W obliczu przemocy
W obliczu przemocy
Po atakach terrorystycznych w Paryżu w listopadzie 2015 r. kilku praktykujących Dharmę napisało do opactwa z prośbą o wskazówki, jak pracować z udręką, której doświadczali nie tylko z powodu przemocy ataków, ale także gwałtownej reakcji świata. Inni, tacy jak Tanya i Heather, podzielili się z nami swoimi przemyśleniami na temat radzenia sobie z tym problemem. Pomyśleliśmy, że podzielimy się z wami ich pismami.
Tania:
Kolejna wojna, kolejna masowa strzelanina, kolejne zamachy samobójcze – jak mogę mieć jakikolwiek wpływ na zakończenie tej rzezi? Ten chaos, który wydaje się tak odległy i trudny do rozwiązania, znajduje się na jednym końcu rurociągu lub kontinuum, a drugi koniec jest właśnie tutaj.
Kiedy zauważam, że słowo zasługuje na pokazanie, kiedy wierzę, że ja lub ktoś inny na coś zasługuje, moja odporność i współczucie zanikają, wzrasta moja przymus i niecierpliwość. Skupiam się na wynikach i skrótach. Jestem na kontinuum przemocy. Kupuję mit o zbawczej przemocy.
Ten mit – idea, że ktoś zasługuje na karę „dla własnego dobra” lub „dla dobra społeczeństwa” – ta kluczowa koncepcja, która ułatwia stosowanie przemocy – jest tak wszechobecna, że rzadko uznajemy go za mit.
Kiedy osoba, grupa lub kultura uzna, że ktoś zasługuje na karę, jest to mały krok do zabicia. Kiedy zaakceptujemy, że niektórych ludzi „trzeba zabić”, pozostaje tylko pytanie: „Kto?”. Kto umiera? Kto decyduje? Nic dziwnego, że regularnie mamy masowe morderstwa.
Więc co robić?
Kiedy moje serce jest otwarte, a umysł współczujący, łączę się głęboko z innymi i wzajemnie doświadczamy radości i uzdrowienia. (Zdjęcie zrobione przez Roberto Maldeno)
W chwilach, gdy moje serce jest otwarte, a umysł współczujący, łączę się głęboko z innymi i wspólnie doświadczamy radości i uzdrowienia. Nieznajomi stają się bliskimi przyjaciółmi.
Mam jaśniejszy umysł, szczęśliwsze serce i lepsze zrozumienie Dharmy w obecności Jego Świątobliwości Dalajlama niż w jakimkolwiek innym czasie. Wyobrażam sobie, że jego połączenie z samym sobą, autentyczność i bezwarunkowa akceptacja jest komunikowana mnie (i wszystkim innym) w niewerbalny, bezpośredni sposób, a ja odpowiadam, stając się lepszym ja – sympatyczną wibracją.
Domyślam się, że cudowne wydarzenia uzdrowienia i przebudzenia opisane w Sutrach i Ewangeliach wypłynęły z Gautamy Budda a Jezus jest głęboko połączony i obecny, bezwarunkowo współczujący i akceptujący. Zwykli ludzie reagują na niezwykłą współczującą uwagę i stają się niezwykli.
Kiedy jestem pełen troski o siebie, czuję się pozbawiony łączności i „niewystarczająco zasobny”, nie łączę się z innymi współczująco i nie obchodzi mnie to. Kiedy jestem świadomy swoich uczuć i działam zgodnie z moimi wartościami, wchodzę w interakcje z innymi i sobą w potężny, zdrowy, uzdrawiający sposób. Hmm, wydaje się całkiem jasne, co robić.
Zmiana świata o jedną pozytywną interakcję na raz może wydawać się nieprawdopodobnie powolna i trudna – dopóki nie spojrzę na niepowodzenie w jakikolwiek inny sposób.
Wrzos:
Pomimo rozlewu krwi w Paryżu zeszłego piątkowego wieczoru, najbardziej niepokojące są dla mnie następstwa. Twierdząc, że jako religijni wierni „chrześcijańskiego” narodu, wszyscy przywódcy i obywatele Stanów Zjednoczonych rzucają kłamstwa i wzbudzają strach, twierdząc, że są to moralne wyżyny. Ponownie, w obliczu wielkich trudności i bólu, my, naród amerykański, zamykamy nasze serca na najbardziej potrzebujących, domagając się zamknięcia naszych granic i nalegania na wymazanie naszego „wroga” z powierzchni ziemi. To mnie głęboko zasmuca i jest mi o wiele trudniej je przetrawić niż rzeczywiste akty terroryzmu.
Cała krzywda na świecie wyrządzana jest z ignorancji; z wiary w to nieodłącznie istniejące „ja”; wiara, że kimkolwiek jesteśmy teraz, jest zabetonowana. Ja również popadam w tę ignorancję z moim słusznym oburzeniem: dlaczego nie możemy zrobić lepiej niż to? Dlaczego zawsze musimy reagować ciężką ręką i starać się zniszczyć wszystko na naszej drodze?
Przez ostatni tydzień byłem niespokojny, rozkojarzony i zniechęcony. Opłakuję nie tylko Paryżan, ale nas jako narodu. Może powinienem też opłakiwać siebie. Ponieważ ja też nie jestem tym, na kogo wyglądam. Cały potencjał do wykonywania działań, które potępiam u innych, z pewnością drzemie w moim strumieniu umysłu, czekając na prawo Warunki dojrzeć. Czy jestem inny? Czy nie byłem/nie mogę być zamachowcem-samobójcą? Czy nie byłem/nie mogę być politykiem rozsiewającym kłamstwa dla osiągnięcia własnego celu i wzbudzającym strach dla własnego zysku? Czy nie byłem/nie mogę być zwykłym obywatelem bojącym się o życie swoje i moich dzieci, odcinającym się od reszty świata w desperackiej próbie znalezienia poczucia bezpieczeństwa w niepewnym świecie? Ile razy w ciągu ostatniego roku, ostatniego miesiąca, ostatniego tygodnia odchodziłem od możliwości skorzystania z pomocy kogoś, kto tego potrzebował? Pod tyranią „ja” jestem zniewolony jej propagandą i naruszam własne aspiracje, własny potencjał. Jak mogę winić innych za to samo niepowodzenie?
Dopóki jestem pod wpływem ignorancji, przynależności i karmy, mam potencjał, by stać się tym, co teraz potępiam. Być może nie powinno dziwić, że samsara rozkwita pod wpływem tych nikczemnych nieszczęść. A jednak jakoś musi się to skończyć. Czuje się duży i jest. Karmię się samochwytaniem od nieskończonych czasów, tak jak my wszyscy, ale jest alternatywa. Te karmiczne nasiona nie muszą dojrzewać i nie musimy żyć w cieniu naszego zamętu. Co robić, ale idź po schronienie? Co zrobić oprócz oczyszczenia? Co zrobić, jak nie być głosem pokoju w gniewnym pokoju?
Pierwsza prelekcja z tej serii: Reagowanie na terroryzm
Drugie wystąpienie z tej serii: Modlitwa za świat
Trzecia prelekcja z tej serii: Zbyt cenny, by go stracić
Heather Mack Duchscher
Heather Mack Duchscher studiuje buddyzm od 2007 roku. Po raz pierwszy zaczęła podążać za naukami Czcigodnego Chodrona w styczniu 2012 roku i zaczęła uczęszczać na rekolekcje w opactwie Sravasti w 2013 roku.