droga Mamo
droga Mamo
Mężczyzna zwolniony z więzienia pisze do swojej Matki po odbyciu 13-letniego wyroku.
Droga Mamo,
To wszystkie drobiazgi, z którymi się na nowo poznaję, zostały dla mnie utracone i które teraz na nowo odkrywam.
Wczoraj mijałem farmy z uprawnymi polami, czerwone stodoły odcinające się od szarych drzew, które dopiero zaczynały czerwienić się pączkami. Niektóre drzewa są na wczesnym etapie zazieleniania. Kwitną derenie. Minąłem bydło Hereford pasące się na zroszonej trawie.
Mam na sobie niebieską koszulkę polo z krótkim rękawem i cokolwiek innego, do czego czuję się przymuszona. Zmieniałem się już kilka razy. Niektóre rzeczy nie pasują, ale znowu zmniejszę rozmiar.
Co za miłe doświadczenie, stać na zewnątrz na podwórku, gdy nadszedł wieczór, oglądać zajęcia w okolicy, słyszeć jej dźwięki – rodziny wjeżdżające do samochodów, dzieciaki biegające po podwórkach, ćwicząca miejscowa orkiestra garażowa.
Szedłem ulicą bez eskorty, z rękami schowanymi w gotówce w obu kieszeniach. Jestem wśród ludzi, sama i nikt nie ma na sobie munduru. Nie ma kajdanek, grubych breloczków ani paplaniny walkie-talkie.
Żuję gumę do żucia Juicy Fruit i wolno mi ją żuć. Nie muszę się martwić, że zostanę wrzucony do „dziury”.
Moje łóżko jest takie miękkie i znacznie szersze niż to, do czego przywykłam. Spałem 3 i pół godziny i czuję się odświeżony, odrodzony, uzdrowiony po latach tortur i zwykłej podłości.
Kobiety rozmawiają ze mną, przedstawiają się, a ja mogę z nimi rozmawiać, otwarcie, bez obawy, że zostanę wrzucona do „dziury”. Kobieta w restauracji uśmiecha się i pyta z zainteresowaniem: „Czego chcesz? Czy to wszystko? Czy mogę dostać coś innego? Jedzenie to prawdziwe jedzenie, przygotowane, by kogoś zadowolić. Ma smak, aromat i równowagę.
Podszedłem do automatu i kupiłem prażone nasiona słonecznika. Szukam w książce telefonicznej restauracji, otrzymuję sugestie dotyczące posiłków od miejscowych, sprawdzam rozkłady jazdy autobusów i ceny przejazdów taksówkami w obie strony.
Ludzie przedstawiają się jako „Mary”, „Jessica”, Dave, „Eric” lub „Mike”. Nigdy jako „Mr. Tomasz” lub „Pani. Howley” lub „Porucznik”. Wszyscy ubieramy się tak samo i razem chodzimy po ulicach.
Stać na podwórku, w rodzinnym sąsiedztwie przez kilka godzin, oglądać i słuchać, chłonąć wszystko – to było wspaniałe przeżycie. Mała dziewczynka biegała z tatusiem po podwórku; przyjaciele przybyli do domu i dołączyli do mieszkańców na werandzie, aby rozmawiać i pić; w pobliżu zmaterializował się mecz koszykówki na pickupie i pomogłem powstrzymać piłki przed stoczeniem się na podwórko. Dotykałem drzew, kładąc rękę na ich szorstkiej skórze. Wyszedłem na zewnątrz po zmroku i mogłem pojechać w dowolne miejsce na świecie. Cóż za wspaniała wolność.
Słyszałem, że ludzie narzekają, że dostają tylko 60 lub 30 dni na półmetek lub mniej i mówią, że odmówią umieszczenia na półmetku. Mogę tylko powiedzieć: „Nawet dzień na zewnątrz jest tego wart”. Tak bardzo przyzwyczajamy się do bycia „wewnątrz”, pozbawieni wszystkiego, poniżanymi i ukarani, nękani i ograniczani, jak byliśmy przez tyle lat. Wydaje się, że subtelne części nas muszą zrezygnować ze świata, aby przetrwać nieludzkość, smutek, brutalność więzienia.
Samo bycie tam jest karą. Pracownicy nie muszą wydawać nam rozkazów, poniżać nas, karać dalej. Kara ogranicza się do świata, sąsiedztwa, wolności, wygody, rodziny, jakości i wolności. Dodatkowa zniewaga ze strony personelu nie jest konieczna. Uraz nie musi być potęgowany. Cierpienia nie trzeba zwiększać.
Chciałbym tylko, żeby każdy indywidualnie starał się być bardziej ludzki, życzliwy, hojny i spokojny. To nic nie kosztuje. Alternatywa kosztowała i nadal kosztuje nas wszystko, co cenne w życiu.
Może to jest to, z czego teraz sobie uświadamiam, za czym tęskniłem najbardziej – dobroci i godności, na które stać nas wszystkich, poprzez humanitarne życie. Czuję dobroć w powietrzu. Czuję, jak ponownie się we mnie budzi, zostaje ponownie odkryta.
Żałuję wszystkiego, co kiedykolwiek napisałem lub powiedziałem w swoim życiu, zwłaszcza w ciągu ostatnich 13 lat. Teraz zdaję sobie sprawę, jak szalony stałem się przez te lata. „Obłąkani” to właściwe słowo, ponieważ kiedy ludzie nie kochają innych, z którymi wszyscy jesteśmy związani, to z pewnością nie jesteśmy zdrowi psychicznie.
Poczytalność rozkwita ponownie z dobrocią. Dzisiaj w całym wszechświecie jest wiosna. Jest Dzień Majowy, a ja jestem Biegunem Majowym, pozwalając, by życie owinęło się wokół mnie.
Modlę się za wszystkich krzywdzących i za wszystkich krzywdzonych. Wszyscy jesteśmy jednym i tym samym.
Z miłością i modlitwą,
M.