Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

W krainie tożsamości

W krainie tożsamości

Tytuł całostronicowego artykułu w głównej izraelskiej gazecie brzmiał: „Nazywam się Hannah Greene i jestem tybetańską zakonnicą”. Ciekawe, to są dwie etykiety, których zwykle do siebie nie stosuję. „Hannah” to moje żydowskie imię, mało kto mnie zna, i nie jestem Tybetańczykiem. Przynajmniej byłem w stanie odpowiedzieć, kiedy dziennikarze rozpoczęli wywiad od: „Jak masz na imię żydowskie?” Drugie pytanie wprawiło mnie w osłupienie. „Czy jesteś Żydem?” zapytali. „Co to znaczy być Żydem?” Myślałem. Pamiętam, jak omawiałem to w szkółce niedzielnej i jakoś udało mi się zdać, kiedy rabin zadał to na sprawdzianie. Czy jestem Żydem, ponieważ byli moi przodkowie? Bo mam ciemne kręcone włosy (a przynajmniej takie były, zanim zostały ogolone 21 lat temu, kiedy zostałam wyświęconą na buddyjską mniszkę), brązowe oczy, „zauważalny nos” (jak to grzecznie ujął mój brat)? Czy jestem Żydem, ponieważ zostałem bierzmowany, a rabin Nateev nie musiał już stawiać czoła moim uporczywym pytaniom? Bo byłem prezydentem BBG w szkole średniej? Bo znałam błogosławieństwo wina (ups, chodziło mi o sok winogronowy): „Baruch atta nie wiem elohaynu melach haalom…”

Ale teraz byłem zdumiony. Nie zastanawiałem się nad tym, czy jestem Żydem. Ja po prostu jestem. jestem czym? Prowadzący wywiad spróbował innego taktu: „Jesteś Amerykaninem. Co oznacza dla ciebie bycie Amerykaninem? Na to też nie mogłem odpowiedzieć zadowalająco. Jestem Amerykaninem, bo mam amerykański paszport. Spojrzeli na mnie pytającymi oczami. Czy jestem Amerykaninem, ponieważ dorastałem Mickey Mouse, Leave It to Beaver, I Love Lucy? Bo protestowałem przeciwko wojnie w Wietnamie? (Niektórzy powiedzieliby, że to czyni mnie nie-Amerykaninem.) Ponieważ urodziłem się jako wnuk imigrantów, którzy uciekli przed pogromami, na pewnej działce zwanej „Chicago”?

Czcigodny patrzący na ptaki w klatce.

W buddyzmie nie próbujemy dowiedzieć się, kim jesteśmy, ale kim nie jesteśmy.

Jak mogłem nie znać swojej tożsamości? Byli zdziwieni. Gdy moje piętnaście dni w Izraelu się rozwijało, kwestia tożsamości stała się powracającym tematem. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo mój widoki zmienił się. Studiowałem i praktykowałem tzw BuddaJego naukami i dlatego spędziłem lata próbując zdekonstruować swoją tożsamość, postrzegając ją jako coś jedynie oznaczonego, a nie jako coś solidnego, czym naprawdę nie byłem. Tak wiele naszych problemów — osobistych, narodowych i międzynarodowych — ma swoje źródło przywiązanie do trwałych tożsamości. Tak więc w buddyzmie nie próbujemy dowiedzieć się, kim jesteśmy, ale kim nie jesteśmy. Pracujemy, aby uwolnić się od wszystkich naszych błędnych i konkretnych koncepcji na temat tego, kim jesteśmy.

Izraelka, u której mieszkałam, rozumiała, do czego zmierzają ankieterzy: „Gdyby był kolejny Holokaust i zostałbyś aresztowany za bycie Żydem, czy zaprotestowałbyś, mówiąc, że nie jesteś Żydem, tylko buddystą?” Byłem równie zdumiony. „W tej chwili na świecie jest tyle cierpienia” — odpowiedziałem — „i wolałbym raczej skupić się na zrobieniu czegoś z tym, niż na wymyślaniu i rozwiązywaniu przyszłych problemów, których wystąpienia nie jestem nawet pewien”. Ale dla niej to było prawdziwe pytanie, naglące. Zwrócono uwagę na inny temat mojej wizyty, Holokaust.

„Twoja matka jest Żydówką. Można było pójść do urzędu imigracyjnego iw ciągu godziny zostać Izraelczykiem” – podkreślali ankieterzy i mój gospodarz. „Czy chciałbyś to zrobić?” „Co oznacza bycie Izraelczykiem?” Zastanawiałem się.

Wszędzie, gdzie się udałem, ludzie chcieli poznać moją tożsamość, bardzo im zależało na etykietach, które sobie przypisywałem, myśląc, że gdyby znali wszystkie etykiety, poznaliby mnie. To kraina tożsamości. Pojechaliśmy do Ulpan Akiva, wyjątkowej szkoły językowej w Natanya, gdzie Izraelczycy mogą uczyć się arabskiego, a Palestyńczycy hebrajskiego. Spotkałem tam kilku Palestyńczyków, którzy powiedzieli: „Jesteśmy muzułmanami. Mamy nadzieję, że pewnego dnia przyjedziesz do naszego nowego kraju, Palestyny”. Więcej tożsamości. Kiedy usłyszeli, że wyznaję buddyzm tybetański, powiedzieli: „Sytuacja Tybetańczyków jest podobna do naszej. Współczujemy im”. Zaskoczyło mnie to, ponieważ do tej pory byłem zaangażowany w dialog żydowsko-tybetański, widząc podobieństwa dwóch narodów na wygnaniu, które próbowały zachować swoje unikalne religie i kultury. Ale Palestyńczycy mieli rację, ich sytuacja jest podobna do sytuacji Tybetańczyków, bo obaj żyją na ziemiach okupowanych.

Uczestniczyłem w dialogu żydowsko-buddyjskim w synagodze reformowanej w Jerozolimie. Pierwsza część była interesująca dla jednego rabina i zacząłem dyskutować medytacja. Ale potem temat się zmienił i moderator zapytał: „Czy można być jednocześnie Żydem i buddystą? A może trzeba być albo Żydem, albo buddystą?” Ortodoksyjny rabin po mojej lewej stronie powiedział: „Istnieje wiele szkół buddyjskich i twoja może nie być jedną z nich, ale generalnie buddyści są bałwochwalcami”. Moje oczy otworzyły się szeroko. Bycie bałwochwalcą nie było tożsamością, z którą się utożsamiałem. Reformowany rabin po mojej lewej stronie, który pochodził z Ameryki, przemówił następnie: „Zgadzam się, buddyści czczą bożków”. Byłem oszołomiony. Wiedziałem, że nazywanie kogoś bałwochwalcą było najgorszą zniewagą, jaką Żyd może komuś wyrządzić, czymś równoznacznym z publicznym powiedzeniem chrześcijanina do Żyda: „Zabiłeś Chrystusa”. Ale ci ludzie byli zdezorientowani. Ortodoksyjny rabin najbardziej po mojej prawej dodał swój pogląd: „Różne religie są jak kolory tęczy. Wszystkie mają swoją funkcję. Wielu Żydów stoi na czele nowych ruchów religijnych, a Bożym życzeniem musi być, aby istniało wiele wyznań”. To było lepsze. Odwrócił się do mnie uśmiechając się i szczerze życząc mi dobrze: „Ale pamiętaj, nadal jesteś Żydem”.

Kiedy moderator poprosił mnie o odpowiedź, byłem tak zszokowany, że odebrało mi mowę. „Dla mnie żydowscy i buddyjscy to tylko etykiety. Nie jest ważne, jak siebie nazywamy. Ważne jest to, jak żyjemy, jak traktujemy innych”. Kilka osób klaskało. To wszystko, co mogłem powiedzieć. Wyszedłem z synagogi oszołomiony i osądzony.

Zanim za bardzo zagłębiłem się w swój karmiczny pogląd na sytuację, pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli ktoś widoki na temat tego, co się stało. Zapytałem moich buddyjskich przyjaciół z Izraela, co sądzą o tym dialogu. „Och, to było wspaniałe” – odpowiedzieli. „Obawialiśmy się, że rabini będą bardzo krytyczni i kłótliwi, ale byli bardziej otwarci, niż się spodziewaliśmy. To niezwykłe, że do Synagogi Reformowanej przyszło dwóch ortodoksyjnych rabinów. Wielu tego nie zrobi, wiesz. Moderator powiedział mi później, że kiedyś zaplanował panel z udziałem ortodoksyjnego rabina i palestyńskiego przywódcy. Rabin odmówił przyjścia nie dlatego, że musiałby rozmawiać z Palestyńczykiem, ale dlatego, że było to w synagodze reformowanej.

Niektórzy ludzie z Wielkiej Brytanii, których odwiedziłem w Clil, nie zgadzali się z rabinami. Myśleli, że możesz być Żydem i buddystą, i połączyli ich w interesującą kombinację. „Mamy żydowską duszę”, powiedział mi jeden, „i używamy buddyjskiej uważności medytacja wydobyć z niego to, co najlepsze”. Zakłopotany, ponieważ Budda obalił ideę trwałej duszy, nie mówiąc już o z natury żydowskiej, zapytałem, co miał na myśli. „Jesteśmy częścią narodu żydowskiego. Nasi przodkowie żyli i myśleli w określony sposób, a ta kultura i sposób patrzenia na życie są częścią tego, kim jesteśmy”. Zastanawiałem się: czy ich perspektywa oznacza, że ​​jeśli urodziłeś się z „żydowskimi genami” w żydowskiej rodzinie, to automatycznie masz określoną tożsamość? Że nie możesz uciec od jakiegoś ustalonego miejsca w historii jako potomek wszystkiego, co przydarzyło się twoim przodkom, zanim jeszcze istniałeś?

Jako dziecko byłem świadomy rzeczy w kulturze żydowskiej, które kochałem i szanowałem, takich jak nacisk na moralność i traktowanie wszystkich istot z równym szacunkiem. Ale byłem też doskonale świadomy tego, jak tożsamość żydowska została ukształtowana przez prześladowania – „jesteśmy wyjątkową grupą i spójrz, ile razy w historii inni postrzegali nas jako pojedynczych i prześladowali nas z tego powodu aż do śmierci”. W jakiś sposób od samego początku odrzucałem posiadanie tożsamości opartej na nienawiści i niesprawiedliwości innych. Odmówiłem bycia podejrzliwym wobec ludzi, których spotykam w teraźniejszości, po prostu z powodu doświadczeń moich przodków w przeszłości. Oczywiście jesteśmy uwarunkowani przeszłością, ale to tylko ustala predyspozycje. To nie jest stałe ani trwałe. Już jako dziecko chciałem mieć pozytywne spojrzenie na ludzkość i nie dać się spętać duchom historii.

Ostatnim duchem Żydów, który ich nawiedza, jest Holokaust. Podczas wielu rozmów pojawił się ten temat. Wydawało się, że przenika prawie wszystko w Izraelu. Jako dziecko dużo czytałem o Holokauście i głęboko mnie to poruszyło. W rzeczywistości nauczyło mnie wielu ważnych wartości, takich jak znaczenie współczucia, moralności, bycia sprawiedliwym, niedyskryminowania całej grupy ludzi, stawania w obronie prześladowanych i uciśnionych, życia uczciwego i z czyste sumienie. Nauka o Holokauście ukształtowała wiele pozytywnych postaw, które ostatecznie doprowadziły mnie do buddyzmu.

Ale nigdy nie mogłem – ani jako dziecko, ani teraz jako dorosły – pomyśleć, że Żydzi mają róg cierpienia. W Galilei prowadziłem tygodniowe rekolekcje, które skupiały się na karmy i współczucie. Podczas jednej sesji spontanicznie odbyliśmy wzruszającą, szczerą dyskusję na temat Holokaustu. Pewna kobieta podzieliła się swoim doświadczeniem uczestniczenia w spotkaniu dzieci ocalałych z Holokaustu i dzieci nazistów. Słuchając rozmów dzieci esesmanów, zrozumiała, jaką niosą ze sobą głęboką winę, cierpienie i zamęt. Jak możesz pogodzić pamięć o kochającym ojcu, który cię tulił, ze świadomością, że to on usankcjonował mord na milionach istnień ludzkich? Rozmawialiśmy o podobieństwach między ludobójstwem Żydów a niedawnym ludobójstwem Tybetańczyków dokonanym przez chińskich komunistów. Jak Tybetańczycy, jako buddyści, zapatrywali się na to, co się z nimi stało? Dlaczego spotykamy wielu Tybetańczyków, którzy doświadczyli okrucieństw i którzy nie wydają się być emocjonalnie przerażeni tym doświadczeniem? Rozmawialiśmy również: „Czy przebaczenie oznacza zapomnienie? Czy świat nie powinien o tym pamiętać, abyśmy mogli zapobiec ludobójstwu w przyszłości?”

Tak, musimy pamiętać, ale pamiętanie nie wymaga utrzymywania bólu, urazy, urazy i złość żyje w naszych sercach. Możemy pamiętać ze współczuciem, a to jest potężniejsze. Wybaczając, puszczamy nasze złość, a czyniąc to, przestajemy cierpieć.

Tamtej nocy jak my zrobiliśmy medytacja w Czenreziku, Budda Współczucia, z moich ust – a raczej z mojego serca – wyszły słowa:

Kiedy wizualizujesz Czenreziga, zaprowadź go do obozów koncentracyjnych. Wyobraźcie sobie go w pociągach, w więzieniach, w komorach gazowych. Wizualizujcie Czenrezyga w Auschwitz, w Dachau, w innych obozach. I kiedy odmawiamy współczucie mantra, wyobraźcie sobie jasne światło współczucia promieniujące z Czenrezika i przenikające każdy atom tych miejsc i ludzi, którzy w nich przebywali. To światło miłującej dobroci i współczucia oczyszcza cierpienie, nienawiść i błędne wyobrażenia wszystkich istot – Żydów, więźniów politycznych, Cyganów, nazistów, zwykłych Niemców, którzy odmówili widzenia, aby ocalić własną skórę – i uzdrawia wszystko, co ból.

Intonowaliśmy tzw mantra razem przez ponad pół godziny, a pokój został naładowany. Bardzo rzadko medytowałem z tak skoncentrowaną grupą.

Następnego dnia pewien młody człowiek zapytał mnie: „Większość ludzi, którzy pracowali lub żyli w obozach koncentracyjnych, zmarła wiele lat temu. Jak nasz mógł medytacja oczyścić je wszystkie?” Pauza.

Oczyszczamy wpływ, jaki wywiera na nas ich życie. Robiąc to, puszczamy nasz ból, nasz złość i paranoi, abyśmy mogli nieść współczucie światu w teraźniejszości i przyszłości. Uniemożliwiamy sobie życie w złudnej reakcji na przeszłość. Powstrzymujemy się od tworzenia mentalności ofiary, która przyciąga do nas uprzedzenia innych, i powstrzymujemy się od pragnienia zemsty, która każe nam źle traktować innych. I choć nie potrafimy tego zrozumieć intelektualnie, w subtelny sposób wpływamy na wszystkich więźniów i nazistów w jakiejkolwiek formie, w jakiej się aktualnie urodzili. Musimy się leczyć.

Leczyć? Jak zdrowieją młodzi ludzie wystawieni na wojnę? „Cały kraj to armia” – powiedział mi jeden z przyjaciół. „Nie da się tu mieszkać, nie będąc częścią armii. Wszyscy – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – muszą odbyć obowiązkową służbę wojskową po ukończeniu szkoły średniej”. Jaki to ma wpływ na każdego młodego człowieka? Każdy wrażliwy młody dorosły, próbujący odnaleźć swoją drogę w tym zagmatwanym świecie, zastanawiałem się.

Rozmawiałem z innym przyjacielem, który był komandosem w Libanie, a teraz pracuje dla Izraelskich Przyjaciół Narodu Tybetańskiego. Dorastał w kibucu i został komandosem. "Czemu?" Zapytałam. „Ponieważ było to prestiżowe, a społeczeństwo oczekuje, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Byłem młody i po prostu robiłem to, czego oczekiwano… ale nigdy nikogo nie zabiłem”. Ostatnie zdanie powiedział dwa razy. Zapytałem o jego doświadczenia w wojsku, jak radził sobie z przemocą, której był świadkiem, z własną przemocą wewnętrzną, z uczuciami. „Stajesz się odrętwiały. Tłumisz swoje uczucia i nie myślisz o nich. Nawet teraz – powiedział zbolałym głosem, z uśmiechem na twarzy, paląc jednego papierosa po drugim. Tak, stał się odrętwiały. Bolało mnie serce. Potem: „Ale gdybym ja nie wykonał tej pracy, kto by to zrobił? Inni w moim kraju. Nie mogłem zostawić tej pracy dla innych” – powiedział do mnie, Amerykanin, który zostałby powołany do wojska w czasie wojny w Wietnamie. Tylko ja byłam kobietą. W każdym razie, nawet gdybym był mężczyzną, wolałbym opuścić kraj, niż uczestniczyć w przemocy. Od najmłodszych lat unikałem przemocy. Ale miałem też trochę luksusu, którego on nie miał. Wojna w Wietnamie nie była blisko mojego domu; nie zagrażało istnieniu mojego kraju. Co bym zrobił, gdybym urodził się w Izraelu? Jak ktokolwiek z nas wyleczy się z wojny?

Pewnego dnia poszedłem pod Ścianę Płaczu, aby się pomodlić. Przez chwilę recytowałem mantra Czenrezika i wizualizację oczyszczającego światła, uzdrawiającego stulecia cierpienia na Bliskim Wschodzie. Z buddyjskiego punktu widzenia przyczyna wszelkiego cierpienia leży w naszych umysłach oraz w przeszkadzających postawach i emocjach, które motywują nas do destrukcyjnych działań, mimo że wszyscy tęsknimy za szczęściem. Z całego serca gorąco modliłem się, aby wszystkie istoty, a zwłaszcza ludzie w tej części świata, byli w stanie wygenerować trzy główne aspekty ścieżki do oświecenia — tzw determinacja bycia wolnym z cyklu stale powracających problemów, altruistycznej intencji przyniesienia korzyści wszystkim żyjącym istotom oraz mądrości urzeczywistniającej rzeczywistość. W tym momencie w skupieniu przyłożyłem głowę do Ściany Płaczu i nagle poczułem „plap!” gdy coś wilgotnego uderzyło mnie w czapkę. Ptak zrobił kupę. O co tu chodziło? Opowiadając później ten epizod moim znajomym, poinformowali mnie, że mówi się, że jeśli ptak zrobi nam kupę na głowę pod Ścianą Płaczu, to znaczy, że modlitwy się spełnią!

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.

Więcej na ten temat