Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Zasiew nasion Dharmy na Dzikim Zachodzie

Zasiew nasion Dharmy na Dzikim Zachodzie

Przemówienie wygłoszone w Centrum nauki duchowej ochrony środowiska Dharma Drum Mountain w Tajwanie. W języku angielskim z chińskim tłumaczeniem.

  • Jak Czcigodny Chodron spotkał buddyzm i jego nauczycieli
  • Decyzja o święceniach
  • Ważne doświadczenia we Włoszech
  • Nauczanie w Azji
  • Wprowadzenie do chińskiego buddyzmu i święceń na Tajwanie
  • Wyzwania życia w zachodnim monazycie
  • Założenie klasztoru w zachodnich Stanach Zjednoczonych
  • Hojność zwolenników Abbey
  • Rozwój opactwa Sravasti
  • Klasztorny życie w opactwie
  • Pytania i odpowiedzi
    • Jak pracujesz z osobami wyznającymi różne religie?
    • Czy możemy praktykować vipassinę? medytacja i tybetański medytacja razem?
    • Skąd wiedziałeś, że chcesz zostać wyświęcony?
    • Jakie jest znaczenie otrzymywania i trzymania zasady?
    • Jakie są Twoje przemyślenia na temat rozwoju buddyzmu na Zachodzie?
    • Jak możemy współpracować złość?

Poproszono mnie o rozmowę na mój ulubiony temat – JA! Zatem opowiem wam wszystko o MNIE! Poproszono mnie, abym opowiedział coś o swoim życiu i o tym, jak powstało Opactwo. Kiedy byłam młodsza, nigdy nie spodziewałam się, że zostanę buddyjską mniszką. Urodziłem się w rodzinie mieszczańskiej. Moi dziadkowie byli imigrantami do Ameryki. Miałem po prostu przeciętne dzieciństwo i życzliwych rodziców. Ale dorastałem podczas wojny w Wietnamie, a także dorastałem podczas Ruchu Praw Obywatelskich w USA, kiedy było wiele demonstracji, a czasem nawet zamieszek.

Odkąd byłem młody, zadawałem sobie pytanie: „Jaki jest sens mojego życia?” Rząd mówił nam, że zabijamy ludzi w Wietnamie, abyśmy wszyscy mogli żyć w pokoju, a ja powiedziałem: „Hę? To nie ma żadnego sensu.” Nasza konstytucja głosiła: „Wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi”, ale zapomnieli o połowie populacji ludzkiej. Czy wiesz o kim mówię, jako o drugiej połowie? [śmiech] Uczono nas tego, ale w naszym kraju nie wszyscy byli traktowani jednakowo i dla mnie to też nie miało żadnego sensu. 

Dlatego zainteresowałem się religią. Wychowałem się na Żyda, co jest religią mniejszości. Wierzą w jednego Boga, ale nie jest to chrześcijaństwo. Ale to nie zadziałało dla mnie. Pomysł, że istniał stwórca, który stworzył ten bałagan w naszym świecie, nie działał na mnie. Pomyślałem: „W biznesie każdy, kto stworzył taki bałagan, zostanie zwolniony”. Miałem te wszystkie pytania, a miałem chłopaka chrześcijanina, więc poszedłem do Ksiądz i rozmawiałem z rabinami, ale żadna z ich odpowiedzi nie miała dla mnie sensu w kontekście celu i znaczenia mojego życia. 

Kiedy poszedłem na uniwersytet, stałem się czymś w rodzaju nihilisty. Studiowałem historię i jedną z podstawowych rzeczy, których się nauczyłem, było to, że w historii Europy niemal w każdym pokoleniu ludzie zabijali się w imię Boga. Pomyślałem: „Po co nam religia, skoro jedyne, co możemy dla niej zrobić, to zabijać się nawzajem?” To raczej cyniczny pogląd, który nie jest szczególnie dobry, ale właśnie o to mi chodziło. Ja też dorastałam w epoce hipisów, więc miałam długie włosy do pasa i właśnie przekłułam uszy. Nie powiem ci, co jeszcze zrobiłem, bo mogę cię zszokować, ale możesz sobie tylko wyobrazić. [śmiech] Nie urodziłam się zakonnicą. [śmiech] 

Po szkole wyjechałam w podróż dookoła świata, a potem wróciłam i poszłam na studia nauczycielskie. Pracowałem nad tym na uniwersytecie, a następnie uczyłem w szkole podstawowej w Los Angeles. Podczas naszej podróży odwiedziliśmy Indie i Nepal i bardzo mi się tam podobało. W Katmandu kupiliśmy kilka odcisków buddyjskiego ryżu i pomyślałem: „To naprawdę fajne. Powieszę je na ścianie mojego mieszkania i wtedy wszyscy pomyślą, że jestem fajny, bo byłem w Indiach”. 

Któregoś letniego urlopu widziałem w księgarni ulotkę informującą o rekolekcjach prowadzonych przez dwóch tybetańskich nauczycieli. Ponieważ latem nie pracowałem, powiedziałem: „No to jedziemy!” Więc poszłam tam z moją długą spódnicą w bardzo jaskrawych kolorach, haftowaną chłopską bluzką, długimi włosami i kolczykami, i wszedłem do medytacja hala. I widziałem mężczyznę w spódnicy i kobietę z ogoloną głową. [śmiech] Powiedzieli: „The lamowie są trochę spóźnieni. Chodźmy medytować dopóki nie przyjdą.” To było świetne, ale nic o tym nie wiedziałem medytacja. Widziałem w czasopiśmie zdjęcie osoby medytującej i wyglądało na to, że jej oczy były wywrócone do tyłu. Nie chciałam wyglądać, jakbym nie wiedziała, co robię, więc skopiowałam to zdjęcie i usiadłam z oczami wywróconymi do tyłu. [śmiech]

Dzięki Bogu lamowie przyszedł szybko, bo bolała mnie głowa! [śmiech] Kiedy lamowie zaczęli mówić, jedną z pierwszych rzeczy, które powiedzieli, było: „Nie musisz wierzyć w nic, co mówimy”. Pomyślałem: „Och, dobrze”. [śmiech] Powiedzieli: „Jesteście inteligentnymi ludźmi. Myślisz o tym. Zastosuj rozum i logikę i pomyśl o tym. Jeśli ma to sens, dobrze. Medytować, Wypróbuj to. Jeśli to zadziała, dobrze. Jeśli to nie zadziała lub nie ma dla ciebie sensu, odłóż to na bok. I pomyślałem: „Och, dobrze. Teraz mogę słuchać.” 

Ale kiedy zaczęli nauczać, to, co powiedzieli, nabrało dla mnie ogromnego sensu i zacząłem się nad tym zastanawiać. Nie wiedziałem nic o odrodzeniu się, ale sposób, w jaki to wyjaśnili i logiczne uzasadnienie, jakie pokazali, dlaczego odrodzenie istnieje, miało sens. Kiedy próbowałem medytacja, to też naprawdę pomogło. Przestałem być tak przygnębiony. Po kursie wróciłem i trochę zrobiłem medytacja i odwrót. I wtedy pomyślałam: „Zawsze miałam poczucie, że nie chcę umrzeć z żalem. Jest to dla mnie naprawdę interesujące i jeśli tego nie zrobię, będę później żałować. The lamowie prowadzili kolejny kurs w swoim klasztorze w Nepalu, więc rzuciłem pracę, spakowałem walizkę i ponownie pojechałem do Azji.

Do tej pory pominąłem mały szczegół: byłem żonaty. [śmiech] Tak więc mój mąż poszedł na kurs prowadzony przez Lamas w innej części kraju i kiedy powiedziałam, że chcę wrócić do Azji, nie był zadowolony, ale zgodził się. Mieszkaliśmy w klasztorze i dużo przebywałem z zakonnicami. Dość szybko zrozumiałem, że chcę przyjąć święcenia, co było naprawdę dziwne, ponieważ wcześniej niewiele wiedziałem o buddyzmie. Ale było naprawdę silne poczucie, że „To jest coś ważnego i chcę temu poświęcić swoje życie”.

Poprosiłem moich nauczycieli o święcenia, a oni odpowiedzieli: „Tak, ale musisz poczekać”. Chciałem od razu przyjąć święcenia kapłańskie. [śmiech] Ale jeśli twój nauczyciel coś ci powie, postępuj zgodnie z jego instrukcjami. Nauczycielka kazała mi wracać do Stanów, więc wróciliśmy z mężem. Już wtedy wiedział, że chcę przyjąć święcenia kapłańskie, ale musiałam powiedzieć o tym rodzicom, a oni całkowicie się przestraszyli. Chcieli córki o innej osobowości. Chcieli kogoś, kto znajdzie bardzo dobrą pracę, zarobi dużo pieniędzy, da im wnuki i pojedzie z rodziną na wakacje. Ale nic z tego nie było dla mnie szczególnie interesujące. Kiedy powiedziałem im, że chcę wyświęcać, powiedzieli: „Co powiemy naszym przyjaciołom? Córka tego znajomego jest lekarzem; córka tego znajomego jest profesorem. I musimy im powiedzieć, że nasza córka zostaje… zakonnicą? A ona chce żyć w kraju, w którym nie ma nawet spłukiwanych toalet?

Bardzo lubili mojego męża i pytali: „Co robisz? Wziąłeś za dużo narkotyków?” [śmiech] Ale kiedy się nad tym zastanowić, gdybym została i próbowała być taką córką, jakiej pragnęli moi rodzice, nadal nie byłoby to dla nich szczęśliwym. Nadal byliby niezadowoleni z tej czy innej rzeczy. Poza tym stworzyłbym mnóstwo negatywów karmy prowadząc życie świeckie – ponieważ znałem siebie i swoje nawyki – w następnym życiu na pewno czekało mnie niefortunne odrodzenie. Jeśli odrodzę się niefortunnie, nie przyniosę korzyści ani rodzicom, ani sobie. Nie mogę nikomu przynieść korzyści. Więc chociaż się nie zgadzali, wiedziałam, że to, co robię, jest dobre.

Mój mąż nie chciał, żebym wyjeżdżała, ale był niesamowicie miły. Był taki miły i wiedział, że jeśli mam zamiar, to to robię. Więc pozwolił mi odejść bardzo uprzejmie. Ale i tak skończyło się szczęśliwie, bo mama przedstawiła go innej kobiecie i pobrali się. [śmiech] I mają trójkę dzieci. Czasami, kiedy wracam do Los Angeles, jeśli Dalajlama daje nauki w pobliżu ich miejsca zamieszkania, będę przebywał w ich domu. I cieszę się, że ona jest jego żoną, a ja nie. [śmiech] Ale to bardzo, bardzo miły człowiek. 

Zatem przyjąłem święcenia kapłańskie w Dharamsali. Kyabje Rinpocze, który był starszym nauczycielem Dalajlama, był moim mistrzem święceń. Pierwsze lata spędziłam na studiach w Indiach i Nepalu, a potem pewnego dnia w klasztorze w Nepalu, pijąc herbatę, przeszła obok mnie kolejna zakonnica i powiedziała: „Lama uważa, że ​​byłoby bardzo dobrze, gdybyś pojechała do centrum Włoch” – po czym poszła dalej. Pomyślałem: „Co?” Mój plan w głowie był taki, że zostanę w Azji, znajdę ładną jaskinię z centralnym ogrzewaniem i medytować i stać się budda w tym właśnie życiu. [śmiech] Ale mój nauczyciel wysyłał mnie do Włoch. [śmiech] Pomyślałem: „Co ja tam będę robić, jeść spaghetti?” [śmiech]

Uczenie się na gniewie

Powstało nowe Centrum Dharmy, a ja byłem dyrektorem programu duchowego. I byłem także dyscyplinarny. Było tam kilku mnichów. Ci mnisi byli miłymi ludźmi, ale według kultury włoskiej byli bardzo macho. [śmiech] Nie podobał im się pomysł, aby zakonnica, zwłaszcza amerykańska, posiadająca własne zdanie, miała być ich osobą dyscyplinującą. Nie sądziłem, że mam z tym problem złość. Nigdy nie należałam do osób, które krzyczą i wrzeszczą, czy coś w tym rodzaju. Po prostu trzymałam to w sobie i płakałam. [śmiech] Ale będąc tam z tymi macho, odkryłem, że mam z tym problem złość. [śmiech] Dokuczali mi; naśmiewali się ze mnie; przeszkadzali. Byli okropni dla słodkiej, niewinnej mnie, która nigdy nie powiedziałaby im niczego szkodliwego – z wyjątkiem raz na jakiś czas. [śmiech] 

W ciągu dnia chodziłem do swojego biura i wykonywałem swoją pracę w Centrum Dharmy, i bardzo się złościłem. Wieczorem wracałem do swojego pokoju i czytałem książkę Śantidewy Angażowanie się w BodhisattwaCzyny. Rozdział szósty dotyczy pracy z złość i generowanie hart. Studiowałem ten rozdział każdego wieczoru. A potem każdego dnia wracałem do swojego biura i znów wpadałem w wściekłość. Potem wróciłem i przestudiowałem rozdział. [śmiech] Odkrycie, że tak się stało, było dla mnie czymś wielkim złość. Zdałem sobie sprawę, że był to także sposób, w jaki uczył mnie mój nauczyciel. Gdyby powiedział: „Wiesz, drogi Chodronie, z tobą jest problem złość”, powiedziałbym: „Nie, nie mam”. Więc co zrobił, żeby pokazać mi, że mam problem złość? Wysłał mnie do pracy z tymi chłopakami i wtedy sam przekonałem się, że mam temperament.

Wtedy do Centrum przyszedł mój nauczyciel, a ja do niego i poprosiłem, abym mógł tam wyjść. Właściwie zapytałem go, czy mogę wyjść przez telefon, zanim tam dotrze, ale on tylko powiedział: „Porozmawiamy o tym, kiedy tam dotrę, kochanie. Będę tam za sześć miesięcy. [śmiech] W końcu przyszedł i powiedział, że mogę wyjść. Mój brat się żenił, a moi rodzice zadzwonili, bo przez trzy lata, odkąd wyjechałem, nie mieli od nich żadnych wieści. Kiedy osoba w biurze powiedziała mi, że moi rodzice rozmawiali przez telefon, moją pierwszą myślą było: „Kto umarł?” Powiedzieli mi jednak, że mój brat się żeni i że mogę przyjść, ale mam „wyglądać normalnie”.

Zbliżanie się do święceń

Mój nauczyciel powiedział, że możesz iść, ale powiedział: „Powinieneś być dziewczyną z Kalifornii”. [śmiech] Dziewczyna z Kalifornii była ostatnią rzeczą, jaką chciałem być. Ale twój nauczyciel coś ci mówi, więc starasz się robić to, o co prosi. Kobiety w Centrum Dharmy ubrały mnie w świeckie ubrania, a ja zapuściłam włosy o kilka cali, żeby moja mama nie płakała na środku lotniska. A potem wsiadłem w samolot i wróciłem. Moi rodzice to tolerowali. Było w porządku. Ale zaskoczyli mnie, ponieważ mieszkali około czterdziestu pięciu minut lub godziny drogi od świątyni Hsi Lai i powiedzieli: „Dlaczego nie zatrzymamy się tam?”

Byli w trakcie wyświęcania bhiksiu w świątyni i dwóch moich przyjaciół, którzy również byli wyznawcami tradycji tybetańskiej, obserwowało to. Kiedy tam dotarliśmy, moi rodzice rozmawiali z moimi dwoma przyjaciółmi. Moi przyjaciele też byli mniszkami buddyjskimi i kiedy rozmawiali, poszłam na spacer. Później, kiedy wróciliśmy do samochodu, moi rodzice powiedzieli: „To byli tacy mili ludzie”. Nie powiedzieli: „Tylko nasza córka jest dziwna”. [śmiech] Więc wróciłem do Azji, a później wysłano mnie do Francji. A potem wróciłem do Azji, zanim wysłano mnie do pomocy przy nowym Centrum Dharmy w Hongkongu. Będąc w Hongkongu, miałem dążenie przyjąć święcenia bhikszuni. Nie mają linii wyświęcania bhikszuni w tradycji tybetańskiej; musimy jechać do Wietnamu, Tajwanu lub Korei Południowej. Kiedy byłem w Hongkongu, wiedziałem, że z łatwością mogę pojechać do Tawan. Miałem dość pieniędzy na ten bilet lotniczy. 

Jedna z moich przyjaciół znała Czcigodnego Heng-ching Shiha, więc kiedy przybyłem na lotnisko w Tajpej, odebrała mnie i zabrała z powrotem do swojego mieszkania. Nauczyła mnie wszystkiego o chińskiej etykiecie: kiedy zdejmujesz buty przed pójściem do łazienki lub kuchni i wszystkich tych ważnych rzeczy, których nie robimy w USA. Nie wiem nic o chińskim buddyzmie. Ubrała mnie w chińskie szaty i wsadziła do autobusu. Kiedy wysiadłem z autobusu, ktoś ze świątyni odebrał mnie i zabrał do świątyni. Kiedy tam dotarliśmy, pani, która mnie odebrała, zapytała: „Czy masz chińskie imię buddyjskie?” Powiedziałem jej, że nie, więc kazała mi usiąść, podczas gdy ona pójdzie zapytać Mistrza o imię. Siedziałem tam i wokół przechodziło mnóstwo ludzi, ponieważ miał się rozpocząć program święceń. Ktoś przyszedł i powiedział „Amituofo”, a inni podeszli i powiedzieli: „Amituofo”, a ja pomyślałem: „To miło”. Kiedy pani wróciła, zapytała, czy ktoś powiedział mi moje nowe imię, na co odpowiedziałem: „Myślę, że to Amituofo”. [śmiech] Spojrzała na mnie zszokowana i powiedziała: „Myślisz, że jesteś Amituofo?”

 A więc to było moje wprowadzenie. To był rok 1986. Byłem tam przez cały miesiąc i byłem tylko jednym z dwóch mieszkańców Zachodu. To byłam ja i inna starsza pani, i były dla nas bardzo miłe, biorąc pod uwagę, że nic nie wiedzieliśmy. Byli bardzo zaniepokojeni, bo myśleli, że oboje tracimy na wadze. Pewnego ranka drzwi do sali jadalnej, w której zgromadziło się około pięciuset osób, otworzyły się i weszli z tacą wypełnioną płatkami kukurydzianymi Kellogg's i mlekiem. Wszyscy na nich spojrzeli, a potem spojrzeli na nas, a ja chciałam wczołgać się pod stół, bo przyszli i położyli przed nami płatki kukurydziane i mleko. Byłem tak zawstydzony. [śmiech] To była część mojego wprowadzenia do chińskiego buddyzmu.

Trudności wczesnego klasztoru

Następnie moi nauczyciele wysłali mnie do Singapuru, abym został nauczycielem Dharmy w nowym ośrodku. To było naprawdę miłe. miałem trochę karmy z Chińczykami. A sytuacja zachodnich mnichów, zwłaszcza mniszek, była bardzo trudna, ponieważ naszymi nauczycielami byli Tybetańczycy, a oni byli uchodźcami. Po wkroczeniu komunistów do Tybetu pod koniec lat czterdziestych, w 1959 roku wybuchło przeciwko nim powstanie, a Dalajlama i dziesięć tysięcy uchodźców uciekło. To byli nasi nauczyciele. Jako uchodźcy byli bardzo biedni i ich głównym celem było przywrócenie klasztorów. Zatem byli bardzo szczęśliwi, mogąc uczyć ludzi z Zachodu, ale nie mogli budować dla nas klasztorów, ani nas nakarmić, ani ubrać. Za wszystko musieliśmy zapłacić.

Niektórzy ludzie pochodzili z rodzin, które dawały im dużo pieniędzy i życie w Indiach było dla nich w porządku klasztorny. Rodzina nie dawała mi żadnych pieniędzy, bo nie zgadzała się z tym, co robię, więc byłem dość biedny. Było to dobre doświadczenie, które nauczyło mnie oszczędzać wszystko bez marnotrawstwa, ale było bardzo trudne. No i oczywiście w Indiach w tamtym czasie warunki sanitarne nie były zbyt dobre. Wszyscy zachorowaliśmy. Mam zapalenie wątroby. Mieliśmy też problemy z wizami. Indie nie pozwoliły nam zostać, więc ciągle musieliśmy wyjeżdżać i wracać na kolejnej wizie. Było wiele problemów z próbą życia klasztorny życie tam.

Ale byłam bardzo szczęśliwa, że ​​mieszkałam blisko moich nauczycieli, mogłam chodzić i rozmawiać z nimi oraz otrzymywać wiele nauk. Mój umysł był bardzo szczęśliwy. Nie byłem zbyt szczęśliwy, mogąc wrócić na Zachód. Ale Zachodnie Centra Dharmy były nowe, więc niektórych z nas wysłano do pracy w nich. Centra zapewniały zakwaterowanie i wyżywienie, ale jeśli chcieliśmy udać się gdzie indziej na nauki, musieliśmy zapłacić za transport i musieliśmy uiścić opłatę za nauki. W zasadzie traktowano nas jak osoby świeckie. Buddyzm był wówczas na Zachodzie czymś zupełnie nowym. To było przed Dalajlama zdobył Pokojową Nagrodę Nobla. Kiedy chodziliśmy w naszych szatach po Zachodzie, mijaliśmy niektórych ludzi, a oni myśleli, że jesteśmy Hindusami, i mówili: „Hare Rama, Hare Kryszna”. Musieliśmy powiedzieć: „Nie, nie, to nie my. Jesteśmy buddystami.”

Pamiętam, że nawet w Singapurze ludzie byli bardzo zaskoczeni widokiem białych ludzi, którzy byli mnichami. Pamiętam, jak pewnego razu szedłem ulicą i przeszedł obok mnie mężczyzna, który patrzył na mnie tak bardzo, że myślałem, że rozbije samochód czy coś. Któregoś razu ktoś poprosił mnie, żebym poszła do restauracji na sanghadanę na lunch, a kiedy weszliśmy, powiedziała: „Czy zdajesz sobie sprawę, że wszyscy się na ciebie gapią?” Powiedziałem: „Tak, jestem do tego przyzwyczajony”. Trudno więc było żyć na Wschodzie i trudno było żyć na Zachodzie. Ludzie myśleli, że jesteśmy dziwni. Stało się tak, że wielu zachodnich mnichów po powrocie do domu musiało znaleźć pracę. Oznacza to, że zakładasz świeckie ubrania i zapuszczasz trochę włosy, aby znaleźć pracę, a potem, kiedy wracasz do domu, zakładasz szaty i udajesz się do Centrum Dharmy. Nie chciałem tego robić i pamiętam, jak jeden z moich nauczycieli powiedział: „Jeśli będziesz dobrze ćwiczyć, nie będziesz głodny”. Więc chociaż nie miałem dużo pieniędzy, wierzyłem w to, co... Budda powiedziałem i choć nie dostałem pracy, to jakimś cudem jeszcze żyję.

Narodziny opactwa Sravasti

W tamtym czasie narastało we mnie pragnienie, aby założyć miejsce dla zachodnich mnichów, w którym mogliby mieszkać, nie martwiąc się o pracę, jedzenie, schronienie, ubranie i tak dalej. Mieszkałem w Seattle jako nauczyciel-rezydent w Centrum Dharmy. Ale założenie klasztoru to naprawdę wielka sprawa, a Centra Dharmy to ludzie świeccy. Rozmawiałam z kilkoma innymi moimi przyjaciółkami, które również były zakonnicami, ale wszystkie były zajęte własnymi projektami. Nie chciałam zaczynać czegoś sama, ale wszyscy byli zajęci. Pewnego dnia w Dharamsali odwiedziłem jednego lama i mówiłem mu, że chcę to zrobić, ale nie mogę znaleźć nikogo, z kim mógłbym to zrobić. Powiedział: „No cóż, musisz po prostu sam założyć klasztor”. [śmiech] 

Znów byłem w tym czasie bezdomny na Zachodzie i nie miałem konkretnego miejsca do życia, a potem dostałem list od przyjaciela, który mieszka w Idaho. Idaho to jeden ze stanów w USA słynący z ziemniaków, więc kiedy otrzymałem zaproszenie do nauczania w Centrum w Idaho, pomyślałem: „Mają tam tylko ziemniaki. Naprawdę mają buddystów? Ale nie miałem wtedy stałego miejsca zamieszkania, więc pojechałem, a jedna z osób w ośrodku Dharmy dowiedziała się o moim dążenie założyć klasztor, więc objechaliśmy całe południowe i środkowe Idaho w poszukiwaniu ziemi. Wiedziałem dość dokładnie, jakich cech chcę w tej krainie, ale tak naprawdę niczego tam nie znaleźliśmy. Ale wtedy kilku przyjaciół mieszkających w północnym Idaho powiedziało, że poszuka i napisali, prosząc, żebym tam przyjechał. Zanim tam pojechałem, wysłali mi stronę internetową pośrednika w handlu nieruchomościami, przejrzałem ją i okazało się, że jest tam jedno miejsce na sprzedaż w stanie Waszyngton. Uwielbiam okna i słońce, a na zdjęciu domu było ich dużo, więc powiedziałam: „Wow, chodźmy tam”. Potem spojrzałem na cenę i ponownie powiedziałem: „Wow!” [śmiech]

Nie miałem dużo pieniędzy. Dużo uczyłem, więc zaoszczędziłem danę, którą otrzymałem w wyniku nauczania, a kilka osób przekazało darowiznę. Ale z pewnością nie miałem dość, żeby kupić ziemię. Ale poszliśmy obejrzeć miejsce ze wszystkimi oknami. To było piękne. Teren to las i łąki. Była tam dolina, ale znajdowała się ona w części doliny, więc miałeś niesamowity widok. Jeśli dużo medytujesz, chcesz móc spacerować na łonie natury i patrzeć na duże odległości, a to miejsce było po prostu wspaniałe. Mój przyjaciel i ja weszliśmy na wzgórze, a potem postanowiliśmy wrócić do stodoły i popatrzeć. Agent nieruchomości musiał już iść, więc do stodoły poszliśmy sami. Nie wiedziałem, że według pośrednika osoba sprzedająca nieruchomość i osoba kupująca nieruchomość nie powinny ze sobą rozmawiać. Ale kiedy wróciliśmy do stodoły, właściciel już tam był i zaczęliśmy rozmawiać. Mój przyjaciel i ja powiedzieliśmy właścicielowi, że nieruchomość jest piękna, ale mój przyjaciel powiedział, że nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, aby ją kupić i że bank nie udzieliłby pożyczki organizacji religijnej, ponieważ gdyby ją przejęli, wyglądałoby to na zły. Kolega powiedział też właścicielowi, że nie mamy środków na wpłatę zaliczki. Właściciel powiedział: „W porządku. Poniesiemy za Ciebie kredyt hipoteczny.”

Zaufanie Trzem Klejnotom

Kolejną rzeczą był plan zagospodarowania przestrzennego, który zapewniał, że będziemy mogli tam zbudować klasztor. Na działce stał tylko dom, stodoła i garaż. Moja przyjaciółka, u której mieszkałam, zbierała kodeksy planowania i zagospodarowania przestrzennego ze wszystkich krajów, w których szukaliśmy gruntów, a to konkretne hrabstwo nie miało w swoich zbiorach kodeksu planowania i zagospodarowania przestrzennego. Powiedziałem jej, ale okazało się, że w ogóle nie mieli planu zagospodarowania przestrzennego. To obszar wiejski i bez kodu P&Z możesz zbudować, co chcesz. Kupiliśmy działkę i wprowadziło się trzech pierwszych mieszkańców: ja i dwa koty. [śmiech] Pamiętam, że na początku siedziałem tam wieczorami i zastanawiałem się, jak spłacimy kredyt hipoteczny. A koty po prostu na mnie spojrzały. [śmiech] Byłem młody, kiedy przyjąłem święcenia kapłańskie. Nigdy nie miałem samochodu, domu ani niczego, a teraz mam kredyt hipoteczny, za który jestem odpowiedzialny. Więc po prostu schroniłem się w Budda, Dharma i sangha i wiedziałam, że jakoś to się ułoży.

Jak się okazało, był to kredyt hipoteczny na trzydzieści lat i spłaciliśmy go wcześniej. Dzięki temu zaoszczędziliśmy około trzydziestu tysięcy dolarów na odsetkach. Było dla mnie zdumiewające, że tak się stało. Na obszarze, na którym kupiliśmy ziemię, nie ma prawie żadnych buddystów. W stanach nie ma prawie żadnych buddystów, a my byliśmy na obszarach wiejskich. Mieliśmy dużo terenów leśnych, więc ludzie pytali mnie: „Nie boisz się chodzić po lesie z kuguarami i niedźwiedziami?” Ale ja odpowiadałam: „Nie, właściwie bardziej boję się chodzić po Nowym Jorku”. [śmiech] Teren znajduje się w stanie Waszyngton, na zachodnim wybrzeżu. To ten sam stan, w którym znajduje się Seattle, tyle że po drugiej stronie stanu. Uczyłem w ośrodku Dharmy w Seattle, więc niektórzy z tych ludzi podeszli i zaczęli pomagać. Założyli grupę o nazwie „Przyjaciele Opactwa Sravasti”.

Nazwa „Opactwo Sravasti” powstała, ponieważ poddałem się Jego Świątobliwości Dalajlama różne imiona, które moim zdaniem pasowały, a on wybrał to. Zasugerowałem to, ponieważ jest to miasto w starożytnych Indiach, gdzie Budda spędził 25 odosobnień w porze deszczowej, więc wygłoszono tam wiele sutr. Istniały tam także bardzo liczne wspólnoty mnichów i mniszek. Pomyślałem, że jedną z zasad opactwa powinno być to, że nie kupujemy własnej żywności. Będziemy jeść tylko to, co nam zaoferują. Ludzie mogą przynosić jedzenie, a my je ugotujemy, ale nie szliśmy do sklepu spożywczego, żeby kupić jedzenie. Ludzie mówili mi: „Będziesz głodował”. [śmiech] Bo w Ameryce, kto tak żyje? Każdy idzie i kupuje własne jedzenie. Ale ja po prostu powiedziałem: „Spróbujmy”.

Już na początku dziennikarz ze Spokane, najbliższego nam miasta, chciał przyjść i udzielić wywiadu, aby omówić, czym jest ta „nowość” i jak pasujemy do hrabstwa. Powiedziałem im więc o tym i powiedziałem też, że nie kupujemy własnego jedzenia. Właśnie rozmawialiśmy o buddyzmie i w niedzielnej gazecie wydrukowano o nas bardzo fajny artykuł. Kilka dni później ktoś podjechał nieznanym nam SUV-em, a jego samochód był wypełniony jedzeniem. Powiedziała: „Przeczytałam artykuł w gazecie i pomyślałam, że chcę dać tym ludziom jedzenie”. To było wzruszające widzieć zupełnie obcą osobę podjeżdżającą samochodem wypełnionym jedzeniem. To była taka nauka o dobroci czujących istot. Dlatego w starożytności sangha poszedł na pindapada i zbierał jałmużnę. To jest tradycja, do której staraliśmy się wrócić. To naprawdę sprawia, że ​​możesz doświadczyć we własnym życiu życzliwości innych. To oczywiste, że żyjesz tylko dlatego, że inni chcą dzielić się z tobą tym, co mają. 

Nigdy nie głodowaliśmy. [śmiech] Mamy też rekolekcje, gdzie ludzie przychodzą i przebywają klasztorny społeczności, oni przynoszą jedzenie i wspólnie je gotujemy. I wszyscy jedzą. Stopniowo ludzie zaczęli słyszeć o opactwie, a niektórzy ludzie, którzy byli już buddystami, zaczęli go odwiedzać. Niektórzy ludzie, którzy nie mieli pojęcia o buddyzmie, podjeżdżali ulicą i pytali: „Kim jesteście?” Tutejsze miasto liczy około 1500 mieszkańców. To małe miasteczko z jednym światłem stop. Po prostu weszliśmy bardzo powoli. Nie zrobiliśmy jakiejś ważnej rzeczy. Wszystkie rachunki zapłaciliśmy terminowo. To dobry sposób na dobre relacje z ludźmi. Ludzie powoli zaczęli przychodzić i brać udział.

Rozwój opactwa

Ponieważ przybywało więcej osób, musieliśmy zbudować więcej przestrzeni. Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy, była zmiana garażu na Medytacja Hala. To było interesujące, ponieważ zanim jeszcze otrzymaliśmy tę nieruchomość, niektórzy ludzie podarowali nam duży prezent Budda posąg, a inni ludzie podarowali nam obrazy przedstawiające mędrców, a inni podarowali nam Sutry Mahajany i indyjskie komentarze. To było jeszcze zanim mieliśmy nieruchomość i miejsce, w którym moglibyśmy je umieścić. To było tak, jakby buddowie mówili: „No dalej, przygotuj nieruchomość. Chcemy się wprowadzić!”

Pierwszym budynkiem był tzw Medytacja Hall, a następnie zbudowaliśmy chatę, w której będę mieszkał. Nie było tam bieżącej wody, ale mieszkało mi się tam bardzo dobrze. Mieszkałem tam przez 12 lat. Potem zabrakło już miejsca dla sióstr, więc zbudowaliśmy dla nich rezydencję. A potem zabrakło nam miejsca na jadalnię i kuchnię, więc musieliśmy wybudować nowy budynek z jadalnią i kuchnią. A potem naprawdę nalegali, że potrzebują domku z bieżącą wodą, w którym mógłbym mieszkać. Poczułem, że tego nie potrzebuję i byłem szczęśliwy tam, gdzie jestem, ale nalegali, żebyśmy zbudowali chatę. Więc teraz tam, gdzie mieszkam, jest mała chatka. A potem chcieliśmy zatrudnić tam więcej nauczycieli, więc zbudowaliśmy kolejną kabinę dla nauczycieli gościnnych. Wciąż rośniemy. Mamy obecnie 24 mieszkańców i 4 koty. [śmiech]

Ale nadal jest za mały. Wyrosliśmy z Medytacja Hall, więc mieliśmy nauki w jadalni. Kiedy było tam dużo ludzi na rekolekcjach, medytacja był również w jadalni i to nie działało zbyt dobrze. Postanowiliśmy więc zbudować tzw Budda Hala. To nasz najnowszy projekt. Kontynuujemy budowanie społeczności i naprawdę kładziemy nacisk na edukację buddyjską. Chcemy zrobić to tam, gdzie sangha ma dobre wykształcenie i zna się na rzeczy winaja. Robimy wszystkie najważniejsze winaja rytuały, takie jak codwutygodniowa posadha, podczas której spowiadamy i przywracamy nasze zasady; trzy miesiące Jeśli jest wycofanie się z ceremonią na zakończenie pravaran; i Katynia oferuje ceremonii szat. Odprawiamy tam wszystkie te obrzędy i wszystkie są tłumaczone na angielski, abyśmy rozumieli, co mówimy.

Kobietom udzielamy święceń śramaneri i shiksamana, a więc święceń nowicjuszy i święceń szkoleniowych. Mamy wystarczającą liczbę bhikszuni w społeczności, więc dajemy ich tam. Nasze marzenie, kiedy Budda Hall został ukończony, aby udzielić święceń bhiksiu i bhikszuni w opactwie – w języku angielskim. [śmiech] Społeczność jest bardzo miła. Ludzie są naprawdę zgrani i serdecznie zapraszamy do odwiedzenia. Możesz przyjść, kiedy mamy rekolekcje lub kurs, lub możesz po prostu przyjść, kiedy tylko chcesz i dołączyć do wspólnoty, żyjąc zgodnie z naszymi klasztorny harmonogram. A więc to trochę o dzikim zachodzie. To jest dzikie. [śmiech]

Pytania i Odpowiedzi

Publiczność: Bardzo wcześnie w swoim przemówieniu wspomniałeś, że jesteś krytyczny wobec religii Zachodu, ponieważ nie mają one dla ciebie sensu. Ale zauważyłem, że prowadzisz działalność międzywyznaniową, więc jak godzisz te opinie z pracą z innymi ludźmi wyznającymi te religie?

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): To nie problem. Nie musimy wszyscy myśleć podobnie ani się zgadzać, aby się dogadać. Całkiem dobrze się dogadujemy. W pobliżu mieszka kilka katolickich sióstr, które powiedziały, zanim się wprowadziliśmy, modliły się, aby wprowadziło się więcej duchowych ludzi. Kiedy tam dotarliśmy, byli całkiem szczęśliwi i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Mówimy o podobnych rzeczach, które robimy w naszej religii. To bardzo wzbogacające. Nie musimy wierzyć w te same rzeczy, żeby się dogadać. Przez rok robiliśmy rekolekcje o Medycynie Budda, a jedna z katolickich zakonnic przyjęła tekst, który posiadamy, i zmieniła go tak, aby miał dla niej sens z chrześcijańskiego punktu widzenia. Odbyła więc rekolekcje, widząc Jezusa jako Boskiego Lekarza. Z Medycyną poszło bardzo dobrze Budda.

Publiczność: Pochodzę z Indii i chciałbym podziękować za szerzenie nauk św Budda. Nauki pomagają nam od ponad dwóch tysięcy lat. Moje pytanie dotyczy medytacja. Praktykuję vipassanę medytacja od dłuższego czasu i też ćwiczę wadżrajana że uczysz. Czy możemy praktykować vipassanę i medytacje nauczane w wadżrajana tradycja?

VTC: Tak, nie ma problemu. The Budda uczył wielu różnych technik, ponieważ ludzie mają różne skłonności i zainteresowania. Ćwiczyć wadżrajana wcześniej potrzebujesz trochę praktyki w innych tematach, dlatego ważne jest, aby uczyć się, ćwiczyć i szukać do tego naprawdę dobrego nauczyciela. Ale sam buddyzm tybetański ma rodzaj vipassany medytacja. Różni się od tego, co zwykle słyszy się o vipassanie, ale nauczanie vipassany różni się w zależności od tradycji, w której jest nauczana. Podobnie jak buddyzm chiński, mamy medycynę Budda, Amituofo [śmiech], Kuan Yin, Mandziuśri, Samantabhadra. Wszystko to jest powszechne w różnych tradycjach.

Publiczność: Skąd od razu wiedziałeś, że chcesz zostać wyświęcony i czy stało się to przed czy po znalezieniu nauczyciela? Czy stało się to przed czy po tym, jak dowiedziałeś się, jaką linię chcesz podążać?

VTC: Kiedy zaczynałem, wiedziałem jak nic. Nie wiedziałem nic o tym, jakiego nauczyciela ani linii wybrać. Ale wiedziałem, co to jest Lamas co powiedziałem, było prawdą w moim przypadku i chciałem dowiedzieć się więcej. Więc po prostu wracałem. Tak się złożyło, że byli buddystami tybetańskimi i sposób, w jaki przedstawiany jest buddyzm tybetański, z naciskiem na rozumowanie i logikę, bardzo mi odpowiada. The lamrim lub stopniowe etapy ścieżki, czyli podejście do Dharmy, również bardzo dobrze do mnie pasują, podobnie jak medytacje analityczne. Więc po prostu wracałem i wtedy usłyszałem, że masz mieć nauczyciela. Ale dla mnie stało się to bardzo organicznie. Nie dla każdego tak jest. Niektórzy ludzie po prostu chcą spróbować wszystkiego, jakby to była kolacja w formie bufetu, a niektórzy chodzą od nauczyciela do nauczyciela i ćwiczą, ćwicząc, aż znajdą coś, co im odpowiada. 

Publiczność: Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak to zrobiłeś dążenie aby otrzymać bhikszuni zasady i teraz mam dążenie aby udzielić święceń bhikszuni w języku angielskim. Czy możesz porozmawiać o znaczeniu otrzymywania i utrzymywania? zasady do Ciebie?

VTC: Och, wow. [śmiech] Po pierwsze zasady nadaj strukturę swojemu życiu i dzięki temu będziesz bardzo jasny w kwestii swoich standardów etycznych i wartości. Dla mnie potrzebowałem tego rodzaju struktury etycznej, więc zasady były bardzo pomocne. Wiąże się to także ze zmianą całego stylu życia. Mieszkasz z innymi mnichami, nie kolekcjonujesz wielu rzeczy i nie patrzysz na giełdę. [śmiech] Zmienia się cały sposób, w jaki żyjesz. Kiedy po raz pierwszy zostałem wyświęcony na śramaneri, byłem bardzo skupiony na praktyce Dharmy. Chciałem słuchać nauk i praktykować Dharmę. Opowiadali o tym moi nauczyciele bodhiczitta, więc tak, chciałem przynosić pożytek innym, ale wszystko było bardzo skupione na mnie. Ale kiedy zostałem bhikszuni, moja motywacja całkowicie się zmieniła, ponieważ naprawdę uderzyło mnie w serce, że mam możliwość wzięcia tych cennych zasady ponieważ przez 2500 lat ludzie zabierali i przechowywali zasady i przekazywał święcenia z pokolenia na pokolenie. Dlatego mamy rodowód zasady pochodzący z Budda. Uderzyło mnie to tak mocno, że to, co otrzymałem poprzez przyjęcie święceń bhikszuni, było jak wielka fala Dharma Buddy pochodzące z czasów Budda do chwili obecnej, a ja po prostu usiadłem na szczycie tej fali i płynąłem dalej, podtrzymywany przez pokolenia i miliony praktykujących ludzi. Mimo że ich nie znam i zmarli wieki temu, nadal bardzo mocno odczuwałem fakt, że teraz mam obowiązek podtrzymywać tradycję. Mam obowiązek zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zachować swoje zasady i jeśli będę mógł przekazać to innym osobom. Innymi słowy, nie chodzi już tylko o mnie. [śmiech]

Publiczność: Moje pytanie dotyczy przyszłości buddyzmu na Zachodzie, szczególnie dlatego, że wspomniałeś, że buddyzm jest religią opartą na rozumowaniu i logice. To, że masz wiarę, opiera się na twoim rozumowaniu, a nie na tym, że powiedziało ci to bóstwo. Kiedy myślisz o buddyzmie na Zachodzie, czy myślisz, że jego dynamika rośnie, czy też istnieją wyzwania, którym jeszcze musimy stawić czoła?

VTC: Myślę, że rośnie powoli, ale stale. Świadczy o tym sam fakt, że mamy 24 mnichów. To ogromny wzrost od czasu, kiedy zaczęliśmy. Ludzie są o wiele bardziej zainteresowani. Sprowadzenie buddyzmu na Zachód wiąże się z kilkoma wyzwaniami. Obecnie jest wielu świeckich nauczycieli, a sposób, w jaki nauczają, czasami bardzo różni się od tego, jak nauczają mnisi. To jedna rzecz, która może stanowić pewne wyzwanie. Mnisi naprawdę podążają za tradycją, którą chcemy utrzymać, podczas gdy świeccy nauczyciele są bardziej skłonni do adaptowania rzeczy z Zachodu do tego, czego nauczają. Niektórzy świeccy nauczyciele darzą mnichów dużym szacunkiem, a inni nie, co odbija się na ich uczniach, więc niektórzy z nowych buddystów darzą mnichów szacunkiem, a inni nie. Niektórzy powiedzą: „Żyjesz w celibacie, więc po prostu zaprzeczasz swojej seksualności. Co jest z tobą nie tak?" Takie podejście mówi mi, że tak naprawdę nie rozumieją, o co chodzi Budda naucza. W takich sytuacjach wiele osób zwraca się do Dharmy nie w poszukiwaniu ścieżki do wyzwolenia z samsary, ale w poszukiwaniu czegoś, co pomoże im być spokojniejszymi i szczęśliwszymi w tym życiu.

Publiczność: Dziękuję, że podzieliłeś się w tej sekcji tak wieloma przyziemnymi historiami. Chciałbym zadać Ci pytanie dotyczące ćwiczeń z złość.

VTC: Złość, Oh. [śmiech] Mówisz o swoim złość, czy przyprowadziłaś ze sobą męża? [śmiech] 

Publiczność: Pytam o to, ponieważ jest to dość przyziemne pytanie w życiu codziennym i dla nas wszystkich w tej sekcji i na świecie.

VTC: the Budda nauczył wielu, wielu sposobów radzenia sobie złość. Mógłbym tak wymieniać jeszcze kilka lat. [śmiech] Ale poleciłbym ci kilka książek. Jego Świątobliwość Dalajlama napisał książkę o nazwie Healing Złośći napisałem książkę pt Współpraca z złość. Obydwa opierają się na rozdziale szóstym Śantidewy Angażowanie się w Bodhisattwa„Czyny”. Przeczytaj je. To tak obszerny temat, że nie mogę się nim teraz zajmować. Na ThubtenChodron.org można znaleźć wiele rozmów na temat złość i wiele innych tematów.

Publiczność: Ale czego się nauczyłeś, kiedy byłeś we Włoszech z mnichami macho?

VTC: Najważniejszą rzeczą, której się nauczyłem, jest to, że mam problem złośćI to złość niszczy zasługi. Nie chciałem niszczyć zasług. Dowiedziałem się również, że wszystkie rzeczy opisane w rozdziale szóstym były naprawdę pomocne. Najważniejszą rzeczą, jakiej się nauczyłem, było to, że kiedy ludzie robią szkodliwe rzeczy, tak naprawdę próbują powiedzieć: „Chcę być szczęśliwy, ale teraz cierpię”. Jakiekolwiek działanie, które wykonują, jest szkodliwe dla kogoś innego, z powodu swojej ignorancji myślą, że działanie przyniesie im szczęście. Ale to przynosi im cierpienie. Zatem ta osoba nie powinna być moim obiektem złość. Powinni być przedmiotem mojego współczucia, ponieważ cierpią. I nie znają przyczyny szczęścia ani tego, jak je stworzyć.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.