Środkowa droga

Przez SD

Człowiek wygląda przez okno.
Photo by Dzwon Darwina

Po 26 latach spędzonych w więzieniu o zaostrzonym rygorze, otoczonym kamiennymi murami i pokrytym pod każdym kątem wieżami strzelniczymi, zostałem w końcu przeniesiony do ośrodka o średnim rygorze. Siedzę teraz w pokoju o wymiarach 8 x 14 stóp zamiast ciasnej celi, do której ledwo mogłem się przenieść. Drzwi zastąpiły zestaw krat i cuda cudów, teraz mam okno, które, choć zasłonięte bezpiecznym ekranem , można otworzyć lub zamknąć, kiedy tylko mam na to ochotę.

Choć przeprowadzka była przyjemna, muszę przyznać, była to dla mnie prawdziwy szok kulturowy. Nagle znalazłem się w miejscu, w którym zdecydowana większość oficerów i personelu, choć profesjonalna i wymagająca szacunku, zawsze odwzajemniała szacunek, w niektórych przypadkach robiąc wszystko, aby upewnić się, że dostałem to, co miałem zgodnie z prawem jako jak również poprzez rozszerzone przywileje.

Jedzenie, choć wciąż ułożone na tacy i zjedzone z dużą pomarańczową plastikową łyżką, zostało przygotowane z odrobiną staranności, co oznaczało, że było dokładnie ugotowane, warzywa oczyszczone i prawie wszystko dobrze doprawione. Szczególnie doceniam czas żucia trwający od 20 do 30 minut, który pozwala mi przeżuć jedzenie i mieć czas na porządną rozmowę z facetami, z którymi siedzę przy stole.

Jest tak wiele pozytywnych różnic, że prawdopodobnie mógłbym wypełnić nimi kilka biuletynów. Niestety nie wszyscy tutaj podzielają moje odczucia. Na przykład w zeszłym tygodniu siedziałem z facetem w chow, który właśnie został przeniesiony do systemu z 10-letnim wyrokiem. Jest to jego pierwsze doświadczenie z systemem sądownictwa i jak większość nowych facetów przez jakiś czas opowiadał o swojej nieznajomości prawa, braku reprezentacji przez swojego prawnika i jego ogólnej trudności w przystosowaniu się do życia spędzonego w pokoju/celi dla 22 godziny na dobę. W końcu zwierzył mi się, że nigdy w życiu nie miał szczęścia. „Jestem magnesem dla negatywów” – zapewnił mnie. „Jeśli jest tam coś złego, to zawsze mnie znajduje”.

Z jednej strony nie mogłem nic poradzić na to, że było mi żal tego faceta. Ale na innym wiedziałem, na jakie niebezpieczeństwo się narażał z tak lekkomyślnym i negatywnym nastawieniem. Niestety uważam, że jest to postawa aż nazbyt powszechna tutaj, gdzie mężczyźni, którym zostało zaledwie sześć miesięcy do roku do odbycia wyroku, postanawiają postrzegać siebie jako bezradne ofiary uwięzione w systemie, który uważają za tak przytłaczający, że poddają się bez walka.

Człowiek wygląda przez okno.

Wszystko, czym jesteśmy, jest wynikiem sposobu, w jaki myślimy i jak decydujemy się radzić sobie z sytuacjami, w których się znajdujemy. (Zdjęcie autorstwa Dzwon Darwina)

Zawsze odnalazłem nauczanie Budda w bezpośredniej opozycji do tego sposobu myślenia. Sutry mówią nam, że wszystko, czym jesteśmy, jest wynikiem sposobu, w jaki myślimy i jak wybieramy radzenie sobie z sytuacjami, w których się znajdujemy. Podkreślają osobistą odpowiedzialność, badanie samego siebie i wykorzenienie negatywnych, autodestrukcyjnych postawy, które powstrzymują nas przed doświadczaniem pełni, jaką ma do zaoferowania życie.

Niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, jesteśmy odpowiedzialni za to, jak radzimy sobie z każdą okolicznością naszego życia. Nie jest to jakaś zewnętrzna siła, która nas bezlitośnie miota, ale zamiast tego kulminacja wewnętrznych myśli i uczuć, które w naturalny sposób rzutują się na świat zewnętrzny.

Ostatecznie to my mamy kontrolę. Jesteśmy siłą twórczą, dobrą lub złą, stojącą za naszym życiem. Gdyby mój towarzysz chow hall mógł to zdać sobie sprawę, być może nie poddałby się tak szybko scenariuszowi zagłady i mroku, który zapewnia, że ​​jego czas w więzieniu, a na dłuższą metę społeczeństwo, spędzi w stanie nieustannego strachu . Słabość i niezadowolenie Budda opisana jako cierpienie.

Nawet w celi więziennej mamy całkowitą kontrolę nad tym, jak będziemy radzić sobie z naszymi okolicznościami. Przez lata zrezygnowałem z nadziei na przeniesienie z instytucji o zaostrzonym rygorze. Doradca po doradcy odrzucał moje prośby, zapewniając mnie, że bez kogoś z „związkami” na ulicy, który mógłby pociągnąć za kilka sznurków, Moce, które są, nigdy nie pozwolą mi się przenieść.

Aż pewnego dnia nagle przyszło mi do głowy, że wpadam w ten sam krąg nadużyć, w którym byłam jako dziecko, po prostu wierząc w to, co mówiła w tej chwili tak zwana autorytet w moim życiu. Przyjąłem założenie, nie kwestionując, że czy z powodu mojego wyroku, mojej zbrodni, kogo znałem lub nie wiedziałem na zewnątrz, czy cokolwiek innego, nie byłem na tyle dobry, by nie tylko zostać przeniesionym, ale nawet wziętym pod uwagę do przeniesienia. Dopóki nie zdecydowałem się przestać wierzyć w negatywy, dopóki nie zdecydowałem się wypróbować innej drogi pomimo przeciwności, po prostu siedziałem w ciasnej celi z jakimkolwiek współwięźnem, którego w tej chwili miałem, narzekając na to, jak wszyscy inni zostali przeniesieni.

Oczywiście zmiana wymaga działania. Dla mnie oznaczało to całą masę pięcio- i sześciostronicowych listów pisanych odręcznie, opisujących moją przeszłość w więzieniu, moje osiągnięcia naukowe i zawodowe, historię pracy i rozwój osobisty na przestrzeni lat. Napisałem do wychowawców, podopiecznych, koordynatorów transferów, a nawet samego dyrektora Wydziału Więziennictwa.

Jeśli nie otrzymałem odpowiedzi, pisałem ponownie, a następnie poprosiłem przyjaciół i rodzinę, aby napisali, zadzwonili i przefaksowali w moim imieniu. Kiedy początkowo odmówiono mi przeniesienia, zacząłem cały proces od nowa, odmawiając poddania się biednej postawie, która mówiła mi, że marnuję swój czas. Zamiast tego wróciłem do pracy i po prawie dwóch latach pisania listów i przy nieocenionym wsparciu przyjaciół i rodziny, którzy zdecydowali się we mnie wierzyć, w końcu nadszedł dzień, kiedy oficer podszedł do mojej celi i kazał mi się spakować. . Przenosiłem się rano.

Nie mogę powiedzieć, że to, co zrobiłem, zadziała dla wszystkich. Każda z naszych życiowych sytuacji jest inna. To samo, to nasza zdolność do wyboru sposobu, w jaki będziemy pracować z okolicznościami i zmienić je albo na dobre, albo na złe. Tak czy inaczej będziemy pracować w tych okolicznościach. Uformujemy je zgodnie z tym, jak zdecydujemy się o nich myśleć. Ale nie musimy kupować negatywów, akceptować porażki i tarzać się w samooczernianiu.

Możemy nauczyć się trenować nasze umysły, aby każda okoliczność była pozytywna. Pozostając świadomym naszych myśli i uczuć oraz słuchając naszego wewnętrznego dialogu, możemy wyeliminować negatywy i zastąpić je pozytywną, afirmującą życie postawą, która przekształci nasze działania, a ostatecznie nasz świat, w coś znacznie lepszego niż to, co ustaliliśmy. do tej pory. Więc zadaj sobie pytanie, gdzie masz nadzieję być w ciągu najbliższych kilku lat?

Teraz zajmij się robieniem tego.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat