Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Wzrost kobiet w buddyzmie: czy lody zostały przełamane?

Wzrost kobiet w buddyzmie: czy lody zostały przełamane?

Dyskusja na temat problemów, z jakimi borykają się kobiety w buddyzmie, nagrana podczas panelu dyskusyjnego podczas wizyty J.Ś. Dalajlamy w ramach programu wspierającego w Centrum Kongresowym w Hamburgu w 2014 r.

Przez wiele lat HH Dalajlama zachęca kobiety na całym świecie do zajmowania stanowisk kierowniczych i pracy jako duchowe nauczycielki. W 2007 roku Pierwszy Międzynarodowy Kongres Kobiet Buddyjskich odbyła się w Hamburgu. Naukowcy i uczeni buddyjscy ze wszystkich tradycji buddyjskich badali między innymi kwestię ważności Budda przywiązani do kobiet i jak kontynuowali i rozwijali to na przestrzeni wieków.

W tym panelu dyskusyjnym, który odbył się podczas wizyty HH The Dalajlama w ramach programu wspierającego w Centrum Kongresowym w Hamburgu w 2014 r. dr Thea Mohr omawia te kwestie z czcigodnym Thubtenem Chodronem, Sylvią Wetzel, dr Carolą Roloff i Geshe Kelsang Wangmo (Kerstin Brummenbaum), która była pierwszą mniszką tybetańską Buddyzm otrzyma tytuł gesze.

Za jakimi ideałami podążają te kobiety i z jakimi trudnościami dostrzegały i napotykały na swojej drodze do równości? Jakie są obecne problemy i co te pionierki zmieniły w status quo i w ten sposób utorowały drogę innym kobietom do zyskania dostęp do Buddanauczanie? Jakie są ich wizje na przyszłość? W jakim kierunku powinien iść ten rozwój?

Tea Mohr: Wspaniały wieczór dla was wszystkich. Cieszymy się, że spotykamy się dziś wieczorem, aby porozmawiać na temat „Wzrost kobiet w buddyzmie – czy lód pęknięty?” Pomyśleliśmy, że najpierw rozpoczniemy dyskusję wśród zaproszonych panelistów, a następnie o godz. 8 włączymy do dyskusji publiczność.

Wprowadzenie Thubtena Chodron

Przede wszystkim chciałbym serdecznie powitać i przedstawić panelistów na podium, poczynając od Czcigodnego Thubtena Chodrona. Urodziła się w 1950 roku w USA, studiowała buddyzm tybetański w Indiach i Nepalu pod kierunkiem Jego Świątobliwości Dalajlama, Lama Zopa i wielu innych. Przewodniczyła Instytutowi Tzong Khapa we Włoszech i Ośrodkowi Buddyjskiemu Amitabha w Singapurze oraz propagowała Dharmę na całym świecie. Była częstym gościem w Hamburgu i wygłaszała tu wykłady, a jest przełożoną opactwa Sravasti, które znajduje się w stanie Waszyngton w północnej części USA. [oklaski]. Witamy! Chciałbym zapytać, jak po raz pierwszy spotkałeś się z buddyzmem?

Czcigodny Thubten Chodron: Podróżowałem po Azji i widziałem wiele buddyjskich obrazów i rzeczy w Indiach i Nepalu. Wróciłem i umieściłem je w swoim mieszkaniu, żeby ludzie pomyśleli, że jestem naprawdę wyjątkowy, ponieważ byłem w dalekich krajach – mimo że nic nie rozumiałem o buddyzmie. Następnie w 1975 roku poszedłem na kurs prowadzony przez Lama Yeshe i Lama Zopa, a reszta to już historia.

Tea Mohr: Dziękuję Ci. Ile zakonnic mieszka w opactwie Sravasti?

Czcigodny Thubten Chodron: Jest nas dziesięciu.

Tea Mohr: Świetny! Wrócimy do tego później.

Wprowadzenie Sylwii Wetzel

Następnie chciałbym przedstawić Sylvię Wetzel. Urodziła się w 1949 roku i jeśli mogę powiedzieć, jest dumna z bycia częścią ruchu 1968, tak? Miała 19 lat, kiedy po raz pierwszy zaczęła angażować się w wolność polityczną i psychologiczną. W wieku 28 lat zwróciła się ku buddyzmowi, a zwłaszcza tradycji tybetańskiej. Jej nauczycielami byli Thubten Yeshe, Lama Zopa, Geshe Tegchok, Ann McNeil i Rigdzin Shikpo, jeśli dobrze pamiętam.

Żyłaś jako zakonnica przez dwa lata, a dziś rano powiedziałaś nam, że te dwa lata tylko uczyniły cię twardszą i bardziej surową, i że nie tak wyobrażałaś sobie siebie jako mniszkę buddyjską.

Razem z Carolą, z Jampą Tsedroen – a za chwilę dojdziemy do Lekshe – wspierałaś wtedy jako zakonnica Międzynarodową Konferencję Sakyadhita, tak? A tutaj w Niemczech jesteś znany medytacja nauczyciel z innowacyjnymi i kreatywnymi metodami. Słyszałem, że mogliśmy tego doświadczyć podczas poprzedniej sesji. Jesteś także współzałożycielem Buddhaischen Akademie [Akademia Buddyjska] i napisałeś niezliczone publikacje, w których krytycznie oceniasz kulturę i role płci. Jesteś pionierem buddyzmu. Witamy!

Pytanie do ciebie: jak spotkałeś się z buddyzmem jako „'68er”?

Sylwia Wetzel: Na początku 1977 r. pisałem w swoim pamiętniku: „Chcę w końcu być za czymś, a nie zawsze przeciw”. Poprowadziłam kobiecą grupę podróżniczą do Chin, aby obserwować sytuację kobiet i pomyślałam sobie: „W drodze powrotnej pojadę zobaczyć Indie”. W 76 roku moja przyjaciółka odwiedziła Indie i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie – lekarka i jej przemiana. Powiedziała mi: „Jeśli chcesz medytować, jedź do Kopanu. Pierwszego dnia mojej podróży po Indiach byłem w Dharamsali i przybyłem na imprezę tybetańską w aśramie. Chłopiec na ulicy powiedział do mnie: „W tybetańskim aśramie jest przyjęcie. Chcesz przyjść?"

„Tak, impreza jest zawsze dobra, także z Tybetańczykami”. siedziałem w Guru Puja a po pół godzinie miałem wrażenie, że jestem w domu i od tego czasu spędzam czas próbując zdać sobie sprawę z tego, co się tam wydarzyło.

Tea Mohr: A może jeszcze jedno szybkie pytanie: czym się zajmujesz w tej buddyjskiej akademii?

Sylwia Wetzel: Pracuję od 15 lat w Dachverband der Deutschen Buddhistischen Union (DBU) [organizacji patronackiej Niemieckich Związków Buddyjskich] i chciałem znaleźć ludzi, z którymi mógłbym zastanowić się nad kulturowymi aspektami buddyzmu, bez skupiania się na rodowodach lub tradycja.

Osiągnęliśmy to w DBU z pewnym sukcesem, ale w organizacji parasolowej musimy zorientować się w różnych perspektywach. Zrobiliśmy to, po prostu gromadząc w Berlinie ludzi, z których niektórych znamy od dawna, którzy lubią rozmyślać o buddyzmie w dzisiejszych czasach, choć różnymi metodami. Dialog wewnątrzbuddyjski jest dla nas kluczowym aspektem – oznacza to włączenie wszystkich tradycji, a także dialog ze społeczeństwem, tj. politykę, psychoterapię i dialog religijny.

Tea Mohr: Dobrze, omówimy to dalej za chwilę. Dziękuję Ci bardzo.

Wprowadzenie gesze Kelsang Wangmo

Teraz chciałbym przyjechać do Gesze Kelsang Wangmo. Proszę, słuchaj uważnie. W kwietniu 2011 roku została pierwszą zakonnicą, która otrzymała stopień naukowy gesze w buddyzmie tybetańskim. Dajmy jej kolejny wielki aplauz.

Kerstin Brummenbaum urodziła się w 1971 roku niedaleko Kolonii i po ukończeniu szkoły średniej wyjechała do Dharamsali na dwutygodniowy kurs wprowadzający do buddyzmu. Te czternaście dni zamieniło się w lata i lata. Ile dokładnie to było?

Geszema Kelsang Wangmo: Przypomnę. Pojechałem w 1990 lub 1991, więc minęły 24 lata.

Tea Mohr: Dwadzieścia cztery lata intensywnych studiów buddyjskich. The Dalajlama i jego siostra od wielu lat wspierają Projekt Gesze, a Dalajlama podobnie jak tybetańskie Ministerstwo Religii i Kultury dało ci pozwolenie na przystąpienie do egzaminu [w celu uzyskania stopnia gesze]. Dlaczego poszedłeś do Dharamsali po szkole średniej?

Geszema Kelsang Wangmo: Miałem trochę czasu właściwie po liceum i nie wiedziałem, czego chcę się uczyć. Kilka rzeczy przykuło moją uwagę, ale nie było żadnego kierunku, który łączyłby wszystkie moje zainteresowania. Potem pomyślałem: „pojadę trochę” i pojechałem do Izraela.

W kibucu ktoś opowiedział mi o Indiach: fakirowie, białe słonie, ludzie medytujący wszędzie – to stało się moim wyobrażeniem o Indiach.
Następnie pojechałem do Kalkuty w Indiach. Mój pierwszy szok po przybyciu: żadnych białych słoni!

Cóż, ktokolwiek był w Kalkucie co najmniej 20 lat temu, może to wiedzieć: oczywiście wybrałem najlepszą porę na wyjazd do Indii – było już tak gorąco, w kwietniu 40 stopni Celsjusza. I dlatego pojechałem na północ.

Byłem krótko w Varanasi i to też było nie do zniesienia, więc pojechałem dalej na północ. Wciąż nie wiedziałem, co chcę studiować, ale jakoś pomyślałem: „No cóż, teraz to i tak nie wyjdzie, lepiej wracam. Zostanę jeszcze dwa tygodnie na północy. Muszę przyznać, że historia jest trochę zawstydzająca.

Powód, dla którego pojechałem do Dharamsali, jest taki, że najpierw pojechałem na krótko do Manali – i każdy, kto był w Manali wie, że jest blisko Dharamsali – i podczas moich dwóch tygodni tam, kiedy zastanawiałem się, dokąd się udać, usłyszałem, jak ktoś mówi na […?] [niezrozumiałe] „Dharamsala to wspaniałe miejsce. The Dalajlama mieszka tam i mają najlepsze ciasto czekoladowe.

Tea Mohr: Co jest prawdą!

Geszema Kelsang Wangmo: …i pomyślałem: „Słyszałem o tym Dalajlama wcześniej, ale niewiele o nim wiem. Ale w końcu jest ciasto czekoladowe. Dobra." Potem pojechałem do Dharamsali z powodu ciasta czekoladowego. W rzeczywistości ciasto czekoladowe w Dharamsali jest naprawdę pyszne!

Ktokolwiek był w Dharamsali wie, że atmosfera jest wyjątkowa, ponieważ Dalajlamamieszka tam wielu tybetańskich mnichów i mniszek. Jest zdecydowanie bardzo wyjątkowy, bardzo spokojny atmosfera pomimo wszystkich turystów. Ta atmosfera po prostu mnie zafascynowała po przyjeździe, a potem pomyślałam: „zostanę tu dwa, trzy tygodnie, a potem zobaczę”. Zrobiłam kurs buddyjski, który mnie urzekł i od tego czasu kontynuowałam dalej i dalej, zostając zakonnicą i rozpoczynając moje [buddyjskie] studia.

Tea Mohr: A jak to było mieć tylko mnichów jako kolegów z klasy?

Geszema Kelsang Wangmo: To znaczy, to też nie było zaplanowane. Właściwie chciałem studiować razem z zakonnicami, ale w tym czasie było to trudne. Były wprawdzie zakonnice, które studiowały, ale to było dla nich trudne. Byłem w trudnej sytuacji i nie mogłem zostać przyjęty. Inne klasztory jeszcze nie istniały, więc właśnie zapisałem się do Instytutu Dialektyki Buddyjskiej. To było trudne – czterdziestu mnichów i jedna zakonnica – ale wiele się nauczyłem od moich kolegów z klasy. Z tego [doświadczenia] wynikło wiele dobrych rzeczy i jestem bardzo wdzięczny, ale nie było to łatwe.

Tea Mohr: Potrafie to sobie wyobrazic. A jak ci mnisi, którzy byli twoimi kolegami z klasy, zareagowali na to, że jesteś teraz pierwszą zakonnicą, która ma praktycznie taki sam stopień naukowy jak oni?

Geszema Kelsang Wangmo: Och, pozytywnie. Moi koledzy z klasy właściwie zawsze mnie wspierali, szczególnie gdy chodziło o moje studia. Ogólnie rzecz biorąc, każdy Tybetańczyk – nawet mnisi, którzy nie byli moimi koleżankami z klasy i inne mniszki – naprawdę mnie wspierał. Wszyscy, których znałem – mnisi i mniszki, w tym moi koledzy z klasy – zdawali sobie sprawę z wagi studiów i zawsze wspierali w tym zakresie. Kiedy byłem chory, [mówili mi:] „Wkrótce wyzdrowiej! Musisz przyjść na debatę, dobrze?

Wprowadzenie Czcigodnego Jampa Tsedroen

Tea Mohr: Miły. Tak, świetnie, że dołączyłeś do nas dziś wieczorem! Pójdę teraz do dr Caroli Roloff, być może lepiej znanej jako Jampa Tsedroen. Urodziła się w 1959 roku i od dłuższego czasu jest pracownikiem naukowym i wykładowcą na Uniwersytecie w Hamburgu. Doskonale pamiętam, jak w 1982 r. zorganizowałeś pierwszą wizytę Jego Świątobliwości Dalajlama w Hamburgu. To było duże zgromadzenie, które później zostało zwieńczone większym zgromadzeniem w Schneverdingen, którego roku nie pamiętam.

Czcigodny Jampa Tsedroen: To był 1998 rok – nie, faktycznie wydarzyło się to w 1991 roku tutaj, w CCH, podczas „Tygodnia Tybetańskiego” pod patronatem Karla Friedricha von Weizsäckera. W tamtym czasie nie było jeszcze dużej sali na 7000 osób. Było tylko to audytorium, w którym teraz jesteśmy, przez które… Dalajlama szedłem pod koniec [imprezy]. Obok znajdowała się sala mieszcząca 3000 osób, która została wyprzedana jeszcze przed ogłoszeniem imprezy. Bilety zniknęły w ciągu 2 dni.

Czcigodny Jampa Tsedroen: Wizyta na terenach targowych Schneverdingen [przez Dalajlama] było w 1998 [Uwaga: Reinsehlen Camp jest miejscem, o którym mowa]. To był największy projekt [ja się podjąłem].

Tea Mohr: Właśnie słyszałeś – i niewątpliwie musisz teraz wiedzieć – o jej niewiarygodnym talencie organizacyjnym. Do wszystkiego podchodzi z pewną skrupulatnością, nawet do tego stopnia, że ​​wstaje o drugiej w nocy i mówi: „Musimy tu i tam przestrzegać tych wymogów bezpieczeństwa”. Wszystko zaplanowała skrupulatnie. Jednak odkładasz na bok swój talent organizacyjny, aby poświęcić się buddyzmowi / ideologii buddyjskiej, później studiując także tybetologię i indologię i otrzymując wybitny awans. Od 2013 roku pracuje w Akademii Religii Świata [Akademie der Weltreligionen] z naciskiem na „Religię i dialog we współczesnym społeczeństwie” [Religion und Dialog in Moderner Gesellschaft]. Ponadto prowadzi projekt badawczy DFG [Niemieckiej Fundacji Badawczej] na temat święceń mniszek, prowadzi wiele wykładów na całym świecie i jest uznanym naukowcem. Interesuje mnie, dlaczego odłożyłeś na bok swoje wspaniałe talenty organizacyjne i poświęciłeś się buddyzmowi.

Czcigodny Jampa Tsedroen: Tak, zresztą im więcej organizowałam [imprezy], tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie zostałam zakonnicą do tego. Spotkałem buddyzm w 1980 roku i spotkałem tu w Hamburgu Gesze Thubtena Ngawanga. Zostałem zapisany do Biblioteki Tybetańskich Dzieł i Archiwów w Dharamsali jako student przez pierwsze trzy miesiące, a następnie przeniosłem się z Holzminden w Weserbergland do Hamburga, aby studiować tutaj u Gesze Thubtena. Wtedy, gdy jeszcze byłem asystentem lekarza, inni zawsze mi mówili, że umiem bardzo dobrze się zorganizować, a Tybetańskie Centrum również szybko odkryło ten fakt. Zostałem przydzielony do uporządkowania aranżacji biura, ponieważ wszystko było jeszcze zapakowane w pudła z ostatniej przeprowadzki, bo nikt nie czuł się odpowiedzialny za ich rozpakowanie.

Na następnym walnym zgromadzeniu szukali nowego skarbnika i powiedzieli: „Carola, możesz prowadzić księgowość” i tak dostałem stanowisko. Gdy pojawili się pierwsi pracownicy i Centrum się rozrosło, kupiliśmy dom w Rahlstedt i pomyślałem: „Cóż, nie zostałam zakonnicą, żeby zostać kierownikiem”. Zauważyłem, że nie mieliśmy tak wielu debat jak w Indiach; dwie godziny debaty odbywały się każdego wieczoru i co tydzień odbywały się zajęcia, tak jak dla nowicjuszy w klasztorze. Im większe Centrum się rozrastało, tym mniej było czasu na debatę, a potem w pewnym momencie stało się jasne, że chcę tworzyć więcej treści.

W Centrum było kilku mnichów, którzy pomagali tłumaczyć, a później wrócili do życia świeckiego. Ponieważ tam mieszkałem, zawsze musiałem wskoczyć [dla nich] i tłumaczyć. Ale w pewnym momencie poczułem, że chcę studiować gramatykę tybetańską od podstaw. Nauczyłem się tego sam mniej więcej z Geshe Thubtenem podczas naszych podróży po Indiach, a także przy śniadaniu i lunchu.

Następnie otrzymałem na tej uczelni propozycję objęcia stanowiska w [Wydziale] Kształcenia Ustawicznego w Nauce [Arbeitsstelle für wissenschaftliche Weiterbildung]. Profesor matematyki, który był szczególnie pod wrażeniem logiki stworzonej przez Dharmakirti i Dignagę, zasugerował, abym zrealizował kolejny stopień akademicki. Więc wtedy przeszedłem edukację drugiej szansy, bo nie miałem matury. Zacząłem studia uniwersyteckie i zrobiłem specjalizację z tybetologii, ze szczególnym uwzględnieniem klasycznej indologii, która skupiała się na studiach buddyjskich. Wcześniej odbyłem piętnaście lat tradycyjnych studiów u Gesze Thubtena i służyłem już jako nauczyciel w systematycznych studiach buddyzmu.

Tea Mohr: Więc zastosowałeś tę samą skrupulatność do badań, co do organizacji. Witamy!

Wprowadzenie Thei Mohr

Aby pokrótce zakończyć prezentacje panelistów na podium, nazywam się Thea Mohr. Jestem religioznawcą. Rozmawiałam z Carolą od wielu lat na temat święceń mniszek i uczyniłam z tego również temat mojej pracy magisterskiej. Byłem zafascynowany i wciąż pod wrażeniem [tym tematem]. Nastąpił postęp, choć małymi krokami, niemniej jednak postęp.

Korzystając z okazji chciałbym wspomnieć w szczególności o trzech osobach, które cieszę się, że są z nami tego wieczoru. Proszę mi wybaczyć, jeśli nie widzę innych, o których również należałoby wspomnieć. Tak więc, kiedy powiem „Kobiece pionierki buddyzmu” – zacznę od Lekshe.

Wprowadzenie Karmy Lekshe Tsomo

Karma Witamy Lekshe Tsomo! Karma Lekshe Tsomo jest profesorem Religii Porównawczej w San Diego. Od samego początku wraz z Sylvią i Jampą wspiera i organizuje Sakyadhita International. Szczególny nacisk kładzie na zakonnice w regionie Himalajów, które borykają się z dużymi trudnościami w zdobywaniu wykształcenia, a nawet chodzeniu do szkoły. Założyła mały klasztor w Dharamsali, który odniósł wielki sukces przy ograniczonych zasobach. Co dwa lata organizuje zakrojone na szeroką skalę konferencje Sakyadhita w Malezji, Tajlandii, Indonezji, Wietnamie, Tajwanie i innych krajach Azji – jeśli dobrze pamiętam, to niewiarygodne. Nadal inspirujecie nas wszystkich swoją wytrwałością dla tych międzynarodowych zakonnic. Bardzo dziękuję za przybycie.

Wprowadzenie Gabriele Küstermann

Witam naszego kolejnego gościa honorowego, ukochaną Gabriele Küstermann. O ile dobrze pamiętam, Gabrielle Küstermann od trzydziestu czy czterdziestu lat ściśle zajmuje się tematem kobiet w buddyzmie. Do wszystkiego patrzy krytycznie, ale należy tutaj wspomnieć, że była jedną z naszych głównych zwolenników w 2007 roku, kiedy organizowaliśmy pierwszy Międzynarodowy Kongres Zakonnic w Hamburgu. Była wtedy przewodniczącą Fundacji Studiów Buddyjskich. Przepraszam, nie byłeś przewodniczącym – byłeś założycielem i kierowałeś nimi w tym czasie. I dzięki waszemu niestrudzonemu wsparciu i wysiłkowi zawdzięczamy wam to, co widzimy tutaj w Hamburgu, co zostało ustanowione tutaj w Hamburgu dla buddyzmu. Tak się cieszę, że mogłaś przyjść!

Wprowadzenie Gabrieli Frey

Chciałbym wspomnieć o trzeciej damie. Wspierana przez Lekshe, Gabriela Frey była bardzo zaangażowana w założenie organizacji, departamentu Sakyadhita we Francji. Wykazuje głęboką troskę o francuskie zakonnice i ich zdolność do organizowania się, a swoje serce i duszę poświęca buddyzmowi. Jest także – zobaczmy – członkiem Rady Europejskiej Unii Buddyjskiej. To takie cudowne! Dziękuję Ci bardzo.

Temat pierwszy: Powody ekscytacji buddyzmem

Teraz chciałbym rozpocząć naszą dyskusję na podium następującym pytaniem do naszych czterech pionierów: Co cię tak podekscytowało buddyzmem? Które ideały buddyzmu cię pociągały?
Kto chciałby zacząć?

Czcigodny Thubten Chodron: Myślę, że najpierw uderzyło mnie to, że szukałem światopoglądu, sposobu widzenia świata, który miałby dla mnie sens. Buddyzm naprawdę dał mi pewną strukturę, wiesz, mówiąc o samsarze, naturze umysłu, odrodzeniu, [i] możliwości pełnego przebudzenia. To dało mi sposób na zrozumienie mojego życia i mojego miejsca we wszechświecie. Poza tym nie miałam pojęcia, dlaczego żyję i jaki jest cel mojego życia.

Drugą rzeczą, która naprawdę mnie uderzyła, było zwrócenie uwagi na tę ignorancję, złość, przywiązanie, [oraz] przywiązanie były skazy i że egocentryczny umysł był naszym wrogiem, ponieważ wcześniej nie myślałem w ten sposób. Myślałem, że jestem całkiem dobrą osobą, dopóki nie zacząłem patrzeć na swój umysł i widzieć w nim wszystkie śmieci, a potem zorientowałem się, że to jest źródło mojego nieszczęścia, a nie inni ludzie. Więc to była duża zmiana perspektywy. Również kiedy prowadziłem nauki treningu myśli, naprawdę zadziałały i pomogły mi uporać się z emocjami i poprawić moje relacje. Więc po prostu to kontynuowałem. Kiedy zaczynałem, nie wiedziałem nic o niczym. Na serio. Nie znałem różnicy między buddyzmem a hinduizmem ani niczego o różnych tradycjach buddyzmu tybetańskiego. Wiedziałem tylko, że to, co powiedzieli ci nauczyciele, miało sens i pomogło mi, kiedy to praktykowałem. A więc wracałem.

Tea Mohr: Muszę przeprosić – zapomniałam cię przedstawić, droga Birgit. Birgit Schweiberer jest lekarzem i od dawna zna się na buddyzmie. Uczy w Instytucie Tsongkhapa we Włoszech, a teraz studiuje buddyzm w Wiedniu, tak słyszałem. Bardzo dziękuję za tłumaczenie. Może Kelsang Wangmo, możesz powtórzyć, co cię zafascynowało w buddyzmie?

Geszema Kelsang Wangmo: Teraz mam problem ze znalezieniem słów. Mogę potrzebować pomocy. Na początku byłem bardzo zafascynowany tym, że buddyzm kładzie duży nacisk na zadawanie pytań. To, czego się nauczyłem do tego czasu – cóż, dorastałem jako katolik i nikt nigdy nie zachęcał mnie do kwestionowania czegokolwiek. W buddyzmie pierwszą rzeczą było zaakceptowanie niczego bez uprzedniego zakwestionowania i przeanalizowania tego, a następnie przyjęcie części, która jest dla ciebie pomocna i pozostawienie reszty. Była to więc pierwsza rzecz, która przyciągnęła mnie do buddyzmu.

Następnie, podobnie do tego, co powiedział Czcigodny Thubten Chodron: pomysł, że właściwie to nie moi rodzice schrzanili mnie, moją siostrę czy kogokolwiek innego. Zamiast tego musiałem szukać ukrytych przyczyn w sobie, patrząc do wewnątrz. Tak, mój egoizm i wynikające z niego działania, które zrobiłem [z egoizmu] i tak dalej.

I oczywiście zobaczyć moje lęki, silne lęki, szczególnie w tym wieku i niepewność – po prostu normalny nastolatek. Jak to nazwać „bałaganem”. Wszystko to. Racja, cały ten bałagan. Tak więc w buddyzmie były techniki, które pomogły mi zobaczyć rzeczy jaśniej i faktycznie rozwiązać te problemy. Początkowo stawały się coraz mniej znaczące, ale potem niektóre moje lęki i niepewność całkowicie zniknęły, dzięki czemu stałam się szczęśliwsza. Wierzę, że ja też stałam się lepszą córką, więc moja mama też była całkiem szczęśliwa. To właśnie przyciągnęło mnie do buddyzmu. A im więcej to robiłem, tym bardziej stawało się jasne, że to naprawdę działa. To, co obiecano – że staniesz się bardziej zrównoważony, spokojniejszy i szczęśliwszy – zostało zrealizowane. To jest powolne i zajmuje bardzo, bardzo dużo czasu, ale zawsze mówię sobie, że nie ma terminu, więc [idę dalej].

Tea Mohr: Sylwia, jak to było z tobą?

Sylwia Wetzel: Tak, wspomniałem już o pierwszym punkcie. W końcu chciałem być „za” czymś, a Bodhisattwa ideałem było moje powołanie. Że wszyscy są jej częścią i że przemoc, nienawiść i sprzeciw nie mogą zmienić świata. Zamiast tego rozmawianie, docenianie i docenianie innych to jeden ze sposobów.

Druga sprawa: dużo czasu spędziłem na psychoterapii i na warsztatach z terapii Gestalt. Wszystko było super i czułeś się niesamowicie po jednym z tych weekendów, ale potem zadawałem sobie pytanie: „Co powinienem robić w domu?”

Właściwie tęskniłem za praktyką, a buddyzm zaoferował mi ten wielki zestaw ćwiczeń, dzięki którym mogłem zaangażować się w samokształcenie. Przez pierwsze dwa lub trzy lata zawsze mówiłem: „Buddyzm? To jest właściwie samopomocowa terapia z medytacja. Świetny!" Dla mnie to właśnie utrzymywało mnie przy życiu. I wiedziałem, że po Dharamsali już nigdy nie będę się nudzić. Co oczywiście nie było wcześniej moim problemem.

Tea Mohr: Jampa, jak to było dla ciebie?

Czcigodny Jampa Tsedroen: Cóż, dla mnie to były bardziej pytania egzystencjalne. Tak więc pytanie „skąd bierze się cierpienie” przez cały czas mnie martwiło. Kiedy miałem szesnaście lat, przeczytałem Hermanna Hessego Siddhartha wielokrotnie, a także Tybetańska księga umarłych oraz kilka innych książek z Hesji i Vivekanandy.

Potem właściwie zasymilowałem się z protestantyzmem i znalazłem się w protestanckich grupach młodzieżowych, gdzie spędzałem większość czasu zmagając się z kwestiami społeczno-politycznymi. Zapisano mnie też do szkoły z internatem w miejscowym kościele protestanckim, gdzie regularnie się modliliśmy i tak dalej. Miałem też różnych nauczycieli religijnych, którzy wszyscy mieli wykształcenie pedagogiczne i protestanckie.

Kiedy jednak ktoś, kogo znałam – babcia mojego chłopaka – faktycznie odebrała mu życie, to pytanie zajęło mnie: co się dzieje po śmierci i dlaczego rodzina nagle musi tak bardzo cierpieć, mimo że nic nie zrobiła, aby ktokolwiek? Pastor protestancki nie mógł mi udzielić odpowiedzi, więc poszedłem tą inną ścieżką i dalej zadawałem pytania. Potem przyjaciel wrócił z podróży do Indii, gdzie spotkał buddystów tybetańskich i powiedział mi, że jest buddystą. Zapytałem: „Co to znaczy?”

Potem dostałem broszurę o Czterech [Szlachetnych] Prawdach Budda. Przeczytałem już coś o reinkarnacji, bardziej z naukowego punktu widzenia, i założyłem, że jest możliwe, że może istnieć coś takiego jak reinkarnacja. Wtedy dowiedziałem się o karmy [przez broszurę] i nagle usłyszałem „Aha!” za chwilę. To było rozwiązanie; wszystko pasowało do siebie i można było teraz wyjaśnić. Przyczyny cierpienia nie muszą pochodzić z tego życia; mogą również pochodzić z poprzedniego życia.

W dzisiejszych czasach zawsze musisz pamiętać o uznaniu nauk karmy i reinkarnacja [kiedy mówimy o buddyzmie], ponieważ to właśnie tam pojawia się najwięcej pytań w buddyzmie zachodnim. Ale dla mnie zawsze miało to sens, nawet do dziś, i prowadziło mnie tą drogą.

Temat drugi: Bycie kobietą/mniszką w buddyzmie

Tea Mohr: Bardzo dobrze. Będziemy kontynuować z wami: więc te ideały, te wspaniałe nauki buddyzmu to jedno. Inną rzeczą jest rzeczywistość, a w rzeczywistości szybko pojawiają się trudności. Trudności pojawiają się szybko dla wszystkich, ponieważ podchodzimy do buddyzmu z naszym zachodnim zrozumieniem i mamy te same oczekiwania co do równości [płci]. Wtedy świat wygląda zupełnie inaczej. Chciałabym wiedzieć: czy były sytuacje godne uwagi, w których czułeś się szczególnie dyskryminowany, lub inne sytuacje, które uważałeś za korzystne, szczególnie w stosunku do mężczyzn?

Czcigodny Jampa Tsedroen: Bardzo trudne pytanie. Szczerze mówiąc, nie mogłem uwierzyć, że buddyzm faktycznie dyskryminuje. Przez dziesiątki lat starałem się to sobie inaczej tłumaczyć, bo myślałem, że to po prostu nie może być tak, że buddyzm dyskryminuje. Kiedy chciałam zostać zakonnicą, mój nauczyciel Gesze Thubten Ngawang powiedział mi tutaj w Hamburgu: „Jest problem. Pełne święcenia dla mniszek nie istnieją, ale pracujemy nad tym. Spotkałeś Lekshe Tsomo w Dharamsali w 1980 roku. Dlaczego nie napiszesz do niej i się dowiesz?”

Szczerze mówiąc, otrzymaliśmy wiele instrukcji lam rim na temat ścieżki do oświecenia i wyjaśniono, że z buddyjskiego punktu widzenia najwięcej zasługuje się, gdy przestrzega się zasady z mnich lub zakonnica. Chciałem tylko zgromadzić jak najwięcej zasług i je otrzymać zasady. Ci mnisi, którzy zostali wyświęceni po mnie, byli w stanie to wszystko zrobić, ale nie mogłem iść dalej.

Pomyślałam, że to bardzo gorzkie i odkąd po raz pierwszy poprosiłam Jego Świątobliwość o… Dalajlama to pytanie w 1982 roku odkładał mnie do następnego roku. W 1985 roku spotkałem w holu Thubtena Chodrona, który również był bardzo zainteresowany tym pytaniem. Jeszcze raz zapytałam Jego Świątobliwość, a on odpowiedział: „Myślę, że teraz jest właściwy czas, abyś odszedł. Możesz udać się do Tajwanu lub Hongkongu; to nie ma znaczenia.” Więc wyjechałem w grudniu tego roku. Mój nauczyciel mnie wspierał, ale miałem podobne doświadczenia jak Kelsang Wangmo, który właśnie o nich mówił.

Otrzymałem pełne wsparcie wszystkich nauczycieli, których miałem tutaj w Hamburgu. Zastosowałem wszystko, czego nauczyłem się z debat z nimi, do dyskusji, które prowadziłem w swoich badaniach terenowych z mnichami tybetańskimi na temat winaja Dziś. To właściwie przygotowało mnie na wszelkiego rodzaju kłótnie i dobrze mi służyło.

Tea Mohr: Sylwia, jak ci poszło?

Sylwia Wetzel: Kiedy byłem w Kopan [klasztor] w 1977 roku, po południu zawsze była godzinna dyskusja ze starszymi uczniami, którzy byli tam od roku lub półtora roku i dlatego byli doświadczeni. Pewnego popołudnia byłem w grupie dyskusyjnej z amerykańską zakonnicą, która wychowała się w Hollywood, a ona otwarcie i zaciekle oświadczyła: „Modlę się, aby odrodzić się jako mężczyzna, ponieważ jest to lepsze i ma więcej zalet”.

Byłem tak zdenerwowany, że podskoczyłem. Nie mogłem dłużej pozostać w grupie dyskusyjnej, więc wybiegłem z namiotu i wpadłem prosto na Lama Tak on. Zobaczył, że jestem wściekły i powiedział: „Witaj kochanie, co się dzieje?” Powiedziałem, "Lama Tak, mam pytanie. Czy „odrodzenie się jako kobieta jest gorsze od mężczyzny” jest stwierdzeniem ostatecznym czy interpretacyjnym?” Nauczyłem się już, że istnieją nauki ostateczne (pustka) i nauki, które należy interpretować.

Lama Yeshe spojrzał na mnie i powiedział: „Sylvia, czy masz problem z byciem kobietą?” Byłem zszokowany. Ten moment, w którym nic nie powiedziałem, wydawał się trwać wieczność. Pomyślałem: „Co mam teraz powiedzieć? Jeśli powiem „Tak” – nie, nie mogę tego powiedzieć. Jeśli powiem „nie”, to kłamię”.

Potem uśmiechnął się do mnie i powiedział: „Sylwia, wierzę, że w dzisiejszych czasach o wiele korzystniej jest odrodzić się jako kobieta, ponieważ kobiety są bardziej otwarte na Dharmę i poważniejsze w swojej praktyce”. Zasadniczo powiedział mi to, co chciałem usłyszeć, ale najpierw zadał mi inne pytanie. Dla mnie to było niezwykle ważne. Zdałem sobie wtedy sprawę, że chodziło o moje postrzeganie „bycia kobietą”, jakie wartości z nim kojarzyłem i – w tym sensie – różne definicje ról płciowych, które zależą od osobistej interpretacji. Rozumiałem to, ale wciąż było to dla mnie inspirujące.

Tea Mohr: Wielkie dzięki! Pytanie do Thubtena Chodrona: Przez wiele lat dyskutowaliśmy o ponownym wprowadzeniu zakonu mniszek w buddyzmie tybetańskim. Dlaczego tak trudno jest przywrócić porządek mniszek w buddyzmie tybetańskim?

Czcigodny Thubten Chodron: Uważam, że prawdziwym problemem jest coś emocjonalnego w mężczyznach. Przede wszystkim w Tybecie społeczność tybetańska w Indiach jest społecznością uchodźców. Stracili swój kraj, więc jest poczucie niepewności. Starają się utrzymać Dharmę na tyle, na ile mogą, tak jak to było w Tybecie. Po raz pierwszy spotykają się z nowoczesnością. Więc cała ta kwestia kobiet chcących uczestniczyć w równy sposób jest dla nich nowa. Potrząsa czymś. To aspekt nowoczesności, z którym nie potrafią sobie poradzić, który nie pasuje do ich paradygmatu. Więc myślę, że jest jakiś niepokój, niepewność i strach. Na przykład, jeśli masz bhikszuni, jak wszystko się zmieni? Albo nagle mniszki siadają przed mnichami. Co by się stało, gdyby tak się stało? Czy zakonnice zbudują duże klasztory i dostaną dużo? ofiary? Jak to na nas wpłynie?

Jest dla nich wiele niewiadomych. Myślę, że problem jest głównie emocjonalny, mentalny. Nie sądzę, że prawdziwy problem jest legalny. Jest sformułowany w kategoriach prawnych, więc nie wiemy, czy można wyświęcać ludzi zgodnie z winaja w legalny sposób. Ale często mam wrażenie, że ludzie… najpierw decydujemy, w co wierzymy, a potem znajdujemy wersety, które to wspierają. Myślimy, że gdy nastąpi jakaś zmiana w kulturze leżącej u podstaw i w umysłach ludzi, wtedy znajdą fragmenty i nagle wszyscy, wszyscy razem, powiedzą: „O tak, to dobry pomysł . Zgodziliśmy się z tym przez cały czas. To jest moje zdanie.

W opactwie Sravasti mamy teraz społeczność dziesięciu mniszek – siedem bhikszuni i trzy sziksamany – i mamy wielu Tybetańczyków Lamas którzy przychodzą i nauczają w opactwie. Dajemy im znać, że mamy tu bhikszuni. Jesteśmy wyświęceni w Dharmaguptaka tradycja. Robimy trzy klasztorny ceremonie: posada, spowiedź co dwa tygodnie, [oraz] Pravarana, czyli ceremonia zaproszenia na zakończenie corocznych rekolekcji. Mówimy im, że to robimy. Widzą, że nasza społeczność jest bardzo harmonijna i że ludzie dobrze ćwiczą. Wiesz, żaden z nich nie wygłosił żadnych negatywnych komentarzy. Jeśli już, to zachęcają. Są trochę zaskoczeni, że istnieją bhikszuni, ale potem, wiecie, są zachęcający.

Tea Mohr: Tak, myślę, że to była piękna analiza. W życiu często się zdarza, że ​​najpierw podejmuje się decyzje emocjonalne, a potem stosuje racjonalne uzasadnienie z perspektywy czasu.

Carolo, prowadzisz tego typu badania od wielu lat, w pełni angażując i zapoznając się z materiałem na racjonalnym poziomie. Traktujemy te emocje jako fakty, mówiąc: „Po prostu tak jest, ale jeszcze nie chcemy tego [zaakceptować]”. Jednak odkryłeś uzasadnienie tego. Może możesz dać nam swoje wrażenie na ten temat.

Czcigodny Jampa Tsedroen: Uważam, że byłoby to teraz zbyt trudne [do wyjaśnienia]. Skupiłem się przede wszystkim na pytaniach dotyczących klasztorny zasady, które są [już] bardzo złożone. Ale opracowanie tych zasad to zbyt wiele, aby komukolwiek narzucać [tutaj].

Ale w każdym razie znaleziono rozwiązania. Są trzy różne winaja tradycje, które istnieją do dziś, które należą odpowiednio do trzech głównych tradycji buddyzmu. Pierwszym z nich jest Dharmaguptaka Tradycja, która jest wschodnioazjatycką formą buddyzmu rozpowszechnioną w Korei, Wietnamie, Chinach i Tajwanie. Potem jest tradycja Theravada, oparta głównie na pali winaja, który jest powszechny w krajach Azji Południowo-Wschodniej, takich jak Sri Lanka, Kambodża, Birma i Tajlandia. Wreszcie istnieje tradycja Mulasarvastivada buddyzmu tybetańskiego, w której mnisi i mniszki muszą wspólnie odprawiać rytuały. Na przykład wyświęcenie mniszek tradycyjnie wymaga mnichów i mniszek tego samego winaja tradycja.

Ponieważ rytuały te rzadko zdarzały się w historii buddyzmu tybetańskiego – nie miały miejsca przez ostatnie tysiąc lat z tego czy innego powodu – ważność takich święceń zawsze była kwestionowana z perspektywy czasu, nawet jeśli były dokonywane przez winaja uczeni. Po Kongresie w 2007 roku wszyscy zgodzili się, że każdy z osobna: winaja Tradycja powinna decydować, jakie kroki należy podjąć, aby to ożywić.

W krajach wyznających tradycję therawady te same problemy istniały i zakon mniszek już tam nie istnieje. Uważam, że z naukowego punktu widzenia znaleziono rozwiązania. Kiedy po raz ostatni odwiedziłem południowe Indie w 2012 roku, aby przeprowadzić badania terenowe, spędziłem całe cztery dni na intensywnych spotkaniach z ponad dwudziestoma wiodącymi winaja eksperci z trzech największych klasztorny uniwersytety: Sera, Drepung i Ganden. Ostatniego wieczoru wszyscy z Sera Jey i Sera Mey, klasztorów, z których pochodziła moja nauczycielka, byli przekonani, że na podstawie winaja, to było naprawdę możliwe. Nie powinienem jednak zbytnio pokładać nadziei, ponieważ jest opór ze strony tych, którzy są temu przeciwni.

Zaszło to nawet tak daleko, że wiodący mnich w tradycji gelug starał się wszystkiego, co mógł, aby zapobiec odbywaniu się moich seminariów, które były zaplanowane już z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W końcu musiałem złożyć podanie do Departamentu Kultury i Religii w Dharamsali, który z kolei musiał skonsultować się z ministrem, zanim pozwolił mi udać się tam w celu uzyskania zgody. Dopiero po otrzymaniu potwierdzenia pozwolono mi zadać pytanie na ten temat. Dlatego cały proces wyglądał momentami tak, jakbyśmy byli jeszcze w średniowieczu i rodzi się ważne pytanie: „Kto właściwie podejmuje tę decyzję?

W oparciu o zasady zakonu potrzebny jest konsensus społeczności. Ale mam wrażenie, że wszyscy kopią wiadro i nikt tak naprawdę nie chce podejmować decyzji. Theravadan mnich powiedział mi kiedyś: „To jest podobne do posiadania wielu myszy w pobliżu kota. Wszyscy woleliby, żeby kot miał dzwonek na szyi. Pytanie tylko, która mysz jest na tyle odważna, by założyć dzwonek na szyję kota?”

Podobnie, mamy listy poparcia od prawie wszystkich przywódców tradycji buddyzmu tybetańskiego, ale zawsze, gdy organizowane są spotkania w celu podjęcia jasnej decyzji i poruszany jest ten punkt porządku obrad, decydenci nie są obecni. Zamiast tego są tam ich przedstawiciele, którzy następnie twierdzą, że nie są upoważnieni do podjęcia takiej decyzji. Z tego, co widzę, to znak, że nie chcą podejmować decyzji, nawet jeśli wszyscy mówią inaczej i piszą, że tak. Jest jak piasek w skrzyni biegów. Podejrzewam, patrząc na politykę, że potrzeba więcej dyskursu.

Ludzie w tym kraju nie są jeszcze gotowi [do zaakceptowania tych zmian]. Można było stracić głosy i stać się niepopularnym, podejmując decyzję teraz. Więc zróbmy jeszcze kilka rund [dyskusji] i poczekajmy i zobaczmy, czy ludzie są gotowi i osiągnięto większość. A potem, kiedy większość tego zechce, podejmiemy decyzję. W każdym razie tak to widzę.

Tea Mohr: Tak, to typowy azjatycki sposób na zachowanie harmonii: z jednej strony unikaj angażowania się w otwarty konflikt, a z drugiej ufaj, że zostanie znalezione rozwiązanie lub sprawa sama się rozwiąże.

Omawiamy przebudzenie/pojawienie się kobiet [w buddyzmie], a ty, Sylwia, chodziłaś po klasztorny przez jakiś czas. Patrząc wstecz na swój własny rozwój z buddyzmem tradycji europejskiej/niemieckiej i być może patrząc w przyszłość, czy powiedziałbyś, że nastąpiło przebudzenie?

Przebudzenie kobiet

Sylwia Wetzel: Zdecydowanie. Tak wiele nauczyłem się od Ayya Khema i ćwiczyłem medytacja z nią przez pięć lat. W pewnym momencie przeprowadziłam z nią wywiad dla Lotusblätter, a ona powiedziała: „Wiesz, Sylvia, jeśli my, kobiety, chcemy zmian, musimy to zrobić sami. Nikt tego za nas nie zrobi”.

I wtedy kliknęło. Zacząłem zauważać, że około 87 roku odbyłem moje pierwsze seminarium „Kobiety w drodze”, które było oferowane jako seminarium buddyjskie dla kobiet. Potem zacząłem prowadzić seminaria dla kobiet, ale także kilka dla obu płci, ponieważ uznałem to za znaczące, w celu wprowadzenia tematu równości w buddyzmie. W tym samym czasie moja koleżanka, Silvia Kolk, miała za zadanie wprowadzić buddyjskie idee na scenę feministyczną. Zawsze dobrze się ze sobą komunikowaliśmy.

Od tego dnia – lub mniej więcej w tym czasie – stwierdziłem, że sprawy są mniej problematyczne. Nie prosiłem mężczyzn o aprobatę i po prostu powiedziałem: „Zrobię po prostu swoje. Jestem uprzejmy. Jestem przyjazny. Jestem przychylny”. Byłem w organizacji parasolowej, ale nie wywołałem wielkiej rewolucji ani niczego w tym rodzaju; Po prostu zrobiłem swoje. Z czystym uporem przedstawiłem kobiecy punkt widzenia.

Myślę, że ważne jest, aby podium było nie tylko wypełnione mężczyznami. Myślę, że ważne jest, aby nie tylko mężczyźni pisali o Dharmie w Lotusblätter, a kobiety zamiast tego pisały o swoich porodach, doświadczeniach domowych lub praktykach buddyjskich w domu. Raczej uważam, że kobiety powinny – i umieszczam następujące słowa w cudzysłowie – „mieć możliwość omawiania prawdziwych tematów Dharmy”.

Naprawdę starałam się znaleźć felietonistki dla Lotusblätter i musiałam piętnaście razy ciężej błagać i szukać kobiet, które chciałyby pisać. Naturalnie otrzymywałem ciągły napływ artykułów napisanych przez mężczyzn i w końcu musiałem to powstrzymać i odpisałem im: „Być może niewystarczające doświadczenie w buddyzmie. Proszę wrócić i napisać artykuł po trzech latach praktyki.” Cóż, po prostu robiłem rzeczy w ten sposób. Reprezentowałam sprawę kobiet w uprzejmy i przyjazny sposób i nagle atmosfera się zmieniła i stałam się „kobietą z symbolu”, w zasadzie alibi we wszystkich sytuacjach. Było to: „Sylvia, czy to nie twoja sprawa. Proszę, powiedz coś o tym.

Zostałem zaakceptowany i przynajmniej szanowany [przez innych]. Dla mnie było to jedno z najważniejszych doświadczeń i zachęciło mnie do dalszego reprezentowania sprawy kobiet w uprzejmy i przyjazny sposób. Dobrze dogaduję się z mężczyznami. Mężczyźni mogą uczyć się ze mną i uczęszczać na moje kursy. Po prostu się dogadujemy.

Tea Mohr: Ok, życzę wszystkiego najlepszego. Teraz chciałbym zadać Ci, Czcigodny Thubten Chodron, kolejne pytanie: Widzę, że w Twoich książkach dużo mówi się o silnych emocjach, takich jak złość i moc złość. Dlatego mam wrażenie, że kwestia mistrza kobiety lub mężczyzny nie jest tak bardzo twoim celem. W porównaniu z Sylvią i Carolą, które wyraziły swoje niezadowolenie z patriarchatu w społeczeństwie, wydaje się, że bardziej skupiasz się na pytaniu, czy czyjś mistrz jest autentycznym buddystą.

Czcigodny Thubten Chodron: Tak, ponieważ z mojego doświadczenia w opactwie wynika, że ​​mamy w głowach wiele stereotypów dotyczących płci, takich jak: „Kobiety są emocjonalne, kłócą się lub nie dogadują ze sobą”. „Mężczyźni są zimni i nie mogą rozmawiać o swoich problemach”. Odkryłem, że te stereotypy naprawdę nie trzymają się wody, kiedy mieszkasz z ludźmi i widzisz, jak się zachowują. Jego Świątobliwość Dalajlama mówi, że jesteśmy tymi samymi ludźmi z tymi samymi emocjami, tymi samymi troskami i troskami. Uważam, że to prawda. Mam na myśli różne odmiany smaków w zależności od płci, klas społecznych, pochodzenia etnicznego i wszystkich tych rzeczy, ale pod tym wszystkim jesteśmy tacy sami.

Tea Mohr: Nie ma znaczenia, która linia jest ważna czy nie?

Czcigodny Thubten Chodron: TAk! Mam małą historię, która moim zdaniem pokazuje, jak powstał mój pogląd. Kiedy mieszkałem kilka lat w Dharamsali, kiedy robiliśmy Tsog Pujawiecie, mnisi powstali i ofiarowali Tsog Jego Świątobliwości, a następnie Tsog – ofiary – zostały rozdane wszystkim uczestnikom. I mnisi zawsze to robili. Kiedy więc po raz pierwszy pojechałem do Dharamsali, zadałem sobie pytanie: „Dlaczego mniszki nie wstają i nie rozdają Tsog? Jak to się dzieje, że zakonnice nie mogą zemdleć? ofiary, co tu się dzieje?"

A potem, pewnego dnia, naprawdę mnie to uderzyło. Jeśli zakonnice wstawały i mdlały ofiary, wtedy pytaliśmy: „Jak to się dzieje, że zakonnice muszą wstać i zemdleć? ofiary, a mnisi po prostu siadają i są obsłużeni”.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, wiesz: to pochodzi ode mnie.

Tea Mohr: Dziękuję bardzo!

Chcemy też dać widzom czas na pytania i komentarze. Dlatego chciałbym zadać panelistom ostatnie pytanie. Mówiliśmy o przebudzeniu [kobiet w] buddyzmie na Zachodzie io tym, jak takie przebudzenie ma miejsce teraz. Co Twoim zdaniem należy zrobić w przyszłości, aby buddyzm był atrakcyjny dla kobiet i wzbogacał ich życie? Co chciałbyś zmienić w odniesieniu do tradycji buddyjskich? Zacznijmy od Kelsang Wangmo.

Czcigodny Kelsang Wangmo: Moja odpowiedź na twoje pytanie jest poniekąd związana z tematem, który przed chwilą poruszył Jampa Tsedroen – ogólna sytuacja w społeczeństwie tybetańskim zmienia się i w dużej mierze zależy od kobiet.
Zdaję sobie sprawę, że obecnie niektórzy ludzie sprzeciwiają się tym zmianom w odniesieniu do pełnego wyświęcenia kobiet i że nawet niektóre kobiety nie popierają ich w pełni. Niektóre mniszki nadal nie widzą potrzeby pełnego wyświęcenia, ponieważ nie były w pełni wykształcone w naukach buddyjskich w tradycyjnym sensie. Myślę, że teraz po raz pierwszy w historii buddyzmu tybetańskiego mniszki mogą otrzymać taką samą [buddyjską] edukację jak mnisi. W konsekwencji, prędzej czy później coraz więcej mniszek dostrzeże wagę święceń i powie: „Chcemy pełnych święceń”. Ale dopóki tego nie wyrażą, niewiele się wydarzy.

Myślę, że po otrzymaniu świadectwa geszemy nastąpi wiele znaczących zmian w zakonie mniszek. Następnie nauczycielki – geszemy – przeniosą się do krajów zachodnich i będą tam nauczać w ośrodkach buddyjskich. To zrobi dużą różnicę.

Jednym z moich życzeń jest, aby zarówno gesze, jak i geszemy nauczały w ośrodkach buddyjskich. Mieszkańcy krajów zachodnich zdadzą sobie sprawę, że nawet w społeczeństwie tybetańskim możliwe jest nauczanie i praktykowanie buddyzmu zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Obecnie na Zachodzie widzimy, że większość nauczycieli – gesze – uczących w ośrodkach buddyjskich to mężczyźni. To jest coś, co naprawdę chcę zmienić.

Chciałbym też zobaczyć więcej przetłumaczonych pism buddyjskich. Jest to bardzo ważne, ponieważ jest tak wiele wersetów, które nie zostały jeszcze przetłumaczone i nie są dostępne w języku angielskim, niemieckim lub innym języku zachodnim. Im więcej zostanie wykonanych tłumaczeń, tym więcej pism świętych otrzymają ludzie dostęp do. Ułatwi to oczywiście mnichom i mniszkom na Zachodzie, ponieważ na Zachodzie nie jest łatwo otrzymać święcenia kapłańskie.

Podziwiam moich wyświęconych kolegów (patrząc na Jampę Tsedroena, Thubtena Chodrona i Brigitte). W Dharamsali zawsze było mi łatwiej. Oczywiście napotkałem tam inne trudności, ale noszenie dziwnych ubrań i osobliwa fryzura było akceptowane. To było zupełnie normalne; nikt się na ciebie nie gapił. Mam nadzieję, że i tutaj można to znormalizować, tak aby więcej ludzi mogło podjąć krok w kierunku święceń.

Stać się a mnich lub mniszka niekoniecznie jest ważna dla twoich własnych praktyk, ale jest kluczem do dalszego istnienia buddyzmu, ponieważ mnisi i mniszki mają czas na studiowanie buddyzmu, tłumaczenie pism świętych, nauczanie i utrzymywanie medytacja rekolekcje. Takie jest moje życzenie: buddyzm powinien stać się normalny w społeczeństwach zachodnich, aby nie był już postrzegany jako coś egzotycznego.

Zauważam też, że nikt tu dziwnie na mnie nie patrzy. Ale jeśli tylko wyjdę sto czy dwieście metrów poza ten budynek, być może do restauracji, od razu czuję: „O mój Boże, nie jestem w Dharamsali”.

Więc życzę, aby być mnich zakonnica staje się bardziej normalna w społeczeństwach zachodnich; że znikają egzotyczne wyobrażenia i etykiety kulturowe; że ludzie w końcu widzą istotę buddyzmu w wymiarze międzynarodowym, a nie tylko azjatyckim; że ludzie zdają sobie sprawę, że buddyzm może pomóc każdej osobie w taki czy inny sposób; i że każdy może uzyskać wgląd w buddyzm. Tak, to jest moje życzenie.

Tea Mohr: Sylwia, co jest ważne dla dalszego rozwoju buddyzmu na Zachodzie?

Sylwia Wetzel: Zauważyłem w ciągu ostatnich 20 lat, że coraz więcej kobiet uczy buddyzmu, że coraz więcej kobiet kształci się [w pismach buddyjskich], aby móc nauczać. Już ten fakt znacząco zmienia postrzeganie buddyzmu w społeczeństwach zachodnich.
Pamiętam pierwszą konferencję „Zachodni nauczyciele w buddyzmie”, która odbyła się w Dharamsali, a także uczestniczył w niej Thubten Chodron. W konferencji wzięło udział około dwudziestu mężczyzn i pięć kobiet. Na następnej konferencji około jedna czwarta nauczycieli to kobiety, a na konferencji w Spirit Rock w 2000 r. połowa z 250 obecnych nauczycieli to kobiety. Ta zmiana stworzyła drastycznie inną atmosferę; miało to silny wpływ na [sposób] nauczania kursu. To jest mój główny cel na przyszłość: mieć więcej dobrze wykształconych nauczycielek uczących buddyzmu w ośrodkach buddyjskich. To będzie miało silny pozytywny wpływ.

Czcigodny Jampa Tsedroen: Coraz bardziej oczywiste staje się to, że musimy zacząć brać odpowiedzialność za buddyzm na Zachodzie. Nie powinniśmy zawsze czekać na pozwolenie kogoś z hierarchii buddyzmu tybetańskiego lub na osobę z Tybetu, która poinstruuje nas, jak praktykować buddyzm na Zachodzie, ponieważ nie czują się za to odpowiedzialni. Słyszałem to dzisiaj w innym kontekście – wierzę, że Sylwia wspomniała o tym, mówiąc o pierwszej konferencji „Zachodni nauczyciele w buddyzmie” w Dharamsali. Na tej konferencji Jego Świątobliwość Dalajlama powiedział nam: „Powinniście sami sprawić, by wszystko działało”.

Pamiętam też, że mój nauczyciel [Gesze Thubten Ngałang] zawsze uważał, że nie jest tak wysoko w tybetańskiej hierarchii i kwestionował swój autorytet w podejmowaniu decyzji w samych trudnych sprawach. W 1998 roku odbył długą, ponad godzinę, rozmowę na ten temat z Jego Świątobliwością Dalajlama w Schneverdingen. Wrócił z przemówienia w radosnym nastroju i powiedział do mnie: „Jego Świątobliwość powiedział mi, że powinienem po prostu więcej eksperymentować i mieć odwagę zdecydować, co uważam za słuszne. Robiąc to przez kilka lat, mogłem podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi i dyskutować, czy te decyzje były słuszne, czy też wymagały pewnych modyfikacji. Naprawdę wierzę, że jest to jedna z głównych kwestii – błędne przekonanie, że autentycznego buddyzmu mogą nauczać tylko Tybetańczycy.

Ale jak widzimy na przykładzie Kelsang Wangmo, nawet Niemka może przejść edukację w buddyjskim klasztorze i osiągnąć stopień geszemy [ten sam, co mnisi]. Jestem tym naprawdę podekscytowany; Sam bym to zrobił, gdyby było to wtedy możliwe. Ale teraz stworzyliśmy te programy edukacyjne dla mniszek tybetańskich i za dwa lata będą one pierwszą grupą, która ukończy studia z dyplomem geszemy. To wielkie osiągnięcie.

Ważne jest, abyśmy zastanowili się nad obecnym stanem buddyzmu w społeczeństwach zachodnich – co działa, a co nie – i że podejmujemy decyzje w oparciu o nasze odkrycia.

Przypomina mi to pierwszą konferencję na temat buddyzmu tybetańskiego w Europie, która odbyła się w 2005 roku w Zurychu w Szwajcarii. Wszystkie Europejskie Centra Dharmy wysłały swoich przedstawicieli na tę konferencję. Jako moderator jednej z sesji Tybetańczyk mnich Powiedział, że Tybetańczycy zastanawiali się, czy kwestie płci są tak ważne w społeczeństwach zachodnich, dlaczego europejskie ośrodki Dharmy w milczeniu akceptują patriarchalne struktury buddyzmu tybetańskiego?

Od tego czasu mam wrażenie, że Tybetańczycy liczyli również na świeże impulsy z diaspory, które przydarzyły się innym tradycjom. Ale ten nowy wiatr nigdy nie nadszedł. Zamiast tego Zachód zrobił krok wstecz, a niektórzy zachodni mnisi naprawdę to lubią, ponieważ mogą siedzieć z przodu, podczas gdy mniszki muszą siedzieć z tyłu. Coś jest z tym nie tak.

Czcigodny Thubten Chodron: Jeśli chodzi o kwestię kobiet, nie sądzę, by buddyzm przetrwał na Zachodzie bez równości płci.

Jeśli chodzi o buddyzm w ogóle na Zachodzie, mam nadzieję, że ludzie naprawdę zaczną studiować i poprawnie rozumieć nauki. Byłem na kilku konferencjach zachodnich nauczycieli buddyjskich i czasami byłem w szoku. Na przykład na jednej z konferencji tylko połowa uczestniczących nauczycieli wierzyła w odrodzenie i jest to bardzo centralna zasada Dharma Buddy. Dlatego czasami obawiam się, że ludzie są tak chętni do modernizacji buddyzmu i uczynienia buddyzmu odpowiednim kulturowo, że istnieje niebezpieczeństwo, że wyrzucą Budda z kąpielą. Myślę, że musimy iść powoli i naprawdę zrozumieć nauki, a potem możemy zdecydować, jak zaadaptować formę do naszej własnej kultury, ale bez zmiany znaczenia.

Pytania od publiczności

Publiczność: Podczas spotkania z Jego Świątobliwością Dalajlama dzisiaj zauważyłem, że siostry znowu siedziały z tyłu. Spodziewałem się, że będzie segregowany ze względu na płeć, np. mnisi po lewej i mniszki po prawej, ale mniszki znów są z tyłu. Dzieje się tak nawet po Dalajlama Wielokrotnie podkreślał w przeszłości, że równość płci ma kluczowe znaczenie. Więc moje pytanie brzmi: co by się stało, gdyby mniszki przyszły jutro rano i zajęły miejsce z przodu sceny, gdzie dzisiaj siedzieli mnisi? Czy będzie to możliwe?

Jampa Tsedroen: Myślę, że mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ kilka tygodni temu komitet organizacyjny tej konferencji poprosił mnie o radę, jak posadzić mnichów i mniszki. I tak, tak jak w poprzednich latach proponowałem, aby mnisi siedzieli z jednej strony, a mniszki z drugiej. Ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że na tę konferencję weźmie udział wielu geszów, którzy zgodnie z tybetańską tradycją muszą siedzieć na scenie. Jednak ta wytyczna nie jest określona w winaja.

W każdym razie, aby skrócić długą historię, plan sceny, w tym rozmieszczenie mnichów i mniszek, musiał zostać przesłany do zatwierdzenia przez przedstawiciela Dalajlama. Powiedzieli nam, że pomysł, aby mnisi i mniszki siedzieli po przeciwnych stronach, byłby niepraktyczny, ponieważ publiczność może odnieść wrażenie, że niektórzy mnisi siedzą za mniszkami, co nie mogło mieć miejsca i wymagało zmiany.

Organizatorzy odpowiedzieli, że zmieniając to, prasa może odnieść wrażenie, że nie ma zakonnic. Wydawałoby się, że na scenie siedzieli tylko mnisi, co jest niedopuszczalne. Ostatecznie plan scenografii musiał zostać wysłany do Dharamsali, a to, co widzimy dzisiaj, odzwierciedla ostateczną decyzję zgodnie z oficjalnym protokołem w Dharamsali.

Publiczność: A co z obrotowym planem siedzeń?

Jampa Tsedroen: Nie. Jeśli zajrzysz do książki Godność i dyscyplina, który został opublikowany przez II Kongres Zakonnic w 2007 roku, zobaczycie, że Jego Świątobliwość Dalajlama powiedział: „Kiedy zostaną rozwiązane problemy z pełnymi święceniami mniszek, nadal będą pewne drobne kwestie do wyjaśnienia (np. sadzanie mnichów i mniszek na scenach). Odbywa się to na zasadzie zgody. Brak jednego mnich, nawet nie Dalajlama, może podejmować takie decyzje. Wśród mnichów musi być jednomyślna zgoda”.

Jeśli spojrzymy na Watykan, widzimy, że nadal nie ratyfikowali Karty Praw Człowieka. Powodem tego jest kwestia równości płci. Zasadniczo nie osiągnęliśmy jeszcze równości płci w Europie. Oznacza to, że zajmie to trochę więcej czasu.

Sylwia Wetzel: Chciałbym dodać do tego, co powiedziała. Wybaczam Tybetańczykom wszystko; w końcu weszli w czasy nowożytne w 1959 roku, dlatego rozumiem, czy nadal mają patriarchalne poglądy. Wydaje mi się o wiele bardziej problematyczne, gdy moi zachodni koledzy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, wyrażają się w sposób patriarchalny. Tak więc wybaczam Tybetańczykom wszystko; dali mi cenny dar Dharmy. Przystosowanie się do nowej ery może zająć im kolejne 300 lat. Zajęło Europie 300 lat, pomimo epoki oświecenia.

Tea Mohr: Tak, wierzę, że byłaś następna, a potem pani po mojej lewej, albo po prawej publiczności.

Publiczność: Moje pytanie niekoniecznie odnosi się do mnichów czy mniszek; chodzi bardziej o godność kobiet w Indiach. W mediach pełno jest artykułów o straszliwych zbrodniach gwałtu. Nie mogę tego pojąć, ale ponieważ mamy tu wielu ludzi, którzy dobrze znają Indie, może mógłbyś udzielić mi jakiejś formy odpowiedzi.

Jampa Tsedroen: Może uda mi się szybko to skomentować. Rzeczywiście, nawet podczas Buddaw tamtych czasach gwałt istniał. To jeden z powodów, dla których Budda głosił, że zakonnice nie powinny medytować pod drzewami, ale w domach zbudowanych przez mnichów. Kwestia płci jest intensywnie dyskutowana we współczesnych Indiach. Biorąc pod uwagę moje obecne doświadczenie zawodowe w Akademii Religii Światowych, myślę, że jeśli spojrzymy na ten problem w różnych religiach, bardzo szybko staje się jasne: zawsze musimy rozróżniać ideały poszczególnych religii – jak są one opisywane w tekstach religijnych i żyli przez świętych – i realia społeczne poszczególnych krajów.

Wiadomo, że religie nieustannie ewoluują, co nie powinno dziwić buddystów, którzy rozumieją, że wszystko jest nietrwałe. W ten sposób buddyzm zmieniał się już kilkakrotnie pod wpływem różnych wpływów kulturowych. Ale w krajach azjatyckich zawsze istnieje bardzo silny system hierarchiczny, a w takich hierarchiach mężczyźni są zawsze wyżej niż kobiety. I to jest to, o czym mówił wcześniej czcigodny Thubten Chodron, wielka obawa, że ​​harmonia społeczna jest zagrożona, gdy hierarchia ulega zmianie. Ale w tych krajach procesy demokratyczne i modernizacja wprawiły w ruch i spowodowały zmiany hierarchiczne. A to wywołuje strach.

Więc pytanie brzmi, jak to się wyrówna? Bo gdy zajdą procesy modernizacyjne, w naturalny sposób powstaną bardziej konserwatywne segmenty, które będą wierzyć, ze względu na naciski modernizacyjne lub tzw. neokolonializm, że wszystko musi być zachowane takim, jakim jest i nie wolno go zmieniać w żadnych okolicznościach. W ten sposób kwestie stają się bardziej sztywne. Dlatego uważam, że dialog jest tak ważny.

A pytanie, na które nie mam jeszcze odpowiedzi – a może ktoś ma pomysł, jak to zrobić, bo czuję się do pewnego stopnia bezradny – to jak rozmawiać z ludźmi, którzy nie chcą rozmawiać na te tematy. Zawsze możemy nawiązać dialog z tymi, którzy są po naszej stronie i którzy uważają, że dyskusja jest dobra, ale naprawdę chcemy, aby dołączyli do nas ci po drugiej stronie. Powinniśmy to osiągnąć, słuchając ich i rozumiejąc oraz poważnie traktując ich argumenty. Wierzę, że próbujemy tego od dziesięcioleci.

Trudno odpowiedzieć na pytanie, jak osiągnąć ten punkt, w którym rzeczywiście słuchamy się nawzajem i prowadzimy dialog. I wierzę, że to jest właśnie problem całej rozmowy o płci – być może nie o płci, ale o wyzwoleniu kobiet. Sylvia, powiedziałaś mi kiedyś, że o równość można się targować tylko z płcią przeciwną. Ale faktem jest, że kobiety nie mogą stać się niezależne bez dyskusji i negocjacji z mężczyznami. Potrzebujemy tego partnerstwa między obiema stronami społeczeństwa.

Tea Mohr: Czy to w pewnym stopniu odpowiada na twoje pytanie?

Publiczność: Chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię, którą podjąłem podczas wczorajszego dialogu międzyreligijnego. Pomyślałam, że to naprawdę miłe, jak ważną rolę odegrała [w rozmowie] edukacja. Uważam, że dotyczy to również „Geschlechterfrage” [kwestia płci], używając niemieckiego wyrażenia. Wierzę, że jeśli edukację można naprawdę zintegrować ze wszystkimi poziomami społeczeństwa, można wpłynąć na myślenie przyszłych pokoleń.

To, co mnie trochę smuci, to mniej kwestia równości płci, a bardziej kwestia buddyzmu na Zachodzie, do czego przyczynił się komentarz Thubtena Chodrona, który powiedział, że spośród wszystkich wielu zachodnich nauczycieli buddyzmu, których znała, połowa z nich nie wierzył w odrodzenie. Jako niepełnoetatowy nauczyciel kursu deszczowego dziesiątego muszę przyznać, przysłuchując się niektórym dyskusjom, że byłem dość zaskoczony na początku, kiedy podnoszono kwestię wiary w odrodzenie. Zauważyłem, jak wiele wątpliwości istnieje, nawet wśród tych, co do których spodziewałem się, że będą dobrze ugruntowani w buddyzmie. Pomyślałem: „Cóż, chociaż ta kwestia jest dla mnie zdecydowanie jasna, inni mogli jej nie zrozumieć w ten sam sposób”. I muszę powiedzieć, że zajmie to jeszcze trochę czasu.

Tea Mohr: Dziękuję Ci. Myślę, że będziemy kontynuować po tej stronie.

Publiczność: Zauważyłem coś wcześniej, kiedy ty, Sylwia, mówiłaś o swojej życiowej ścieżce. Wskazałeś na problem, który często obserwowałem, a być może nawet osobiście się z nim zmierzyłem. Powiedziałeś: „Znowu jestem odpowiedzialny za, nie wiem, kuchnię? Jak ćwiczę i tak dalej”. Zawiera subtelne rozróżnianie. Miałem ten sam problem, kiedy robiłem dyplom, a moje dzieci były jeszcze małe – teraz mam cały czas na świecie, odkąd dorosły. Ale musisz przyjąć pewną rolę: albo jesteś wyemancypowaną kobietą i walczysz z nią, albo jeśli masz dzieci, to jesteś „Kampfmutti” [mamą bitewną] i stawiasz swoje dzieci na pierwszym miejscu: „Proszę o te zmiany odkąd mam dzieci: to seminarium musi się odbyć w takim a takim terminie, bo to jedyny czas, w którym jestem wolny.” Albo szybko się powstrzymujesz, ponieważ wszyscy inni są przez ciebie zirytowani.

Sposoby życia i realia kobiet, ze względu na ich biologię, bywają spychane na bok. Kobiety powinny być jak mężczyźni. Ma to związek z hierarchią i utratą szacunku dla tej grupy demograficznej społeczeństwa, który się utrzymuje [do tej pory]. Wszyscy mamy matkę; połowa populacji dba o to, by wszystko w domu przebiegało sprawnie. I nic nie jest warte. Dlatego uważam to za naprawdę szokujące. Oczywiście edukacja jest nadal bardzo ważna – nie przestawaj myśleć, gdy masz pięcioro dzieci krążących wokół ciebie. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie.

W naszym muzeum wisi piękny hinduski obraz, który przedstawia trzy kobiety odwiedzające guru i uczenie dziecka w swoich ramionach, jak kłaść ręce do modlitwy. Jako [niewyraźne słowo] asceta, który zawsze trzyma ręce w górze, tak że zwiędły, guru wskazuje na ucznia obok niego uschniętymi rękami. Ale dziecko nie tylko pojawia się znikąd, ale powstaje dzięki kobietom, choć nie do końca. Jak powiedział dzisiaj Jego Świątobliwość, znajdujemy się w złożonej sytuacji. Czcigodny Jampa Tsedroen zapytał również, jak powinniśmy skłonić ludzi do rozmowy z nami? Uważam, że musimy pamiętać, że wszyscy jesteśmy razem w tej sytuacji, która nie działa bez mężczyzn i kobiet.

Harmonijna sytuacja może zaistnieć tylko wtedy, gdy nikt nie czuje się pokrzywdzony, w tym przypadku kobiety. Powinniśmy pamiętać o tej dynamice, ale nie wiem, czy ktokolwiek jest tylko uszami. Dla zakonnic problem dzieci i kto wie czego jeszcze nie istnieje. Zwykłe problemy kobiet nas nie dotyczą. To oczywiście duża swoboda i ogromna zaleta bycia częścią sangha. Ale czy zakonnice, kiedy mówią o prawach kobiet lub równości płci, nadal rozumieją, że kobiety w ogóle muszą brać na siebie również inne problemy? W końcu są to buddyjskie świeckie kobiety.

Tea Mohr: Tak, dziękuję bardzo. Wróćmy na tę stronę [pokoju].

Publiczność: Naprawdę chcę ci zadać pytanie, Sylwia – czy mogę nazywać cię Sylwią. Masz doświadczenie z terapią Gestalt z wcześniejszych dni. Jestem psychoterapeutą Gestalt i na szczęście terapia Gestalt ewoluowała. Nie jesteśmy już rewolucjonistami, jak w czasach, gdy [niewyraźne słowo] było temu przeciwne, ale bardziej za czymś. Mogę sympatyzować z twoją reakcją. Chciałbym Cię zapytać, jakie jest teraz Twoje zdanie na ten temat? Mamy korzenie w Terapii Gestalt, która jest również Buddyzmem Zen. Ale to, co mnie niepokoi, to – i dostałem to od Pana… Nie mogę powiedzieć Świętość, to nie jest mój styl… mówię Dalajlama, którego bardzo szanuję – że nie ma tak naturalnego stosunku do erotyki jak my na Zachodzie i jako terapeuci Gestalt. I właśnie tego brakuje mi w buddyzmie. Poza tym mam dla niego najwyższy szacunek.

Nie rozumiem też, dlaczego włosy muszą zniknąć, zwłaszcza że kobiety i mężczyźni tak bardzo je cenią. Więc zasadniczo podnoszę kwestię „Ciało Image Positivity”, przy czym może istnieć związek z mężczyznami szanującymi kobiety. Jak myślisz Sylwia, skoro masz doświadczenie z terapią Gestalt?

Sylwia Wetzel: Cóż, to byłaby znacznie dłuższa dyskusja. To ogromny temat i zawiera zarówno konotacje zachodnie, jak i wschodnie. Mamy "ciało wrogość” również tutaj i silny nacisk na ciało jest również reakcją wieloletniego”ciało niechęć." Ale przez ostatnie dwanaście lat organizowaliśmy seminaria tutaj w Berlinie, które poruszają tematy buddyzmu i psychoterapii. Poświęcamy czas na dyskusję z psychoterapeutami płci męskiej i żeńskiej z różnych dyscyplin. Uważam, że zagłębienie się w szczegóły jest bardzo korzystne, ale szczerze mówiąc, nie mogę odpowiedzieć na to [pytanie] w trzy czy pięć minut.

Publiczność: Cieszę się jednak, że aktywnie angażujesz się w tej dziedzinie. Wierzę, że spowoduje to postęp w naszym społeczeństwie i buddyzmie.

Tea Mohr: Tak, chciałbym teraz zakończyć pytania. Dobra, może jeszcze jeden.

Publiczność: OK, będę krótki i użyję słów kluczowych. Uważam, że ważne jest włączenie innego poziomu, duchowego. Dlaczego Trzeci Karmapa nie może być kobietą? Dlaczego nie Dalajlama [immanieren – rzadkie niemieckie słowo na pojęcie po prostu zamieszkiwania a ciało] zamiast reinkarnować, a wtedy problem zostałby rozwiązany bez konieczności czekania kolejnych dwudziestu lat? I dlaczego Maitreya – tutaj, w Niemczech, każda pozycja musi być również określona jako kobieca – dlaczego nie może to być kobieta? Jeśli spojrzymy na litery [w Maitreya], Maria jest uwzględniona. Musimy myśleć o takich rzeczach. To jest poziom duchowy. Jest tak wiele kobiet, które powinny pamiętać Tarę, która przysięgła, że ​​odrodzi się w kobiecie ciało. Dlaczego trzeba jakoś osiągnąć równowagę? medytacja?

Tea Mohr: Z całą pewnością. Tenzin Palmo, który, jak sądzę, jest tutaj stosunkowo dobrze znany, również zrobił śluby podobny do tych z Tary, aby odrodzić się w kobiecej formie – i najpierw chce osiągnąć oświecenie.

Publiczność: Pozwól, że cofnę się trochę z moim pytaniem. Rozmawialiśmy pokrótce o rosnącej liczbie zakonnic zdobywających stopnie geszemy. Może ktoś mógłby powiedzieć coś o tym, jak tybetańskie kobiety oceniają ten postęp, w tym pozytywne wydarzenia w klasztorze Dolma Ling w Dharamsali. Może Kelsang Wangmo lub Carola mogliby coś powiedzieć, ponieważ są bardzo zaangażowani.

Czcigodny Kelsang Wangmo: Cóż, jeśli chodzi o geshema, tytuł dla mniszek, pierwsza grupa rzeczywiście jest w trakcie zdobywania stopni. Pierwotnie było 27 zakonnic, z których dwie nie zdały egzaminów. Ale jeśli chodzi o resztę, egzaminy zdają już od dwóch lat i potrzebują jeszcze dwóch lat, aby uzyskać tytuł gesze. Teraz jest drugi rok dla pierwszej grupy i pierwszy rok dla następnej grupy. Każdego roku grupa zakonnic z różnych klasztorów w Indiach będzie miała możliwość zdobycia tytułu gesze. Pięć czy sześć lat temu bawiłoby nas, gdy ktoś wspomniał o tytule „Zakonnica Gesze”. Dziś bardziej przypomina: „Oczywiście, zakonnica gesze”.

W Dharamsali stało się to całkiem normalne. A zakonnica, która w tym roku zajęła pierwsze miejsce na egzaminach, pochodziła z Dolmy Ling Nunney, która znajduje się niedaleko Norbulingki. Tak, wiele się w tym względzie dzieje, a Tybetańczycy poznali mniszki, które otrzymują ten sam tytuł co mnisi. Moim zdaniem kolejny krok to pełne wyświęcenie. Same zakonnice mogą powiedzieć: „Teraz, gdy mamy tytuł gesze, chcemy pełnego święceń”. To jest coś, co musi pochodzić głównie od tybetańskich kobiet.

Tea Mohr: Dziękuję Ci. I bardzo szybko ostatnie trzy komentarze.

Publiczność: Właściwie nie miałem pytania. Chciałem tylko wyrazić moją najszczerszą wdzięczność za zaangażowanie, zrozumienie i oddanie, z jakim angażujecie się w te sprawy. Jestem za to bardzo wdzięczny, bo jestem przekonany, że buddyzm nie może przetrwać bez kobiet.
Jesteś dla nas niezbędny ze względu na jasność myśli i takt. Moja żona jest na szóstym roku w Centrum Tybetańskim i studiuje filozofię buddyjską. Pierwszą książką o buddyzmie, którą przeczytałem, była rekomendacja Caroli Roloff i dlatego mogę powiedzieć z całą pewnością, że nie możemy obejść się bez kobiet. Dziękuję Ci bardzo.

Tea Mohr: Dziękuję Ci.

Publiczność: Czy mogę tylko dołączyć do tego? Wierzę, że nie sangha może być bez nas, praktykujących buddyzm. Pochodzę z Monterey w Kalifornii i mam mały sangha – ale kobiety są o wiele silniejsze niż mężczyźni. Czy rzeczywiście istnieje sangha gdzie nie ma kobiet? To jest coś, czego dziś brakowało. Co my, praktykujące buddyzm, możemy zrobić, aby cię wesprzeć?

Tea Mohr: Tak, to dobry punkt.

Czcigodny Jampa Tsedroen: Tak, jak właśnie powiedziałem, mamy tę uroczą broszurę, którą przygotowała Gabriela Frey z dużym wsparciem z różnych stron. Pojawiły się również nowe broszury o Międzynarodowym Buddyjskim Ruchu Kobiet Sakjadhita. Jeśli chcesz skupić się na kobiecych sprawach, polecam zajrzeć tam i być może zostać członkiem i spotkać się z innymi kobietami.
Dzisiejsza dyskusja była trochę bardziej skupiona wokół monastyki. Karma połączyła nas, abyśmy dzisiaj bardziej skoncentrowali się na tym temacie. Ale myślę, że bardzo ważne jest ponowne rozważenie, nawet po przybyciu gesz żeńskich, że ważną częścią religii są również rytuały. A kiedy odwołujemy się do podręczników rytualnych, często stwierdzają, że ci, którzy wykonują takie rytuały, są w pełni wyświęconymi mnichami i mniszkami, zakonnikami najwyższego rzędu.

Martwię się, że jeśli przestaniemy teraz, kiedy geszemy mogą przejść szkolenie filozoficzne, ale nie mogą studiować klasztorny rządzi i otrzymają pełne święcenia, nadal będą wykluczeni z odprawiania rytuałów. Jest to podobne do Kościoła katolickiego i sakramentów, gdzie niektóre z kobiet-doradców mogą głosić, ale nie udzielać sakramentu. Podobny rozwój wydaje się mieć miejsce w buddyzmie tybetańskim. Dlatego obowiązkiem nas, mężczyzn i kobiet na Zachodzie, jest świadome wskazywanie, że chcemy, aby te kwestie zostały odpowiednio potraktowane. Myślę, że to będzie bardzo ważne.

Tea Mohr: Bardzo szybko.

Publiczność: Mam pytanie techniczne do Czcigodnego Kelsang Wangmo. Jak udało ci się przeprowadzić do obcego kraju i powiedzieć „zostanę tutaj”, a następnie spędzić tam następne 24 lata – zwłaszcza w Indiach, które nie są częścią Unii Europejskiej?

Czcigodny Kelsang Wangmo: Jest takie wyrażenie: „Jeden dzień na raz”. Jak to powiedzieć po niemiecku? „Einen Tag nach dem anderen”. Oczywiście nigdy nie planowałem zostać tak długo w Indiach. Gdybym miał ten plan od początku, prawdopodobnie wyjechałbym po czternastu dniach. Ale przyzwyczajasz się do wielu – tak naprawdę przyzwyczajasz się do wszystkiego. To było bardzo korzystne; otworzyło mi umysł tak, że mogłem widzieć różne rzeczy i doświadczać różnych kultur.

W końcu nie wszystko jest idealne i można sobie poradzić z dużo mniejszym kosztem. Przez lata bardzo mi to pomogło – nauczyć się nowego języka, poznać inną kulturę i oczywiście zobaczyć biedę w Indiach i zastanowić się nad tym, jakie miałem szczęście, że urodziłem się i mogłem jak najlepiej wykorzystać moje życie.

Publiczność: Właściwie chodziło mi o biurokratyczne przeszkody.

Czcigodny Kelsang Wangmo: Och… biurokratyczne przeszkody. Cóż, jeśli mam iść do biura, to muszę planować w trzy dni zamiast w dwie godziny. Wszystko trwa o wiele dłużej, ale można się do tego przyzwyczaić. Chociaż Hindusi mogą być bardzo biurokratyczni, ludzie są przyjaźni i uśmiechnięci, kiedy wchodzisz do biura. Potrzebny jest mocny pęcherz, bo wypije się dużo herbaty, ale ogólnie jest tak wiele życzliwości i radości.

Publiczność: Wydaje się, że uzyskanie tam stałego pobytu jest bardzo łatwe, nieprawdaż?

Czcigodny Kelsang Wangmo: Nie zawsze. O nową wizę muszę ubiegać się co pięć lat. Czasem jest trudniej, czasem łatwiej – ale generalnie raz na pięć lat. Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy: ma to związek z kwestią gwałtu, bo właśnie coś wymyśliłem. Nie jest to konkretnie związane z buddyzmem, ale dopiero teraz przyszło mi do głowy. Niedawno premier Indii wygłosił prelekcję z okazji Dnia Niepodległości Indii, gdzie po raz pierwszy premier Indii wygłosił przemówienie z okazji Dnia Niepodległości na temat błędów Hindusów, a nie ataku Pakistańczyków.

Powiedział. „To takie żenujące, że tak wiele kobiet jest gwałconych w Indiach. Każdy rodzic powinien przestać pytać swoje córki: „Co robisz każdego wieczoru? Gdzie idziesz?" a zamiast tego zapytaj ich synów: „Co robisz? Jak traktujesz kobiety? Myślę, że to duży ruch. W Indiach dużo się dzieje, nawet w kwestiach dotyczących kobiet. Fakt, że zbrodnie gwałtu są upubliczniane, jest kolejną oznaką zmian w Indiach.

Tea Mohr: Jeszcze raz dziękuję. Trochę przeszliśmy przez ten czas. Tylko krótkie oświadczenie końcowe od Gabrieli.

Gabriela Frey: Tak, chciałem tylko dać krótką informację, ponieważ pytanie „Co można zrobić?” był wielokrotnie pytany. Słyszałem też uwagi, że powinniśmy tłumaczyć więcej tekstów [buddyjskich].

Specjalnie uruchomiliśmy tę stronę Buddyjskie Kobiety.eu dla tych w Europie, bo zawsze chciałem dzielić się moimi tekstami z przyjaciółmi we Francji. Ponieważ jednak większość z nich mówi po francusku, powiedziałbym im: „Oto świetny artykuł, być może autorstwa Caroli”. I chciałbym się z nimi podzielić. Niestety, ponieważ oni też nie znali angielskiego, musiałbym to dla nich przetłumaczyć.

Zaczęliśmy zbierać artykuły, rekomendacje książek i inne rzeczy na tej stronie. To naprawdę urosło do sieci w ramach europejskiego buddyjskiego Dachverband. Jeśli masz coś ciekawego – może świetny tekst w dowolnym języku – zachęcam do przesłania go do nas, bo to nie jest tylko strona „dla kobiet przez kobiety”, ale dla wszystkich. Mam wielu męskich przyjaciół, którzy mówią: „Człowieku, to naprawdę świetny tekst. Powinieneś to uwzględnić.

Jest tam ogromna ilość informacji. Zbieramy nawet projekty społeczne. Powoli, ale pewnie, strona internetowa stała się cennym zasobem. Wspaniałą rzeczą jest to, że wszyscy możecie wnieść swój wkład. Idź i spójrz. Jeśli coś Ci się nie podoba lub zauważysz błąd, daj mi znać. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy własną pracę i robimy to dobrowolnie. Nie jest idealnie, ale staramy się jak najlepiej. Tak naprawdę to tylko współpraca przyjaciół, w której wszyscy możecie wziąć udział.

Tea Mohr: Pozwól, że powtórzę stronę jeszcze raz: jest www.buddhisstwomen.eu or www.sakyadhita.org.. Zakładam, że rozprowadzono ulotki.

Gabriela Frey: Więcej umieściłem w rogu sceny. Jeśli wszyscy znikną, jutro będą przy straganie.

Tea Mohr: Dziękuję Ci bardzo. Dziękujemy za uwagę i wkład. Mam nadzieję, że dzisiejszy panel dyskusyjny dał nam do myślenia. Powiem krótko: życzymy wszystkim wspaniałego wieczoru i ciekawego dnia jutrzejszego z wykładami Jego Świątobliwości Dalajlama. Dobranoc!

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.