Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Ćwiczenia z rokiem choroby

Ćwiczenia z rokiem choroby

Czcigodny Thubten Semkye wysłał frente a una mesa escribiendo.
Musimy zrelaksować się w bezpodstawności tego nietrwałego, ciągle zmieniającego się świata i zaprzyjaźnić się ze sobą, a co za tym idzie, ze wszystkimi, których spotykamy.

Czcigodny Thubten Semkye zastanawia się, w jaki sposób długotrwała choroba dała możliwość zbadania głęboko zakorzenionych koncepcji na swój temat i zastosowania nauk Dharmy.

Ten rok, 2009, stał się ważniejszy w mojej praktyce Dharmy niż jakikolwiek inny rok do tej pory. Dla kogoś, kto miał szczęście być zdrowym ciało przez większość jej życia, ten ostatni rok choroby wstrząsnął czymś bardzo głęboko w rdzeniu mojej istoty. Moja tożsamość jest silnie powiązana ze stanem mojej siły fizycznej, zwinności i wytrzymałości, i rozpada się od lutego, kiedy zdiagnozowano u mnie zapalenie oskrzeli i zmęczenie. W lipcu po rutynowej kolonoskopii wykryto niedrożność jelit, która wymagała dziewięciodniowego pobytu w szpitalu, po czym pojawiły się powierzchowne zakrzepy krwi, które powstały podczas leżenia przez te dziewięć dni.

Niepokój, który w tym roku narastał w związku z tymi chorobami, był wszechobecny i trwały. Pytania: „Kim jestem, jeśli nie jestem silny i zdrowy? Ile jestem wart? Kto mnie pokocha? Jak zarobię na utrzymanie w opactwie? sprawił, że mój umysł był pełen strachu i zmartwień. Moje poczucie tego, kim jestem, jest powiązane z rolami, jakie pełnię w Opactwie, zadaniami i projektami, które prowadzę, oraz moją zdolnością do uczestniczenia w nich i ich realizacji. W przypadku tych chorób wszystkie tożsamości zostały wystawione na próbę i zachwiane, a w pewnym sensie pozostawione do rozpadu.

Kolejne przerażające doświadczenie dotyczyło największego kłamstwa odkrytego przez to wszystko - że całkowicie kontrolowałem swoje ciało, moje zdrowie i moje życie. Jakże otwierającym oczy objawieniem było uświadomienie sobie, że jest to poważne nieporozumienie, które zakładałem, że jest prawdziwe przez całe moje życie. W rzeczywistości przez większość czasu mam co najwyżej minimalną kontrolę nad tym, co dzieje się z moim ciało, mój umysł, świat i ludzie wokół mnie.

Czy jestem swoim ciałem?

Połączenia ciało jest doskonałym narzędziem do zobaczenia tego, zwłaszcza gdy nie czuje się dobrze, a jego części nie działają tak, jak powinny. I zmienia się z chwili na chwilę. Nie ma w tym nic solidnego! Ponieważ tak bardzo utożsamiam się z moim ciało, próbowałam utrzymać to wszystko w kupie pomimo bólu, zmęczenia, słabości i kroplówek, ponieważ to jest „Ja!” Ale to się zmieniało i rozpadało coraz bardziej! Czasami mogłem zadać sobie pytanie: „Semkye, czy jesteś pewien, że to jesteś ciało? Jeśli jesteś, gdzie jesteś, jaka część tego ciało Czy jesteś?"

Poczułbym dotyk płuc, okrężnicy lub żył w nogach i powiedziałbym: „Czy jesteś swoimi płucami? Czy jesteś swoją okrężnicą?” To musi być dość ważne pytanie, ponieważ moje poczucie „ja” jest zdecydowanie wyczuwalne z przodu klatki piersiowej, w płucach i okolicy brzucha. Często wstrzymuję oddech i czasami, gdy jestem niespokojny, czuję ucisk w żołądku. (Zabawne, jak niedrożność jelit dosłownie powodowała węzeł w jelitach!) Kiedy w miarę upływu dni w szpitalu szczerze mogłem siedzieć z tymi pytaniami, słyszałem ciche, ale wyraźne: „Nie!” na te pytania. Wtedy nawet przez krótki czas mogłem być z tym, co działo się z moim ciało— jeszcze nie identyfikuję się jako mój ciało— w otwarty, uważny sposób i nie czuć się zagrożonym.

Czy jestem moim umysłem?

Kiedy poczułem, że się boję, irytuję lub snuję w myślach powieści, zacząłem też zadawać sobie pytanie: „Czy jesteś tym umysłem? Jaką częścią umysłu jesteś? Czy jesteś umysłem pełnym lęku, umysłem współczującym, umysłem niespokojnym, umysłem, który opowiada sobie historie, umysłem, który zauważa światło w pokoju?” I przez ułamek chwili wyraźnie widziałem, że nie jestem częścią tych umysłów. Fascynujące było obserwowanie, jak mój umysł biega po całym miejscu i w jednej chwili przechodzi w różne stany – nie będąc ich właścicielem ani nie identyfikując się z nimi, ale po prostu obserwując, jak są ulotne i bezpodstawne.

Innym aspektem Semkye, któremu mogłem się przyjrzeć, był jej niezadowolony umysł, który nigdy nie był zadowolony z żadnej z chorób ani okoliczności, które je otaczały. Będzie narzekać i jęczeć, nudzić się i uciekać do wszystkiego, co powstrzyma mnie od bycia z obecną sytuacją. Zaczęłam dostrzegać głębszą prawdę: ucieczka od życia jest główną przyczyną wszystkich moich cierpień i aktem porzucenia siebie. Nie choroba, nie ból, nie słabość, ale ucieczka.

Z tej świadomości wyłoniło się szczere i głębokie pytanie. „Więc Semkye, jak to jest być w chwili obecnej i nie porzucać siebie?” Na początku przebywanie w teraźniejszości wydawało mi się nudne. Nie ma fabuły, żadnego dramatu, w którym jestem główną gwiazdą, żadnego wewnętrznego komentarza na temat wszystkich innych, który moim zdaniem jest obiektywny i naprawdę istniejący. Uświadomiłem sobie, że wewnątrz toczy się ciągła walka – chcę, żeby ja, inni, sytuacja była inna niż oni. To było naprawdę wyczerpujące. Zacząłem składać elementy, które pokazały mi, że być może zmęczenie walką z prawdą o mojej sytuacji było jedną z głównych przyczyn moich chorób.

Przestań walczyć ze światem

W pewnym momencie mój umysł mądrości w końcu się uwolnił, wkroczył i powiedział: „Dość! Odpuść sobie!" Gdy tygodnie zamieniały się w miesiące, ten mądry umysł raz za razem przywracał mnie do siebie, a ja mogłem czuć swoje ciało zrelaksuj się, a mój oddech zwolni. W tych rzadkich momentach, w których mogłem zauważyć, zacząłem odczuwać tę przestrzeń w moim umyśle, która była zdrowa, nieskomplikowana i świeża.

O co w ogóle chodzi w tej walce ze światem i ze sobą samym? Wszystko jest nietrwałe z samej swej natury, zmieniając się z chwili na chwilę. Ta prawda sprawia, że ​​czuję się nieswojo. Ale bez względu na to, jak bardzo próbuję walczyć, manipulować, namawiać, negocjować, kopać i krzyczeć, określać swoje stanowisko, ukrywać się, żadne moje wysiłki nie zmieniają tej fundamentalnej prawdy.

Czasami wydaje się, że zawsze skaczę z klifu (lub, co bardziej prawdopodobne, jestem popychany), ponieważ życie zaskakuje mnie i szokuje, kiedy próbuję kontrolować rzeczy. Jak powiedział Czcigodny Thubten Chodron, nasze życie nie polega na skakaniu z klifu. Ta analogia zakłada, że ​​mamy solidny grunt, z którego skaczemy. Ale nawet tego nie mamy. Wszystkie nasze utrapienia, osiem światowych trosk, nasze opinie, nasze idee, nasze egocentryczne myśli są wszystkimi naszymi niekończącymi się wyczerpującymi wysiłkami, aby znaleźć jakiś solidny, trwały grunt, na którym można by stanąć w tym nietrwałym, przemijającym świecie. Ale, jak zaczynam dostrzegać w kółko, fantazja o stałym gruncie trwa w najlepszym razie może minutę. A potem już go nie ma.

Życie z nietrwałością

Leżeć w szpitalnym łóżku przez dziewięć dni, tylko obserwując moje ciało i wszystkie myśli, które miałem w głowie na temat tego, co się dzieje z moim ciało było pouczające. Wciąż byłem zdumiony faktem, że nie miałem pojęcia, co się dzieje ani co wydarzy się w następnej chwili. Czasami udawało mi się utrzymać tę myśl bez większego wysiłku. Innym razem, zwłaszcza gdy jedna z pielęgniarek lub lekarzy mówiła: „To będzie trochę bolało” lub „Przez jakiś czas będzie niewygodnie”, czułam napięcie i strach. Moje dążenie do kontrolowania tego, nad czym nie miałem kontroli, postrzegałem jako źródło mojego nieszczęścia.

Jak więc przeżywam swoje życie z jego nietrwałością, jego niespodziankami, tą bezpodstawnością w sposób, który pogłębia moje zrozumienie Dharmy, zamiast zwiększać jakąkolwiek obecną potrzebę naprawiania, kontrolowania lub walki o grunt? Najlepsze, co mogę zrobić, to pielęgnować w sobie podstawową życzliwość i miłującą dobroć. Nieustannie wracam do teraźniejszości, do mojego życia bez historii, bez kontroli nad jego rozwojem z poczuciem ciekawości i chęci na tyle, na ile jestem w stanie.

Powstaje zatem pytanie: co to właściwie znaczy być dla siebie przyjacielem? Jakie cechy staram się wyrażać w moich przyjaźniach z innymi? Chcę być godny zaufania, miły, otwarty, akceptować różnice, ciekawy, mieć poczucie humoru, uczciwy i współczujący, żeby wymienić tylko kilka.

Bycie moim najlepszym przyjacielem

Które z nich generuję w odniesieniu do siebie? Trudno było na to patrzeć, ale musiałem przyznać, że w tej chwili mam w sobie uczciwość, trochę współczucia, trochę tolerancji i zachęty, ale niewiele więcej. Dlaczego? Dlaczego przyjaźń z samym sobą jest tak trudna do wygenerowania? Wymagało to trochę przemyślenia, ponieważ mam to przekonanie, że jestem już dla siebie dobrą przyjaciółką, więc rzadko czuję potrzebę sprawdzania, jak sobie radzi ta przyjaciółka… „Znam ją tak dobrze… Wszystko z nią w porządku”. Inny wgląd w to pytanie był taki, że jestem zbyt zajęty szukaniem aprobaty poza sobą. I na koniec, najważniejsze jest to, że głęboko w sobie noszę błędne przekonanie, że mam wady na pewnym podstawowym poziomie i naprawdę nie jestem warty czasu. Być może nadszedł czas, aby ponownie ocenić tę przyjaźń ze sobą pod kątem długoterminowego celu, jakim jest pokój.

Kiedy powoli wracam do zdrowia w wspierającym, kochającym środowisku społeczności Abbey, mam rzadką okazję do odpoczynku i zastanowienia się nad głębszymi spostrzeżeniami, które wyłoniły się z tych chorób w zeszłym roku. W moim obecnym środowisku ciszy i spokoju, raz po raz próbuję powrócić do teraźniejszości, aby zapoznać się z jej odczuciem w moim ciało i umysł w przygotowaniu na mój powrót do codziennego życia wspólnotowego z jego pracowitością i poziomem zaangażowania. Dążę do tego, aby przez długi czas była to moja podstawowa praktyka — akceptować, a nie walczyć z tym, co się pojawia, relaksować się w bezzasadności tego nietrwałego, ciągle zmieniającego się świata i zaprzyjaźniać się ze sobą, a co za tym idzie, ze wszystkimi, których spotykam . Dążę do bycia ciekawym, a nie defensywnym, elastycznym, a nie upartym, doceniającym różnice innych, a nie rozczarowanym.

Zawsze będę pamiętał niesamowitą życzliwość moich opiekunów zarówno w Newport Community Hospital, jak i Sacred Heart Hospital. Ich troska i uwaga sprawiały, że przez większość czasu byłem pokorny i zdumiony. Jestem głęboko zadłużony.

Oby wszystkie istoty skorzystały z moich wysiłków i obyśmy wszyscy szybko osiągnęli Stan Buddy.

Ten artykuł jest dostępny w języku hiszpańskim: Transformando la Enfermedad en el Camino

Czcigodny Thubten Semkye

Czcigodny Semkye była pierwszą świecką mieszkanką opactwa, która przybyła, aby pomóc Czcigodnemu Chodronowi w ogrodach i zarządzaniu gruntami wiosną 2004 roku. Została trzecią mniszką w opactwie w 2007 roku i otrzymała święcenia bhikszuni na Tajwanie w 2010 roku. Spotkała Czcigodnego Chodrona w Dharma Friendship Fundacja w Seattle w 1996 roku. Schroniła się w 1999 roku. Kiedy ziemia została nabyta dla opactwa w 2003 roku, Ven. Semye koordynował wolontariuszy do wstępnej przeprowadzki i wczesnej przebudowy. Założycielka Friends of Sravasti Abbey, przyjęła stanowisko przewodniczącej, aby zapewnić cztery niezbędne warunki dla wspólnoty monastycznej. Zdając sobie sprawę, że było to trudne zadanie do wykonania z odległości 350 mil, przeniosła się do opactwa wiosną 2004 roku. Chociaż początkowo nie widziała święceń w swojej przyszłości, po odosobnieniu Czenreziga w 2006 roku, kiedy spędziła połowę czasu medytacji, rozmyślając o śmierć i nietrwałość, Czcigodny. Semkye zdała sobie sprawę, że święcenia byłyby najmądrzejszym, najbardziej współczującym sposobem wykorzystania jej życia. Zobacz zdjęcia jej święceń. Czcigodny Semkye czerpie ze swojego bogatego doświadczenia w architekturze krajobrazu i ogrodnictwie, aby zarządzać lasami i ogrodami Opactwa. Prowadzi „Weekendy wolontariatu z ofertą”, podczas których wolontariusze pomagają w budownictwie, ogrodnictwie i gospodarce leśnej.

Więcej na ten temat