Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Pozytywne efekty praktyki Dharmy

Pozytywne efekty praktyki Dharmy

Sylwetka kobiety medytującej nad jeziorem, z zachodzącym słońcem w tle.
Photo by Steve'a Ransoma

Julia Erche jest redaktorem w zespole migracji stron internetowych. Oprócz oferowania usług podczas żonglowania życiem rodzinnym i wyleczeniem raka, podzieliła się tym, jak jej praktyka Dharmy pomogła jej w trudnych badaniach lekarskich.

Kilka lat temu zdiagnozowano u mnie raka. To i to, co nastąpiło później, było trudnym i pełnym wrażeń czasem dla moich dzieci i dla mnie, ale w końcu mogę powiedzieć, że nadal tu jestem, a guz nie, co uważam za naprawdę akceptowalne!

Mimo to muszę chodzić na regularne badania kontrolne. Obejmuje to jeden zabieg, który zwykle przeprowadza się pod lekkim znieczuleniem, ponieważ jest bolesny i nieprzyjemny. Od tego znieczulenia kilka razy miałem naprawdę złe skutki uboczne: moja pamięć, koncentracja i orientacja były zaburzone przez około dwa tygodnie. Było tak źle, że wolałbym pominąć egzaminy. Ale jak chciałem wiedzieć, czy w moim tkwi coś złośliwego ciało Musiałem to wytrzymać.

Kiedyś rozmawiałem o tym z lekarzem i żartowaliśmy z tego, gdybym mógł medytować dość dobrze, mogłem zrobić badanie bez znieczulenia. (Nie wiedział, że medytuję.) Wtedy było to po prostu zabawne, ale tego lata pomyślałem: „Dlaczego nie?!” Postanowiłem więc podzielić sytuację na części i zastanowić się, co mógłbym zrobić, aby mieć z nią mniej problemów. Przeanalizowałem dotychczasowe egzaminy. Moim największym lękiem był ból, drugim uczuciem bezradności w sytuacji. Co mogę zrobić i które części mojej praktyki mogą być pomocne?

Ok, pomyślałem, ból jest postrzeganiem mojego ciało. Jak z apetytem, ​​nudą lub zmęczeniem, ćwiczyłem obserwację tego na mojej poduszce i ćwiczę postrzeganie, etykietowanie, a następnie puszczanie tych percepcji. Mogę skoncentrować się na oddechu i obserwować narastające i zanikające uczucia. Poprzez oddychanie i współczucie dla siebie mogę przekształcić napięcie w mięśniach (napięcie wynikające z niepokoju) w ciepło i dobre samopoczucie. Nie byłem zbyt pewny tego wszystkiego, ale chciałem spróbować.

Ale jak poradzić sobie z poczuciem bycia „ofiarą”? Najpierw uznałem, że warto mieć coś ochronnego – ochronę przed „głupimi lekarzami”, „ignorantami pielęgniarek” i ochronę przed nieprzyjemnym poczuciem konieczności polegania na nich. Ale po odpowiedniej analizie zdałem sobie sprawę, że to pogłębiało separację między zespołem egzaminacyjnym a mną. To po prostu skonkretyzowało rolę „złych egzaminatorów” i mnie, „biednej ofiary”. Więc to zdecydowanie nie było rozwiązanie!

Lepiej byłoby poszukać w innym kierunku, poszukać elementów powiązania i nawiązać współpracę. To ja chciałem wiedzieć, czy wszystko jest w porządku w moim ciało. Zespół medyczny po prostu chciał mi w tym pomóc! Postanowiłem więc zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby sytuacja wszystkich zainteresowanych była jak najbardziej komfortowa, tak aby wszyscy czuli się dobrze i byli zadowoleni. Oczywiście ważne było, aby nie zaniedbywać własnych potrzeb, ale bez konkretyzacji swojej „ofiary”. Wręcz przeciwnie, musiałem jasno określić swoje potrzeby, ale także uważnie słuchać potrzeb zespołu medycznego.

To był dobry wgląd, który pomógłby egzaminatorom poczuć się komfortowo. W końcu, kiedy czuliby się komfortowo, pracowaliby lepiej, niż gdyby czuli, że muszą mnie przekonać, a nawet działać wbrew mojej woli.

Tak więc w dniu badania pojechałam do szpitala i starałam się być tak przyjacielska i współczująca, jak to tylko możliwe. Starałem się promieniować jasnością i relaksem. Zdarzyło się, że poprzedni pacjent odwołał wizytę, więc wcześniej niż zamierzano przyszła moja kolej i było więcej czasu. Nie tylko udawałem; bycie miłym było łatwe. Starałem się nawiązać autentyczny kontakt z każdą osobą w pokoju, spojrzeć im w oczy i naprawdę je zobaczyć, spróbować poczuć to, co mogą czuć, być otwartym sercem.

Musiałem kilka razy tłumaczyć różnym ludziom, dlaczego nie chciałem znieczulać. Zdaje się, że badającemu jest łatwiej, gdy pacjent śpi. Ale rozumieli moje potrzeby i traktowali je poważnie. (W czasie oczekiwania jedna z pielęgniarek powiedziała mi, jak bardzo się boi, bo po południu ma wizytę u dentysty. Całkiem dobrze się z nią wczułem!)

Lekarze byli w stanie zaakceptować moje potrzeby, ale też trzeba było ich wysłuchać. Gdybym nie wytrzymała bólu, badanie musiałoby zostać przerwane i kontynuowane po znalezieniu przez anestezjologa dobrego rozwiązania (co oznaczało tygodnie później!). Omówiliśmy każdy szczegół, aż wszyscy się zgodzili i mogliśmy przystąpić do badania.

Procedura była naprawdę bolesna. Ale skoncentrowałem się na oddychaniu i pamiętaniu, że ból minie. Lekarze byli bardzo uważni i ostrożni. Pokazali i wyjaśnili mi różne rzeczy – na co zwracali uwagę, jakie struktury widzieli i tak dalej. To było naprawdę interesujące. Może nawet lekarze z radością pokazali wszystkie swoje umiejętności komuś, kto był przytomny i zainteresowany. Po godzinie wszystko się skończyło i powiedzieli mi, że wszystko jest w porządku „jabłkowym”. Powiedzieli mi, że byłem niezwykle odważny i łatwo było im dotrzeć do każdego wymaganego miejsca, czego nie można brać za pewnik. Wszystko się udało: zespół lekarzy i pielęgniarek, my ciało, mój umysł i wszystko inne w pokoju.

Odpowiedź na moje pytanie od samego początku brzmiała: każda część mojej praktyki była pomocna i dobrze było wziąć odpowiedzialność nawet za te części, na które zawsze myślałem, że w ogóle nie mam wpływu.

Niech wszystkie czujące istoty odnajdą spokój wewnętrzny, który umożliwi im wspólną pracę również w pokoju zewnętrznym.

Autor gościnny: Julia Erche

Więcej na ten temat