Umysł zakonnika

Rozmowa z nową sangha

Wczesne zdjęcie Czcigodnego Chodrona, uśmiechniętego.
Kiedy wybieramy święcenia, dzieje się tak dlatego, że jest w nas jakaś duchowa tęsknota, coś bardzo czystego w nas.

Przemówienie wygłoszone w Centrum Medytacji Tuszita, Dharamsala, Indie.

Cieszę się, że mam ten czas na rozmowę z sangha. Miło było wejść na wzgórze i zobaczyć tak wielu sangha wspólne jedzenie. Lama Tak bardzo troszczył się o sangha i byłbym szczęśliwy widząc to. Kiedy zostałem wyświęcony w 1977 roku, sprawy wyglądały inaczej: obiekty były bardziej prymitywne, a sangha nie był w stanie zjeść razem w Tuszita.

Kiedy decydujemy się na święcenia kapłańskie, to dlatego, że jest w nas jakaś duchowa tęsknota, coś bardzo czystego. Tę cechę powinniśmy w sobie cenić, szanować i dbać o nią.

Po południu trochę pogadam, a potem zostawię trochę czasu na pytania. Mam nadzieję, że omówimy niektóre rzeczy, o których nie można rozmawiać z tybetańskimi nauczycielami. Podczas wyświęcania spotykamy się z wieloma różnicami kulturowymi. Czasami nie są one zwerbalizowane i nie możemy o nich mówić. Czasami nawet sami ich nie rozpoznajemy. Ale mimo to mają na nas wpływ. Mam nadzieję, że nasz dzisiejszy wspólny czas zapewni forum do przedyskutowania niektórych z tych punktów.

Wartość święceń i przykazań

Wszyscy słyszeliście o korzyściach płynących ze święceń, więc nie będę ich teraz powtarzał. Widzę to wyraźnie w moim własnym życiu. Ilekroć dokonuję śmierci medytacjai wyobraźcie sobie, że umieram, spoglądam wstecz na moje życie i oceniam, co było dla mnie korzystne, zachowanie święceń zawsze okazuje się najcenniejszą rzeczą, jaką zrobiłem. Wykonywanie praktyk tantrycznych, nauczanie Dharmy, pisanie książek – żadna z tych czynności nie okazała się najcenniejszą rzeczą w moim życiu. Myślę, że zachowanie święceń jest tak ważne, ponieważ dało mi podstawę do robienia wszystkiego innego. Bez święceń mój umysł byłby wszędzie. Ale święcenia dają nam wskazówki i kierunek. Zapewnia sposób trenowania naszego umysłu i kierowania go w pozytywnym kierunku. Na tej podstawie jesteśmy w stanie wykonywać wszystkie inne praktyki Dharmy. Święcenia dają nam przydatną strukturę w naszym życiu.

Myślenie o wartości każdego z nas jest dla nas pomocne i ważne zasady. Weźmy przykazanie aby uniknąć zabijania. Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy tego nie mieli przykazanie i może odebrać życie innym? Moglibyśmy chodzić do restauracji i jeść homara. Moglibyśmy polować i używać środków owadobójczych. Czy są to czynności, które chcemy wykonywać? Następnie pomyśl: jak to zachować przykazanie wpłynął na moje życie? W jaki sposób poprawiło to moje relacje z innymi i moje samopoczucie?

Wykonaj tę samą refleksję dla zasady aby uniknąć kradzieży i kontaktów seksualnych. Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy ich nie mieli? zasady i zaangażowani w te działania? Jak wygląda nasze życie, bo w nich żyjemy? zasady? Przejdź przez każdy przykazanie i zastanowić się nad tym w ten sposób.

Czasami nasz umysł staje się niespokojny, myśląc: „Chciałbym tego nie mieć zasady. Chciałbym wyjść i znaleźć jakiegoś miłego faceta, zapalić jointa i… ” Potem pomyśl: „Jak wyglądałoby moje życie, gdybym to zrobił?” Odegraj całą scenę w swoim medytacja. Idziesz do McLeod Ganj, dobrze się bawisz… i?! Jak byś się potem czuł? Następnie, gdy uznamy, że tego nie zrobiliśmy, widzimy wartość zasady, jak cenny każdy przykazanie Dzieje się tak dlatego, że powstrzymuje nas od błąkania się po świecie i robienia rzeczy, które po prostu sprawiają, że jesteśmy bardziej niezadowoleni.

Jeśli pomyślimy o każdym przykazanie w ten sposób zrozumiemy jego znaczenie i cel. Kiedy zrozumiemy, jak pomaga nam to w naszej praktyce, natchnienie do życia w zgodzie z tym przykazanie przyjdzie na podstawie naszego własnego doświadczenia. Będziemy to wiedzieć zasady nie są zasadami mówiącymi nam, czego nie możemy robić. Jeśli widzimy zasady jako zasady mówiące „nie mogę zrobić tego i nie mogę zrobić tamtego”, prawdopodobnie po jakimś czasie się rozbierzemy, bo nie chcemy żyć w więzieniu. Ale zasady nie są więzieniem. Nasz własny szalony umysł - zwłaszcza umysł przywiązanie kto chce chodzić tu i tam, kto chce więcej i lepiej, chwyta się wszystkiego — jest więzieniem. Kiedy widzimy problemy, które umysł przywiązanie nas powoduje, rozumiemy to zasady powstrzymać nas przed robieniem tego, czego i tak nie chcemy robić. Nie będziemy myśleć: „Naprawdę chcę robić te wszystkie rzeczy i nie mogę teraz, bo jestem klasztorny!” Będziemy raczej czuć: „Nie chcę robić tych rzeczy i zasady wzmocnij moją determinację, by ich nie robić”.

Jeśli spojrzymy na nasze święcenia w ten sposób, bycie wyświęconym będzie miało dla nas sens i będziemy zadowoleni, że będziemy klasztorny. Być szczęśliwym jako klasztorny jest ważne. Nikt nie chce być nieszczęśliwy i być klasztorny jest trudne, jeśli jesteśmy nieszczęśliwi. Dlatego musimy upewnić się, że mamy szczęśliwy umysł. Aby to zrobić, możemy zadać sobie pytanie: „Czym jest szczęście? Co tworzy szczęście?” Istnieje szczęście, które czerpiemy z przyjemności zmysłowych i szczęście, którego doświadczamy, przekształcając nasze umysły poprzez praktykowanie Dharmy. Jedna część nas myśli, że przyjemności zmysłowe uczynią nas szczęśliwymi. Musimy naprawdę sprawdzić, czy tak jest. A może pogoń za rzeczami tego życia — jedzeniem, seksem, aprobatą, reputacją, sportem itd. — tylko pogłębia nasze niezadowolenie?

Święcenia to nie golenie głowy i noszenie szat, podczas gdy my zachowujemy się tak samo jak wcześniej. The zasady są wsparciem, które pomaga nam utrzymać silną praktykę. Zewnętrzne zmiany w ubiorze i włosach przypominają nam o zmianach wewnętrznych — zmianach w nas samych, które doprowadziły nas do tego, że zapragnęliśmy otrzymać święcenia, a także zmianach w nas samych, do których dążymy jako osoby wyświęcone. Im bardziej wykorzystujemy nasze święcenia do wspierania naszej praktyki i im bardziej jesteśmy zaangażowani w przemianę naszych umysłów, tym szczęśliwsi będziemy jako mnisi.

Zbuntowany umysł

Czasami, jak ćwiczymy jako klasztorny, nasz umysł staje się nieszczęśliwy lub buntowniczy. Może się zdarzyć, że chcemy coś zrobić, ale nie ma przykazanie zabraniając tego. Może istnieć jakaś struktura lub zalecane zachowanie sangha których nie lubimy, na przykład służyć innym lub postępować zgodnie z instrukcjami tych, którzy zostali wyświęceni przed nami. Czasami możemy patrzeć w górę iw dół linii sangha, szukaj winy we wszystkich i myśl: „Nie mogę już znieść bycia z tymi ludźmi!” Kiedy takie rzeczy się zdarzają, kiedy nasz umysł wpada w zły nastrój i ciągle narzeka, naszą zwykłą tendencją jest obwinianie czegoś na zewnątrz. „Gdyby tylko ci ludzie zachowywali się inaczej! Byleby tylko te restrykcyjne zasady nie było! Gdyby tylko te klasztorny tradycje nie były takie, jakie są!”

Spędziłem na tym wiele lat i była to strata czasu. Potem coś się zmieniło i moja praktyka stała się interesująca, ponieważ kiedy mój umysł wpadał na zewnętrzne rzeczy, które mi się nie podobały, zacząłem patrzeć do wewnątrz i pytać: „Co się we mnie dzieje? Dlaczego mój umysł jest tak reaktywny? Co kryje się za tymi wszystkimi reakcjami i negatywnymi emocjami?”

Na przykład, sangha ma tradycję siedzenia w porządku święceń. Nasz umysł może narzekać: „Osoba przede mną jest głupia! Dlaczego miałbym siedzieć za nim lub za nią?” Moglibyśmy ciągle narzekać na „system”, ale to nie pomaga naszemu złemu samopoczuciu. Zamiast tego możemy zajrzeć do środka i zadać sobie pytanie: „Jaki przycisk jest we mnie wciśnięty? Dlaczego jestem tak oporny na robienie rzeczy w ten sposób?” Wtedy staje się jaśniejsze: „Och, cierpię z powodu arogancji!” Wtedy możemy zastosować antidotum na arogancję, na przykład zastanawiając się nad życzliwością innych. „Gdybym była najlepsza na świecie, gdybym siedziała na czele szeregu, byłaby to żałosna sytuacja, bo wszystko, czego ludzie musieliby szukać, to ja. Chociaż mam coś do zaoferowania, na pewno nie jestem najlepszy. Poza tym nie chcę, żeby ludzie mieli wobec mnie wielkie oczekiwania. Cieszę się, że niektórzy inni są lepsi ode mnie, zachowali zasady dłużej i mieć więcej cnoty. Mogę polegać na tych ludziach, jeśli chodzi o inspirację, przewodnictwo i instrukcje. Nie muszę być najlepsza. Co za ulga!" Myśląc w ten sposób, szanujemy tych starszych i cieszymy się, że tam są.

Praca z umysłem, kiedy jest on oporny lub buntowniczy, czyni naszą praktykę bardzo interesującą i wartościową. Praktykowanie Dharmy nie oznacza intonowania „La, la, la”, wizualizowania tego bóstwa tu i tamtego, wyobrażania sobie tego absorbującego tu i tego promieniującego tam. Możemy to zrobić wiele bez zmiany zdania! To, co naprawdę zmieni nasze zdanie, to lamrim medytacja i praktyki transformacji myśli. Pozwalają nam skutecznie i praktycznie uporać się ze śmieciami, które pojawiają się w naszym umyśle.

Zamiast obwiniać coś na zewnątrz, gdy mamy problem, musimy rozpoznać niepokojące nastawienie lub negatywną emocję, która funkcjonuje w naszym umyśle i czyni nas nieszczęśliwymi, niechętnymi do współpracy i zamkniętymi. Wtedy możemy zastosować na to antidotum. Na tym właśnie polega praktykowanie Dharmy! Utrzymanie naszego klasztorny zasady wymaga solidnego fundamentu w lamrim. Tantra ćwiczyć bez lamrim a transformacja myśli tego nie dokona.

Z tego powodu Jego Świątobliwość ks Dalajlama stale kładzie nacisk na analityczne lub sprawdzające, medytacja. Musimy używać rozumowania, aby rozwijać nasze pozytywne emocje i postawy. Podczas konferencji Umysł-Życie, w której właśnie uczestniczyłem, ponownie to podkreślił, odmawiając tę ​​modlitwę i dążenie nie wystarczą do głębokiej transformacji; konieczne jest rozumowanie. Transformacja pochodzi ze studiowania lamrim, zastanawiając się nad tematami i przeprowadzając analizy medytacja na nich. Z mocnym uziemieniem lamrim, będziemy mogli pracować z naszym umysłem bez względu na to, co się w nim lub wokół nas dzieje. Kiedy to robimy, nasza praktyka Dharmy staje się tak smaczna! Nie nudzimy się ćwicząc. To staje się bardzo ekscytujące i fascynujące.

Samoakceptacja i współczucie dla siebie

W procesie pracy z naszym umysłem ważne jest, aby dać sobie trochę przestrzeni i nie oczekiwać od siebie perfekcji, ponieważ jesteśmy klasztorny. Po wyświęceniu łatwo jest pomyśleć: „Powinienem zachowywać się jak Rinpocze”. Zwłaszcza jeśli mamy nauczyciela takiego jak Zopa Rinpocze, który nie śpi, porównujemy się z nim i myślimy, że coś jest z nami nie tak, bo w nocy musimy spać. „Powinienem przestać spać i ćwiczyć całą noc. Gdybym tylko miał więcej współczucia, mógłbym to zrobić”. Osądzamy samych siebie: „Spójrz, jaki jestem samolubny. Jaka ze mnie katastrofa! nie mogę ćwiczyć! Wszyscy inni ćwiczą tak dobrze, podczas gdy ja jestem w takim bałaganie. Stajemy się bardzo samokrytyczni i zadufani w sobie.

Bycie takim to kompletna strata czasu. Jest to całkowicie nierealne i nie przynosi żadnych korzyści. Nic pozytywnego nie wynika z bicia siebie! Absolutnie żaden. Spędziłem dużo czasu na osądzaniu siebie, myśląc, że robienie tego jest dobre i słuszne, i mogę ci powiedzieć z własnego doświadczenia, że ​​nic pożytecznego z tego nie wynika.

Co to jest realistyczna postawa? Musimy dostrzegać nasze wady. Dostrzegamy nasze słabe strony i wady i trochę siebie akceptujemy. Zaakceptowanie siebie nie oznacza, że ​​nie będziemy próbować się zmienić. Wciąż uznajemy pewną cechę za wadę, negatywną cechę, nad którą musimy popracować. Ale jednocześnie mamy dla siebie trochę łagodności i współczucia. „Tak, mam tę negatywną cechę. Oto jest. Nie zniknie całkowicie w ciągu najbliższych dziesięciu minut, a nawet w ciągu następnego roku. Będę musiał z tym trochę popracować. Akceptuję to i wiem, że mogę i zrobię to”.

W ten sposób mamy pewną podstawową samoakceptację, zamiast oczekiwać, że będziemy jakimś doskonałym człowiekiem. Kiedy mamy tę podstawową samoakceptację, możemy zacząć stosować antidotum na nasze wady i zmienić swoje życie. Mamy pewność siebie, że możemy to zrobić. Kiedy brakuje nam samoakceptacji i zamiast tego bijemy się, mówiąc: „Nie jestem dobry, ponieważ nie mogę tego zrobić. Ta osoba jest lepsza ode mnie. Jestem takim wrakiem!” potem zmuszamy się, myśląc: „Muszę być doskonały klasztorny” i ciasno w środku. To nie jest użyteczna strategia samotransformacji.

Z drugiej strony samoakceptacja ma cechę, którą nazywam „przejrzystością”. Oznacza to, że nie boimy się naszych wad; możemy mówić o naszych słabych stronach bez poczucia wstydu lub zażenowania. Nasz umysł współczuje sobie: „Mam tę wadę. Ludzie wokół mnie wiedzą, że to mam. To nie jest jakaś wielka tajemnica!” Ta przejrzystość pozwala nam bardziej otwarcie mówić o naszych błędach. Możemy o nich mówić, nie ukrywając ich i nie czując się przy tym upokorzonym. Próby zatuszowania naszych błędów są bezużyteczne. Kiedy żyjemy z innymi, bardzo dobrze znamy swoje wady. Wszyscy mamy 84,000 83,999 niepokojących postaw i negatywnych emocji. Inni to wiedzą, więc równie dobrze możemy to przyznać. To nic wielkiego, więc nie musimy udawać, że mamy tylko XNUMX XNUMX. Przyznając się do naszych błędów przed sobą i innymi, zdajemy sobie sprawę, że wszyscy jedziemy na tej samej łodzi. Nie możemy użalać się nad sobą, ponieważ jesteśmy bardziej oszukani niż ktokolwiek inny. Nie mamy większej lub mniejszej liczby przeszkadzających postaw i negatywnych emocji niż inne czujące istoty.

Na przykład na Konferencji Umysł-Życie w zeszłym tygodniu obserwowałem, jak moja duma się podnosi, a po niej złość i zazdrość. Musiałem przyznać: „Jestem wyświęcony od dwudziestu trzech lat i nadal jestem zły, zazdrosny i dumny. Wszyscy to wiedzą. Nie zamierzam nikogo oszukać i powiedzieć, że nie ma tych emocji”. Jeśli je rozpoznam, nie obwiniaj się za to, że je mam i nie boję się przyznać do nich przed tobą, wtedy będę w stanie z nimi pracować i stopniowo pozwolić im odejść. Ale jeśli biję się, mówiąc: „Jestem taki dumny. To straszne! Jak mogłem być taki?!” wtedy postaram się zatuszować te wady. W ten sposób nie zastosuję antidotum na te negatywne emocje, ponieważ udaję, że ich nie mam. Albo utknę w samoocenie i nie pomyślę o zastosowaniu antidotum. Czasami myślimy, że krytykowanie i nienawiść do siebie to antidotum na negatywne emocje, ale tak nie jest. Po prostu pochłaniają nasz czas i sprawiają, że czujemy się nieszczęśliwi.

Jedna z wartości życia z innymi sangha jest to, że możemy być wobec siebie otwarci. Nie musimy udawać, że wszystko już ustaliliśmy, skoro wiemy, że nie. Jeśli jesteśmy istotami rozumnymi, nie musimy mieć tego wszystkiego razem! Wady nie są niczym zaskakującym, niczym nienaturalnym. Jak sangha, możemy wspierać i zachęcać się nawzajem, gdy każdy z nas pracuje z własnymi problemami. Mówię ci to, ponieważ spędziłem wiele lat myśląc, że nie mogę rozmawiać z innymi mnichami i mniszkami o moich problemach, bo wtedy dowiedzą się, jakim okropnym praktykiem jestem! Myślę, że i tak o tym wiedzieli, ale próbowałam udawać, że nie. I tak rzadko rozmawialiśmy ze sobą o tym, co dzieje się w środku. To była strata.

Ważne jest, aby ze sobą rozmawiać i być otwartym. Na przykład przyznajemy: „Mam atak złość” i unikaj obwiniania innej osoby za złośliwość. Przestajemy próbować nakłonić innych, by stanęli po naszej stronie przeciwko niemu. Zamiast tego rozpoznajemy: „Cierpię na złość teraz” lub „Cierpię na samotność”. Wtedy możemy porozmawiać z innymi sangha. Jako przyjaciele Dharmy udzielą nam wsparcia, zachęty i rady. To pomaga nam rozwiązywać problemy i robić postępy na ścieżce.

Czasami, gdy mamy problem, czujemy, że jesteśmy jedyną osobą na świecie, która ma ten problem. Ale kiedy możemy porozmawiać o tym z innymi zakonnikami, zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy sami, uwięzieni we własnej skorupie i toczymy wewnętrzną wojnę domową. Wszyscy przeżywają podobne rzeczy. Uświadomienie sobie, że pozwala nam otworzyć się na innych. Mogą opowiedzieć, jak radzą sobie z podobnym problemem, a my możemy im powiedzieć, jak pracujemy z tym, przez co teraz przechodzą. W ten sposób wspieramy się nawzajem, zamiast trzymać rzeczy w środku, myśląc, że nikt nie zrozumie.

Umysł zakonnika

W dyskusji z Amczokiem Rinpocze kilka lat temu powiedział mi: „Najważniejszą rzeczą jako klasztorny to mieć klasztornyumysł”. Myślałem o tym przez lata i doszedłem do wniosku, że kiedy mamy „klasztornyumysł”, sprawy potoczą się naturalnie. Cały nasz sposób bycia jest jak klasztorny. Możemy pomyśleć o tym, co „klasztorny„umysł” oznacza na lata. Oto kilka moich refleksji.

Jedna z pierwszych cech a klasztornyumysłem jest pokora. Pokora wiąże się z przejrzystością, która jest związana z samoakceptacją. Z pokorą nasz umysł odpręża się: „Nie muszę być najlepszy. Nie muszę się udowadniać. Jestem otwarty na uczenie się od innych. Czuję się dobrze, widząc dobre cechy innych”.

Pokora może być trudna dla nas, mieszkańców Zachodu, ponieważ wychowaliśmy się w kulturach, w których pokora jest postrzegana jako słabość. Ludzie na Zachodzie wyciągają swoje wizytówki: „Oto jestem. To jest to, co osiągnąłem. To jest to, co robie. Oto jaki jestem wspaniały. Powinieneś mnie zauważyć, uważać, że jestem wspaniały i szanować mnie”. Zostaliśmy wychowani, aby inni nas zauważali i chwalili. Ale to nie jest klasztornyumysł.

Naszym celem jako mnichów jest wewnętrzna przemiana. Nie próbujemy stworzyć wspaniałego wizerunku, który będziemy sprzedawać wszystkim. Musimy pozwolić temu przeniknąć do naszego umysłu i nie martwić się tak bardzo o to, co pomyślą inni ludzie. Zamiast tego powinniśmy być zaniepokojeni tym, jak nasze zachowanie wpływa na innych ludzi. Czy widzisz różnicę między nimi? Jeśli martwię się tym, co o mnie myślisz, to jest to osiem światowych trosk. Chcę dobrze wyglądać, abyście mówili mi miłe rzeczy i chwalili mnie przed innymi, abym miała dobrą reputację. Oto osiem światowych trosk.

Z drugiej strony, jako zakonnicy, reprezentujemy Dharmę. Inni ludzie będą inspirować się lub zniechęcać naszym sposobem postępowania. Staramy się rozwijać bodhiczitta, więc jeśli zależy nam na innych, nie chcemy robić rzeczy, które sprawią, że stracą wiarę w Dharmę. Robimy to nie dlatego, że staramy się stworzyć dobry wizerunek i mieć dobrą reputację, ale dlatego, że naprawdę zależy nam na innych. Jeśli przez cały dzień przesiaduję w sklepach z herbatą lub krzyczę z jednego końca dziedzińca na drugi, inni ludzie będą źle myśleć o Dharmie i sangha. Jeśli potrącę ludzi, kiedy idę na nauki lub wstanę pośrodku i tupnę, pomyślą: „Jestem nowy w Dharmie. Ale ja nie chcę się taki stać!” Tak więc, aby temu zapobiec, zaczynamy się martwić o to, jak nasze zachowanie wpływa na innych ludzi, ponieważ naprawdę troszczymy się o innych, a nie dlatego, że jesteśmy przywiązani do naszej reputacji. Musimy mieć jasność co do różnicy między nimi.

A klasztornyumysł ma pokorę. Troszczy się również o Dharmę i wiarę innych w Dharmę. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy jesteśmy wyświęceni po raz pierwszy, nie odczuwamy tej troski o Dharmę i wiarę innych. Nowi mnisi na ogół myślą: „Co może mi dać Dharma? Oto jestem. Jestem zmieszany. Co buddyzm może dla mnie zrobić?” Albo myślimy: „Jestem tak szczery w pragnieniu osiągnięcia oświecenia. Naprawdę chcę ćwiczyć. Dlatego inni powinni mi w tym pomóc”.

W miarę jak pozostajemy coraz dłużej wyświęceni, zaczynamy rozumieć, jak nasze zachowanie wpływa na innych ludzi i zaczynamy odczuwać pewną odpowiedzialność za ciągłość nauk. Te cenne nauki, które tak bardzo nam pomogły, zaczęły się od: Budda. Zostały one przekazane w linii praktykujących na przestrzeni wieków. Ponieważ ci ludzie dobrze ćwiczyli i pozostawali razem we wspólnotach, mamy to szczęście, że siedzimy na grzbiecie fali. Czujemy tyle pozytywnej energii płynącej z przeszłości. Kiedy otrzymujemy święcenia, jest to jak siedzenie na grzbiecie fali, unoszące się na cnocie, którą wszyscy sangha przed nami tworzyli przez ponad 2,500 lat. Po pewnym czasie zaczynamy myśleć: „Muszę wnieść trochę cnót, aby przyszłe pokolenia mogły poznać Dharmę, a inni ludzie wokół mnie mogli z niej skorzystać”. Zaczynamy czuć się bardziej odpowiedzialni za istnienie i rozprzestrzenianie się nauk.

Dzielę się swoim doświadczeniem. Nie oczekuję, że teraz będziesz się tak czuć. Wiele lat zajęło mi rozpoznanie, że nie jestem już dzieckiem w Dharmie, poczucie, że jestem dorosła i dlatego muszę być odpowiedzialna i dawać innym. Często wchodzimy do kręgów Dharmy lub do tzw sangha myśląc: „Co mogę uzyskać z sangha? Jakie korzyści przyniesie mi przebywanie z tymi mnichami i mniszkami?” Myślimy: „Będziemy mieć klasztor? Jak mi to pomoże?” Miejmy nadzieję, że po pewnym czasie nasze nastawienie się zmieni i zaczniemy mówić: „Co mogę dać społeczności? Jak mogę pomóc sangha? Co mogę dać jednostkom w społeczności? Co mogę dać świeckim?” Nasze skupienie zaczyna się zmieniać z „Co mogę dostać?” do „Co mogę dać?” Tak dużo rozmawiamy o bodhiczitta i przynosić korzyści wszystkim, ale w rzeczywistości wprowadzenie tego w życie codzienne wymaga czasu.

Powoli nasze nastawienie zaczyna się zmieniać. Jeśli spojrzymy na nasze wyświęcenie jako konsument i pomyślimy: „Co mogę z tego mieć?” będziemy nieszczęśliwi, ponieważ nigdy nie będziemy mieli dość. Ludzie nigdy nie traktują nas wystarczająco dobrze ani nie okazują nam wystarczającego szacunku. Jednak jako mnisi będziemy o wiele bardziej usatysfakcjonowani, jeśli zaczniemy zadawać sobie pytanie: „Co mogę dać tej 2,500-letniej społeczności? Jak mogę pomóc temu i jego jednostkom, aby mogły nadal przynosić korzyści społeczeństwu w przyszłości? Co mogę dać świeckim?” Nie tylko poczujemy w sobie więcej zadowolenia, gdy zmienimy nasze nastawienie, ale także będziemy w stanie wnieść pozytywny wkład w dobrostan czujących istot.

Aby wnieść pozytywny wkład, nie musimy być ważni ani sławni. Nie musimy być Matką Teresą ani Matką Teresą Dalajlama. Po prostu robimy to, co robimy z uważnością, sumiennością i dobrym sercem. Nie powinniśmy robić wielkiego interesu, „Jestem bodhisattwa. Oto jestem. Będę służyć wszystkim. Spójrz na mnie, jaki świetny bodhisattwa Jestem." To próba stworzenia obrazu. Natomiast jeśli tylko spróbujemy popracować nad własnym umysłem, być życzliwym dla innych ludzi, wspierać ich w ich praktyce, słuchać ich, bo nam na nich zależy, to powoli zajdzie w nas przemiana. Zmieni się to, kim jesteśmy jako ludzie.

Praca z przestojami

Wszyscy będziemy mieć problemy w przyszłości. Jeśli nie zrobiłeś tego wcześniej, prawdopodobnie przejdziesz przez okres samotności. Możesz przejść przez okres myślenia, którego być może nie powinieneś był wyświęcać. Może się okazać, że mówisz: „Jestem taki znudzony”. Albo „Jestem tak zmęczony byciem czystym. W każdym razie mój umysł jest w bałaganie. Powinienem się po prostu poddać”. Możesz też pomyśleć: „Byłbym o wiele bardziej bezpieczny, gdybym miał pracę. Kończę czterdzieści lat i nie mam żadnych oszczędności ani ubezpieczenia zdrowotnego. Co się ze mną stanie?” Możemy czuć: „Gdyby tylko ktoś mnie kochał, czułbym się lepiej. Chciałbym spotkać kogoś znaczącego”.

Czasami możemy być zalani wątpliwościami. Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że każdy przechodzi przez tego rodzaju wątpliwości. To nie tylko my. The lamrim ma na celu pomóc nam radzić sobie z tymi stanami psychicznymi. Kiedy przechodzimy okresy tzw wątpić i kwestionując, bardzo ważne jest, aby nie obwiniać naszych ordynacji, ponieważ to nie ordynacja jest problemem.

Kiedy jesteśmy samotni, możemy pomyśleć: „Och, gdybym nie został wyświęcony, mógłbym pójść do McLeod i spotkać miłą osobę w restauracji, a wtedy nie będę samotny”. Czy to prawda? Uprawialiśmy wcześniej dużo seksu. Czy to wyleczyło samotność? Kiedy umysł zaczyna opowiadać historię: „Gdybym tylko to zrobił, samotność by zniknęła”, musimy sprawdzić, czy zrobienie tego naprawdę rozwiąże samotność, czy nie. Często to, co robimy, gdy jesteśmy samotni, jest jak nakładanie plastra na kogoś, kto jest przeziębiony. To się nie uda. To nie jest właściwe antidotum na samotność.

W takich chwilach musimy pracować z naszym umysłem. „W porządku, jestem samotny. Czym jest samotność? Co się dzieje?" Czujemy: „Dlaczego nikt mnie nie kocha?” Pamiętałem swoje nastoletnie lata, kiedy ciągle zastanawiałem się i marzyłem: „Kiedy ktoś mnie pokocha?” To uświadomiło mi, że uczucie, że chcę być kochany, nie jest nowym problemem, trwa od lat. Musiałem więc przyjrzeć się temu, co dzieje się w mojej głowie. Co kryje się za uczuciem „Dlaczego ktoś mnie nie kocha?” Czego tak naprawdę szukam? Co wypełni tę dziurę?

Po prostu siedzimy z tego rodzaju zagadkami i pytaniami. W myślach próbujemy różnych rozwiązań, aby zobaczyć, co pomoże na samotność i pragnienie bycia kochanym. Odkryłem, że lamrim bardzo pomaga w tym zakresie. Pomaga mi uwolnić się od fantazji i nierealistycznych projekcji. Ponadto bodhiczitta medytacje pomagają mi otworzyć serce na innych. Im bardziej widzimy, że każdy chce być szczęśliwy, tym bardziej możemy otworzyć nasze serca na równą miłość do innych. The medytacja na życzliwości innych pomaga nam odczuwać życzliwość, którą inni okazują nam teraz i okazywali nam od urodzenia. A nawet wcześniej! Kiedy widzimy, że otrzymaliśmy tyle życzliwości i uczucia, nasze własne serce otwiera się i kocha innych. Przestajemy czuć się wyobcowani, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że zawsze byliśmy połączeni z innymi i życzliwością. Kiedy tego doświadczamy, samotność odchodzi.

Musimy pracować z naszymi trudnymi emocjami, zamiast uciekać od nich, tłumić je lub odgrywać, powiedzmy, myśląc, że bylibyśmy szczęśliwsi, gdybyśmy się pobrali i znaleźli pracę. Po prostu siedzimy i pracujemy z własnym umysłem, schronić się i zacznij rozwijać serce, które kocha innych. Umysł w nas, który mówi: „Dlaczego ktoś mnie nie kocha?” to umysł skoncentrowany na sobie, który już sprawił, że spędziliśmy dużo czasu użalając się nad sobą. Teraz spróbujemy otworzyć nasze serca na innych, rozszerzyć się na innych i pozwolić, aby pojawiło się w nas uczucie dobrego samopoczucia i połączenia.

Któregoś dnia na konferencji Jego Świątobliwość mówił o bodhisattwach pierwszego bhumi, które nazywa się Bardzo Radosne. Na tym etapie właśnie uświadomili sobie pustkę bezpośrednio na ścieżce widzenia. Jego Świątobliwość powiedział, że ci bodhisattwowie mają o wiele więcej szczęścia niż arhaci. Chociaż arhaci wyeliminowali wszystkie przeszkadzające postawy i negatywne emocje, które trzymały ich w samsarze, podczas gdy pierwsi bodhisattwowie bhumi tego nie zrobili, ci bodhisattwowie wciąż są miliony razy szczęśliwsi niż arhaci. Tym, co daje tym bodhisattwom tyle radości, jest miłość i współczucie, które kultywują w swoich sercach. Z tego powodu pierwsze bhumi nazywa się bardzo radosne. Są radośni nie z powodu uświadomienia sobie pustki – ponieważ arhaci też to mają – ale z powodu swojej miłości i współczucia.

Następnie powiedział: „Chociaż myślimy, że inni doświadczają rezultatów naszego rozwijającego się współczucia, w rzeczywistości pomaga nam to bardziej. Nasze rozwijające się współczucie jest dla dobra wszystkich, włączając w to nasze własne. Kiedy rozwijam współczucie, odnoszę 100% korzyści. Inni dostają tylko 50%.

To prawda. Im bardziej zdajemy sobie sprawę, że wszyscy w równym stopniu chcemy być szczęśliwi i unikać cierpienia, tym bardziej czujemy się zestrojeni z innymi. Im bardziej zdajemy sobie sprawę, że my i inni w równym stopniu nie chcemy być samotni i chcemy czuć się połączeni, tym bardziej nasze własne serce otwiera się na innych. Kiedy zaczynamy otwierać nasze serce na innych ludzi, wtedy miłość, którą czujemy do wszystkich, w tym do nas samych, wypełnia nasze serce.

Szlafroki

Powinniśmy być szczęśliwi nosząc nasze szaty i powinniśmy je nosić wszędzie i przez cały czas. Jedyny raz, kiedy ich nie założyłem, to pierwszy raz, kiedy zobaczyłem moich rodziców po tym, jak zostałem wyświęcony — ponieważ Lama Yeshe kazał mi nosić świeckie ubrania – i kiedy przechodziłem przez odprawę celną na lotnisku w Pekinie. Poza tym podróżuję po Indiach, na Zachodzie, po całym świecie, w moich szatach. Czasami ludzie na mnie patrzą, a czasami nie. Jestem teraz całkowicie odporny na ich wygląd. Wiele lat temu w Singapurze szedłem Orchard Road i jakiś mężczyzna spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha. Po prostu się do niego uśmiechnęłam, a on się odprężył. Kiedy czujemy się dobrze w naszych szatach, to nawet jeśli ludzie na nas patrzą, uśmiechamy się do nich, a oni odpowiadają życzliwie. Jeśli jesteśmy zrelaksowani w szatach, inni ludzie również będą zrelaksowani.

Może się zdarzyć, że na Zachodzie ostatecznie zmienimy styl szat na bardziej praktyczny. Dokonano tego w poprzednich stuleciach w kilku krajach buddyjskich. Ważne jest jednak, abyśmy ubierali się jak inni sangha tego miejsca. Jeśli nosimy sweter, powinniśmy założyć bordowy sweter, a nie bordowy z małą niebieską obwódką, jaskrawoczerwony lub fantazyjny. Chińscy mnisi noszą kurtki z kołnierzykami i kieszeniami, które wyglądają bardzo schludnie. Byłoby miło, gdybyśmy w pewnym momencie ujednolicili nasze kurtki i swetry, żeby wyglądać podobnie.

Buty i plecaki są symbolami statusu wśród tybetańskich mnichów. Nie powinniśmy tego naśladować. Powinniśmy ubierać się jak wszyscy inni, być prostolinijni i praktyczni.

Tutaj w Dharamsali wyglądamy jak wszyscy inni. Na Zachodzie nie wyglądamy jak inni ludzie na ulicy. Musimy nauczyć się być zadowoleni tak czy inaczej, nie starając się być inni, kiedy jesteśmy razem sangha w Indiach, ale próbujemy się wtopić, kiedy jesteśmy ze świeckimi na Zachodzie.

Gesze Ngałang Dhargey powiedział nam, kiedy każdego ranka wkładaliśmy moje szaty, abyśmy myśleli: „Tak się cieszę, że zostałem wyświęcony”. Powiedział, żeby cenić szaty i cenić naszą fortunę, aby zostać wyświęconym.

Większość z was wie, że przez głowę zakładamy szamtab. Z szacunku dla naszych święceń nie wkraczamy do naszego szamtabu. W pełni wyświęceni mnisi powinni zawsze mieć ze sobą swoje trzy szaty, gdziekolwiek śpią w nocy, nawet jeśli podróżują. Getsulowie i getsulmy mają dwie szaty, shamtab i chögu. Trzymaj krótkie włosy. Jeśli mieszkasz w chłodniejszym klimacie, może urosnąć trochę dłużej, ale unikaj zbyt długiego okresu. Na Zachodzie noszę zen, kiedy nauczam lub słucham nauk, i kurtkę lub sweter, kiedy wychodzę, ponieważ mieszkam w Seattle i jest tam zimno. Nie noszę mojego zen, kiedy wychodzę tam na ulicę, ponieważ wiatr go rozwiewa. Latem noszę bordową chińszczyznę klasztorny kurtkę na ulicy, ponieważ czuję się bardziej komfortowo będąc zakrytym.

Zawsze noś swój zen na lekcjach. Kiedy zakładasz swoje chögu lub zen, zakładaj je z wdziękiem. Nie rozkładaj go i nie rzucaj nim, gdy go zakładasz, aby uderzył w ludzi wokół ciebie. Najpierw rozłóż go, a następnie umieść na ramieniu w małym kółku.

Etykieta

Etykieta i dobre maniery w codziennych interakcjach to trening uważności. Nie jedz podczas spaceru. Lama był pod tym względem bardzo surowy; ilekroć jemy, siedzimy. Kiedy klasztorny żuje popcorn lub pije napój bezalkoholowy idąc ulicą, nie daje to zbyt dobrego wrażenia laików sangha. Możemy od czasu do czasu jadać w restauracji, ale nie powinniśmy spędzać czasu w sklepach z herbatą lub restauracjach. Nie zostaliśmy wyświęceni, aby być sklepem z herbatą? guru lub towarzyska chai shop.

Aby podzielić się kilkoma praktycznymi zaleceniami i zakazami: unikaj krzyczenia na duże odległości, aby przeszkadzać innym i patrzeć na ciebie. Zachowaj ostrożność podczas otwierania i zamykania drzwi. Bądź świadomy tego, jak się poruszasz ciało. Obserwując, jak się poruszamy, możemy się wiele o sobie dowiedzieć. Zauważamy, że kiedy jesteśmy w złym nastroju, inaczej chodzimy i wysyłamy inną energię do ludzi wokół nas.

Różne wytyczne dotyczące etykiety i dobrych manier to nie tylko zasady mówiące: „Nie rób tego ani tamtego”. Szkolą nas, abyśmy byli świadomi tego, co mówimy i robimy. To z kolei pomaga nam spojrzeć na swój umysł i zobaczyć, dlaczego coś mówimy lub robimy.

W chińskich klasztorach są bardzo surowe, jeśli chodzi o to, jak pchamy się na krześle, myjemy naczynia i tak dalej. Robimy to po cichu. Nie oczekuj, że ktoś po tobie posprząta. Kiedy zobaczysz starego przyjaciela, przywitaj się z nim ciepło, ale nie krzycz z radości i nie rób dużo hałasu.

W większości krajów azjatyckich należy unikać wszelkich kontaktów fizycznych z płcią przeciwną. Tradycja tybetańska jest nieco bardziej zrelaksowana i podajemy sobie ręce. Ale nie podawajcie rąk w kraju therawady lub w Chinach.

Nie przytulaj członków płci przeciwnej, chyba że są członkami rodziny. Na Zachodzie może być zawstydzające, gdy ludzie przeciwnej płci podchodzą i przytulają nas, zanim będziemy mogli zrobić cokolwiek, aby temu zapobiec. Postaraj się najpierw wyciągnąć rękę, aby uścisnąć ich dłoń. To pokazuje im, że nie powinni cię przytulać. Na Zachodzie możemy przytulać osoby tej samej płci, ale nie powinniśmy robić z tego wielkiego pokazu.

Bądź na czas na nauki i pudże. Uczyń tę część swojego bodhiczitta ćwiczyć. Dbaj o innych na tyle, aby być na swoim miejscu na czas, aby nie trzeba było wspinać się po nich lub przeszkadzać im spóźniając się.

Nie zawsze kieruj się przykładem tybetańskich mnichów lub mniszek. Przyjechałem do Dharamsali ponad dwadzieścia lat temu i widziałem klasztorny Od tego czasu dyscyplina bardzo się zdegenerowała. Nie myśl: „Tybetańscy mnisi biegają, skaczą i robią kotlety Kung Fu, więc ja też mogę”. Lama Yeshe zwykł nam mówić: „Pomyśl o wizualizacji, którą dajesz innym ludziom”. Jak to wygląda dla świeckich, kiedy sangha krzyczy, biega lub popycha?

Autonomiczne ciało język wyraża to, jak czujemy się w środku, a także wpływa na innych. To, jak siedzimy we własnym pokoju, to jedno. Ale kiedy jesteśmy ze świeckimi w sytuacji formalnej, jeśli siedzimy na najlepszym krześle u szczytu stołu, wyciągamy się na sofie, albo odchylamy się do tyłu na dużym krześle i krzyżujemy nogi, co wyrażamy o sobie ? Jak to na nich wpłynie?

W chińskich klasztorach uczono nas, aby nie krzyżować nóg ani nie stać z rękami na biodrach. Czemu? W naszej kulturze takie postawy często wskazują na pewne postawy wewnętrzne. Stając się bardziej uważnym na nasze ciało język, stajemy się świadomi wiadomości, które przekazujemy innym na subtelnych poziomach. Uświadamiamy sobie również, co dzieje się w naszych umysłach.

Kiedy trenowałem w chińskim klasztorze, zakonnice ciągle mnie poprawiały, bo trzymałem ręce na biodrach. Zacząłem zdawać sobie sprawę, jak się czułem w środku, kiedy miałem ręce na biodrach. To było zupełnie inne niż wtedy, gdy trzymałem ręce razem przed sobą lub po bokach. Im bardziej stajemy się świadomi takich rzeczy, tym więcej dowiadujemy się o tym, co dzieje się w naszym umyśle.

Chociaż musimy uważać na nasze ciało język i zachowanie, nie powinniśmy się tym denerwować. Możemy się śmiać, możemy być szczęśliwi, możemy żartować. Ale robimy to świadomie, we właściwym czasie i w odpowiednich okolicznościach.

Życie codzienne

Dobrze jest zrobić trzy pokłony rano, kiedy wstajemy po raz pierwszy, i trzy pokłony wieczorem, przed pójściem spać. Niektórzy ludzie medytują rano, inni wieczorem lub popołudniu. Dobrze jest ćwiczyć przynajmniej codziennie rano i wieczorem, ale w zależności od tego, jakim jesteś typem osoby – medytującym rano lub wieczorem – ćwicz więcej w czasie, który najbardziej Ci odpowiada. Nie zostawiaj wszystkich ćwiczeń na noc, bo prawdopodobnie zamiast tego zaśniesz. Bardzo dobrze jest wstać wcześnie rano, ustawić motywację i wykonać kilka ćwiczeń przed rozpoczęciem codziennych zajęć. Pomaga nam rozpocząć dzień w skoncentrowany sposób.

Rano pomyśl: „Najważniejsze rzeczy, które muszę dziś zrobić, to wykonywać swoje praktyki, zachować moje zasadyi miej dobre serce w stosunku do innych”. To są najważniejsze rzeczy. Nie jedzie na dworzec; nie wysyła tego faksu; nie organizuje tego ani nie rozmawia z tą osobą. „Najważniejszą rzeczą, którą muszę dziś zrobić, jest skoncentrowanie umysłu, zrównoważenie i wygoda”. Wtedy wszystko popłynie stamtąd. Jeśli mieszkasz w ośrodku Dharmy, upewnij się, że nie angażujesz się w działalność ośrodka tak bardzo, że zaczynasz poświęcać swoją praktykę.

Jako nowi monastycy ważne jest, aby nauczyć się zasady. Nie oznacza to tylko czytania listy. Powinniśmy poprosić o dogłębne nauki na temat zasady od seniora sangha. Jaka jest granica pozostania a klasztorny? Jak dochodzi do występków? Jak je oczyszczamy? Jak możemy im zapobiec? Jaka jest wartość życia w zasady? winaja jest bogaty w ciekawe historie i informacje, a studiowanie go pomaga nam.

Pytania i odpowiedzi

Mógłbym rozmawiać godzinami. Ale miejmy teraz czas na pytania.

Poczucie własnej wartości i skupienie się na celu długoterminowym

Pytanie: Po przyjęciu święceń dostrzegłem w moim umyśle główne umiłowanie siebie i osiem światowych trosk. Pomyślałam: „Założę się, że wszyscy w ośrodku Dharmy w domu próbują wymyślić, jak powstrzymać mnie od powrotu do domu jako mniszka” i inne rzeczy. Moje poczucie własnej wartości gwałtownie spadło zaraz po święceniach i pomyślałem: „Nie mogę tego zrobić. Nie jestem warty."

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): Życie w święceniach jest bardzo silne oczyszczenie, a kiedy się oczyszczamy, widzimy nasze mentalne śmieci. To naturalne! Kiedy sprzątamy pokój, widzimy brud. Nie możemy posprzątać pokoju, dopóki nie zobaczymy brudu. Kiedy takie rzeczy się pojawiają, widzimy, gdzie jest brud i widzimy, nad czym musimy popracować.

Kiedy pojawiają się takie myśli o niskim poczuciu własnej wartości, zadaj sobie pytanie: „Czy to prawda? Czy te historie, które sobie opowiadam o tym, jak okropna jestem, są prawdziwe?” Nasz umysł myśli o różnych rzeczach i nie powinniśmy w to wszystko wierzyć! Kiedy nasz umysł mówi: „Nie jestem godzien przyjęcia święceń”, powinniśmy zbadać: „Co oznacza „godny”? Czy „godny” oznacza, że ​​już przed wyświęceniem powinniśmy być arhatami lub bodhisattwami? Nie, tak nie jest. The Budda powiedział, że święcenia są przyczyną stania się arhatem lub arhatem bodhisattwa; jest przyczyną oświecenia. Zostajemy wyświęceni, ponieważ jesteśmy niedoskonali, a nie dlatego, że jesteśmy doskonali. Zatem umysł, który mówi: „Nie jestem tego godzien” jest fałszywy.

Kiedy pojawiają się tego rodzaju myśli, spójrz na nie i przeanalizuj, czy są prawdziwe, czy nie. „Co wszyscy pomyślą o mnie w domu?” Nie wiem. Kogo to obchodzi? Nie jestem aż tak ważny, żeby spędzali większość czasu na myśleniu o mnie! Niektórzy ludzie powiedzą: „Tak się cieszę, że została wyświęcona!” a niektórzy ludzie powiedzą: „Dlaczego ona zrobiła coś takiego?!” Cokolwiek zrobisz, komuś się to spodoba, a komuś nie. Niech to załatwią.

Przejdziemy przez czasy, w których nasza praktyka jest silna i przejdziemy przez czasy, w których nasz umysł wydaje się być pełen egocentryzm. Kluczem do kontynuacji jest skupienie się na naszym długoterminowym celu. Kiedy zmierzamy ku oświeceniu, nasze obecne szczęście i nieszczęście nie są tak wielkim zmartwieniem. Jesteśmy zadowoleni po prostu z tworzenia przyczyn dobra.

Kiedy mamy długoterminowy cel, wiemy, co robimy. Kiedy nasz umysł wypełnia się wątpliwościami – „Och, życzę tego” lub „Jak to jest, że xyz?” – wracamy do naszych życiowych priorytetów. Postęp na ścieżce do oświecenia jest najważniejszy. Przypominamy sobie: „Jeśli nie będę praktykować ścieżki, co jeszcze zrobię? Zrobiłem wszystko inne w samsarze miliony razy. Jeśli nie spróbuję podążać ścieżką do oświecenia, co jeszcze jest? Byłem wszystkim. Zrobiłem to wszystko. Miałem wszystko, co było do zdobycia w samsarze miliony razy w moich poprzednich życiach. Spójrz, gdzie to wszystko mnie zaprowadziło? Nigdzie!! Więc nawet jeśli oświecenie trwa 50 miliardów eonów, nadal jest ono warte zachodu, ponieważ nie ma nic innego, co warto robić. To jest najbardziej znaczące”. Jeśli możemy wymyślić coś lepszego, zróbmy to! Ale bardzo trudno jest wymyślić coś bardziej wartościowego, coś, co przyniesie więcej szczęścia nam i innym niż kultywowanie ścieżki do oświecenia.

Kiedy zmierzamy w kierunku oświecenia, jeśli napotkamy na ścieżce usterkę, to jest w porządku. Jeśli jedziemy w kierunku Delhi i natrafimy na wyboj na drodze, jedziemy dalej. Więc nie martw się o wyboje na drodze.

Kiedy uderzamy w przeszkodę, ważne jest, aby rozpoznać rolę, jaką odgrywa nasz umysł w tworzeniu tej przeszkody. Wielu ludzi napotyka wyboje na drodze i myśli: „Mam problemy z powodu święceń. Gdybym nie został wyświęcony, nie miałbym tego problemu”. Jeśli przyjrzymy się bliżej, zobaczymy, że nasze wyświęcenie nie jest problemem. Problemem jest nasz umysł. Tak więc, jeśli zmierzam w kierunku oświecenia, a mój umysł stwarza problem, wtedy pracuję z umysłem, ponieważ robienie tego jest cenne. Może to być niewygodne i czasami mogę być nieszczęśliwy, ale gdybym był laikiem, nadal czułbym się niekomfortowo i nieszczęśliwie, tylko o wiele bardziej.

Odnosząc się do starych znajomych

Pytanie: Jak odnosimy się do starych przyjaciół? Jestem wyświęcony od około piętnastu miesięcy i niedawno wróciłem na Zachód z wizytą. Nie byłem pewien, jak odnosić się do moich starych przyjaciół, żyjąc jako klasztorny pośród nich. Jak często powinnam się z nimi widywać i kiedy powinnam zwolnić się z ich zajęć, ponieważ jestem teraz zakonnicą?

VTC: Często spotykając starych znajomych, nie czujemy się tak, jak kiedyś. Wszyscy się zmieniamy i jest w porządku. Nie musimy pasować tak, jak kiedyś. Czasami możemy pomyśleć: „Ale to moi starzy przyjaciele. Tak bardzo je kocham, ale teraz nie mogę być z nimi tak blisko, ponieważ nie mogę jeść w nocy ani spędzać czasu w barze”. Chcą nas zabrać do kina, ale my nie chodzimy do rozrywki, więc czujemy: „Nie pasuję do tych ludzi. Co jest nie tak? Czy powinienem się zmienić i być takim, jakim byłem?

Na początku budzi to pewien niepokój, ale im bardziej odnajdujemy własną stabilność, uczciwość i godność jako zakonników, nie przeszkadza nam to tak bardzo. „Godność jako klasztorny” nie oznacza arogancji. To raczej poczucie tego, co robimy w życiu. Jesteśmy przekonani: „To jest to, co robię w życiu. Kiedy to, co robią moi starzy przyjaciele, i to, co robię ja, zgadzają się, to jest miłe. Ale kiedy ich nie ma, to w porządku. Mogą robić to, co robią, a ja będę robić to, co robię”.

To w porządku, jeśli ty i twoi starzy przyjaciele macie różne zainteresowania, a wasze relacje idą w różnych kierunkach. Święcenia kapłańskie przyjąłem w Indiach i mieszkałem tu przez kilka lat. Kiedy wróciłem na Zachód, aby odwiedzić, niektórzy z moich starych przyjaciół byli zaskoczeni, że jestem zakonnicą, a niektórzy nie. Nadal czasami widuję niektórych z nich na Zachodzie, ale z większością straciłem kontakt. W porządku. Relacje zmieniają się cały czas. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wyświęceni, czy nie, oddalamy się od niektórych przyjaciół, ponieważ nasze życie i zainteresowania idą w różnych kierunkach. Z innymi przyjaciółmi, pomimo różnic w stylach życia, przyjaźnie będą kontynuowane i będziemy się bardzo dobrze komunikować. Kiedy mamy w sobie dobre samopoczucie i poczucie tego, co robimy ze swoim życiem, zaakceptujemy to, gdy niektórzy przyjaciele pójdą w różnych kierunkach, a także gdy inne przyjaźnie będą trwały.

Niech sprawy będą takie, jakie są. Twoim starym przyjaciołom trochę zajmie przyzwyczajenie się do tego, że jesteś klasztorny, aby zrozumieć, co zrobisz, a czego nie, ale to w porządku. Dostosują się. Niektórym się to spodoba, innym nie, i to jest w porządku. Czasami uważamy, że to, co robią i o czym rozmawiają, jest nudne. Tak dużo mówi się o polityce, zakupach, sporcie i tym, co robią inni ludzie. To jest takie nudne! W takim razie nie musimy ciągle spotykać się z tymi ludźmi. Zobacz ich krótko, podziel się tym, co możesz, a następnie grzecznie przeproś i idź zająć się czymś innym.

Pragnienie bezpieczeństwa i kultywowanie wyrzeczeń

Pytanie: A co z naszą sytuacją finansową? Czy powinniśmy się tym martwić, czy nie? Czy powinniśmy znaleźć pracę?

VTC: mam dość mocne widoki o tym. Kiedy po raz pierwszy przyjąłem święcenia kapłańskie, postanowiłem, że nie będę wkładał świeckich ubrań i nie szukał pracy, bez względu na to, jak biedny mógłbym być. The Budda powiedział, że jeśli będziemy szczerzy w naszej praktyce, nigdy nie będziemy głodni i pomyślałem: „Wierzę w to”. Przez wiele lat byłem bardzo biedny. Musiałem nawet racjonować papier toaletowy, taki byłem biedny! Nie było mnie stać na ogrzanie zimą mojego pokoju w klasztorze we Francji. Ale odkąd przyjąłem święcenia kapłańskie w 1977 roku aż do teraz, nigdy nie dostałem pracy i jestem z tego powodu szczęśliwy.

Wierzyłem, co Budda powiedział i zadziałało. Mimo to, przed święceniami dobrze byłoby mieć jakiś układ finansowy. Jeśli czujesz się komfortowo, myśląc tak jak ja, zrób to. Jeśli tego nie zrobisz, popracuj dłużej przed święceniami.

Upewnij się, że czujesz się naprawdę dobrze w środku będąc biednym. Jeśli nie czujesz się komfortowo czując się biednym, nie wyświęcaj jeszcze, ponieważ są szanse, że później się rozbierzesz. Nie sądzę, żeby było mądrze wyświęcać, a potem wracać na Zachód, zakładać świeckie ubrania, zapuszczać włosy i szukać pracy, zwłaszcza jeśli mieszka się samotnie jako klasztorny w mieście. Większość wyświęconych ludzi nie udaje się, jeśli to robią, ponieważ nie mają radości życia wyświęconego. Nie mają na to czasu medytować i uczyć się. Żyją ze świeckimi, a nie z sangha wspólnota. Nie mają też „przyjemności” świeckiego życia, bo po pracy nie mogą wychodzić na drinki i narkotyki. Nie mogą mieć chłopaka ani dziewczyny. W końcu ludzie czują, że już nie wiedzą, kim są: „Czy jestem klasztorny czy laik? Mają dość i rozbierają się. To jest smutne. Zamiast wpędzać się w taką sytuację, myślę, że lepiej poczekać z wyświęceniem, aż zaoszczędzisz wystarczająco dużo pieniędzy lub będziesz mógł żyć w klasztorny społeczność.

Połączenia Budda powiedział, że powinniśmy zostać w sangha społeczność i trenuj z seniorem mnich lub zakonnicą przynajmniej przez pierwsze pięć lat po święceniach. Musimy zbudować naszą wewnętrzną siłę, zanim wejdziemy w sytuacje, które mogą nas wyzwolić przywiązanie. Możemy czuć się bardzo silni tutaj, w Indiach, ale jeśli wrócimy na Zachód i ubierzemy się jak laik, wkrótce też będziemy się tak zachowywać, po prostu dlatego, że stare nawyki są tak silne.

Kiedy zostaliśmy wyświęceni, musimy pracować z umysłem, który pragnie komfortu i przyjemności. Nie mówię, że powinniśmy jechać na ascetyczną podróż. To głupie. Ale nie musimy mieć najlepszego tego i najwygodniejszego tamtego. Niezwykle ważne jest, abyśmy jako zakonnicy żyli prosto, bez względu na to, czy mamy dużo oszczędności, czy dobroczyńcę, czy nie. Aby nasze życie było proste, polecam rozdawać coś, jeśli minął rok bez użycia tego. Jeśli minęły już cztery sezony, a my czegoś nie wykorzystaliśmy, to czas to rozdać. Pomaga nam to żyć prosto i umożliwia tym, którzy mogą korzystać z rzeczy, aby je mieć.

Nie powinniśmy mieć wielu szat. Właściwie w winaja, mówi, że powinniśmy mieć jeden zestaw szat. Możemy mieć inny zestaw do noszenia podczas prania pierwszego, ale uważamy, że drugi zestaw nie jest nasz, ale taki, który podarujemy komuś innemu. Nie potrzebujemy więcej niż dwóch zestawów. Nie potrzebujemy samochodu, nawet na Zachodzie. Nie potrzebujemy super wygodnych mebli ani kuchni pełnej smakołyków. Powinniśmy po prostu żyć prosto i być zadowolonym. W takim stanie psychicznym nie będziemy potrzebować dużo pieniędzy. Ale jeśli lubimy dużo dobrego jedzenia, jeśli chcemy chodzić do kina, kupować czasopisma i mieć kilka ciepłych kurtek na zimę, będziemy potrzebować dużo pieniędzy. Ale będziemy też mieć trudności z utrzymaniem naszego zasady.

Nie chcemy też stawiać się w sytuacji, w której stajemy się ciężarem dla innych, a oni nie chcą się nami opiekować. Musimy mieć trochę pieniędzy, ale nie potrzebujemy ekstrawagancji. Powinniśmy nosić nasze szaty, aż zrobią się w nich dziury; nie musimy kupować nowego kompletu szat co roku czy nawet co dwa lata. Nie musimy mieć najnowszego śpiwora ani najlepszego komputera. Musimy nauczyć się zadowalać tym, co mamy. Jeśli mamy wewnętrzne zadowolenie, to bez względu na to, ile mamy lub nie mamy, będziemy zadowoleni. Jeśli brakuje nam zadowolenia, możemy być bardzo bogaci, ale w głębi serca będziemy czuć się biedni.

Musimy pomyśleć o zorganizowaniu się i posiadaniu klasztorny społeczności, abyśmy mogli żyć razem bez konieczności pracy kogokolwiek poza klasztorem. Żyjąc we wspólnocie, wspieramy się nawzajem w dotrzymywaniu naszych zasady i w praktyce. Problem polega na tym, że my, ludzie Zachodu, jesteśmy indywidualistami, co utrudnia nam życie we wspólnocie. Lubimy robić własne wycieczki. Pytamy: „Co społeczność zrobi dla mnie?” Nie chcemy przestrzegać zasad. Chcemy mieć własny samochód i nie chcemy dzielić się rzeczami z innymi. Nie lubimy trzymać się harmonogramu ani pracować na rzecz społeczności. Wolelibyśmy pójść do własnego pokoju i medytować o współczuciu dla wszystkich czujących istot!

Ale potem, kiedy jesteśmy zdani na siebie, użalamy się nad sobą: „Biedny ja. Nie ma klasztoru, w którym mógłbym mieszkać. Dlaczego ktoś inny nie założy klasztoru? Potem pójdę tam, aby żyć.

Musimy zajrzeć w głąb siebie. Jeśli nie chcemy przechodzić przez trudności życia we wspólnocie, nie powinniśmy narzekać na brak korzyści płynących z życia w jednej społeczności. Jeśli dostrzegamy wartość utworzenia wspólnoty — dla siebie i innych, dla krótkoterminowego dobrobytu monastyków i długoterminowego rozkwitu Dharmy — wtedy jeśli będziemy musieli coś poświęcić, z przyjemnością to zrobimy. że. Sprawdź we własnym umyśle, co chcesz zrobić. The Budda ustaw sangha jako społeczność, abyśmy mogli się wzajemnie wspierać w praktyce. Najlepiej, jeśli możemy to zrobić. Ale musimy uszczęśliwić nasze umysły, aby żyć we wspólnocie.

Relaks w strukturze

Pytanie: Czasami struktura, kiedy mieszkamy razem, powoduje napięcie między ludźmi. Jak możemy być zrelaksowani, ciepli i wspierać się nawzajem?

VTC: Przechodzimy przez przemianę, kiedy uczymy się żyć jako sangha wspólnota. Na początku niektóre rzeczy wydają się dziwne, a inne popychają nasze guziki. Musimy się zatrzymać, przyjrzeć się naszym reakcjom i wykorzystać te sytuacje do poznania naszego umysłu.

Na przykład zaobserwowałem, że nowo wyświęceni ludzie lubią siedzieć z przodu. Podczas publicznych nauk stawiają swoje miejsce nawet przed seniorem sangha. Myślą: „Teraz jestem wyświęcony, więc mogę usiąść z przodu”. Ale siedzimy w porządku święceń, więc nowy sangha powinien siedzieć z tyłu. Często nam się to nie podoba.

Albo sangha je lunch o 11:30, ale nie chcemy jeść tak wcześnie. Chcemy zjeść w południe. Albo sangha je w milczeniu, ale chcemy porozmawiać. Albo drugi sangha rozmawiamy, ale chcemy jeść w ciszy. Albo odmawiali modlitwy dedykacyjne na koniec posiłku, ale jeszcze nie skończyliśmy (to właśnie mi się dzisiaj przydarzyło!). Nasz umysł staje się napięty z powodu tego wszystkiego. Czasami buntujemy się przeciwko strukturze, czasami przeciskamy się, żeby się do niej dopasować. Żaden stan psychiczny nie jest zbyt zdrowy. Dlatego zamiast zastanawiać się, co ZROBIĆ, powinniśmy się zatrzymać, spojrzeć na nasz umysł i pozwolić sobie na relaks.

Struktura pomaga nam przestać marnować czas na myślenie o wielu rzeczach. Kiedy siedzimy w porządku święceń, nie musimy myśleć o tym, gdzie usiąść. Nie musimy się martwić, czy znajdzie się dla nas miejsce. Miejsce się znajdzie. Wiemy, gdzie siedzimy i tam siedzimy.

We wszystkich kulturach wspólne jedzenie jest oznaką przyjaźni. Czasami sangha możemy jeść w ciszy, a kiedy to robimy, możemy być szczęśliwi i zrelaksowani. Innym razem, kiedy rozmawiamy, możemy być szczęśliwi, zrelaksowani i rozmawiać razem. Staraj się podążać za tym, co się dzieje, zamiast mieć tyle opinii na temat tego, jak chciałbyś, żeby było lub jaki jest najlepszy sposób ich wykonania. W przeciwnym razie nasz umysł zawsze znajdzie coś, na co można narzekać. Spędzimy dużo czasu na budowaniu naszych opinii, które oczywiście są zawsze słuszne, ponieważ są nasze! Struktura pozwala nam odpuścić to wszystko. Nie musimy o wszystkim myśleć. Wiemy, jak to się robi i robimy to w ten sposób.

Następnie w tej strukturze znajdujemy tak dużo miejsca na relaks dla naszego umysłu, ponieważ nie musimy się martwić, co robić, gdzie usiąść ani kiedy jeść. Zwykle myślimy, że brak struktury daje nam przestrzeń, ale bez struktury często mamy zamieszanie i niezdecydowanie. Nasz umysł tworzy wiele opinii: „Jak to jest, że mamy dal-bhat na obiad, mam dość dal-bhat. Dlaczego kuchnia nie może zrobić czegoś innego? Mając wybór, nasz umysł będzie niezadowolony i będzie narzekał. Ale jeśli przyzwyczaimy się do jedzenia tego, co nam podają, będziemy szczęśliwi.

Oczywiście konstrukcja nie powinna być tak ciasna, żebyśmy nie mogli oddychać. Ale moje doświadczenie z Westernem sangha w tradycji tybetańskiej jest to, że zbyt duża struktura nie jest naszym problemem.

Bardzo dobrze poznajemy ludzi po obu stronach, kiedy siadamy w porządku święceń. Pamiętam, jak pewnego razu pomyślałem: „Nie lubię osoby po mojej prawej stronie, ponieważ jest taka zła. Nie lubię osoby po mojej lewej, ponieważ ma tak upartą osobowość”. Musiałem się zatrzymać i powiedzieć sobie: „Będę siedział przy tych ludziach przez długi czas. Ilekroć uczestniczę w zgromadzeniu Dharmy, siedzę między tym a tamtym, więc lepiej przyzwyczaję się do tego i nauczę się ich lubić”.

Wiedziałem, że muszę się zmienić, bo taka jest rzeczywistość. Nie mogłem powiedzieć: „Nie chcę tu siedzieć. Chcę iść i usiąść obok mojego przyjaciela. Musiałem zmienić zdanie, docenić je i nauczyć się je lubić. Gdy tylko zacząłem nad sobą pracować, zmieniły się relacje z nimi. W miarę upływu lat rozwijamy szczególne relacje z ludźmi, z którymi siedzimy, ponieważ widzimy, jak się rozwijają i zmieniają.

Kiedy zostałem wyświęcony, western sangha była w zasadzie grupą hipisowskich podróżników (niektórzy mieli wcześniej karierę, inni nie). Masz pojęcie jacy byliśmy? Teraz patrzę na tych samych ludzi i widzę osoby o niesamowitych cechach. Naprawdę widziałem, jak rosną. Pocieszające jest widzieć, jak ludzie pracują nad swoimi rzeczami i zmieniają się, widzieć ich silną determinację i usługi, które oferują innym. To ważne, abyśmy się wzajemnie doceniali. Teraz, kiedy patrzę w górę i w dół, widzę ludzi z wieloma dobrymi cechami i radującymi się. Ten jest tłumaczem; że wiele robi się dla zakonnic; ten maluje, tamten uczy.

Kwestie płci

Pytanie: Odkąd przyjąłem święcenia w tradycji tybetańskiej, czuję, że nie jestem tylko klasztorny. Jest też kwestia bycia kobietą. Stajemy się mnichami, ale jako mniszki nie jesteśmy już równi. Stajemy się gorsi od ludzi i mnichów.

VTC: Tak, też to czuję. Moim zdaniem ta sytuacja nie jest zdrowa dla społeczności buddyjskiej jako całości ani dla jej jednostek. Mieszkałam w społeczności tybetańskiej przez wiele lat i dopiero po powrocie na Zachód nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo pogląd kobiet w tybetańskiej społeczności buddyjskiej wpłynął na mnie bez mojej wiedzy. To sprawiło, że straciłem wiarę w siebie.

Na Zachodzie czułem się tak inny. Nikt nie spojrzałby na mnie dziwnie, gdybym jako kobieta pełniła rolę lidera, zadawała pytania lub wyrażała swoje myśli w debacie. Dla mnie powrót na Zachód był zdrowy. To było dla mnie dobre być w bardziej otwartym społeczeństwie. Jest tam miejsce na wykorzystanie moich talentów.

Sytuacja kobiet w społeczności tybetańskiej zmieniła się w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Wierzę, że wiele z tego wynika z wpływów Zachodu i ludzi Zachodu zadających pytania, takie jak: „Buddyzm mówi, że wszystkie czujące istoty są równe. Dlaczego nie widzimy kobiet wykonujących xyz?”

Ponieważ buddyzm idzie na Zachód, ważne jest, aby rzeczy były równe lub neutralne pod względem płci. Jestem zszokowany, że w niektórych modlitwach używanych przez FPMT wciąż jest napisane: „Budowie i ich synowie”. Takie uprzedzenia płciowe zostały uznane za niezadowalające dwadzieścia lat temu na Zachodzie. Dlaczego buddyści, a zwłaszcza buddyści z Zachodu, którzy są świadomi dyskryminacji ze względu na płeć, nadal jej używają? Nie ma powodu, dla którego powinniśmy używać języka uprzedzającego ze względu na płeć. To musi się zmienić.

Ponadto mnisi i mniszki muszą być traktowani jednakowo i darzyć się wzajemnym szacunkiem. Jeśli chcemy, aby ludzie Zachodu szanowali Dharmę i sangha, musimy szanować się nawzajem i traktować jednakowo. Widziałem, jak niektórzy mnisi zachowywali się tak, jakby myśleli: „Teraz jestem mnich. Jestem lepsza od zakonnic. Mogę siedzieć przed nimi na lekcjach. Mogę im powiedzieć, co mają robić”. Jest to szkodliwe dla praktyki mnichów, ponieważ rozwijają w nich dumę, a duma jest chorobą, która uniemożliwia oświecenie. Równość płci jest dobra nie tylko dla zakonnic, ale także dla mnichów.

Pytanie: Zauważyłem podczas interakcji z zachodnimi mnichami, że wielu z nich ma postawę: „Och, jesteś tylko zakonnicą”. Byłem nimi zarówno zszokowany, jak i rozczarowany. Nie kupuję ich postawy.

VTC: Nie powinieneś tego kupować i oni też nie powinni! Co ciekawe, zauważyłem, że prawie każdy western mnich który miał nastawienie: „Jestem mnich; Jestem lepszy od zakonnic” – później rozebrał się. Wszyscy, którzy mnie poniżali i mówili: „W lamrim jedną z ośmiu cech dobrego ludzkiego odrodzenia jest bycie mężczyzną”, nie są już mnichami. Ci, którzy byli aroganccy, siedzieli z przodu i wygłaszali deprecjonujące uwagi na temat zakonnic, wszyscy się rozebrali. To jasne, że taka postawa nie przyniosła im korzyści. To było przeszkodą na ich własnej ścieżce, a także powoduje, że ludzie Zachodu tracą wiarę w Dharmę. Kiedy mnisi wybierają się na tego rodzaju wyprawę, wiedzcie, że jest to ich własna wyprawa. To nie ma z tobą nic wspólnego. Nie trać pewności siebie i nie złość się na nich. Jeśli możesz wskazać to w odpowiedni sposób, zrób to.

Bycie wściekłą feministką w społeczności tybetańskiej nie działa. Mnisi całkowicie cię zdyskredytują. Szanuj. Ale to nie znaczy, że tracisz pewność siebie lub tłumisz swoje talenty i dobre cechy.

Nie popadaj w obsesję na punkcie nierówności płci. Miałem ciekawe doświadczenie, które pomogło mi zobaczyć własne nastawienie. Ilekroć w głównej świątyni ofiarowywany jest tsog, mnisi ofiarowują Jego Świątobliwości duży talerz tsog, a mnisi rozdają ofiary. Wiele lat temu, kiedy tam byłem, myślałem: „To zawsze mnisi składają ofiary Jego Świątobliwości. To zawsze mnisi rozdają ofiary. Zakonnice muszą tu po prostu siedzieć i patrzeć”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jeśli zakonnice były oferuje tsog Jego Świątobliwości i przekazując tsog wszystkim, powiedziałbym: „Spójrzcie, mnisi po prostu tam siedzą, a my mniszki musimy wykonać całą pracę!” Kiedy zobaczyłem, jak myśli mój umysł, po prostu odpuściłem.

Nie zostaliśmy zakonnikami dla statusu, więc wskazywanie na nierówność płci nie jest próbą zdobycia statusu czy prestiżu. Chodzi po prostu o umożliwienie wszystkim równych dostęp do Dharmy i cieszyć się równą pewnością siebie, kiedy ją praktykują. Dobrze, abyście wszyscy – mnisi i mniszki – byli tego świadomi. Dobrze, że możemy o tym otwarcie mówić. Ludzie wyjeżdżają na wszelkiego rodzaju wycieczki, a my musimy nauczyć się odróżniać to, co jest naszą odpowiedzialnością, a co pochodzi od drugiej osoby. Jeśli widzimy, że wynika to z czyjejś arogancji lub niezadowolenia, uznajmy, że to jego trip. To nie ma nic wspólnego z nami. Ale jeśli kogoś sprowokowaliśmy lub zantagonizowaliśmy, musimy się do tego przyznać i poprawić.

Nie musimy stawać się Tybetańczykami

Pytanie: Kiedy przed chwilą przyjąłeś święcenia kapłańskie, czy czułeś presję, by stać się Tybetańczykiem?

VTC: Tak, tak, nie było wielu zachodnich mnichów i mniszek, kiedy wyświęcałem, więc użyłem tybetańskich mniszek jako wzorów do naśladowania. Bardzo się starałam być jak tybetańskie mniszki. Starałem się być bardzo skromny, mówić cicho i mówić bardzo mało. Ale to nie zadziałało. To nie zadziałało, ponieważ nie byłam tybetańską mniszką; Byłem człowiekiem Zachodu. Miałem wykształcenie wyższe i karierę. Nie wypadało mi udawać tej małej myszki w kącie, która nigdy nie mówiła. Tybetańskie mniszki teraz, ponad dwadzieścia lat później, są nieco bardziej otwarte, ale nadal są dość nieśmiałe.

Próbowałem przejąć tybetańskie maniery, na przykład zakrywając głowę zen, kiedy wydmuchiwałem nos. Ale miałem alergie, co oznaczało, że spędzałem dużo czasu z głową pod zen. Naśladowanie tybetańskich manier nie działało. Teraz Tybetańczycy zdają sobie sprawę, że ludzie Zachodu wydmuchują nos bez ukrywania tego.

Jesteśmy mieszkańcami Zachodu i to jest w porządku. Praca międzykulturowa, tak jak robimy, sprawia, że ​​patrzymy na rzeczy, których normalnie nie bylibyśmy świadomi, gdybyśmy byli tylko z ludźmi z naszej własnej kultury. Mamy wiele założeń kulturowych, których nie rozpoznajemy, dopóki nie żyjemy w kulturze, w której tych założeń nie ma. Dysonans zmusza nas do kwestionowania rzeczy. Uświadamiamy sobie nasze wewnętrzne zasady i założenia. Jest to korzystne, ponieważ sprawia, że ​​pytamy: „Czym jest Dharma i czym jest kultura?” Czasami, gdy nasz nauczyciel robi coś, co naszym zdaniem nie jest słuszne, widzimy to, ponieważ mamy różne zwyczaje kulturowe lub wartości. Nie dlatego, że nasz nauczyciel jest w błędzie lub głupi.

Nie musimy się zmieniać i starać się zachowywać lub myśleć jak Tybetańczycy. Dobrze, że jesteśmy zachodni. Jego Świątobliwość mówi: „Nawet jeśli wy, ludzie Zachodu, staracie się być jak Tybetańczycy, wciąż macie wielki nos”. Nie musimy stawać się Tybetańczykami, ale powinniśmy okiełznać nasze umysły. Powinniśmy też być uprzejmi, gdy żyjemy w innej kulturze.

Odpowiadanie na krytykę

Pytanie: Jak reagujesz, gdy osoby świeckie mówią ci, że nie dotrzymujesz swojego śluby czysto?

VTC: Jeśli to, co mówią, jest prawdą, mówię: „Dziękuję bardzo za zwrócenie mi na to uwagi”. Jeśli to, co mówi druga osoba, jest słuszne, powinniśmy jej podziękować. Jeśli to, co mówią, nie jest poprawne, wyjaśniamy, co jest poprawne. Jeśli każą nam zrobić coś przeciwko naszemu zasady, nie robimy tego. Ale jeśli przypominają nam, jak postępować, mówimy: „Nie byłem zbyt uważny. Dziękuję, że mi o tym zwróciłeś uwagę. Nie ma dla nas znaczenia, czy robią to z dobrą czy złą motywacją.

Na ścieżce powinniśmy sobie pomagać. w winajaThe Budda bardzo to podkreślał i jest to zresztą jeden z powodów, dla których zakonnicy żyli razem we wspólnotach. Życie wspólnotowe jest ważne, ponieważ w nim wspieramy się nawzajem, a także poprawiamy się, gdy popełniamy błędy.

Naszemu zachodniemu ego trudno jest być pokornym i akceptować innych, którzy wytykają nasze błędy. Często brakuje nam pokory, pierwszej cechy klasztorny, a zamiast tego są dumni. Mamy nastawienie: „Nie mów mi, że popełniłem błąd! Nie mów mi, żebym poprawiał moje zachowanie!”

Jednak, aby odnieść sukces jako praktykujący, musimy stać się osobą, która ceni sobie poprawianie. Musimy nauczyć się akceptować sugestie ludzi. Niezależnie od tego, czy inni udzielają rad w formie sugestii, czy krytyki, dla naszego dobra musimy umieć słuchać i wziąć to sobie do serca. Czy nie praktykujemy Dharmy, ponieważ chcemy zmienić zdanie? Czy dokonaliśmy święceń, abyśmy mogli pozostać tacy sami, tkwiąc w naszych starych zwyczajach? Nie, oczywiście nie. Zrobiliśmy to, ponieważ szczerze chcemy się doskonalić. Jeśli więc ktoś wytknie nam, że zachowywaliśmy się nieostrożnie lub krzywdząc, powinniśmy powiedzieć: „Dziękuję”. Jeśli powiedzą nam, że nie postępowaliśmy zgodnie z naszymi śluby, powinniśmy pomyśleć o tym, co mówią i zobaczyć, czy to prawda.

Pytanie: Ale co, jeśli powiedzą ci to prosto w twarz, publicznie?

VTC: Dokąd zmierzamy w świecie, w którym nikt nie będzie nas krytykował? Powiedzmy, że jesteśmy w pokoju i wpuszczamy do niego tylko osoby, które są dla nas miłe. Najpierw zaczynamy od wszystkich czujących istot. Potem wyrzucamy tego, bo nas skrytykował, potem tamtego, bo uważa, że ​​się mylimy, potem tego, bo nas nie docenia, i wkrótce jesteśmy sami w pokoju. Wyrzuciliśmy wszystkie czujące istoty, ponieważ żadna z nich nie traktowała nas dobrze. Czy wtedy będziemy szczęśliwi? Prawie wcale. Musimy wykazać się tolerancją i cierpliwością.

Kiedy ludzie publicznie ogłaszają nasze winy i czujemy się upokorzeni, powinniśmy postanowić, że nigdy nie zrobimy tego samego nikomu innemu. Musimy zachowywać się umiejętnie, a jeśli mamy kogoś poprawiać, powinniśmy starać się nie robić tego publicznie. Nie powinniśmy też robić tego prywatnie w agresywny lub bezduszny sposób.

Szacunek dla zachodniej sanghi

Pytanie: Czy mógłbyś powiedzieć coś o tym, że niektórzy ludzie Zachodu cenią tybetańskich mnichów i nauczycieli bardziej niż zachodnich?

VTC: Niestety tak się dzieje. Zazwyczaj rasizm na Zachodzie jest przeciwko Azjatom, ale w sferze duchowej jest inaczej i są oni bardziej szanowani. Tak zachodnie sangha a nauczyciele Dharmy doświadczają skutków uprzedzeń rasowych.

Jest to niezwykle ważne dla Zachodu sangha szanować innych zachodnich sangha. Jeśli my sami mamy nastawienie: „Idę na nauki Tybetańczyków tylko dlatego, że są prawdziwymi praktykującymi” lub „Będę słuchał rad tybetańskich nauczycieli tylko dlatego, że ludzie z Zachodu niewiele wiedzą, ” wtedy nie szanujemy własnej kultury i nie będziemy w stanie szanować siebie. Jeśli nie szanujemy innych Zachodu sangha, sami nie poczujemy się godni szacunku.

Spotykam ludzi, którzy myślą: „Będę słuchał tylko tego, co mówi mój nauczyciel. Jest tybetańskim gesze lub tybetańskim rinpocze. Nie będę słuchał starszego sangha, zwłaszcza ludzie Zachodu, bo są tacy jak ja, dorastali z Myszką Miki. Co oni wiedzą? Chcę czegoś prawdziwego, a to może pochodzić tylko od Tybetańczyka”.

Jeśli będziemy tak myśleć, trudno będzie nam szanować samych siebie, bo nigdy nie będziemy Tybetańczykami. Przez całe życie jesteśmy mieszkańcami Zachodu. Myśląc w ten sposób, stracimy wiele okazji do nauki. Czemu? Nie mieszkamy z naszymi nauczycielami, więc nasi nauczyciele nie widują nas cały czas. Nasi nauczyciele zwykle widzą nas, gdy jesteśmy grzeczni. Nasi nauczyciele zasiadają na tronie; wchodzimy. Jesteśmy odpowiednio ubrani, kłaniamy się, siadamy i słuchamy nauk. Albo idziemy na rozmowę z naszym nauczycielem i siadamy u jego stóp. W takich chwilach zachowujemy się najlepiej, jak potrafimy. Jesteśmy słodcy, pomocni i uprzejmi. Nasz nauczyciel nie widzi nas, kiedy jesteśmy w złym humorze, kiedy jesteśmy apodyktyczni, kiedy dąsamy się, ponieważ zostaliśmy urażeni lub gdy mówimy szorstko do innych. Nasz nauczyciel nie będzie mógł nas poprawiać w takich momentach, ponieważ ich nie widzi.

Ale sangha z którymi żyjemy widzi to wszystko. Widzą nas, kiedy jesteśmy mili, a także kiedy jesteśmy zrzędliwi, kiedy jesteśmy uprzejmi i kiedy jesteśmy zrzędliwi. Dlatego życie we wspólnocie jest cenne. Starszy sangha mają opiekować się juniorami. Starsi zwracają nam na to uwagę. Ich obowiązkiem jest korygowanie juniorów z życzliwością.

Taka forma nauki jest nieoceniona. Nie myślcie, że uczenie się Dharmy oznacza tylko słuchanie nauk. Obejmuje to również pozwolenie na poprawianie się i uczenie się na błędach, które popełniamy w codziennych spotkaniach. Oznacza naukę wspierania i pomagania innym sangha członków ze współczuciem.

Pytanie: Bardziej myślałem o tym, jak społeczność świecka postrzega zachodnich mnichów.

VTC: Śledzą to, co widzą u nas. Dlatego po raz pierwszy mówiłem o tym, że szanujemy innych zachodnich sangha. Jeśli okażemy szacunek starszemu westernowi sanghaświeccy spojrzą na nas i pójdą za naszym przykładem. Jeśli tylko szanujemy Tybetańczyków sangha, gesze i rinpocze oraz traktują zachodnie sangha a nauczyciele słabo, świeccy na Zachodzie zrobią dokładnie to samo. Jeśli więc chcemy zmienić sytuację, musimy zacząć od własnego nastawienia i zachowania wobec Zachodu sangha.

Początkowo otrzymywałem bardzo niewielkie wsparcie od ludzi Zachodu. Myślę, że częściowo było to spowodowane tym, że miałem rasistowskie nastawienie, myśląc, że tylko Tybetańczycy byli dobrymi praktykującymi. Od tego czasu nauczyłem się, że to nieprawda. Niektórzy ludzie z Zachodu są bardzo szczerymi i oddanymi praktykującymi, a niektórzy Tybetańczycy nie. Musimy przyjrzeć się każdemu z osobna.

Podczas praktyki rozwijamy pewne cechy, które ludzie widzą. Wtedy chętniej nas wspierają. Wspieranie zachodniej sangha jest tematem, o którym laicy z Zachodu powinni być edukowani. To jeden z powodów, dla których posiadanie klasztorów na Zachodzie jest ważne. Kiedy ludzie wspierają społeczność, pieniądze idą na korzyść wszystkich w społeczności — seniorów, ludzi z cechami i nowych ludzi, którzy nie rozwinęli wielu cech, ale mają silne dążenie. Wsparcie zostanie podzielone po równo. Jeśli wsparcie trafia tylko do tych, którzy praktykują od jakiegoś czasu, to jak będą żyli nowo wyświęceni? Jeśli wsparcie trafia tylko do nauczycieli, to co robią ludzie na początku, kiedy nie mają umiejętności nauczania? Co dzieje się z ludźmi, którzy nie chcą uczyć, ale mają wiele innych talentów do zaoferowania?

Poza tym dobrze, jeśli my sangha dzielić się między sobą. Nie wierzę, że to zdrowe, aby wszyscy musieli się utrzymywać. Następnie dostajemy zajęcia z sangha— tych, którzy są bogaci i tych, którzy są biedni. Bogaci mogą podróżować tu i tam po nauki. Nie muszą pracować w ośrodkach Dharmy, bo mogą się utrzymać. Biedni nie mogą chodzić na nauki i odosobnienia, ponieważ muszą pracować w ośrodku Dharmy tylko po to, żeby zdobyć jedzenie. To nie jest poprawne.

To wymaga edukacji we wspólnocie świeckiej oraz w sangha wspólnota. Najważniejsze jest to, że im bardziej stajemy się stonowani, tym bardziej ludzie świeccy będą doceniać to, co robimy i tym bardziej będą chcieli mieć nas w pobliżu. Ale jeśli zachowujemy się jak oni – chodząc do kina, kupując to i tamto, słuchając muzyki – wtedy słusznie mówią: „Dlaczego miałbym wspierać tę osobę? Jest taki jak wszyscy inni”.

Pytanie: W Holandii mówią nam, żebyśmy byli „dobrzy”, żeby ludzie nas cenili i wspierali. Ale jestem bardzo nowy i ten obowiązek nakłada na mnie dużą presję. Jak dojść do jakiejś równowagi?

VTC: Bycie spiętym nie jest zabawne, prawda? Jeśli jesteśmy szczęśliwi i zrelaksowani wewnątrz, wtedy naturalnie nasze działania będą przyjemniejsze. Jeśli dzięki naszej praktyce jesteśmy w stanie pracować z naszymi śmieciami, jesteśmy bardziej skoncentrowani. Nie musimy tak bardzo się starać, aby być „dobrymi”. Nie musimy wciskać się w to, kim według nas inni powinni być. Po prostu bądź szczery, rób wszystko, co w twojej mocy, przyznawaj się do błędów i wyciągaj z nich wnioski.

Wielu naszych zasady zwracajmy uwagę na to, co mówimy i robimy, ponieważ łatwiej jest kontrolować nasze ciało i mowy niż kontrolować nasz umysł. Czasami nasz umysł wcale nie jest ujarzmiony. Gotuje się, bo jesteśmy na kogoś wściekli. Ale w takich sytuacjach pamiętamy o naszych zasadyi pomyśl: „Mogę być w środku zły, ale nie mogę po prostu wygadać wszystkiego. To nie jest produktywne. Nie pomaga mi, drugiej osobie ani społeczności. Muszę znaleźć sposób, żeby się uspokoić, a potem pójść do tej osoby i przedyskutować z nią problem”. Na początku naszej praktyki nie jesteśmy bardzo stonowani, ale jeśli ćwiczymy lamrim i myśli, stopniowo zmienią się nasze emocje, myśli, słowa i czyny. Wtedy ludzie wokół nas pomyślą: „Wow! Zobacz, jak bardzo zmienił się ten człowiek. Zachowuje się o wiele bardziej stonowana niż wcześniej. Jest o wiele milsza. Dharma naprawdę działa!”

Nie wierzę, że generalnie ludzie w ośrodkach Dharmy myślą, że sangha musi być doskonały. Dołożymy wszelkich starań. Czasami musimy wyjaśnić: „Jestem początkujący. Potykam się, ale się staram”.

Warto zajrzeć do środka i zobaczyć, które z nich trzy trucizny jest dla nas wielki. Czy to ignorancja, złośćlub przywiązanie? Niezależnie od tego, który jest twój duży, pracuj głównie z tym.

Dla mnie to było złość. Niekoniecznie byłam osobą, która krzyczała i krzyczała. Ale miałem dużo złość wewnątrz i wyszedł na wiele innych sposobów. To, że nie wybuchamy, nie oznacza, że ​​nie mamy z tym problemu złość. Czasami jesteśmy tak wściekli, że nie rozmawiamy z nikim. Idziemy do naszego pokoju i nie komunikujemy się. Opuszczamy ośrodek lub klasztor.

Pracuj z jakąkolwiek negatywną emocją, która cię najbardziej dręczy. Zastosuj na to antidotum najlepiej jak potrafisz. Bądź też świadomy tego, co mówisz i robisz, aby nawet jeśli nie możesz kontrolować swojego umysłu, przynajmniej staraj się nie przeszkadzać zbytnio innym. Jeśli go zgubimy i wypluwamy nasze śmieci na innych, powinniśmy później przeprosić. Kiedy mamy pewność, że możemy przeprosić, zaszliśmy gdzieś w naszej praktyce.

Bardzo wam wszystkim dziękuję. Macie niewiarygodne szczęście, że otrzymaliście święcenia, więc naprawdę je cenicie i bądźcie szczęśliwymi mnichami i mniszkami.

Posiedźmy cicho przez kilka minut. Pomyśl o tym, o czym rozmawialiśmy. Więc poświęćmy.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.