Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Kto w ogóle podejmuje tę decyzję?

Kto w ogóle podejmuje tę decyzję?

Mężczyzna używający dłoni zasłaniającej usta, głęboko myślący.
Niemniej jednak ta refleksja nad pustką pomogła mi uwolnić się od lęków, które sam stworzyłem. (Zdjęcie zrobione przez Jakub Bøtter)

Mój przyjaciel czytał, a ja poszedłem do innego pokoju medytować podczas przerwy. Od kilku miesięcy omawialiśmy projekt, do którego obaj byliśmy entuzjastycznie nastawieni. W zeszłym tygodniu odbyliśmy serię spotkań i wiedzieliśmy, że w najbliższym czasie będziemy musieli albo zobowiązać się do współpracy, albo ją odwołać. Dla nas obojga była to ważna decyzja, która miała znaczący wpływ na nas i innych.

Podejmując decyzje kieruję się zwykle trzema kryteriami. Po pierwsze, zadaję sobie pytanie: czy ten wybór pozwoli mi zachować dyscyplinę etyczną, czy też w oczywisty lub subtelny sposób zachęci mnie do pogodzenia się z moimi wartościami? Po drugie, zastanawiam się: W jakim stopniu ten wybór przyniesie korzyść innym? Czy to zwiększy czy zmniejszy moją miłość, współczucie i bodhiczitta? Po trzecie, badam: czy ten wybór wzmocni, czy ograniczy moje medytacja praktyka i rozwój mądrości?

Moje potencjalne zaangażowanie w omawiany projekt spełniło te trzy kryteria śpiewająco. Zdecydowanie poprawiłoby to moje postępowanie etyczne, zwiększyło moją miłość i współczucie, przyniosłoby korzyść wielu innym istotom, uczyniło Dharma Buddy dostępne dla innych i wzbogacić moją własną praktykę. Jednak wciąż coś we mnie się wahało. Był blok, którego nie mogłem rozszyfrować.

Siedząc cicho na poduszce, pozwalam, by mój opór wypłynął na powierzchnię. Nowy projekt polegał na pójściu na całość, aby zrealizować cel i marzenie, które miałem od wielu lat. Ale wiązało się to z ryzykiem: ta decyzja wiązałaby się z przeprowadzką w inne miejsce, a niektórzy ludzie byliby ze mnie niezadowoleni z przeprowadzki. Obwinialiby mnie za to, że ich opuściłem i zawiodłem, ponieważ moja uwaga byłaby skupiona na nowym projekcie, a nie na ich potrzebach. Poza tym martwiłem się: co będzie, jeśli nowy projekt nie wypali i będę musiał się wycofać? Czy wtedy krytykowałbym siebie za podjęcie niemądrej decyzji (mimo, że dobrze się nad tym wcześniej zastanawiałem)? Czy inni będą mnie krytykować? Co jeśli projekt się powiódł, ale byłem nieszczęśliwy, gdy guziki mojego ego zostały wciśnięte w trakcie?

Siedząc dalej, zastanawiałem się nad pustką. Zdecydowanie chwytałem się solidnego ja, prawdziwego „ja”, które można obwiniać za zawiedzenie innych. Ale kim było to niezależne „ja”, które miało być obiektem krytyki innych? Kim było to „ja”, które nie chciało być za nic obwiniane, nawet jeśli to, co robiłam, przynosiło korzyść mnie i innym? Aby szukać tego z natury istniejącego „ja”, postawiono pytania: Czy ciało "ja?" Czy umysł to „ja”? Czy istnieje „ja” oddzielone od „ja”. ciało i umysł? W końcu nie można znaleźć ani „ja”, które można obwiniać, ani „ja”, które nie chce być obwiniane. Mój umysł zaczął się otwierać.

Kontynuowałem: wydawało się, że to prawdziwe „ja” podejmowało decyzję. To niezależne „ja” uważało, że powinno być w stanie kontrolować wszystkie przyczyny i Warunki niezbędne dla powodzenia projektu. Ale taka kontrola była wyraźnie niemożliwa. Zastanawiając się nad brakiem takiego solidnego „ja”, ja (czyli konwencjonalne „ja”, które istnieje jedynie dzięki etykietowaniu) dostrzegłem, że przed podjęciem decyzji muszę wszystko sprawdzić najlepiej jak potrafię. Jeśli czynniki zdawały się sprzyjać realizacji projektu, musiałem skakać, wiedząc, że nie jestem w stanie kontrolować wszystkich przyczyn i Warunki lub ich wynik. Musiałem mieć jak najbardziej pozytywną motywację, zaufanie do Trzy klejnoty, a następnie działać, wiedząc, że przyszłość jest nieznana.

A co z moim zmartwieniem, że mimo moich usilnych starań projekt może się nie powieść? Dalsza refleksja nad pustką pozwoliła mi dostrzec, że nie ma trwałego braku lęku. Mój umysł tworzył nieodłącznie istniejący, nierealistyczny standard sukcesu – urzeczywistnienie zaplanowanego przeze mnie projektu. Ale prawdziwy sukces nie polegał na tym, że sprawy układały się zgodnie z planem. Chodziło o życie zgodnie z Dharmą, która zależała od mojego umysłu. Posiadanie konsekwentnej, współczującej motywacji bez względu na to, co się wydarzyło, było faktycznym wskaźnikiem sukcesu. Z powodu braku z góry ustalonej, nieodłącznie istniejącej miary sukcesu i porażki, moje serce było lżejsze, bardziej dociekliwe i chętne do podjęcia ryzyka niezbędnego do pójścia naprzód.

Potem pojawiła się moja obawa, że ​​nawet jeśli projekt się powiedzie, moje ego może zostać zdeptane w procesie i mogę nie być szczęśliwy. Kontynuując medytować, pomyślałem, że nie ma z natury istniejącego „ja”, które mogłoby być szczęśliwe lub nieszczęśliwe. Nie było prawdziwego „ja”, które posiadałoby guziki, które można by wcisnąć podczas pracy nad projektem, ani też nie było prawdziwych guzików do wciśnięcia. Nie musiałem się tak bronić. Nie musiałam się tak bardzo martwić o własne szczęście. To szczęście było jedynie etykietowane przez umysł i zamiast etykietować je w zależności od moich własnych ulotnych i niepewnych uczuć, musiałem je etykietować w zależności od długoterminowych korzyści, jakie projekt przyniesie czującym istotom i rozkwitowi świata. Buddanauki.

Możemy się zastanawiać: gdyby ostatecznie nie istniało „ja”, decyzja, wina, sukces, porażka, szczęście lub nieszczęście, kto podejmował decyzję? Ponieważ moi nauczyciele nadal podkreślali współistnienie pustki i współzależnego powstawania, pomyślałem, że chociaż decyzja „ja” itd. ostatecznie nie istniała, to nadal istniała konwencjonalnie. Powstały w zależności, jedynie oznaczone przez umysł. Chociaż były pozbawione niezależnej egzystencji, pojawiały się i funkcjonowały, chociaż ich wygląd był zwodniczy. Na przykład, mimo że nie można znaleźć niezależnego „ja”, dla wygody etykietę „ja” można by wskazać na stale zmieniające się ciało i umysł zaangażowany w proces podejmowania decyzji. Szukając solidnego „ja”, aby podjąć decyzję, wszystko, co było widoczne, to przeplatający się przepływ różnych czynników mentalnych, które pojawiały się i zanikały. Kiedy szukałem realnej decyzji do podjęcia, były tylko zmieniające się momenty świadomości trzymające się podobnej idei. Jednak w zależności od tego można by jeszcze powiedzieć „podjąłem decyzję”.

Do tej pory mój umysł był zrelaksowany i przestronny. Daleko mi było jeszcze do bezpośredniego uświadomienia sobie pustki, a moje konceptualne rozumienie wciąż wymagało dopracowania. Niemniej jednak ta refleksja nad pustką pomogła mi uwolnić się od lęków, które sam stworzyłem. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem intonować Chenresiga mantra. Decyzja była jasna, blokada wyparowała, a ja z zaangażowaniem i radością podeszłam do nieznanego.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.

Więcej na ten temat