prawdopodobne, że powstrzymamy naszą zarozumiałość i ego przed podniesieniem się w środku niestabilnej sytuacji, kiedy to tylko pogłębi problem. Patrzę szczerze w oczy osoby przede mną. Widzę, co czują—złość, zamieszanie, wściekłość, bezradność, zranienie, udręka. Nawet jeśli nie mogę powiedzieć dokładnie, co czują, nadal wiem, że chcą czuć się lepiej. W tej chwili czują, że sposobem na lepsze samopoczucie jest interakcja z tobą. Oczywiście czują, że natura tej interakcji powinna cię zranić, dzięki czemu poczują się lepiej, usprawiedliwieni.

Skupiam się na: Ta osoba przychodzi do mnie, aby poczuć się lepiej. Nie skupiam się na tym, jak chce poczuć się lepiej (poprzez zranienie mnie lub osiągnięcie werbalnej dominacji). Nie skupiam się na tym, co chce mi zrobić. Patrzę na podstawową cechę, która go motywuje, czyli na to, że są nieszczęśliwi i przyszli do mnie, żeby poczuć się lepiej. Uważa, że ​​jestem kluczem do ich lepszego samopoczucia. Oczywiście w tej chwili czuje, że zostanie to osiągnięte poprzez poniżanie lub zranienie mnie, prawdopodobnie poprzez zabicie mnie, ale nie skupiam się na tym. W tym momencie nie muszę się bać, obrażać, złościć ani wznosić. Muszę pomóc temu mężczyźnie zrealizować jego marzenie, by poczuć się lepiej.

Mogę zachować spokój, trzeźwo myśląc i szczerze zatroskany o oba nasze dobro. W tej chwili jest tym, który najprawdopodobniej wyrządzi krzywdę mnie i sobie z powodu negatywów karmy które pójdą za nim. Może również otrzymać więcej czasu więzienia, karę śmierci lub „odosobnienie” w segregacji. Może mieć w głowie poczucie winy i negatywne uczucia związane z tym, co ci zrobił, gdy już to zrobi. Istnieje więc wiele szkód, których można uniknąć. Przychodząc do ciebie, aby rozwiązać jego nieszczęście, dał ci moc, by go wzmocnić. Przynajmniej tak na to patrzę. Nie zostałem jeszcze dźgnięty ani uderzony. Do tej pory mam 100% wskaźnik sukcesu. Ta druga osoba zawsze odchodziła, czując się lepiej i być może, co ważniejsze, nie zrobiła nic, by stworzyć dalsze cierpienie dla mnie lub dla siebie.

Tak więc, kiedy podchodzą do nas i jest oczywiste, że źle się czują (oczywiście myślą, że to nasza wina), powinniśmy pamiętać, że właśnie zostaliśmy poproszeni o pomoc tej osobie w odzyskaniu szczęścia. Z buddyjskiej perspektywy zostaliśmy poproszeni o pomoc w zmniejszeniu ich cierpienia. Z mojej perspektywy to błogosławieństwo. To okazja do ćwiczenia i sprawdzenia swoich umiejętności w pomaganiu innym. Z mojej perspektywy jest to dla mnie okazja do odwdzięczenia się za życzliwość, jaką otrzymywałem od innych w wielu wcieleniach. Być może odwzajemniam życzliwość tej samej osobie, która okazała mi tę dobroć w innym życiu. Jeśli nie wierzysz w odrodzenie, możesz mieć te uczucia w odniesieniu do tego życia. Jeśli wierzymy, że pozytywne działania przynoszą pozytywne rezultaty, zrozumiemy, że mamy możliwość stworzenia przyczyn do naśladowania dobrych wyników.

Jeśli wierzymy w przyczynę i skutek, lub karmylub „to, co się dzieje, pojawia się wokół”, mamy dobry początek w kierunku wyeliminowania lub rozwiązania negatywnych sytuacji z udziałem innych ludzi. Wiemy, że teraz doświadczamy owocu jakiegoś negatywnego wcześniejszego działania, które popełniliśmy w tym lub innym życiu, być może z tą samą osobą. Jeśli pozostaniemy uważni i współczujący, możemy rozwiązać to karmiczne utrwalenie. Jeśli wpadniemy w złość lub zamanifestujemy swoją ignorancję i nie rozwiążemy tego karmy który podążał za nami aż do chwili obecnej, nie zostanie rozwiązany i będzie nadal manifestował się w naszym kontinuum.

Kiedy spotykam się z żywą istotą, która chce mnie zranić (co, jak wiem, oznacza „chce poczuć się lepiej”), otwieram przed nim serce. Naprawdę wzbudzam dla niego miłującą dobroć i współczucie. Mówię do siebie: „Ta osoba cierpi. Uważa, że ​​jestem za to odpowiedzialna, albo że może poczuć się lepiej, robiąc mi coś (co w myślach oznacza „ze mną”), więc pomogę mu zrealizować jego życzenie. Pomogę mu poczuć się lepiej. Nie zrobię nic, aby skrzywdzić siebie lub jemu, ale postaram się pokazać mu, że nie chcę, aby był nieszczęśliwy, a jeśli jestem przyczyną jego nieszczęścia, przeproszę i obiecuję, że będę bardziej uważny w przyszłości ”.

Osoba stojąca przed tobą to twój nauczyciel. Daje ci możliwość wywołania większej ilości cierpienia w przyszłości lub stworzenia przyczyn ustania cierpienia w twoim strumieniu umysłu. Ta osoba stojąca przed tobą jest twoją ścieżką do całkowitego wyzwolenia stanu buddy. To złota i niezrównana szansa. Szkoda byłoby go zmarnować, ponieważ w przeszłości zmarnowaliśmy tak wiele. Bez względu na to, co najpierw pomyślisz o tej osobie i co ona mówi, w następnej kolejności przypomnij sobie, że jest ona nauczycielem i wspaniałą okazją dla ciebie. Wykorzystaj każdą osobę stojącą przed tobą. Nie bój się, nie gniewaj się ani nie martw się. To może być twoje 15 minut z Budda. To może być Twoja jedyna szansa na podjęcie wyzwalającej decyzji decyzji swojego życia. Okazuj współczucie i pokój. Naprawdę miej w sercu dobro innych i pozwól, aby serce kierowało instrumentem twojego intelektu. Jeśli to zrobimy, nigdy nie będzie złej sytuacji w naszym życiu, a jedynie okazje do praktykowania ścieżki do szczęścia.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.