Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Wezwanie monastycyzmu

Stopień Princeton, randki nie przyniosły radości

Zapowiedź artykułu prasowego z udziałem Ven. Damcho.

Ten artykuł został pierwotnie opublikowany pod tytułem „The Call of Monkhood” w The Straits Times jako część szerszej opowieści o doświadczeniach młodych singapurskich mnichów.

Podgląd artykułu w gazecie.

Kliknij tutaj do pobrania.

Dorastając, pani Ruby Pan chciała zostać pisarką. Jako nastolatka zakochała się w teatrze i marzyła o zostaniu dramaturgiem.

Zdobyła stypendium naukowe Komisji Służby Publicznej, aby studiować literaturę angielską na Uniwersytecie Princeton w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdobyła nagrody za sztukę i zbiór opowiadań, które napisała.

Mogła nawet wygłosić monolog, który napisała, podczas przedstawienia wyprodukowanego przez słynną Royal Shakespeare Company w Anglii.

Myślała, że ​​zrobiła wszystko, co było artystycznie satysfakcjonujące, ale kiedy ukończyła studia w 2006 roku, nie czuła radości.

Mówi: „Zamiast tego czułam się wypalona, ​​jakbym przebiegła bardzo długi wyścig bez powodu”.

Pani Pan, lat 31, która teraz nosi wyświęcone imię, Thubten Damcho, rozmawiała przez telefon z opactwa Sravasti, klasztoru buddyzmu tybetańskiego w zalesionym obszarze Waszyngtonu w Stanach Zjednoczonych, gdzie obecnie mieszka.

W 2007 roku, po powrocie do Singapuru, zaczęła uczyć języka angielskiego i literatury w tutejszej szkole średniej i prowadziła tamtejsze kółko teatralne.

Umawiała się, imprezowała i prowadziła warsztaty artystyczne dla wolontariatu. A mimo to nadal czuła się ogólnie niezadowolona z życia. Za namową przyjaciółki zapisała się na zajęcia z buddyzmu w klasztorze Kong Meng San Phor Kark See.

Nauczycielka, Czcigodna Chuan Guan, lat 42, „wybuchła” w jej wyobrażeniach o tym, czym jest klasztorny Powinien być.

Wspomina: „Był dobrze wykształcony, pełen humoru i wyjaśniał buddyjskie koncepcje w logiczny i praktyczny sposób”.

Pewnego dnia na zajęciach dowiedziała się, czym jest „prawdziwe szczęście”.

Czcigodny nakreślił obraz sześciu światów egzystencji w kosmologii buddyjskiej i pokazał, w jaki sposób Budda wydostał się z cyklu odrodzenia.

Mówi: „Przekształcając swój umysł za pomocą moralnego postępowania i medytacja, nie podlegał już niekontrolowanemu cyklowi cierpienia psychicznego i fizycznego i mógł przynosić pożytek innym.

„I pomyślałem:„ To jest to, co chcę robić w życiu! Chciałem podążać w Budda„ślady”.

Przez następne trzy lata zaczęła poważnie rozważać święcenia kapłańskie. Uczęszczała na rekolekcje dla nowicjuszy, gdzie ogoliła głowę i nosiła szaty. Uprościła swój tryb życia i rozdała rzeczy, których nie potrzebowała, w tym książki.

Kiedy powiedziała swoim rodzicom, wolnomyślicielom, i siostrze, chrześcijance, o swoim zamiarze, byli smutni.

Opowiada: „Moja mama płakała i pytała, czy zrobiła coś złego. Powiedziałem jej, że to dlatego, że dobrze mnie wychowała, chcę żyć cnotliwie”.

Jednak dwutygodniowa wizyta w opactwie Sravasti w 2010 roku do sprawdzenia klasztorny życie pokrzyżowało jej plany.

Była zszokowana, gdy znalazła to pomiędzy medytacja sesji, życie mnichów opierało się na podrzędnej pracy polegającej na odłączaniu toalet, przenoszeniu kłód i zmywaniu naczyń w ramach służenia społeczności.

Wyjaśnia: „Zdałam sobie z tego sprawę klasztorny życie nie polegało na posiadaniu czasu na własną praktykę duchową. Zamiast tego uczysz się stawiać społeczność na pierwszym miejscu i robić rzeczy, które mogą ci się nie podobać, ponieważ przynoszą korzyści innym.

„To było prawdziwe wyzwanie dla mojego egocentrycznego umysłu, który jest przyzwyczajony do robienia wszystkiego, co chcę i kiedy chcę”.

Zdezorientowany co do niej dążeniewróciła do Singapuru i pogrążyła się w pracy.

Została przeniesiona do działu kształtowania polityki, który był bardziej konkurencyjny, i odnalazła w sobie motywację, by wynurzyć się na powierzchnię. Następnie w 2012 roku, służąc jako asystentka Czcigodnej Chodron, przeoryszy opactwa Sravasti, na rekolekcjach w Indonezji, ponownie zobaczyła, jak jej umysł jest przytłoczony negatywnością.

Na przykład była zazdrosna o byłą dziewczynę swojego ówczesnego chłopaka, której nawet nie znała.

I odwrotnie, widziała, że ​​przeorysza była zawsze radosna i zrównoważona niezależnie od sytuacji, „owoc dziesięcioleci praktyki duchowej jako klasztorny".

Dwa lata temu rzuciła pracę i przeniosła się do opactwa w Waszyngtonie, gdzie z błogosławieństwem rodziny przyjęła święcenia kapłańskie.

Jej rodzice odwiedzili ją raz, a ona rozmawia z nimi przez Skype raz na dwa tygodnie. 62-letni tata jest wykładowcą inżynierii mechanicznej, a mama, również 62-letnia, jest emerytowanym dyrektorem administracyjnym. Jej 28-letnia siostra jest inżynierem chemikiem.

Do jej głównych obowiązków w opactwie należy edytowanie i przesyłanie codziennych nauk wideo na YouTube.

Co tydzień spędza też kilka popołudni w lesie, zajmując się ochroną przeciwpożarową i ścinając martwe drzewa i gałęzie, do czego „przyzwyczajenie się” zajęło jej trochę czasu, ale które teraz sprawia jej przyjemność.

Uważa, że ​​jej dyplom z języka angielskiego nie poszedł na marne.

Mówi: „Pomaga mi to jasno przedstawiać moje pomysły, aby ludzie je rozumieli i odnosili z nich korzyści”.

„Tak, są dni, kiedy mój umysł jest niezadowolony lub pełen wątpliwości, ale wiem, że to tylko działa małpi umysł i istnieją odtrutki na Dharmę, które można zastosować”.

Nie żałuje obranej drogi: „Ludzie myślą klasztorny życie jest trudne, bo trzeba zrezygnować z wolności i wygód stworzenia.

„Wręcz przeciwnie, może to być wyzwalające, ponieważ nie muszę zastanawiać się, jak się uczesać, w co się ubrać, co zjeść, czy kupić.

„Dzięki temu mam więcej czasu na skupienie się na przemianie umysłu i uczeniu się, jak przynosić pożytek innym”.

Autor gościnny: Lea Wee

Więcej na ten temat