Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Wprowadzanie problemów na ścieżkę duchową

Wprowadzanie problemów na ścieżkę duchową

Czcigodny Chodron przemawia przed wielkim posągiem Buddy w klasztorze Phor Kark See w Singapurze.
Kiedy przekształcamy problem, przestaje on być problemem. I przekształcamy problemy, zmieniając nasze nastawienie.

To jest lekko zredagowany zapis przemówienia wygłoszonego w Singapurze we wrześniu 1995 roku.

Zamiast mówić o przekształcaniu problemów, myślę, że wolisz, abym mówił więcej o odrzucaniu problemów. Naszą zwykłą postawą jest odrzucanie problemów, prawda?

„Nie chcę problemów! Możesz je mieć! To niesprawiedliwe, że mam problemy. Nie powinienem mieć problemów. Moje życie powinno być szczęśliwe. Wszechświat jest niesprawiedliwy, jeśli mam problemy. Coś jest nie tak, jeśli mam problemy. Wszystko powinno być idealne.”

To jest nasza zwykła postawa. Naszą zwyczajową postawą jest odrzucanie problemów, prawda? „Problemy powinny zniknąć, ponieważ wszechświat powinien traktować mnie lepiej”.

Dlaczego? „Ponieważ jestem sobą! Jestem ważny! Powinienem być szczęśliwy! Wszechświat powinien traktować mnie bardzo dobrze! Nikt nie powinien mnie źle traktować. Jeśli źle traktuję innych ludzi, to dlatego, że na to zasługują. Ale nikt nie powinien mnie źle traktować. Nikt nie powinien mnie obrażać. Jeśli obrażam innych ludzi, to dlatego, że byli naprawdę kretynami i popełnili błąd. Nikt nie powinien mi tego robić”. Moje szczęście jest naprawdę ważne — o wiele ważniejsze niż szczęście kogokolwiek innego. Wszechświat powinien o tym wiedzieć. Każdy powinien mnie doceniać – nie sądzisz? Nie sądzisz, że jestem najważniejszy we wszechświecie?

Czy nie tak myślimy? Jesteśmy zbyt uprzejmi, żeby przyznać się do tego publicznie, ale wiesz, co mam na myśli. Tak właśnie żyjemy. Tak więc przez całe życie odrzucamy problemy.

„To nigdy nie jest moja wina”

Coś jest nie tak. Kiedy mamy problem, to nigdy nie jest nasza wina, prawda? Czy kiedykolwiek zacząłeś bójkę? To znaczy, kiedy dochodzi do kłótni, zawsze jest to wina drugiej osoby. Bardzo wyraźnie.

Kiedy dochodzi do kłótni, to nigdy nie jest moja wina; zawsze jest to wina drugiej osoby. To wszyscy inni ludzie, którzy nie chcą współpracować, są wstrętni, dominujący, apodyktyczni i krytyczni. Nie ja. „Przechodziłem przez życie, zajmując się swoimi sprawami, całkowicie życzliwy, kochający i współczujący dla wszystkich. Potem ci wszyscy podli ludzie robią mi te wszystkie okropne rzeczy. To niesprawiedliwe. To jest straszne." Prawidłowy?

Mam przyjaciela, który uczy zarządzania konfliktami; rozwiązywanie sporów. Często daje ludziom arkusz roboczy, aby zapisać ostatni konflikt, który mieli, i ocenić, jak sobie z nim radzili i jak poradziła sobie z nim druga osoba.

Powiedział: „To niezwykłe! Wszyscy ludzie, którzy byli skłonni do współpracy, życzliwi i harmonijni, wszyscy przychodzą na warsztaty rozwiązywania konfliktów. Ale wszyscy ludzie, którzy byli niemili i kłótliwi, nigdy nie przyszli.

Według formy — to zdumiewające — powiedział — wszyscy ludzie, którzy do niego przychodzą, to ci, którzy próbują rozwiązać problemy; którzy nigdy ich nie uruchamiają. To po prostu niezwykłe.

W pewnym sensie tak żyjemy, prawda? Problemy nigdy nie są moją sprawą, są dziełem kogoś innego. I wiesz… „To dlatego, że inni ludzie to idioci. Po prostu nie wiedzą, jak mnie właściwie traktować.

Potem dochodzimy do kwestii buddyjskiej i słyszymy: „No cóż, kiedy masz problemy; kiedy cierpisz, jest to spowodowane twoim karmy.” I idziemy… „Mój karmy?! Nie robię nic złego. Spójrz na tego faceta! On tworzy negatyw karmy być dla mnie złośliwym. Nie zrobiłem nic złego. To niesprawiedliwe. mam zamiar poskarżyć się szefowi Karma, bo nie stworzyłem żadnego negatywu karmy. To znaczy, po prostu jestem zawsze miły dla wszystkich. Prawidłowy?

Ja? „Nigdy nikogo nie zbesztam. Nigdy nie osądzam. Nigdy nie jestem krytyczny. Nigdy nie jestem wrogi. Nigdy nikogo nie okłamuję. Nigdy nikogo nie oszukuję.” Dlaczego świat mi to robi?

Jestem pewien, że w moich poprzednich wcieleniach nigdy czegoś takiego nie zrobiłem. Nigdy! „W moim poprzednim życiu byłem Rinpocze. Byłem na haju. Po prostu nie rozpoznają, kim jestem w tym życiu. Ale w moim poprzednim życiu byłem wyjątkowy. Może nie jestem Rinpocze, ale byłem bardzo naćpany, wiesz? Nigdy nie stworzyłem niczego złego karmy. O czym ty mówisz „to jest moje złe” karmy'kiedy mam problemy. Bujda!"

Tak myślimy, prawda? Przyjmujemy Dharmę, kiedy jest to dla nas wygodne. Kiedy słyszymy, że cierpienie pochodzi z negatywu karmy, akceptujemy to, aby osoba, która nas krzywdzi, doznała tego w swoim następnym życiu! Wtedy wierzymy w karmy. Ale kiedy mamy problem — myśleć, że to z powodu tego, co zrobiliśmy w poprzednim życiu? Nigdy! Nigdy! I na pewno nie w tym życiu.

"Mam zawsze rację"

U nas wszystko w porządku, prawda? Zawsze mamy rację. Kiedy pojawia się konflikt, zawsze mamy rację. Nie ma więc potrzeby mówić o „przekształcaniu problemów”, ponieważ mamy rację. Nie ma co przekształcać. "Mam rację! Jesteś w błędzie! Ty zmieniasz!" Bardzo łatwe. Tak powinniśmy rozwiązywać problemy.

W pewnym sensie idziemy przez całe życie z takim nastawieniem, prawda? Kiedy pojawia się problem: „Ja mam rację, ty się mylisz. Powinieneś zrobić coś innego. Ja? Nie powinienem. Jestem tylko niewinną ofiarą.

Taka postawa naprawdę potęguje problemy, ponieważ za każdym razem, gdy napotykamy jakąś trudność, po pierwsze odrzucamy trudność, a po drugie zrzucamy winę na drugą osobę. Oba te typowe zachowania i postawy naprawdę zwiększają problemy. Bo kiedy odrzucamy problem, walczymy z rzeczywistością. W rzeczywistości jest problem. Jest cierpienie. Mam problem. Coś jest nie tak.

Myślę więc, że wiele z naszego psychicznego cierpienia pojawia się, ponieważ nie akceptujemy problemu i uważamy, że wszechświat jest niesprawiedliwy i powinien być inny. Nasz brak akceptacji problemu sprawia nam więcej kłopotów niż sam problem. Wszyscy plączemy się w naszych myślach o tym, jak to jest niesprawiedliwe, nie powinno się zdarzyć, i bla, bla, bla, bla. Nasz brak akceptacji pogarsza sytuację.

Obwinianie za problem drugiej osoby również zwiększa problem. Ponieważ nigdy nie możemy kontrolować drugiej osoby, prawda? Problemem jest wina drugiej osoby – to znaczy, że nie mam mocy. Nie mam nic do roboty, bo w ogóle się tym nie interesuję. Jeśli problem jest całkowicie winą drugiej osoby, jedynym sposobem rozwiązania problemu jest zmiana drugiej osoby. Ale nie możemy zmusić ich do zmiany. I próbujemy. Bardzo się staramy, prawda? Bardzo trudno jest zmusić innych do zmiany. Dajemy im wiele rad. Zwłaszcza członkowie naszej rodziny. Tyle rad: „Powinieneś zrobić to i powinieneś zrobić tamto; dlaczego nie zrobisz tego i dlaczego nie zrobisz tamtego?” Wszystkim dajemy rady, a oni nas nie doceniają. Mówią nam, żebyśmy zajęli się swoimi sprawami. Po prostu doradzamy im, jak powinni się ulepszyć i być szczęśliwi… a oni mówią: „Daj mi spokój, nie chcę słuchać twoich rad!” A my odpowiadamy: „Och, ale ja tylko próbowałem ci pomóc”.

Kiedy mamy taką postawę, że zawsze obwiniamy innych za nasze problemy, bardzo rezygnujemy z naszej mocy i zdolności do robienia czegokolwiek. Nie możemy kontrolować drugiej osoby. Nie możemy ich zmienić.

Racja niekoniecznie rozwiązuje problem

Możemy mieć rację. Może zaistnieć konflikt i możemy mieć rację, a druga osoba może się mylić. No i co z tego? Czasami posiadanie racji wcale nie rozwiązuje konfliktu, prawda? Możemy mieć bardzo, bardzo rację i nawet system sądowniczy może zgodzić się, że my mamy rację, a ten drugi facet się myli. Ale wciąż jest konflikt i wciąż jest nieszczęście. Racja nie rozwiązuje konfliktu.

A wcieranie drugiej osobie, że mamy rację, również nie rozwiązuje konfliktu. I to nie zmienia drugiej osoby. Często, kiedy mamy rację, naprawdę wcieramy to w drugą osobę, prawda? Wtedy czują się zranione. Czują się niezrozumiani. Czują się odrzuceni. I stają się jeszcze bardziej umocnieni na swojej pozycji niż wcześniej. Z pewnością nie zrobią wszystkiego, co w ich mocy, aby nam pomóc, kiedy ucieramy, że mamy rację, a oni się mylą.

Dlatego często musimy porzucić pomysł, że tylko dlatego, że mamy rację, wszystko powinno się zmienić, a druga osoba powinna zrobić coś innego. Moglibyśmy im wyjaśnić, jak ich zachowanie jest szkodliwe i powinni robić rzeczy inaczej, ale robią to w ten sposób pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat, pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt wcieleń, więc nie zmienią się od razu. Czasami musimy rozwinąć trochę cierpliwości. Nie wystarczy mieć rację.

Ale to trudne, prawda? Kiedy bardzo wyraźnie widzimy, jaki jest czyjś błąd i wiemy dokładnie, jak powinien się poprawić, a tego nie robi, a my nadal musimy z nim żyć? Nadal musimy z nimi żyć, prawda? Nie możemy ich wyrzucić do kosza na śmieci. Próbujemy. Ale są za duże. Nie pasują.

Nie możemy zmusić ludzi do zmiany

To jest coś trudnego w życiu. Zwłaszcza gdy dzieje się to w ośrodkach buddyjskich, w pracy lub w rodzinach – kiedy jest konflikt i możemy mieć rację i musimy zaakceptować, że druga osoba się nie zmieni. Czasami nie wiedzą, jak się zmienić. Nie wiedzą, jak zrobić coś inaczej. Mają taki wzór i tak właśnie jest. Jedynym sposobem, abyśmy byli szczęśliwi, jest zaakceptowanie ich takimi, jakimi są. To, czym są, może nie być tym, czym chcielibyśmy, aby były. Ale z pewnością to, kim jesteśmy, nie jest tym, czym chcą, abyśmy byli. Więc jesteśmy podobni, nieprawdaż?

To interesująca rzecz do zabawy – myślenia o konfliktach w naszym własnym życiu; problemy w naszym życiu – aby zobaczyć, jak zawsze chcemy, aby druga osoba się zmieniła, ponieważ „to jej wina”. Następnie pomyśl: „Czy to naprawdę realistyczne? Czy ta osoba się zmieni? Czy wiedzą, jak się zmienić?”

Jeśli się nie zmienią, co możemy zrobić — spędzić następne dziesięć lat lub resztę życia, nienawidząc ich? Kłócisz się z nimi? Sprawianie, że wszyscy inni w rodzinie, ośrodku buddyjskim lub w pracy są nieszczęśliwi, ponieważ zawsze się kłócimy, ponieważ „Oni się nie zmieniają!”?

Natomiast, jeśli istnieje sposób na zaakceptowanie faktu, że nie będą tym, kim chcę, żeby byli… ciekawa myśl, prawda? Akceptowanie ludzi takimi, jakimi są? Zaakceptowanie ich może nie być tym, czym chcemy, żeby były?

To trudne, prawda? Ponieważ, naszym zdaniem, naprawdę powinny być takie, jakie chcemy, żeby były. Oni powinni! „Jak mam być szczęśliwy, jeśli nie są tacy, jakimi chcę, żeby byli?” Tak więc poruszamy się tam i z powrotem w ten sposób. Naprawdę musimy dość głęboko pracować ze swoim umysłem, bardzo ciężko, rozwijając rodzaj akceptacji ludzi takimi, jakimi są.

Nasza rola w konfliktach

Musimy też bardzo ciężko pracować, patrząc na naszą własną rolę w konfliktach, uznając nasze strony. Często może to wymagać zaakceptowania tego, co zrobiliśmy w tym życiu, aby zaangażować się w konflikt, a także rozważenia tego, co zrobiliśmy w poprzednich życiach.

Kiedy jest konflikt, jest więcej niż jedna strona, więcej niż jedna osoba. Jak możemy powiedzieć, że to zawsze wina drugiej osoby? Gdyby mnie tam nie było, nie byłoby konfliktu. Więc jak się tu dostałem? Co ja robię? Co takiego zrobiłem, że podsłuchiwałem drugą osobę, żeby się tak zachowywała? Może nic nie zrobiłem. Może to wszystko pochodzi z ich strony – w takim razie to z powodu mojego poprzedniego życia karmy.

Ale czasami, patrząc na to życie, możemy zobaczyć, że nie byliśmy najbardziej troskliwą osobą dla innych ludzi. Wściekają się i denerwują czymś, co zrobiliśmy, a my myślimy: „Dlaczego ja? Co ja zrobiłem? Nic nie zrobiłem. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, być może tak się stało.

Czasami robiliśmy coś bez sensu i byliśmy po prostu nieostrożni, kompletnie nieświadomi. Nie chodzi o to, że jesteśmy złymi ludźmi. Nie jesteśmy ostrożni, więc robimy komuś coś niepokojącego, a on się denerwuje.

A innym razem robimy różne rzeczy i wiemy, że to będzie przeszkadzać drugiej osobie, prawda? Chodzi o małe rzeczy… robimy to i staramy się przemykać, jakby to był tylko wypadek? Ale wiemy, że to wkurzy drugą osobę. I robimy to z ludźmi, z którymi mieszkamy, ludźmi, których bardzo dobrze znamy. Ponieważ wiemy, co im przeszkadza, prawda? Wiedzą, co nas denerwuje; wiemy, co im przeszkadza.

Powiedzmy, że mój mąż nie poświęca mi wystarczającej uwagi… więc robię tylko tę małą rzecz. To bardzo niewinne. Ale on się wścieka, a ja pytam: „Co ja zrobiłem? Zawsze jesteś taki drażliwy! Dlaczego się tak zachowujesz? Nie kochasz mnie?”

Ale jeśli przyjrzymy się uważnie, wiemy, co robimy. Wiemy, jak naciskać ich guziki. I tak czasami część naszego umysłu celowo naciska guziki innych ludzi. Bo wtedy zwracają na nas uwagę. W końcu mąż przestaje czytać gazetę i patrzy na mnie!

Dlatego często warto w danej sytuacji zastanowić się: „Czy zrobiłem coś nierozważnie, czy może swoim własnym, raczej manipulacyjnym umysłem, chcąc zirytować drugą osobę?” W tym przypadku powinienem się do tego przyznać i uznać swoją rolę w konflikcie. Następnie, zobaczenie, jak nasza własna energia w tym życiu była zaangażowana w konflikt, daje nam to pewną możliwość faktycznej transformacji problemu. Widzimy, co moglibyśmy zrobić inaczej. „Gdybym był bardziej ostrożny, gdybym celowo nie nacisnął przycisku tej osoby, niektóre z tych konfliktów nie miałyby miejsca”.

Obecnie, szczególnie w rodzinach, konflikty powtarzają się. Czy zauważyłeś, że w rodzinie ciągle kłócimy się o te same rzeczy? To coś w stylu: „OK, będziemy mieli walkę numer pięć. Wstaw ten film!” Teraz mamy pięć standardowych walk – brakuje nam kreatywności. Nie przychodzi nam do głowy nic nowego, o co moglibyśmy się kłócić. To ta sama stara rzecz… 25 lat, kłócimy się o te same rzeczy. I tak samo jest z naszymi rodzicami i dziećmi, prawda? W kółko te same stare sprzeczki. To naprawdę nudne, prawda? Nudny. Wiemy dokładnie, co się stanie – powiemy to; powiedzą to – prawie można napisać do tego scenariusz. To prawda, prawda? Moglibyśmy napisać scenariusz: „OK… kłamiesz…”

Dobrze byłoby zamienić się rolami, a potem… „OK, walcz numer pięć. Ty zagraj ze mną, a ja zagram z tobą, a potem chodźmy to zrobić!” Ponieważ walka jest tak stara. Robiliśmy to wielokrotnie. – Więc tym razem zamieńmy się rolami, dobrze? Ty będziesz tym, który będzie chciał wydać pieniądze, a ja będę tym, który będzie chciał je zaoszczędzić. Zróbmy to tym razem inaczej!”

Właśnie dlatego jest to takie interesujące – zobaczyć, jaka jest nasza rola w tym życiu, jak się angażujemy; następnie także rozpoznanie karmicznych skutków naszego poprzedniego życia. Często zdarza się, że nie antagonizujemy kogoś celowo, naprawdę zajmujemy się swoimi sprawami, a ktoś traci formę przez coś, co robimy, i naprawdę nas wkurza. I to jest jak: „Wooo… co się tutaj dzieje?”

Ci, którzy krzywdzą, wyrażają swój ból

Często, jeśli przyjrzymy się uważnie, druga osoba działa z własnego bólu, nieszczęścia i dezorientacji. To tak naprawdę nie ma z nami wiele wspólnego.

Ale i tak bierzemy to do siebie, prawda? Często to, co robi druga osoba, kiedy nas zrzuca – jest krytyczna, mówi ostro – polega na tym, że wypowiada się mocniej o sobie niż o nas. W rzeczywistości mówią: „Jestem nieszczęśliwy” lub „Jestem zdezorientowany” lub „Jestem nieszczęśliwy”. Ale my nie słyszymy tej wiadomości. Słyszymy tylko: „Zejdź mi z nóg! Co ty mi robisz?!"

Wtedy często warto cofnąć się i pomyśleć: „Dlaczego ta osoba to robi? Co oni tak naprawdę chcą powiedzieć? Co ich motywuje?” Takie podejście pomaga nam rozwinąć w sobie współczucie dla nich.

Problemy wynikające z karmy stworzonej w poprzednich żywotach

Biorąc pod uwagę nasze poprzednie życie karmy jest zaangażowany, może być również bardzo pomocny. Zwłaszcza, gdy ktoś nas krytykuje, a my czujemy: „Naprawdę nic nie zrobiłem”. Pomocna jest myśl: „No cóż, może w poprzednich wcieleniach kogoś krytykowałem”.

Patrz na nas! Wszyscy ranimy uczucia innych. Wszyscy krytykowaliśmy innych. Kłamaliśmy. Ukradliśmy. Dziesięć niecnych czynów? Wszyscy je zrobiliśmy! Wiemy o sobie wszystko. Wszyscy to robiliśmy — zwłaszcza w poprzednich wcieleniach, mieliśmy dużo czasu na trening niecnoty. Nie, nie tyle treningu cnoty w poprzednich żywotach… w przeciwnym razie nie byłoby nas tutaj. Wiesz, że? Bardzo dobra praktyka w niecnocie. Więc oczywiście w tym życiu mamy pewne problemy. To nie jest wielka niespodzianka. Czy to jest? To naprawdę nie jest wielka niespodzianka.

Uważam, że ten sposób myślenia jest bardzo, bardzo pomocny w sytuacjach, kiedy czuję, że nie mam zamiaru wszczynać konfliktu, a mimo to dzieje się cała ta okropna rzecz. Jeśli myślę, oczywiście, że w poprzednich życiach coś zrobiłem, a oto jest i dojrzewa, to akceptuję to.

Akceptuje to. Dojrzewa. Wpadłem w taką sytuację. Teraz moim zadaniem jest upewnienie się, że nie tworzę więcej negatywnych karmy. Ponieważ najwyraźniej problem teraz wynika z poprzedniego życia karmy. Więc przynajmniej nie twórzmy bardziej negatywnych karmyi możemy uniknąć powtarzania tego samego.

Ale co często się dzieje, jak reagujemy, gdy mamy problem? Złościmy się, prawda? Albo bardzo się przywiązujemy. Mamy problem, więc trzymamy się czegoś, bo czujemy się niepewnie. Albo chcemy odeprzeć to, co powoduje nasz problem. Jednak gdy reagujemy na problemy z przywiązanielub złośćto, co robimy, to tworzenie karmicznych odcisków problemów w przyszłych żywotach. I kontynuujemy cykl.

Osobiście uważam, że pomocne jest myślenie: „OK. To wynik moich poprzednich wcieleń” karmy. Nie ma sensu się przywiązywać. Nie ma sensu się złościć. Oto jest. To się dzieje, ludzie. Muszę to po prostu przeżyć. Muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby jak najlepiej wykorzystać tę sytuację.

Problemy dają szansę na rozwój

Często jest to bardzo pomocne przy rozpoznaniu problemu jako spowodowanego karmy, aby przekształcić ten problem, mówiąc: „OK. To jest wyzwanie.” Zamiast odrzucać problem, powiedz: „Ta sytuacja jest dla mnie wyzwaniem, aby się rozwijać”. Nasze problemy są dla nas wyzwaniem, abyśmy mogli się rozwijać, prawda? Oni naprawdę są. Często, jeśli spojrzymy wstecz na nasze życie, widzimy, że okresy, w których najbardziej dorośliśmy, to te, w których mieliśmy mnóstwo problemów. Czy możesz spojrzeć wstecz na chwile, kiedy miałeś problemy, naprawdę bolesne chwile w swoim życiu, i spojrzeć na siebie teraz, widząc, jak się czujesz w wyniku tego doświadczenia?

I jasne, to było bolesne. To było okropne. Ale to już koniec. Już nie istnieje. Przeżyliśmy to. I faktycznie dorastaliśmy w pewnym sensie. Ponieważ w szczególności, gdy rzeczy są naprawdę wyzwaniem, kiedy wszystko wokół nas wydaje się rozpadać, jest to doskonała okazja, aby znaleźć nasze własne wewnętrzne zasoby i wsparcie naszej społeczności lub w szerszym gronie naszych przyjaciół Dharmy. społeczeństwo.

Tak więc, kiedy mamy problemy, naprawdę istnieje wiele możliwości rozwoju. Jeśli skorzystamy z tej okazji. Jeśli unikamy wycofywania się z naszych starych wzorców, takich jak wpadanie w złość lub użalanie się nad sobą.

Sprawdzenie, czy nasze stare wzorce zachowań i nawyki sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi

Tak łatwo wpadamy w stare wzorce użalania się nad sobą lub atakowania i zrzucania na drugą osobę. Ale kiedy to robimy, nigdy nie rośniemy. Całkowicie ignorujemy całą szansę wzrostu, jaką stwarza ten problem. Po prostu robimy w kółko tę samą starą rzecz. A ciekawe jest to, że te same stare rzeczy nigdy nas nie uszczęśliwiają, prawda? Mamy stare sposoby radzenia sobie z problemami, które nigdy nie działają. Powiedz, że jest konflikt, a ja jestem bardzo wściekły; i jakie jest moje typowe zachowanie? „Jestem na ciebie tak zły, że nie mam zamiaru z tobą rozmawiać! Chao!” Wyłączam się całkowicie. Nie będe z tobą rozmawiał. Wychodzę z pokoju, kiedy wchodzisz. Odwracam wzrok. Idę do swojego pokoju, użalając się nad sobą i zły na ciebie.

I myślimy, że to nas uszczęśliwi. Więc robimy to dalej. I czujemy się nieszczęśliwi.

Dlatego uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy zidentyfikowali nasze stare nawyki, nasze stare wzorce, dokonali poważnej refleksji i zadali sobie pytanie: „Czy te stare wzorce i nawyki sprawiają, że jestem szczęśliwy? Czy faktycznie rozwiązują konflikt?”

A może stajemy się bardziej nieszczęśliwi z powodu sposobu, w jaki radzimy sobie z konfliktem? Mówię: „Jestem tak wściekły, że nie będę z tobą rozmawiać!” Potem narzekam, że nie potrafimy się porozumieć. Czy to nie to? Odpowiadają: „No cóż, jak mogę się porozumieć, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać?” A my szczekamy: „No cóż, powinieneś znaleźć sposób, bo i tak to wszystko twoja wina!”

W związku z tym niezwykle pomocne jest wypróbowanie nowego sposobu patrzenia na sytuację i wypróbowanie nowego rodzaju zachowania.

Mój przyjaciel, który uczy zarządzania konfliktami, mówi, że czasami, kiedy naprawdę utknąłeś w jakimś problemie, rób dokładnie to, czego nie chcesz robić. Mówi, że czasami trzeba przełamać ten schemat, przełamać ten cykl. Rób dokładne przeciwieństwo tego, na co masz ochotę. Więc jeśli jesteś tak zły, że nie chcesz rozmawiać z drugą osobą, to może wyzwaniem jest pójść i porozmawiać z nią. Albo, jeśli jesteśmy tak wściekli, że chcemy rozmawiać i nigdy nie chcemy słuchać, to może powinniśmy być cicho i słuchać.

Często pomocne jest uświadomienie sobie: „Hej, oto mój stary wzór, zwykle tak sobie z nim radzę. Próbowałem już tego wcześniej i nie działa. Jak mógłbym myśleć inaczej? Jak mógłbym zachować się inaczej?” Wtedy możemy wykazać się kreatywnością w zależności od sytuacji. Baw się tym. „No cóż, co by się stało, gdybym to zrobił? Co by wynikło, gdybym na to spojrzał w ten sposób?” Zamiast więc sprawiać, że sytuacja wydaje się solidna, konkretna i straszna, rozwijamy w sobie kreatywność, aby poradzić sobie z nią w nowy sposób.

Ktoś mógłby powiedzieć: „Ale niektóre sytuacje są tak okropne, jak możemy na nie spojrzeć w nowy sposób?” Lub: „Ktoś w mojej rodzinie umiera, a ty mówisz o możliwości spojrzenia na problemy w nowy sposób? Co masz na myśli? Jest tylko jeden sposób, w jaki mogę się zachować, a jest nim zwariowanie! Muszę oszaleć ze smutku, bo osoba, którą kocham, umiera… nie ma alternatywy!”

Tak czasami myślimy. Wszyscy jesteśmy pogrążeni w naszym żalu, całkowicie ugrzęzli i związani. Ale kiedy myślimy, że istnieje tylko jeden sposób, aby sobie z tym poradzić, tracimy wszystko, co ma do zaoferowania sytuacja. Jeśli to prawda, że ​​umiera ktoś, kogo kochamy, być może nie możemy nic zrobić, aby temu zapobiec. Taka jest rzeczywistość. Ale jeszcze nie umarli. I może w czasie, który jeszcze mamy, naprawdę możemy się porozumieć. Może możemy powiedzieć wiele rzeczy, których wcześniej nie powiedzieliśmy sobie nawzajem. Być może możemy podzielić się czymś bardzo głębokim i znaczącym. Dopóki istnieje życie, wciąż istnieje duży potencjał i bogactwo tego, jak możesz się komunikować i czym możesz dzielić się z innymi.

Dlatego ważne jest zatrzymanie się i zakwestionowanie siebie, dostrzeżenie potencjału w sytuacjach i uwolnienie się od zamykania się w przekonaniu, że istnieje tylko jeden sposób odczuwania, jeden sposób działania. Zawsze jest wybór. Chodzi o to, czy podejmujemy ten wybór?

Zastanów się, jak zastosować te podejścia do problemów w swoim życiu. Ponieważ jeśli to zrobicie, Dharma stanie się naprawdę smaczna, bardzo znacząca. Ale jeśli po prostu słuchasz Dharmy i myślisz o niej abstrakcyjnie… „Och, ona mówi o problemach „tam”; problemy innych ludzi”, wtedy nigdy tego nie poczujesz. Musimy patrzeć na Dharmę w kategoriach naszego własnego życia; przełożyć to na nasze własne działania.

Syndrom „bicia się”.

Są sytuacje, w których mamy problem i być może obwiniamy siebie. W tym też jesteśmy dobrzy, prawda? Naprawdę możemy przejść do tego… „To wszystko moja wina. Coś jest ze mną nie tak. Jestem straszny. Jestem tą okropną osobą! Spójrz na mnie! Och, nikt nie może mnie kochać. Jestem okropny. Znowu to zrobiłem!"

Nazywa się to syndromem „bicia się”. I robimy to bardzo, bardzo dobrze. Bardzo dobrze. Ale jest to ten sam błędny sposób myślenia, że ​​gdy pojawia się problem, ma on tylko jedną przyczynę. To jakby obwiniać drugą osobę, ale w tym przypadku „drugą osobą” jesteś ty sam. To ten sam wąski sposób myślenia. Tyle że jest to fascynujące w tym sensie, że pozwala nam stać się niezwykle ważnymi. „Wszystko się zawaliło przeze mnie. Jestem takim idiotą; Jestem tak niekompetentny, że cały projekt zamieniam w katastrofę. Lub: „W całej rodzinie panuje zamieszanie, a to wszystko przeze mnie”.

Jesteśmy więc bardzo ważni, prawda? Bardzo ważny. Więc to bardzo ciekawe, jak kiedy wchodzimy w to przedstawienie obwiniania siebie, poczucia winy i nienawiści do samego siebie, to w rzeczywistości jest to dość pokręcony sposób, w jaki nasz kochający siebie umysł czyni nas niezwykle ważnymi.

Jasne określenie, jakie są nasze obowiązki

To jest takie dziwne. Uważam, że często nie robimy rzeczy, za które jesteśmy odpowiedzialni, myśląc, że jest to odpowiedzialność kogoś innego. I za rzeczy, za które nie jesteśmy odpowiedzialni, przyjmujemy odpowiedzialność i obwiniamy siebie. To bardzo, bardzo interesujące. Bardzo ciekawy. I myślę, że rodzice często to robią.

Kiedy Twoje dziecko ma problem, myślisz: „To moja wina. Powinnam chronić moje dziecko przed każdym problemem w tym wszechświecie.” Rodzice kochają swoje dzieci. Ich dzieci są bezsilne. Czyli: „Powinienem chronić swoje dziecko przed każdym problemem”. Dzieciak ma 25 lat i uderza się w palec u nogi – „To moja wina!” Albo mój chłopak ma 35 lat i kłóci się z kolegą… „To moja wina”. Obwiniamy się za różne rzeczy, które wcale nie są naszą winą. To odpowiedzialność kogoś innego.

To dość skłania do myślenia. Myślę, że musimy wrócić i dużo zrobić medytacja nad tym, zastanawiając się, co to znaczy być odpowiedzialnym, a za jakie rzeczy ponosimy odpowiedzialność, a za co nie? A kiedy wszystko jest moją odpowiedzialnością, czy jestem jedyną osobą, która odgrywa w tym rolę, czy ma to coś wspólnego z inną osobą? Ta koncepcja obwiniania siebie jest bardzo niekorzystna. Nie tylko my sprawiamy, że cały świat się myli. W tej sytuacji są inne czynniki.

To prawda, że ​​czasami ludzie mieli w przeszłości negatywne doświadczenia i robimy coś podobnego do tego, co przydarzyło im się wcześniej. Więc stają się naprawdę defensywni. Nie możemy zrozumieć dlaczego. Dlatego często mądrze jest po prostu ochłodzić się i zdać sobie sprawę, że nie musisz brać tego tak do siebie. Ta osoba tak naprawdę cię nie atakuje. Atakują przeszłe doświadczenia. To nie twoja odpowiedzialność. Jesteś odpowiedzialny tylko za to, co powiedziałeś lub zrobiłeś, aby wywołać problem. Jeśli ich reakcja jest nieproporcjonalna, jeśli są nieszczęśliwi i dzieje się z nimi coś innego, być może musisz zadać kilka pytań. Daj im szansę na wyrażenie siebie. Pomóż im odkryć, co tak naprawdę leży u podstaw sytuacji, a co naprawdę ich denerwuje.

Przydarzyło mi się to. Kiedyś coś zrobiłem, nie mając zamiaru wszczynać konfliktu, a ta druga osoba była tak zła, że ​​skarciła mnie przez jakieś 45 minut przez telefon. To znaczy, cieszę się, że za to zapłacili. Nie… to połączenie lokalne. Może dlatego trwało to tak długo? Gdyby to była odległość, może nie rozmawialiby tak długo?

W każdym razie całkowicie mnie rzucili. To było niewiarygodne, a poza tym to drobiazg. Ale widząc, że reakcja tej osoby była nieproporcjonalna do tego, co się działo, po prostu siedziałem i słuchałem. Nie musiałem brać tego do siebie. Coś się działo z tą osobą i naprawdę musieli się rozładować. A teraz, kiedy widzę tę osobę, wszystko jest w porządku. Nie było pozostałości po tym konflikcie.

Reagowanie na negatywne działania innych

Być może zobaczymy, że ktoś robi coś negatywnego, powiedzmy, łapie ryby lub coś w tym stylu. Jak możemy ich przekonać? Cóż, często nie jesteśmy w stanie ich przekonać. Czasami lepiej nic nie mówić. Dopóki czujące istoty mają śmieć umysł, będą zabijać. To znaczy, kiedy się złościsz, czy to lamaTo wina, że ​​nie może kontrolować twojego umysłu?

Kiedy się złościsz, ktoś przychodzi i mówi: „Jangchub, nie złość się”, czy mówisz: „O tak, wysłucham cię. Masz rację."? Nie. Mówisz: „Nie, nie bez powodu jestem zły! Bądź cicho!" Patrz na nas. Inni ludzie udzielają nam rad. Nie słuchamy, prawda? Niezbyt ostrożnie.

Ale czasami, gdy ktoś robi coś negatywnego, możemy chcieć interweniować ze współczucia. Czasami chcemy interweniować, kierując się poczuciem własnej nieomylności. To dwie zupełnie różne motywacje. Naprawdę musimy rozróżnić jedno i drugie. Kiedy jesteśmy zadufani w sobie, bardzo łatwo jest myśleć, że okazujemy współczucie. Ale nie jesteśmy współczujący, wszyscy jesteśmy nadęci sobą. Następnie brzmi: „Znam dobrą etykę. Wiem dobrze karmy. Robisz to źle! Powinieneś mnie posłuchać, bo jestem moralnie lepszy. Wiem więcej o Dharmie. Powinieneś mnie słuchać i brać mój przykład!”

Właściwie nie mówimy tego w ten sposób, ponieważ źle wyglądalibyśmy. Ale o tym myślimy. Jesteśmy bardzo dumni i zadufani w sobie. Nikomu nie pomagamy. Po prostu działamy z naszego własnego śmietnika.

To zupełnie co innego niż widzieć kogoś, kto robi coś negatywnego i mieć prawdziwe współczucie dla niego, a także dla tego, kogo skrzywdzi – dwie zupełnie różne motywacje, nawet jeśli działanie może wydawać się takie samo.

Musimy spojrzeć poza działanie i motywację.

W miejscu gdzie mieszkam w Stanach niedaleko jest jezioro. Czasem przechadzam się po okolicy i widzę ludzi łowiących ryby. Kiedy widzę, jak wyciągają rybę, jest to dla mnie bardzo bolesne. Chcę pójść do tej osoby i powiedzieć: „Proszę, odłóż rybę i nie rób tego”. Wiem jednak, że nie jest to umiejętny sposób radzenia sobie z sytuacją. Nie zamierzają słuchać. Częściej się złoszczą i prawdopodobnie będą myśleć negatywnie o mnie i o buddyzmie. I nadal zamierzają zabić rybę.

Nie jestem odpowiednią osobą w takiej sytuacji, aby im pomóc i nie jest to sytuacja, w której naprawdę mogę pomóc.

Nie mogę nic zrobić bezpośrednio, więc modlę się w moim sercu. Kiedy widzę rybaków, modlę się, żeby nie złowili żadnej ryby. Ja robię! Nie mówię im, że się tym modlę. A jak już złowią rybę, to ja biorę i daję medytacja. Naprawdę się modlę: „Czy ta osoba może w przyszłości spotkać się z Dharmą i zacząć dostrzegać błąd w tym, co robi, i naprawić go”.

Ale widzicie, to ważne, kiedy widzimy ludzi robiących negatywne rzeczy, czasami jesteśmy właściwą osobą i to jest właściwa sytuacja i możemy interweniować. A czasami nie powinniśmy.

Ważne jest również, aby pamiętać o sprawdzaniu własnego zachowania; spójrz na własny umysł, sprawdzając naszą motywację, upewniając się, że działamy z prawdziwego serca życzliwości.

Zastanówmy się teraz nad kimś, kto obwinia się o zrobienie czegoś złego. Ponownie, to, co możemy zrobić, zależy od sytuacji i naszego związku z tą osobą. Czasami najlepsze, co możemy zrobić, to ich wysłuchać. Pozwól im rozmawiać. Pomóż im, zadając pytania. Pomóż im uświadomić sobie, że cała odpowiedzialność nie spada na ich barki.

Czasami nie jest to najlepszy sposób na poradzenie sobie z tym. Czasami, jeśli dana osoba czuje się bardzo źle z powodu tego, że coś zrobiła, warto zachęcić ją do zrobienia czegoś oczyszczenie ćwiczyć. Potem albo naucz ich trochę oczyszczenie przećwicz lub przedstaw je nauczycielowi, który może. Tak więc zależy to w dużej mierze od sytuacji.

Sesja pytań i odpowiedzi

P: Czy mistrzowie mogą zabrać zło? karmy ich uczniów?
Gdyby mogli, już by to zrobili. Czy to nie prawda? The Budda jest tak współczujący, jeśli Budda mógł zabrać całe nasze zło karmyThe Budda już by to zrobił. Nasi nauczyciele są bardzo współczujący. Gdyby mogli zabrać nasze zło karmy, zrobiliby to.

Sposób, w jaki nasi nauczyciele wstawiają się i pomagają nam, polega na uczeniu nas Dharmy. Nie mogą zabrać naszego zła karmy, jak zmywanie brudu z naszych rąk. Nie mogą tego zrobić. Ale mogą nas nauczyć, jak zmywać brud z własnych rąk. Nasi nauczyciele pomagają nam usunąć nasz negatyw karmy ucząc nas Dharmy. Następnie, praktykując Dharmę, jesteśmy w stanie oczyścić swój własny umysł. Nikt inny nie może dla nas oczyścić naszego umysłu. Musimy to zrobić dla siebie. Nikt nie może generować dla nas realizacji na drodze. Musimy to zrobić sami. Ale nasi nauczyciele mogą nam pomóc i dlatego potrzebujemy nauczycieli.

P: Jak stosujemy pojęcie pustki do przekształcania problemów?
To bardzo interesujące, ten potencjał zastosowania pustki do problemu. Istnieje wiele sposobów, aby to zrobić.

Często, gdy myślimy: „Mam problem”, myślimy: „Och, wszystko jest takie ciężkie! Całe pojęcie o moim problemie jest ciężkie. Mój problem jest bardzo konkretny. To bardzo realne. To jest tak realne, że prawie mogę tego dotknąć. To znaczy, to jest mój problem! Jest tutaj!"

W tym momencie bardzo pomocne jest zadanie sobie pytania: „Co to za problem? Gdzie jest ten problem?” Ponieważ nasza koncepcja jest taka: „Mam ten problem”, jak gdyby to była coś realnego, niemal fizycznego. Więc gdzie to jest? Czy problem tkwi we mnie? Czy problem tkwi w Tobie? Czy to jest w przestrzeni między nami? Czy problemem są fale dźwiękowe, które przepływają między nami tam i z powrotem? Czy problemem są moje pomysły? Twoje pomysły? Gdzie są moje pomysły? Gdzie są Twoje pomysły? Gdzie tak naprawdę leży problem?

To bardzo interesujące, gdy zaczynamy analizować i pytamy: „Co tak naprawdę jest problemem; gdzie jest ten problem?” Nagle ten problem, który wydawał się tak realny, tak konkretny, w jakiś sposób trochę się rozpada. Nie możemy tego znaleźć. Nie wydaje się to już takie konkretne, bo nie możemy znaleźć, gdzie to jest. Jest to więc jeden ze sposobów zastosowania idei pustki do przekształcania problemów.

A kiedy mamy problem, mamy także silne poczucie „ja”, prawda? "Cierpię. Mam problem." Kiedy mamy problem, „ja”, poczucie siebie jest niezwykle silne. "To jest mój problem!"

Jaźń jest bardzo realna. Wszystko, co dzieje się z tobą, jest o wiele ważniejsze niż to, co przydarza się innym. Istnieje więc bardzo silne poczucie własnego ja, które cierpi w tym momencie. Jest to także bardzo interesujący eksperyment, polegający na trzymaniu się tego silnego poczucia siebie, które jest traktowane tak niesprawiedliwie, czyli cierpieniu, i inną częścią umysłu, zadaj sobie pytanie: „Kto cierpi? Kto jest tym, który ma problem?”

Jaźń z problemem wydawała się naprawdę solidna. Jeśli więc naprawdę istnieje jakieś trwałe „ja” z problemem, powinniśmy być w stanie znaleźć tę osobę. "Kto to jest? Kto ma problem? Kto cierpi? Czy to moje ciało? Czy to mój umysł? Która myśl? Która część mojego ciało? Która część mojego umysłu?” I znowu, tego pozornie bardzo solidnego „ja” z problemem nie można znaleźć. Idea tego namacalnego „ja” zaczyna wyparowywać. To kolejny sposób na zastosowanie medytacja na pustce.

P: Kiedy mamy problem, mówi się, że możemy modlić się do naszych Guru i otrzymaj błogosławieństwa. Skąd pochodzą te błogosławieństwa?
Zatem… mam problem i modlę się: „Lama, Pomóż mi!" Potem mój lama przychodzi z magiczną różdżką, macha nią i „Boing!” Potem jest: „Ach… błogość!” Czy to właśnie się dzieje?

Kiedy się modlę: „Lama, Pomóż mi!" i nie rozumiem błogość później, czy to oznacza, że ​​coś jest nie tak z moim Lama? Jest po służbie?

Nie. Kiedy mówią „otrzymanie błogosławieństwa” lub „otrzymanie natchnienia”, oznacza to, że nasz umysł uległ przemianie. To nie jest jakaś prawdziwa, solidna, konkretna rzecz, która pochodzi z lama i idziemy „boing” i mamy to, OK? Myślę, że to, co dzieje się bardzo często, jest zupełnie inne i zależy od tego, jak się modlimy Buddalub do naszego lamowie.

Moglibyśmy się modlić: „Budda, proszę, spraw, aby ten problem zniknął.” A to nie jest właściwy sposób modlitwy. Powinniśmy się modlić: „Buddaproszę, pomóż mi znaleźć wewnętrzną siłę i zasoby, aby poradzić sobie z tym problemem i przekształcić go w ścieżkę do oświecenia.

Teraz, kiedy przekształcamy problem, przestaje on być problemem. I przekształcamy to, zmieniając nasze nastawienie. Zatem zależnie od tego, jak się modlimy i zależnie od naszego nastawienia, kiedy nasz umysł jest przemieniony, nazywa się to otrzymaniem błogosławieństw. Czasami może trochę energii z lama dzieje się w tamtym czasie. Ale często, ponieważ słyszeliśmy już nauki, kiedy modlimy się: „Proszę, pomóż mi znaleźć moje wewnętrzne mocne strony i zasoby”, otwiera to nasz umysł na przypomnienie sobie tego, co lama nauczył. A kiedy sobie przypominamy, zaczynamy je stosować, a nasz umysł ulega przemianie. Ale czasami, jeśli nie modlimy się właściwie, nie pamiętamy nauk, więc ich nie używamy.

Być może będziesz musiał obserwować swój własny umysł i to, co dzieje się, gdy się modlisz, iw rezultacie – i jak to pomaga twojemu umysłowi. Zastanów się, co oznacza otrzymanie błogosławieństwa z własnego doświadczenia.

Ale otrzymanie błogosławieństwa nie jest czymś lama tak – to nie jest coś w stylu: „Och, błogosławię cię”. Ponieważ czasami nasze umysły są bardzo płodne i łatwo ulegają transformacji. A czasami nasze umysły są jak skała. Czasami mogliśmy usiąść przed Siakjamunim Budda sam, a jeśli nasz umysł jest jak skała, nic nie wchodzi. Będziemy cyniczni, zgorzkniali i sarkastyczni, nawet siedząc przed Siakjamunim Budda.

To nie jest Buddawina. To, że nie otrzymujemy inspiracji, nie jest Buddaproblem. To dlatego, że nasz umysł jest tak przesłonięty negatywami karmy, nie ma miejsca. Więc musimy coś zrobić oczyszczenie. Oczyszczenie to bardzo ważne.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.