Nie podsyca ognia

Przez GS

Mały płomień.
Wybieramy między podsyceniem ognia a pozwoleniem mu zgasnąć. (Zdjęcie zrobione przez Kacper Maas)

Zeszłej nocy obudził mnie mój współlokator stojący nade mną – zajmujący swoje górne łóżko – w samej bieliźnie. Moim zdaniem ten facet ma kilka problemów psychicznych, więc zrozum, że powinienem był powiedzieć coś innego. W każdym razie poprosiłem go: „Człowieku, nie stój tak nade mną w samej bieliźnie”.

Cóż, to się udało. Wyszedł z tego zupełnie, nazywając mnie każdym imieniem, jakie tylko przyszło mu do głowy. Potem wezwał mnie do walki. Oczywiście powiedziałem mu, że nie zamierzam z nim walczyć, ale on wciąż próbował mnie zwabić. W końcu zdał sobie sprawę, że nie ugryzę i odepchnął się.

Jednak przez cały dzień wracał do naszego boksu, mówiąc coraz dziwniejsze rzeczy. Po prostu pozwalam mu gadać i bredzić. Co ciekawe, przez cały ten czas jakoś zachowywałem spokój, a to, co powiedział, nie miało na mnie większego wpływu, poza głębokim poczuciem smutku i wyrzutów sumienia, że ​​tak bardzo mu przysporzyłem złość. Przez cały dzień przychodzili do mnie inni faceci, mówiąc: „Człowieku, wiesz, że on jest chory psychicznie” i „Trzymaj się” itp.

Odkryłem, że przez to, że nie podsycałem ognia, po prostu zabrakło mu paliwa i rozproszyło się.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat