Otwarcie się na miłość

Przez LB

Słowo „miłość” wybite w metalu.
Kiedy wąsko definiujemy i nazywamy siebie, zapobiegamy podlewaniu w nas nasion miłości i współczucia. (Zdjęcie zrobione przez Bradleya Stephena Wise'a)

Właśnie skończyłem czytać książkę Nauki o miłości Thich Nhat Hanh, Zen mnich z Wietnamu, który kieruje sangha we Francji o nazwie Plum Village. Czasami, czytając tę ​​książkę, chciałem pominąć niektóre strony, które mówiły o sprawach związanych z miłującą dobrocią, a to naprawdę mnie niepokoiło. Kiedy zacząłem patrzeć wstecz na swoje życie, stwierdziłem, że nie był to pierwszy raz, kiedy to zrobiłem i zajęło mi trochę czasu, zanim zdałem sobie sprawę, dlaczego to robię.

Mojego biologicznego ojca poznałam dopiero po raz drugi w ciągu 42 lat (pierwszy raz przez pięć minut, kiedy miałam 15 lat i jak pamiętam, nie poszło mi dobrze). To drugie spotkanie odbyło się w więzieniu okręgowym w czasie mojego życia, kiedy zrezygnowałem z wolnego życia, wpadłem w szał przestępczości i otrzymałem 35 lat stałego czasu. Nie trzeba dodawać, że to był bardzo niski moment w moim życiu.

Wspominam o tym spotkaniu z ojcem z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że uważam, że ważne jest dzielenie bolesnych chwil w naszym życiu jako sposobu na zanegowanie ich władzy nad nami, a po drugie, niedługo po tym spotkaniu mój biologiczny ojciec spotkał się z mamą, i wtedy powiedział jej, że mężczyźni z mojej rodziny noszą emocje na rękawach, ale nie są zdolni do miłości. Zawsze nosiłam swoje emocje w rękawie i do tego czasu kultywowanie miłości i współczucia dla innych lub dla siebie okazywało się praktycznie nieosiągalne.

Teraz czuję odrazę, kiedy czytam fragmenty książki Thich Nhat Hanha i zadaję sobie pytanie: „Czy jestem zdolny do miłości?” Od tamtego dnia z moim ojcem dodałem 17 lat więcej do tych 35 i myślę, że teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebuję być osobą kochającą i współczującą.

Większość ludzi w więzieniu – w tym ja – musi założyć maskę, aby przetrwać w miejscu, w którym twoi rówieśnicy nagradzają cię za agresywne i nienormalne zachowanie. Kiedy spędzasz całe dnie i noce martwiąc się o to, co masz niewiele lub planując, kogo zamierzasz rozwalić w następnej kolejności, aby zachować świeżość swojej reputacji w umyśle wszystkich, nie masz zbyt wiele czasu na kultywowanie miłującej dobroci. Przynajmniej tak myślałem. Ale dzisiaj w to nie wierzę.

Zdałem sobie sprawę, że powodem, dla którego pozwalałem sobie czuć odrazę i nie pozwalałem sobie na współczucie lub okazywanie miłości, jest to, że jest dla mnie tak bolesne, aby pozwolić moim emocjom płynąć i otworzyć moje serce na bycie bezbronnym. Kiedy nienawidzę lub mam uczucia złość, jestem w stanie odepchnąć wszystkie inne uczucia i dlatego łatwo jest powstrzymać ból, jaki niosą ze sobą współczucie i miłość.

To może zabrzmieć dla ciebie mylące, ale pozwól, że wyjaśnię. Kiedy otwieram swoje serce, aby współczuć innym i kiedy okazuję im miłość i życzliwość, muszę przyznać w sobie cały ból i nieszczęście, które spowodowałem innym. Nikt nie lubi myśleć o sobie jako o złym człowieku, kimś, kto nie troszczy się i nie bierze pod uwagę, jaką krzywdę wyrządza innym. A jednak to jest dokładnie to, co robię innym i to jest dokładnie to, czym jestem, kiedy robię to innym.

Ale kiedy widzę siebie jako tylko te działania lub tylko tego typu osobę, ból i nieszczęście są tak intensywne, że zamykam się na wszystkie emocje z wyjątkiem tych, które ukrywają ból. To, co właściwie robię, to powstrzymywanie się od uzdrowienia i rozwoju. Uniemożliwiam sobie podlewanie we mnie nasion miłości i współczucia.

Wierzę, że jestem samolubna, kiedy odmawiam otwarcia serca i uznania mojego zranienia wobec innych i kiedy pozwalam sobie na nieczułość i bezmyślność, by zamaskować własny ból. Odmawiam także stawienia czoła lękowi przed bólem poprzez badanie tych rzeczy, które zrobiłem, aby skrzywdzić innych, i tylko utrwalam cykl, który utrzymuje mnie w stagnacji świata samogwałtu i cierpienia.

Myślę też, że czuję się komfortowo w egoistycznym stylu życia „ja” i czasami muszę się śmiać, kiedy przyłapuję się na tym, że tak naprawdę nie ma „ja” – to tylko iluzja ! Wszyscy jesteśmy połączeni. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Od kijanki w stawie po króla na tronie, od chłopa na polu po ludzi w więzieniu na pryczach, wszyscy jesteśmy jednym i tym samym. A kiedy to widzisz, każdą krzywdę, którą wyrządzasz innym, wyrządzasz sobie.

W pierwszym rozdziale książki Thich Nhat Hahna Komentarz do Sutry Serca, stwierdza:

Jeśli jesteś poetą, zobaczysz wyraźnie, że na tej kartce papieru jest chmura. Bez chmury nie byłoby deszczu; bez deszczu drzewa nie mogą rosnąć; a bez drzew nie możemy wytwarzać papieru. Chmura jest niezbędna do istnienia papieru. Jeśli nie ma tu chmury, nie może tu być również kartki papieru. Możemy więc powiedzieć, że chmura i papier są między sobą. Współbycie to słowo, którego jeszcze nie ma w słowniku. Ale jeśli połączymy przedrostek „inter” z czasownikiem „być”, mamy nowy czasownik „inter-be”. Bez chmury nie możemy mieć papieru, więc mówimy, że chmura i kartka papieru „między-są”.

Jeśli zajrzymy w tę kartkę jeszcze głębiej, zobaczymy w niej promienie słońca. Jeśli nie ma tu słońca, las nie może rosnąć. W rzeczywistości nic nie może urosnąć. Nawet my nie możemy rosnąć bez słońca. I tak wiemy, że na tej kartce papieru jest również słońce. Papier i słońce „między-są”. Jeśli dalej będziemy patrzeć, zobaczymy drwala, który ścinał drzewo i przywiózł je do młyna, aby przerobił je na papier. I widzimy pszenicę, wiemy, że drwal nie może istnieć bez swojego chleba powszedniego, a zatem pszenica, która stała się jego chlebem, jest również na kartce papieru. Kiedy patrzymy w ten sposób, widzimy, że bez tych wszystkich rzeczy ta kartka papieru nie może istnieć.

Patrząc jeszcze głębiej, widzimy, że my też w tym jesteśmy. Nie jest to trudne do zauważenia, ponieważ kiedy patrzymy na kartkę papieru, jest ona częścią naszej percepcji. Twój umysł jest tutaj również, więc możemy powiedzieć, że wszystko jest tutaj na tej kartce papieru. Nie możesz wskazać jednej rzeczy, której nie ma tutaj – czasu, przestrzeni, ziemi, deszczu, minerałów w glebie, słońca, chmury, rzeki, ciepła. Wszystko współistnieje z tą kartką papieru.

Nie możesz być sam. „Jesteś między sobą” ze wszystkimi i ze wszystkim. Więc kiedy robisz coś krzywdzącego, robisz to sobie. I podobnie, kiedy kogoś kochasz i okazujesz mu współczucie, kochasz, troszczysz się i okazujesz sobie współczucie.

Więc następnym razem, gdy poczujesz, że chcesz kogoś skrzywdzić, zwróć się do niego i okaż mu miłość i współczucie. Czyniąc to, przekonasz się, że mocno się przytulasz.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat