Wybrane życie

Przez JSB

Światło słoneczne wpadające przez drzewa na zaśnieżoną ścieżkę w lesie
Wybrał wolność od obciążeń, znalazł prawdziwe zadowolenie bez ziemskich pułapek.

Kamień, stal i szkło budynków kierowały promienie słoneczne na aleje, ulice i chodniki, gdzie pochłaniał je czarny asfalt i biały beton. Mężczyzna poczuł ciepło wznoszące się przez wytarte na ulicy podeszwy jego postrzępionych butów New Balance 224. Chociaż jego twarz i ciało wyblakły przez słońce, zimno i deszcz, uśmiechał się pogodnie.

Kręcił się wśród biznesmenów spieszących na spotkania dotyczące strategii marketingowych, linii produktowych, spotkania dotyczące prowadzenia innych spotkań; pogoni za pieniędzmi, awansami i narożnym biurem. Kupujący kręcili się wokół niego, ciągnąc torby i pudełka od Gucci, Saks i The Gap, popijając kawę ze Starbucksa. Przemykali obok, chwytając się szyku, który widzieli w GQ i Cosmo. Doprowadzający do szału tłum rozmawiał, wysyłał SMS-y i sprawdzał zaktualizowane wyniki sportowe na swoich najnowszych gadżetach komórkowych lub kiwał głową w rytm muzyki Kelly Clarkson lub R. Kelly – podłączony do swojego iPoda, odłączony od otaczającego go świata.

Mężczyzna brnął miarowo znaną sobie ścieżką, podczas gdy świat pędził obok, przemierzając nowe mody i gadżety, nowe i stare wojny oraz niekończące się cierpienie i ból. Od wielu lat odbywał tę wędrówkę codziennie. Nie pamiętał, żeby nie odbywał tego codziennego pobytu. Kiedyś chodził po innym mieście, a wcześniej w jeszcze innym mieście. Szedł dalej i dalej.

Nosił sumę swoich światowych posiadłości w plastikowej torbie na śmieci. Torba nie była ciężka, ponieważ miał niewiele: parę starych kaloszy, zimowy płaszcz, miskę i łyżkę, postrzępiony koc, trzy książki i kilka innych drobiazgów. Żyjąc na ulicy, nauczył się żyć prosto. Wybrał wolność od obciążeń, znalazł prawdziwe zadowolenie bez ziemskich pułapek.

Tuż po południu dotarł do celu, publicznego parku w samym sercu miasta. Pokonywał swoją regularną trasę przez labirynt ścieżek, mijając stawy i place zabaw, spacerując celowo przez zagajniki drzew i trawiaste pola, na których ludzie rzucali frisbee i puszczali latawce. Przechadzał się obok robotników na ławkach w parku, pożerając lunch z Panera Bread lub z dolarowego menu w Wendy's. Niektórzy słuchali iPoda, popijając mrożoną kawę ze Starbucksa. Większość nie zauważyła przechodzącego obok mężczyzny w podartym ubraniu; ci, którzy to zrobili, być może zastanawiali się, dlaczego bezdomny uśmiecha się z takim zadowoleniem. „Musi być szalony albo pijak” – komentowali swojego przyjaciela, który najprawdopodobniej był zajęty podcastem z najważniejszymi wydarzeniami z wczorajszego American Idol.

Mężczyzna dotarł do wspaniałych ogrodów pośrodku parku, gdzie zboczył ze ścieżki i podszedł do skraju klombu z kwiatami i krzewami. Stojąc dokładnie w tym miejscu, w którym codziennie stał, wśród irysów, piwonii, stokrotek i lilii, kładł swój dobytek na ziemi u swoich stóp i stał spokojnie, wpatrując się w białe, żółte, czerwone i fioletowe kwiaty.

Medytował, jak każdego dnia, podczas gdy ludzie wokół niego patrzyli i zastanawiali się, co dokładnie robi szalony pijak, stojąc jak posąg wśród kwiatów. Dzieci pytały rodziców, co robi ten „brudny człowiek”; „Cii! nie gap się!” dowiedzieli się, gdy pospiesznie mijali mężczyznę. Inni mogą krzyczeć: „Hej, posągu! Dlaczego nie znajdziesz prawdziwej pracy, ty włóczęgo!” Mężczyzna słyszał wszystkie słowa, wszystkie drwiny i żarty, ale rozumiał ich pustkę. Kontynuował swoje medytacja, zachowując koncentrację, którą doskonalił przez lata.

Cel jego medytacja był codziennie taki sam. on by medytować z zamiarem pomocy wszystkim czującym istotom w ucieczce od cierpienia. Wizualizował ich wszystkich – istoty w parku, mieście, świecie i wszystkich królestwach – siedzących przed nim wśród kwiatów, na zielonych polach; każda czująca istota siedzi tam przed nim. Ich cierpienie i złość a zamieszanie utworzyło ogromną chmurę czarnego, brudnego dymu, który wisiał nad ich głowami. Mężczyzna wdychałby wszystkie złość, całe cierpienie i zamęt, a następnie wydychaj czyste współczucie i miłującą dobroć. Wziął na siebie całe cierpienie każdej czującej istoty, gdy modlił się, aby wszyscy uzyskali mądrość, spokój i prawdziwe szczęście.

Ludzie wokół niego nie wiedzieli, nie mogli pojąć, dlaczego tak żył. Wędrując przez życie, pogrążeni w swoich światowych troskach, nie rozumieli, jak pomagał im każdego dnia. Nie otrzymał uznania ani podziękowania, ani też ich nie pragnął. Po prostu to zrobił.

W końcu po jakimś czasie wziął ostatni wdech, po czym głęboko wypuścił powietrze. Następnie podniósł swoją torbę i wrócił z parku do miasta. Znów przedzierał się przez natłok zatłoczonego chodnika, kierując się z powrotem do swojej pustelni — dużego, przekrzywionego, ustawionego obok siebie kartonu chłodziarko-zamrażarki Frigidaire, przykrytego arkuszem przezroczystego plastiku pod mostem. Mężczyzna siedział u wejścia do swojej pustelni, otworzył starą, oprawną w skórę księgę, Trzydzieści siedem praktyk bodhisattwów, i ostrożnie przekartkowałem kruche, pożółkłe strony. Mężczyzna przeczytał. Wybrał to życie a Bodhisattwa. Cieszył się, że miał.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat