Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Świętowanie oświecenia Buddy

Przez VR

Duża bańka owijająca kobietę, która medytuje.
Kiedy nadal siedziałem, moje ego się ujawniło. Wierzyłem, że medytacja stworzyła wokół mnie bańkę, a wraz z upływem dnia inni dziobali moje narzucone przez siebie sanktuarium. (Zdjęcie zrobione przez Alicja Popkorn)

W 1997 VR przybył do więzienia stanowego San Quentin. Rok później napisał propozycję wprowadzenia Dharmy Buddy w jego mury. Dwóch nauczycieli Soto Zen Dharmy z Green Gulch Zen Farms odpowiedziało na jego prośbę. W grudniu zeszłego roku więzienna sangha uczciła Oświecenie Buddy, organizując spotkanie towarzyskie dla społeczności Green Gulch w podziękowaniu za ich pomoc. VR wydał następujące oświadczenie, w którym wspomina dwa doniosłe wydarzenia ze swojego życia: noc, w której popełnił przemoc i noc, w której odkrył buddyzm.

Nazywam się VR. Moje imię w Dharmie to Jin Ryu Ei Shu (Benevolent Dragon Endless). Chcę podziękować wszystkim za poświęcenie czasu w swoim napiętym grafiku na świętowanie BuddaOświecenie z San Quentin Dharma Buddy sangha. Dzisiejszy serwis społecznościowy to nasz sposób na powiedzenie „Dziękujemy za wsparcie”.

Moja żona i ja nazywamy naszego 10-letniego syna „V”. Kiedy był młodszy, biegł tak szybko, że ledwie mogliśmy wydobyć z ust jego inicjały, zanim zniknął. W każdą niedzielę przyjeżdżają do mnie żona i syn. Wspólnie rozmawiamy o jego szkole, Iraku, grach na stacji i spokojniejszych sposobach na życie. Naszym cotygodniowym rytuałem jest wspólne czytanie książek. Pewnego dnia po tym, jak skończyliśmy, V. zwrócił się do mnie i powiedział. „Jesteś taką spokojną osobą. Dlaczego tu jesteś?" To, co następuje, to nasza rozmowa.

Moja praktyka życiowa jest ahimsa lub niestosowanie przemocy. To z wyboru z powodu krzywd, które wyrządziłem tak wielu przez lata. W 1978 roku byłem sierżantem piechoty morskiej i instruktorem wojskowym stacjonującym w Camp Pendleton. Wielu uważało mnie za „wyrównanego żołnierza piechoty morskiej”. Wewnętrznie moje myśli były wypełnione złość i materializmu. Nie lubiłem wszystkich — łącznie ze sobą. Te wewnętrzne uczucia odegrały się pewnego wieczoru, kiedy wszedłem do sklepu monopolowego, obrabowałem sklep, poruszyłem sprzedawcę i zastrzeliłem go. Moja ofiara nadal cierpi z powodu psychicznej i fizycznej traumy tamtego wieczoru. Sprawiłem cierpienie nie tylko jemu, ale także jego rodzinie, mojej rodzinie i społeczności. Dołożyłem się do cierpienia świata przez moje czyny.

Można by pomyśleć, że po tak brutalnym akcie od razu zabrałbym się do pracy nad przyczynami swoich działań. Zamiast tego siedziałem w celi Folsomów, śniąc o przeszłości – fantazjując i odtwarzając swoje życie, dopóki nie pasowało do tego, jak chciałem. Marzyłem o przyszłości: ładny dom, drogi samochód, pies przed domem – materializm w najlepszym wydaniu. Brakowało mi prezentu tuż przede mną, gdzie następuje przemiana. Jedyny raz, kiedy zetknąłem się z moimi wewnętrznymi uczuciami, był po odwiedzinach u rodziny. Kiedy wróciłem do bloku, otaczał mnie chłód i przygnębienie. Pojawił się mój lęk przed samotnością, ból, który naprawdę odczuwałem. Jednak w ciągu kilku godzin wróciłem do bycia mieszkańcem powierzchni.

W 1990 roku pewna osoba wezwała mnie do swojego łóżka, aby pokazać mi coś, co właśnie otrzymał pocztą: duży potrójny kosmiczny Budda. Kiedy mi to pokazał, zaprosił mnie do intonowania z nim rano i wieczorem. Pomyślałem: tak, tak! Dał mi trzy rzeczy: małą składankę na trzy części i dwie książki. Jedna z ksiąg zawierała Fukanzazengi Dogena z komentarzem. Po przeczytaniu zdecydowałem się usiąść po raz pierwszy. Ustawiam budzik na 15 minut i skrzyżowałem nogi. Moje włosy stanęły dęba (kiedyś miałam włosy!), swędziały mnie wszędzie, mój oddech był nierówny i po czasie, który wydawał się wiecznością, przestałam. To pierwsze posiedzenie trwało dwie minuty, może nawet krócej. To nie było dla mnie. Jednak w ciągu dnia zdałem sobie sprawę, że mój brak cierpliwości i samokontroli były wzorcami zachowań, które przenosiły się na moje relacje z innymi. Postanowiłem więc codziennie siadać.

Kiedy nadal siedziałem, pojawiło się moje ego, wierzyłem w to medytacja stworzył wokół mnie bańkę, a wraz z upływem dnia inni dziobali moje narzucone przez siebie sanktuarium. Tylko ja mogę przyjąć czystą naukę i przekręcić ją, aby oddzielić się od innych. Aby się upokorzyć, zacząłem praktykować zasadyThe paramiti głęboko zbadać przeszkody w moim życiu. Powoli moje serce zaczęło się otwierać.

Dzisiaj moje posiedzenie zaczyna się każdego ranka o 3:00. Siadam i ogarniam moje osądy widoki, moje obawy, moje złośći moje poczucie, że nie jestem wystarczająco dobry. Gdzieś pomiędzy łzami a oddechem chwili jest bezruch, miejsce, w którym wszystko jest tak, jak być powinno. Jako neofita w praktyce buddyjskiej. Uczę się być obecnym i odpowiedzialnym w każdym momencie życia – podczas jedzenia, mycia, słuchania – i pielęgnować bezruch, gdy wszystko wokół mnie jest chaotyczne. Tylko wtedy, gdy jestem głęboko świadoma swojego oddechu, żyjąc chwilą, nić, która przebiega przez każdego z nas, staje się tak oczywista. W bólu innych widzę ich poszukiwanie spokoju i zrównoważenia, tak jak ja odkrywam swój własny. W tej chwili, z tym oddechem, wszystko jest tak, jak być powinno.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat