Kuchnia Dharmy

Przez SD

Warzywa na blacie w więziennej kuchni.
Jakość, jakiej doświadczamy w danej sytuacji, w dużej mierze zależy od naszych indywidualnych perspektyw. (Zdjęcie zrobione przez Aarona Hockleya)

Spośród 3,000 osób osadzonych w zakładzie karnym Menard Correctional Facility w południowym Illinois, jestem jedną z nielicznych szczęśliwców, którzy cieszą się przywilejem pracy na zlecenie. Jednak do niedawna nie czułam się zbyt szczęśliwa ani uprzywilejowana. Właściwie mogę szczerze powiedzieć, że moja ostatnia praca była najgorszą, jaką kiedykolwiek miałam.

Pracuję w kuchni jako serwer liniowy. Do moich obowiązków należy ustawianie stołów parowych z codziennym menu, a następnie pomoc w przygotowaniu do 2,600 tac dziennie na dwa śniadania i lunche z czterech celi. Inne obowiązki są uważane za „w razie potrzeby”, co oznacza, że ​​robię wszystko, co mi każą, od przenoszenia zapasów po ładowanie pustych skrzyń na naczepę w celu wysłania z instytucji.

Praca w kuchni w maksymalnym bezpieczeństwie nadaje zupełnie nowe znaczenie idei branży gastronomicznej. W rzeczywistości poważnie wątpić można ją porównać z innymi tego typu usługami, które można znaleźć na zewnątrz, gdzie obowiązują standardy jakości, warunków sanitarnych i bezpieczeństwa.

Na początek nasza kuchnia jest opanowana przez karaluchy i pokryta od ściany do ściany obrzydliwym asortymentem tłuszczu, sosów i rozprysków jedzenia, które przeciwstawiają się poplamionej nikotyną białej emalii, nałożonej ponad sześć lat temu po tym, jak uwięzieni ludzie pozwali Warunki. Pozew nigdzie nie poszedł. Plamy nikotynowe nasilają się, podobnie jak karaluchy.

Jedzenie w naszej kuchni jest takie, jakiego można by się spodziewać w więzieniu stanowym: nijakie, tanie, kupowane i gotowane hurtowo, dopóki nie wyczerpie się z niego smaku. Liczba porcji na osobę jest minimalna, chociaż częściej niż dosłownie worki na śmieci z resztkami są wyrzucane po każdym posiłku.

Co zaskakujące, trzy lub cztery razy w tygodniu traktujemy takie rzeczy jak ciasto. W przeciwieństwie do ciasta serwowanego w oficerskiej jadalni na drugim końcu placówki, nasze nie ma lukru i jest pozostawione bez przykrycia na noc, czekając na suche i kruszące się następnego dnia. Pracuję w kuchni na ośmiogodzinną zmianę sześć, czasem siedem dni w tygodniu. W naszej kuchni zatrudnionych jest od 35 do 50 osób uwięzionych jako serwery liniowe, zmywarki i pracownicy wózków z żywnością. Są w wieku od 20 do 60 lat i odbywają od dziesięciu lat do naturalnych wyroków dożywocia. Należę do tej drugiej kategorii z naturalnym, który sobie zarobiłem jakieś 27 lat temu. Większość ludzi pracujących w naszej kuchni to Afroamerykanie i Latynosi. Co ciekawe, wszyscy nasi nadzorcy żywności są biali. Ponieważ jest to południowe Illinois, nikt nie jest tym naprawdę zaskoczony, chociaż czasami stwarza to punkt sporny i urazę między uwięzionymi ludźmi a personelem.

Tak poważny problem, jak bigoteria i dyskryminacja rasowa w środowisku więziennym, nie wydaje się tak powszechny, jak kiedyś, nawet 10 czy 15 lat temu. Mimo to od czasu do czasu ma tendencję do podnoszenia brzydkiej głowy. Jest to szczególnie widoczne w kuchni, gdzie czarni są o wiele bardziej podatni na natychmiastowe zwolnienie i wysłanie do izolatki (izolatki) za stosunkowo drobne wykroczenia, albo otwarcie przez przełożonych z tym przysłowiowym chipem na ramieniu, po prostu szukanie kogoś by wyładować ich frustrację.

Jak można się spodziewać w więzieniu, nie ma czegoś takiego jak płaca wystarczająca na utrzymanie. W dobrym miesiącu zarabiam nie więcej niż 18.00 dolarów, zaledwie 8.00 dolarów więcej niż to, co nieprzydzielona osoba otrzymuje w ramach miesięcznego stypendium. Mój przełożony zapewnia mnie, że nie chodzi o pieniądze i że bije siedzenie w celi cały dzień. Nie jestem do końca pewien, czy chodzi o moją celę na galeriach robotniczych, czy w segregacji, gdzie przydzieleni ludzie kończą przez 30 dni, jeśli spróbujemy wyjść z kuchni.

Nie, nie zrozum mnie źle, lubię pracować, lubię być zajęty i produktywnie wykorzystywać swój czas. Lubię chodzić spać w nocy, czując się tak, jakbym osiągnął coś w ciągu dnia, może nawet poprawił trochę świat, w którym jestem skazany. Niestety, te uczucia są trudne do osiągnięcia, pracując w miejscu gdzie jedzenie, które mam serwować, połowa populacji siedziała obok otwartego kosza na śmieci przez ostatnie półtorej godziny.

W przeciwieństwie do innych prac, które wykonywałem przez lata, ta wydawała się oferować mi niewiele pod względem wyzwań, możliwości wyrażenia siebie lub znaczącego wkładu. Wszystko, co zrobiłem, to pomyje jedzenie, popchnąłem kolejną tacę. Gdzie była w tym nagroda lub spełnienie? O ile mogłem zobaczyć, nie było żadnego. To, co widziałem, to niekończący się ciąg dni wstawania się o trzeciej nad ranem na kolejną zmianę ogłupiającej redundancji. W przeciwieństwie do innych zadań, nagle znalazłem się w pracy ze wszystkimi oprócz garstki mężczyzn, którzy nie mieli pojęcia, co oznacza praca zespołowa lub duma z pracy, i musiałem mieć się na baczności przed graczami i samozwańczymi alfonsami, którzy spędzali swoje dni pracy na radzeniu sobie z jednym inny z opowieściami o przeszłych nielegalnościach lub próbach wrobienia kogoś, kogo uważali za łatwy cel.

Zbyt często oficerowie i nadzorcy żywności nie zwracali większej uwagi na takie zdarzenia. Patrzyłem z rosnącą konsternacją i frustracją, jak każdego ranka wygodnie znikali w swoich klimatyzowanych biurach za zamkniętymi bramami, podczas gdy reszta z nas pracowała na swoich zmianach w większości bez nadzoru w temperaturach przekraczających 110 stopni. Pracujący Warunki, bezpieczeństwo i warunki sanitarne, jakość żywności i przygotowanie – wszystko to znalazło się na drugim miejscu, gdy personel przechodził od wypłaty do wypłaty, a uwięzieni ludzie po prostu próbowali przetrwać dzień, nie kończąc się w seg lub, co gorsza, w jednostce opieki zdrowotnej.

Jednym z problemów, z jakim boryka się państwo, które we wczesnych latach 80. i 90. wskoczyło na modę, w której trzeba walczyć z przestępczością, jest to, że władze nagle znalazły się w systemie więziennym, który pękał w szwach i łamał budżet fiskalny. Obecna populacja uwięzionych osób Departamentu Więziennictwa stanu Illinois liczy 44,000 17,500 mężczyzn, kobiet i dzieci, a ich zabezpieczenie i utrzymanie kosztuje stan około 30 1,000,000 dolarów rocznie. Z ostatnich badań wynika, że ​​osoby odbywające 2006-letni wyrok w Illinois będą kosztować podatników po 4,500 30 10 dolarów. W 80 roku za kratkami przebywało 100 osób odsiadujących XNUMX lat lub więcej. Chociaż liczba ta stanowi zaledwie XNUMX% populacji więziennej, a przepisy dotyczące wydawania wyroków zgodnie z prawdą wymagają, aby uwięzieni ludzie służyli od XNUMX% do XNUMX% swojego czasu, liczba ta będzie rosła wykładniczo w nadchodzących dziesięcioleciach.

Biorąc pod uwagę długą listę osób odbywających kary dożywocia i dożywocia od lat 1980., 103 młodocianych przestępców w wieku od 14 do 17 lat, którzy właśnie rozpoczynają karę dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego, oraz tysiące oczekujących na proces w areszcie powiatowym, skazując i wysyłając do IDOC, Departament Więziennictwa nie jest już w stanie pozwolić sobie na takie ekstrawagancje, jak nowe obiekty, odpowiednia siła robocza lub usługi powołaniowe i rehabilitacyjne, które mogą na dłuższą metę zmniejszyć recydywę.

Indywidualnie ludzie przebywający za murem odnajdują swoje życie Warunki powrót do czegoś takiego, jak musieli być na początku XX wieku, a nie w pierwszej dekadzie XXI wieku. Chociaż więzienie jest i powinno dotyczyć kary, nie powinno to być usprawiedliwieniem dla niedostatecznej opieki i traktowania osób przetrzymywanych w areszcie. Niestety wydaje się, że w ostatnich latach tak się dzieje częściej niż nie. Absolutne minimum stało się standardem.

Na przykład tutaj, w Menard, ludzie uważają się za szczęściarzy, jeśli uda nam się sfinalizować dwie pary nowych, a nawet używanych spodni i koszul państwowych rocznie. Zbyt często rewersy odzieżowe wracają do nas z przekreślonym żądaniem lub rewelacja jest dogodnie zgubiona, co rozwiązuje problem domu odzieżowego, którego półki stają się coraz bardziej puste w miarę upływu roku podatkowego.

Zwiększa się populacja i braki kadrowe, co oznacza, że ​​trudniej jest o opiekę medyczną i dentystyczną. Dwuletnia lista oczekujących na rutynowe kontrole lekarskie lub stomatologiczne nie jest już niczym niezwykłym. Ponieważ niedobory personelu zwiększają obciążenie pracą dla wszystkich, takie rzeczy, jak obserwacja lekarska, uzupełnianie recept na czas, a nawet kontrola łóżka pacjenta są czasami zaniedbywane. Kiedy tak się dzieje, konsekwencje mogą być śmiertelne, jak wykazano kilka lat temu, gdy następnego ranka w celi znaleziono osobę przyjętą na oddział opieki zdrowotnej w Wigilię. Przyczyną śmierci? Hipotermia.

Nawet komisarz odczuł obciążenie budżetowe, zmuszając nadzorców do podnoszenia cen produktów już znajdujących się na półkach lub zastępowania ich przedmiotami o skandalicznie wycenionych cenach, które, jak mają nadzieję, zwiększą zyski, z których pewien procent trafi do ich kieszeni.

Na przykład w zeszłym roku elektryczna maszyna do pisania Brother za 105 dolarów sprzedawana w kantorze przez kilka lat została nagle usunięta „ze względów bezpieczeństwa”, a zamiast niej zaoferowano maszynę do pisania w przezroczystej obudowie za 272 dolarów. Trymery do brody, niegdyś odrzucone, a nawet usunięte z elektrycznych maszynek do golenia zakupionych w kantorze, nagle stały się zatwierdzoną własnością w kolejnym modelu z przezroczystym etui, który również wymagał comiesięcznych dodatkowych wydatków na baterie AA. Co dziwne, trymery wciąż są regularnie zdejmowane z elektrycznych maszynek do golenia, co zmusza ludzi do decydowania o zakupie przezroczystego etui lub po prostu przycinaniu brody i wąsów obcinaczami do paznokci.

Część dochodów z prowizji jest regularnie przekazywana na fundusz zasiłkowy dla osób osadzonych, który w minionych latach był wykorzystywany w danej instytucji, w której została wychowana, na zakup sprzętu sportowego i rekreacyjnego, takiego jak piłki do baseballu, koszykówki i gier planszowych lub materiałów kaplicowych, takich jak Biblie, Korany oraz inne publikacje religijne.

Obecnie jednak wszystkie wpływy z funduszy instytucji są wysyłane bezpośrednio do głównych biur IDOC w celu ich swobodnej wypłaty. Co dzieje się z tysiącami dolarów, które każdego miesiąca opuszczają Menard, nikt nie wie, przynajmniej nie uwięzieni ludzie. Wiemy, że prośby o fundusze na zakup Biblii, Koranów i materiałów buddyjskich są regularnie odrzucane. Osoby przebywające w więzieniu są zachęcane do pisania listów do organizacji zewnętrznych, które chcą przekazać te przedmioty.

Przydziały pracy, które w rzeczywistości oszczędzają stanowi setki tysięcy dolarów rocznie, które w przeciwnym razie byłyby przeznaczone na zatrudnianie nowych pracowników do obsadzenia tych stanowisk, są regularnie zmniejszane lub całkowicie eliminowane. Płaca stanowa dla osadzonych osób, która kiedyś wynosiła od 15.00 do 65.00 USD miesięcznie, została powoli obniżona do 30.00 USD jako najwyższe wynagrodzenie. Niewielu będzie stać na maszynę do pisania, trymer lub jedną z nowych par butów tenisowych za 80 dolarów w najbliższym czasie, płacąc jedynie stan, chyba że zdecydują się zrezygnować z mydła, szamponu i pasty do zębów.

Niestety IDOC nie wydaje się zbytnio zaniepokojony życiem Warunki, o ile spełniają literę prawa. Kiedy instruktor ogrodnictwa Menarda przeszedł na emeryturę, zamiast znaleźć zastępstwo i utrzymać jeden z ostatnich pozostałych w więzieniu programów zawodowych, zamiast tego zburzyli szklarnię. Kiedy bibliotekarz podjął lepiej płatną pracę jako doradca, jednopokojowa biblioteka, wiele jej książek podarowanych przez uwięzionych ludzi, została zamknięta z powodu „inwentaryzacji”. To było ponad rok temu.

Kiedy moja praca jako pracownika ekipy lakierniczej została wyeliminowana, miałem dwie dostępne opcje: mogłem albo zostać przeniesiony z galerii robotniczej, gdzie spędziłem lata nawiązując przyjaźnie i cieszyłem się kilkoma korzyściami, takimi jak większa komórka, codzienne prysznice i nocne podwórko w miesiącach letnich, albo mógłbym wziąć jedyną dostępną pracę i pracować w kuchni.

Poszedłem z opcją drugą. Pytanie brzmiało: Jak mam sobie radzić z mniej niż pozytywną, czasami poniżającą i niebezpieczną bieżącą sytuacją w sposób, który pozwoli mi żyć z jak największą jakością, rozwojem osobistym i wkładem w innych?

Wciąż staram się odpowiedzieć na to pytanie nawet po sześciu miesiącach w kuchni. Niektóre dni są oczywiście lepsze niż inne. The Budda miał rację, kiedy powiedział, że wszystko jest przemijające. Bardzo rzadko, jeśli w ogóle, możemy określić nasze doświadczenia jako w 100% dobre lub w 100% złe. To raczej jakość, jakiej doświadczamy w danej sytuacji, w dużej mierze zależy od naszych indywidualnych perspektyw.

Pamiętanie o tym przez cały dzień daje mi pewną swobodę w decydowaniu o tym, jak będę radzić sobie nie tylko z moją pracą, ale także z każdym innym aspektem mojego życia. Jeśli nic nie jest w 100% dobre lub złe, nagle moją odpowiedzialnością jest być wystarczająco otwartym i cierpliwym, aby pozwolić moim okolicznościom na zamanifestowanie ich natury, nie w taki sposób, jak myślę, że powinny być, ale takie, jakie są naprawdę. Ten który powinien Be jest często tworem mojego własnego pomysłu, obrazem, który nigdy nie jest w stanie sprostać rzeczywistości i może prowadzić tylko do rozczarowania. Tylko wtedy, gdy chcę porzucić obraz, jestem w stanie konstruktywnie pracować z tym, co naprawdę tam jest.

Udało mi się zastosować to w praktyce przez kilka chwil w zeszłym tygodniu, kiedy po ustawieniu większości linii na lunch po śniadaniu i oczyszczeniu stołów parowych, miałem okazję zabrać tacę ze śniadaniem na zewnątrz i zjeść na stole. rampa serwisowa. Biorąc pod uwagę, że instytucja od prawie dwóch miesięcy jest zamknięta i nie ma regularnego ruchu, fakt, że dwóch innych pracowników i ja byliśmy na zewnątrz, był przyjemnością, z której niewielu mogło się cieszyć.

Jako dodatkowy bonus, w połowie naszego posiłku odwiedził nas jeden z nielicznych bezpańskich kotów, które wciąż swobodnie wędrują po instytucji. Pomimo wielokrotnych przez administrację podejmowanych przez lata prób usunięcia kociej populacji, która wędruje po więzieniu i wokół niego, wciąż innym udaje się odnaleźć drogę i zadomowić.

Niektóre z nich mają kocięta, które, jeśli zostaną znalezione na czas, są często adoptowane przez personel opiekuńczy, a jeśli nie, dorastają dziko zgodnie z parametrami instytucji. Ci ostatni, unikając prawie wszystkich kontaktów z ludźmi, potrafią całkiem dobrze żyć z nagród zapewnionych w śmietnikach instytucji i wokół nich.

Ten szczególny przybłęda, młody pręgowany z wyglądu, nie wyrósł na dziko. W rzeczywistości była na tyle znajoma i wygodna wśród ludzi, że po raz pierwszy poznaliśmy ją, gdy pewnego ranka zajęła pozycję obok naszej kolejki kuchennej i poszła za nami prosto do pracy, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie dla niej.

Od tamtej pory widzieliśmy ją tylko kilka razy, a przez ostatnie półtora tygodnia wcale. Spekulowano, że wystraszył ją jakiś kochający psy oficer, który wpadł na jej drogę. Co gorsza, zastanawialiśmy się, czy na ruchliwej ulicy przed więzieniem nie spotkał jej zbyt pospolity los. Na szczęście nie spotkało jej żadne nieszczęście.

Patrzyłem, jak nasza mała przyjaciółka prześlizguje się przez szczelinę w ogrodzeniu z przodu kuchni i prawie od niechcenia udaje się na odległość zaledwie dziesięciu stóp od nas. Stała tam patrząc na każdego z nas wyczekująco, wydała jedno „miau” i usiadła, czekając wyczekująco na to, co wydawało się pewne, że wkrótce nadejdzie jej droga.

To jest więzienie, coś, czego nie wolno zapomnieć. Jest przepełniony ludźmi, którzy popełnili jedne z najgorszych czynów, jakie można sobie wyobrazić. Jednak, kiedy wszedłem do środka, aby znaleźć coś odpowiedniego dla podniebienia Jej Wysokości, oczy chłopaków rozbłysły tylko po to, by usłyszeć, że jest na zewnątrz. Uśmiechy pojawiły się od ucha do ucha, gdy kilku pracowników udało się do chłodni w poszukiwaniu mleka, resztek ryb lub kawałków indyka. Kilku skądinąd „zatwardziałych przestępców” skierowało się prosto do drzwi, gdzie słychać było ich poważne głosy, starając się jak najlepiej mruczeć i miauczeć na powitanie naszego gościa.

Byłem jednocześnie rozbawiony i wzruszony spektaklem rozgrywającym się przede mną. Przez kilka minut po prostu stałem tam, obserwując, jak umocnienia opadły, a mężczyźni służący przez dziesięciolecia za sześciometrowymi murami zabezpieczonymi uzbrojonymi wieżami i drutem kolczastym zapomnieli o tym, gdzie się znajdują i robili wszystko, co w ich mocy, aby rozpieszczać najbliższą rzecz, jaką większość z nich kiedykolwiek znów będę w posiadaniu zwierzaka.

Po raz kolejny przypomniano mi, że w głębi duszy nawet rzekomo najgorsi z najgorszych z nas mają przynajmniej iskierkę tego nieporównywalnego Budda natura pozostawiona w środku, iskra, która bez względu na to, jak przyćmiona może się czasem wydawać, nigdy nie może zostać całkowicie zgaszona przez zwykłe zewnętrzne okoliczności.

Rozpoznając ten moment Buddanatura w innych Przypomniało mi się, że wszyscy, dzieląc tę ​​naturę, jesteśmy ze sobą połączeni w sposób, którego nie da się odciąć od kamiennego muru. Nagle konstrukty zostały roztrzaskane i poczułem powinowactwo do moich współpracowników, które wcześniej nie było tam tak silne.

Chociaż z pewnością prawdą jest, że praca, na której szczególnie mi nie zależy, ma swoje wyzwania, dzięki tej pracy znajduję się również w pozycji, w której mogę lepiej odnieść się do tego, z czym ludzie ze świata zewnętrznego mają do czynienia w swojej pracy każdego dnia. Przypuszczam, że to pochodzące ode mnie, to coś mówi. Prawdę mówiąc, nigdy nie miałem pracy na ulicy. Wszedłem do więzienia zanim zdążyłem prowadzić samochód, nie mówiąc już o legalnym zatrudnieniu.

Miałem mnóstwo pracy w środku. Pracowałem we wszystkim, od biblioteki prawniczej, przez komisarza, po segregację. W takim czy innym stopniu podobały mi się wszystkie te prace. Ale żaden z nich nigdy nie stawiał mnie w sytuacji, w której musiałbym myśleć o takich rzeczach jak zwolnienia, alternatywne zatrudnienie, wyzysk pracowników lub niezdrowa praca Warunki.

Teraz jednak takie koncepcje nie są mi już tak obce jak kiedyś. W rzeczywistości stały się czymś więcej niż tylko pojęciami. Stały się one doświadczeniem z pierwszej ręki, które pozwoliło mi na większy stopień zrozumienia i współczucia dla ludzi, którzy radzą sobie w znacznie trudniejszych okolicznościach niż moja. W samej Ameryce jest około 35 milionów ludzi żyjących z płacą minimalną 5.15 dolara za godzinę. Wielu jest zmuszonych do pracy dwa razy więcej godzin niż ja. Nie mają ubezpieczenia zdrowotnego ani płatnego zwolnienia chorobowego. Mimo to, z dnia na dzień nadal zmagają się z absolutnym minimum, na które pozwala im praca, jeśli chodzi o czas lub pieniądze. Gdybym jutro został wyrzucony z kuchni i nigdy więcej nie pracowałbym, to i tak dostawałbym trzy posiłki dziennie i miejsce do spania w nocy. Ilu z tych 35 milionów może powiedzieć to samo?

Chociaż bardzo chciałbym, aby moje okoliczności zmieniły się na lepsze, mam nadzieję, że sytuacja innych ludzi, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, poprawi się jeszcze bardziej. O dziwo, a może dość naturalnie, im bardziej liczę na innych, tym mniej trudne wydają się moje kłopoty. Zmieniła się perspektywa.

Nie wiem, jakie jest rozwiązanie wszystkich problemów IDOC. Może pomogłoby więcej pieniędzy. Może zrobiłoby to zeskoczenie z tej przysłowiowej mody i uwolnienie niektórych z tych, którzy już 20 lub 30 lat za kratkami. Z tego, co słyszymy, obecnie powstaje komisja, która ma przeanalizować i wydać zalecenia dotyczące problemów, z jakimi boryka się ten system więziennictwa, do którego każdego roku wkracza około 500 nowych dożywotnich i osób osadzonych na dłuższą metę. Do czerwca 2007 r. przedstawią swoje rekomendacje gubernatorowi i jego przedstawicielom. Być może wyjdzie z tego coś dobrego. Być może jest to po prostu polityczna rozgrywka, gdy zbliżają się wybory. Czas pokaże.

Bez względu na wynik, wszystko, co osobiście mogę zrobić, to otwarcie i uczciwie poradzić sobie z moją najbliższą sytuacją, przeżywać każdą chwilę najlepiej, jak potrafię, i mieć nadzieję, że jeśli jest tak, jak wierzę i jesteśmy naprawdę połączeni, to nawet te małe W sumie przyniosę pozytywne efekty.

Po tym, jak nasz koci gość najadł się do syta i wszyscy wrócili do tego, co robili wcześniej, wszedłem do środka i zdecydowałem, że skoro wszystkie rzeczy są w rzeczywistości przejściowe, poplamione tłuszczem ściany wokół mojego miejsca pracy nie muszą już tak pozostawać. Przez następną godzinę szorowałem sobie drogę przez cztery wiadra wody z wybielaczem i tyle samo padów Brillo, aż przynajmniej zobaczyłem więcej ścian niż plam.

Od tego czasu każdego dnia staram się robić coś pozytywnego. Czasami jest to zwykły dzień dobry dla przełożonego, w przeciwnym razie w złym humorze i szukającego kogoś, na kim mógłby się załatwić. Innym razem jest to pomoc komuś przytłoczonemu obciążeniem pracą lub po prostu oferuje facetowi filiżankę kawy, bez której przez kilka tygodni obywa się bez blokady. Wczoraj wziąłem trochę czerstwego chleba ze śniadania i nakarmiłem wróble.

I wątpić że każde moje działanie zdziała cuda, ale każda drobnostka musi pomóc. Z pewnością sprawia, że ​​pobudka do kolejnego dnia w kuchni jest bardziej znośna. Wciąż nie mogę powiedzieć, że lubię swoją pracę, ale przynajmniej mogę się z nią zmierzyć z nieco większym optymizmem i energią. Czasami to najlepsze, na co możemy liczyć. Czasami wystarczy nas przejrzeć.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.