Przyczynowe i wynikowe schronienie
Część serii nauk dotyczących tekstu Esencja ludzkiego życia: słowa rady dla świeckich praktykujących przez Je Rinpocze (Lama Congkhapa).
- Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, w jakim się znajdujemy i zwracamy się do niezawodnych przewodników
- Zrozumienie, że Dharma jest prawdziwym schronieniem
- Analogia lekarza, pacjenta (czyli nas), pielęgniarek, które nam pomagają, i lekarstwa
Esencja ludzkiego życia: przyczynowe i wynikowe schronienie (pobieranie)
Gdzie jesteśmy w tekście jest,
- Pomyśleliśmy o naszym drogocennym ludzkim życiu i jego zaletach
- Trudność w uzyskaniu tego
- Jak to nie trwa wiecznie, więc lepiej go nie marnować, bo umrzemy
- W chwili śmierci jedyne, co zabieramy ze sobą, to nasze karmy i nasze mentalne nawyki
Ponieważ karmy jest bardzo silny, karmy rzuci nas w inne życie, a także wpłynie na to, kim się staniemy, jakie są nasze nawyki, w jakim środowisku się znajdujemy, co stanie się z nami w naszym przyszłym życiu.
Widząc tę sytuację i uświadamiając sobie związane z nią niebezpieczeństwo, ponieważ kiedy przeprowadzamy introspekcję, widzimy, że stworzyliśmy wiele negatywności w tym życiu, nie mówiąc już o poprzednich wcieleniach, tak wiele poprzednich wcieleń, kiedy nawet nie spotkaliśmy Dharmy Wyobraźcie sobie negatywności, które w nich stworzyliśmy, kiedy nawet w tym życiu, kiedy spotkaliśmy Dharmę, stworzyliśmy tak wiele negatywności. Wtedy stajemy się dość zaniepokojeni i zdajemy sobie sprawę, że potrzebujemy pomocy, potrzebujemy wskazówek, potrzebujemy wsparcia. Więc potem zwracamy się do Trzy klejnoty schronienia.
Prawdziwym schronieniem jest Dharma. Klejnot Dharmy jest prawdziwym ustaniem i prawdziwe ścieżki. Kiedy możemy urzeczywistnić to w naszym umyśle, wtedy nasz umysł jest wyzwolony. Kiedy nasz umysł staje się Klejnotem Dharmy, jest to wyzwolenie. Staliśmy się Klejnotem Dharmy. Dlatego Dharma jest prawdziwym schronieniem, do którego się zwracamy, ponieważ to ono urzeczywistniamy.
Kiedy urzeczywistniamy Dharmę, stajemy się sangha członkiem, a następnie, gdy jeszcze bardziej ćwiczymy i oczyszczamy nasz umysł, stajemy się Budda.
Jeśli chodzi o urzeczywistnianie trzech schronień, najpierw stajemy się Klejnotem Dharmy, sangha Klejnot, Budda Klejnot.
To są powstałe trzy schronienia. To, co musimy zrobić, aby je urzeczywistnić, to: schronić się pierwszy w przyczynowych trzech schronieniach, Budda, Dharma i sangha które w tej chwili są dla nas zewnętrzne. Bo jeśli już zdaliśmy sobie sprawę z tego Budda, Dharma i sangha wewnątrz nas, wtedy już bylibyśmy wolni. Więc musimy zacząć od przyjmując schronienie w Dharmie, która jest zewnętrzna, sangha członków, a Budda Klejnot.
Tutaj często podawana jest analogia – i myślę, że to bardzo dobra analogia, a im więcej możemy włożyć jej do głowy, tym lepiej nam to pomaga – czy jesteśmy jak pacjent, ktoś, kto jest chory. Naszą chorobą jest samsara. Idziemy do Budda, który jest jak lekarz, a Budda daje nam diagnozę i mówi: „Cierpisz z powodu pierwszej szlachetnej prawdy (prawdziwa dukkha) i przyczyny, „wirus duchowy”, który powoduje to wszystko (prawdziwe początki) jest zakorzeniony w głównym „wirusie duchowym”, którym jest ignorancja. Więc musisz wziąć lek, który jest prawdziwa ścieżka pozyskać realizacje ścieżki, a konkretnie mądrość realizująca pustkę, a to doprowadzi cię do stanu zdrowia, który jest prawdziwym ustaniem, ustaniem wszystkich dukkha i jego przyczyn.
Opona Budda diagnozuje chorobę, przepisuje Dharmę jako lekarstwo do zażywania. Będąc istotami ograniczonymi, dostajemy receptę, a potem dostajemy pigułki (jeśli mamy szczęście), idziemy do apteki, dostajemy pigułki, ale zapominamy, jak je zażywać. Jedna niebieska rano, dwie różowe po południu, pół zakładki zielonej pomiędzy…. Potrzebujemy pomocy. The sangha jest jak pomoc, ludzie, którzy pomagają nam wziąć lekarstwo, rozdrabniają je i mieszają z musem jabłkowym z Opactwa, wkładają do łyżki i „otwierają się szeroko” i pomagają nam zażywać lekarstwo.
Potrzebujemy wszystkiego Trzy klejnoty by nam pomóc, bo inaczej czasami nie…. Cierpimy, ale nie chodzimy do lekarza, jesteśmy zbyt leniwi. Albo nie idziemy do lekarza, bo boimy się, że lekarz powie nam, że jesteśmy chorzy. Chociaż wiemy, że jesteśmy chorzy, tak naprawdę nie chcemy wiedzieć. Chcemy nadal udawać, że wszystko w porządku, więc nie chcemy nawet iść do lekarza. Więc nie chodzimy na zajęcia Dharmy, w ogóle nie zadajemy duchowych pytań. Czasami idziemy, dostajemy receptę na lekarstwo, mówimy: „To miłe”, wpychamy ją na dno tego, co akurat nosimy, i zapominamy o tym. Więc idziemy na zajęcia Dharmy: „Och, to bardzo miłe”, wracamy do domu, zapominamy o Dharmie. W ogóle nie ćwicz.
Czasami trzymamy receptę przy sobie. Kładziemy go na lodówce z magnesem na wierzchu, ale go nie napełniamy. To tak, jakbyś chodził na zajęcia, miał książki o Dharmie, przynosił je do domu, ale ich nie czytał i nie wracał na zajęcia.
Albo czasami idziesz po lekarstwo, wypełniasz receptę, kładziesz go na nocnym stoliku i nie bierzesz go. Ponieważ: „Nie wiem, te pigułki wyglądają tak ładnie, ale prawdopodobnie nie smakują tak dobrze. Więc po prostu na nie spojrzę, to sprawi, że poczuję się lepiej”. To tak, jakbyśmy mieli ołtarz, księgi Dharmy, zeszyty pełne notatek. Nigdy nie czytaliśmy żadnego z nich. Nigdy nie siadamy na poduszce. Mamy całe lekarstwo, ale go nie bierzemy, więc nie czujemy się dobrze.
Następnie wchodzi pielęgniarka, jedna z twoich przyjaciółek Dharmy, która mówi: „Wiesz, wyglądasz gorzej niż przedtem”. A my mówimy: „O nie, czuję się dobrze, wszystko jest świetnie”. A twój przyjaciel trochę cię wkurza i mówi: „Wiesz, masz gorszy temperament i wszyscy to widzą”, iw końcu udaje mu się przekonać nas, że musimy brać lekarstwo. A więc ten miły przyjaciel (czyli sangha), wiedząc, że nawet nie chcemy musu jabłkowego, jesteśmy zbyt dobrzy na lekarstwo rozgniecione w musie jabłkowym, trzeba go wymieszać z budyniem czekoladowym. The sangha sprawia, że lek jest naprawdę strawny, mieszając go z budyniem czekoladowym, bawi się zoomem, a na koniec daje nam kawałek ciasta czekoladowego (jak przysmak dla kota) na zażycie naszego leku. A potem zaczynamy zdrowieć.
Ale musimy wziąć to lekarstwo. W przeciwnym razie to się po prostu nie stanie. I chodzi o to, że Budda, Dharma i sangha mogą nam pomóc, ale nawet jeśli włożą nam lek do ust, i tak musimy go połknąć. Nikt nie może tego za nas połknąć. Musimy to zrobić sami. Tu właśnie pojawia się osobista odpowiedzialność. Jesteśmy w trudnej sytuacji, inni nam pomagają, ale my mamy obowiązek wykonać swoją część. W przeciwnym razie nadejdzie czas śmierci, byliśmy nieszczęśliwi przez całe życie, ale mamy piękny ołtarz i tony ksiąg Dharmy i jeszcze więcej zeszytów wypełnionych notatkami, a nawet pliki komputerowe ze wszystkimi tezami, które przysłał nam Jeffrey, wszystkie książki w plikach komputerowych, PDFy wszystkiego…. Nie czytałem żadnego z nich, nie ćwiczyłem żadnego z nich. Po prostu patrzymy na nasz ołtarz i mówimy naszym przyjaciołom: „Spójrz na nasz piękny ołtarz. A tam jest moje zdjęcie z guru. Nie wyglądamy dobrze razem. I on to podpisał. A nasz trochę nadęty. „Nie tylko go podpisał, ale zadedykował mi, więc jest na nim moje imię”. Ale leżymy w naszym łóżku umierając i co nam z tego obrazu? Zero. Bo to, co naprawdę pomaga nam w chwili śmierci, to nasza praktyka. Tak więc śmierć jest prawdziwym sprawdzianem naszej praktyki. A ponieważ nie możemy uciec przed śmiercią, lepiej poćwiczmy.
Czcigodny Thubten Chodron
Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.