Dzieci ulicy

Przez GS

Półnagi młody chłopak idąc ulicą miasta.
Photo by Shreyan Bhansali

W mojej rodzinie jest dziewięcioro dzieci. Wszyscy mamy różnych ojców i żaden z nas nie ukończył szkoły średniej. Jako dziewczynka moja matka była molestowana przez ojczyma i jego przyjaciół. Kiedy była nastolatką, kiedy powiedziała matce, matka nie uwierzyła jej i odesłała ją do klasztoru dla tak zwanych krnąbrnych dziewcząt. Była maltretowana w tym klauzurowym środowisku zarówno przez zakonnice, jak i księży, fizycznie, seksualnie, psychicznie i emocjonalnie. Rozumiem, dlaczego jako dorosła była zdezorientowana.

Jako dziecko miałem bardzo rasistowskie pomysły. Moje życie rodzinne było chaotyczne, a ostatnia kropla spadła, gdy moja matka dostała nowego mężczyznę, Afroamerykanina, i dla mnie było to postrzegane jako całkowita zdrada. Dodaj do tego, że zażądała z groźbą przemocy fizycznej, że nazywamy go „tatą”. Miałem 13 lat i moim zdaniem w tym dniu zmarła moja mama. Tej nocy wyszedłem, aby nigdy nie wrócić.

Wyszedłem na ulice, gdzie spotkałem wielu dzieci, chłopców i dziewczynki, którzy pochodzili z podobnych sytuacji. Dziś widzę, że stała się moją nową jednostką rodzinną. To był również czas, kiedy zapoznałem się z seksem, narkotykami i rock and rollem, tak jak mówi piosenka. To stało się naszym mantra. Żadna dziewczyna nie była z grupą, chyba że „zgasiła”. Wszyscy złapaliśmy się w naszym mantra i zrobiliśmy wszystko, co zrobiliśmy, aby zdobyć pieniądze na imprezę – rabować, kraść, seks, oszustwo itp. cokolwiek.

Mniej więcej rok po tym, jak wyszedłem z domu, zobaczyłem matkę w centrum Cleveland. Nawet nie zapytała, czy wszystko w porządku. Powiedziała tylko, że dokonałam wyboru i nie powinnam mówić ludziom pomocy społecznej, że już nie mieszkam w domu. Pamiętajcie, mówi to chłopcu, który miał zaledwie 14 lat. Tak, to bardzo bolało. Ale emocje były słabością; nie ma miejsca na takie luksusy.

Półnagi młody chłopak idąc ulicą miasta.

Pokaz dzieci ulicy o twardej nawierzchni to mechanizm obronny opracowany z konieczności dla przetrwania dzieci. (Zdjęcie zrobione przez Shreyan Bhansali)

Większość ludzi ma złe wrażenie dzieci na ulicy, myśląc, że są zarozumiali, agresywni i zbuntowani. O ile na powierzchni tak wygląda, to trzeba zdać sobie sprawę, że na ulicach są to mechanizmy obronne, które wykształciły się z konieczności dla przetrwania dzieci. Te dzieciaki są w ciemnym podbrzuszu złośliwego, krzywdzącego dorosłego społeczeństwa, które szuka tych dzieci, by je wykorzystać i nadużyć. Są więc tacy, jacy są, ponieważ byli traktowani przez swoje rodziny, krewnych i społeczeństwo. W ich umysłach nie można ufać żadnemu dorosłemu, ponieważ w końcu cię skrzywdzą. Więc lepiej być częścią grupy, gangu, jako zastępcza rodzina, o której wiesz, że osłania twoje plecy, a ty osłaniasz ich. W końcu staje się kwestią my kontra oni, że zdobędziemy ich, zanim oni dopadną nas.

Żyłem na ulicy w wyniku mojego życia rodzinnego, znęcanie się i luźne zachowanie matki wypchnęło mnie z domu. Mojego ojca już dawno nie było. Wszystkie dzieciaki, z którymi się spotykałam, były tego samego pokroju. Wszyscy byliśmy nieufni, wręcz paranoiczni wobec dorosłych i społeczeństwa w ogóle. Dotyczyło to zwłaszcza dziewcząt, ponieważ były one znacznie bardziej podatne na znęcanie się nad dorosłymi mężczyznami. To prawda, że ​​my, chłopcy w grupie, wykorzystywaliśmy ich w sensie seksualnym, ale w tamtym czasie nikt z nas nie widział tego w ten sposób. Postrzegaliśmy się jako bezpieczną przystań, że tak powiem.

Pamiętam, że obudziłem się w porzuconym samochodzie ze wstrząsem, zdezorientowany, a potem rozejrzałem się i zobaczyłem dziewczynę, z którą byłem poprzedniej nocy i poczułem ciepło. Stała się moim „podopiecznym”, a ja jej, a my byliśmy wychowankami, a także obrońcami większego kręgu dzieci ulicy. Wszystkich innych nie można było ufać w żadnych okolicznościach. Lekcje ulicy, samotnego złapania w ciemnej uliczce i pobicia przez śmiejących się pijanych mężczyzn, wyzysku do pracy i wyśmiania przez dorosłe kobiety lub dziewczyn, które są gwałcone zbiorowo i bite przez mężczyzn. Nie, byliśmy jedynymi, na których mogliśmy polegać.

Społeczeństwo znalazło odpowiedź — zamknij ich. Jedynym problemem z tą filozofią jest to, że miejsca, które nam przysyłali, były często gorsze niż ulice, z których przybyliśmy. Więcej złość buduje, zdobywa się więcej edukacji na drodze do przetrwania, a kiedy zostaniemy uwolnieni — a wszyscy zostaniemy uwolnieni pewnego dnia — złość, przemoc, obojętność i apatia są następnie uwalniane w społeczeństwie dziesięciokrotnie.

Zrobiłem w tym życiu wiele rzeczy, z których nie jestem bardzo dumny, zwłaszcza podczas moich dni na ulicy. Byłam bardzo rozgniewaną, paranoiczną nastolatką, która kochała narkotyki i alkohol, substancje, które dodatkowo podsycały moje negatywne nastawienie. Moimi oczami nie widziałem wtedy pomocnych dłoni niektórych dorosłych, którzy naprawdę próbowali pomóc. Zamiast tego widziałem tylko ich ukryte motywy.

Każdy dorosły jest potencjalnym zagrożeniem. Czemu? Ponieważ łatwiej jest widzieć wszystkich dorosłych w tym samym świetle. Jeśli wszystkie są postrzegane jako potencjalne zagrożenia, żaden z nich nie może zbliżyć się na tyle, aby cię skrzywdzić. Dorosły mężczyzna może wyrządzić dziecku wiele szkód. Łatwiej więc iz naszego (wówczas) mądrzejszego punktu widzenia być podejrzliwym wobec nich wszystkich.

Z naszego punktu widzenia nigdy nie było życzliwych dorosłych, ponieważ nigdy nie pozwalaliśmy, aby jakikolwiek dorosły zbliżył się do nas tak bardzo. My, dzieci ulicy, jesteśmy ofiarami przemocy i nadużyć dorosłych, zwłaszcza dorosłych w naszych domach, którzy powinni być bardziej godni zaufania. Wszystko, co ma związek z dorosłymi, jest wtedy widziane przez filtr przeszłej przemocy i nadużyć rzuconych na nas przez dorosłych.

Zdobywaliśmy jedzenie, kradnąc je lub jedliśmy z śmietników z restauracji i sklepów, które wyrzucają całkowicie dobre jedzenie – muszą je wyrzucić, ponieważ nie zostało podane lub minął termin ważności. Kupowaliśmy też żywność za pieniądze, które zdobyliśmy dzięki naszej działalności przestępczej – rabunkom, sprzedaży skradzionego mienia itp.

Spaliśmy w spalonych lub potępionych budynkach, złomowanych samochodach, pod gankiem, w parku, gdzie się dało.

Grupa miała zasady, a naszym celem było po prostu przetrwanie. Zasady były więc takie, że wszystko, co robiliśmy, robiliśmy z myślą o „rodzinie”. Troszczyliśmy się o siebie; chroniliśmy się nawzajem; pocieszaliśmy się nawzajem. Jeśli ktoś z „rodziny” zrobił coś, co naraziło na szwank dobro rodziny, szybko i bez wątpienia załatwiono go. Dokonano tego z żałosną przemocą. Zwykle cała grupa przyłączała się do bicia ich i pozostawiania ich tam nieprzytomnych. Tylko w ten sposób można było sobie z tym poradzić. W końcu nie mogliśmy się przyznać, że jesteśmy miękcy. Nie, słowo na ulicy musiało brzmieć, że jeśli nas przekroczysz, drogo zapłacisz. Tylko jedno wykroczenie było kiedykolwiek dozwolone. Po pobiciu byłeś sam. Bez wyjątków. Od tego zależało nasze przetrwanie.

Czasami władze nas odbierały. Tak, kilka razy to zrobili. Czasami nie zabierali nas do więzienia. Zamiast tego gliniarze zabierali każdego, kogo złapali, do dzielnicy magazynowej „The Flats” i bili ich pięściami, butami i pałkami. Dostałem to dwa razy, samochód 211, 2. dzielnica. Nieźle mnie pobili, zamknęli mi jedno oko – wciąż mam od nich węzeł na czole. Ich bicie sprawiło, że przez tydzień oddawałem mocz. Ale miałem szczęście, bo złapali mnie tylko dwa razy. To była dla nich gra. To było dla nas przetrwanie.

Najdłużej spędziłem w zakładzie dla nieletnich osiem miesięcy. Zwykle po prostu odcinali mnie następnego dnia i kazali mi się wyprostować i wrócić do domu. Cóż, to się nie stanie.

Te dzieciaki nie wiedzą kim są i gdzie należą. Kiedy twoje życie wewnętrzne jest miejscem, z którego musisz trzymać się z daleka, posiadanie tożsamości jest niemożliwe. Gdzie jesteś bez życia wewnętrznego? Muszą pamiętać, żeby nie pamiętać, a to ich łamie. Dziś jesteśmy wszystkim, czym byliśmy w przeszłości. Bez naszych wspomnień nie wydaje mi się, żebyśmy mogli być w pełni ludźmi. Nie, nie powinniśmy być przywiązani do tych wspomnień, ale uznawać je i uczyć się od nich.

Patrząc wstecz, dziewczyny, które były częścią naszej zbiegłej grupy, były prawdopodobnie znacznie trudniejsze. Wiadomo było, że jedynym sposobem, w jaki mogą pozostać z naszą grupą lub gangiem, jest „zgaszenie”. W tym celu były chronione, a drapieżniki życia nocnego, które polują zarówno na chłopców, jak i dziewczynki, były trzymane na dystans. Przypuszczam, że dla nich my, nastoletni chłopcy, byliśmy mniejszym złem. Nie wiem, czy możesz to zrozumieć, ale pod wieloma względami nasza grupa była jak rodzina. Naprawdę o siebie dbaliśmy. Seks był tylko ubocznym, że tak powiem, niewypowiedzianą zasadą, jeśli wolisz, aw rzeczywistości bardzo małą częścią życia na ulicy.

Zamiast tego większość czasu spędzaliśmy na szukaniu jedzenia i znajdowaniu miejsca do kąpieli i spania. Trudno znaleźć pod nimi bezpieczne miejsce do jedzenia i spania Warunki, zwłaszcza gdy każdy dorosły stanowi potencjalne zagrożenie i dlatego należy go unikać i unikać. Zagrożeniem, przed którym musieliśmy się wystrzegać, były też rywalizujące ze sobą gangi. Nawet teraz, kiedy słyszę o dzisiejszych nocnych dzieciach, moje serce naprawdę się do nich bije. Głęboko wiem, przez co i przez co przechodzą.

Wszystkie dziewczyny – a było wiele, które należały do ​​naszej grupy przez lata, które spędziłem na ulicy – ​​były albo seksualnie, albo fizycznie wykorzystywane, albo jedno i drugie. Patrząc wstecz, to jest i był bardzo smutny okres w moim życiu. Ale tak po prostu było. Mam szczerą nadzieję, że żadne dziecko nigdy nie będzie musiało przechodzić przez to, co my wtedy robiliśmy.

Kiedy my, dzieci, byliśmy sami w parach, albo chłopiec i dziewczynka, albo chłopiec i chłopiec, albo dziewczyna i dziewczyna, bardziej intymne, a nie seksualne, dzieliliśmy chwile. Wszyscy byliśmy tak samotni, tak zawiedzeni, tak uwięzieni, ale przeżyliśmy. Cóż, większość z nas tak zrobiła, ponieważ kilka z nas straciło po drodze przez narkotyki i broń. Często zastanawiam się, jak inni radzili sobie w życiu. Niektórych spotkałem zarówno tutaj, jak i na ulicy. Niestety każda z dziewczyn wyszła za mąż lub z jakimś agresywnym mężem lub chłopakiem z gangiem dzieciaków.

My, dorośli, zapominamy, na czym polega bycie dzieckiem, jakie to może być zagmatwane i chaotyczne. Jako dorośli jesteśmy tak pochłonięci robieniem naszych „dorosłych” rzeczy, że zapominamy o nich i świadomie lub nie, okazujemy nieczuły stosunek do tych podatnych czujących istot. To tak, jakby dorośli nagle zapomnieli, że są jeszcze dziećmi i że ktoś musi dla nich być. Zamiast tego izolujemy się jako dorośli i wydzielamy energię „nie przeszkadzać”. Dzieciak, o którym mowa, zauważa to i nie mają nikogo oprócz tych, których postrzegają jako znajdujących się w tej samej łodzi, co oni. Łączą się razem, tworząc własną „jednostkę rodzinną”, na której mogą polegać.

Wszystko sprowadza się do strachu. Dzieci boją się kolejnych nadużyć i oszustw ze strony dorosłych, zwłaszcza młodych dziewcząt. Poprzez media wielu dorosłych ma negatywny obraz dzieci. Bardzo rzadko stacje informacyjne informują o dobru wielu dzieci; widzimy tylko doniesienia o „dzikich i szalonych” nastolatkach. Nieświadomi dorośli, którzy zupełnie zapomnieli o swoich nastoletnich latach, natychmiast kojarzą to, co zobaczyli w wiadomościach, z nastolatkiem, który podchodzi do nich na ulicy i gasi energię „nie przeszkadzać”. Dzieciaki wychwytują to i odpowiadają w naturze. Niekończący się cykl samsary trwa. Pod wieloma względami wszyscy — zarówno dorośli, jak i dzieci — jesteśmy uwięzieni we śnie o naszym piekielnym królestwie, stworzonym w naszych umysłach. Ale dla tych dzieci, które zostały ograbione z niewinności, jest o wiele gorzej.

Cieszę się, że pracujesz z nieletnimi. Sugestia: nie próbuj być jednym z nich. Nie próbuj sprawiać wrażenia, że ​​możesz się odnieść. Po prostu bądź tam dla nich, bez sznurków. Pamiętam wtedy kilku, zwłaszcza w zakładach dla nieletnich, którzy twierdzili: „Człowieku, wiem, przez co przechodzisz. Byłam tam." Oczywiście udowodnienie im, że byli oszustami, nigdy nie zajęło więcej niż kilka chwil. Większość z nas chciała tylko, aby ktoś nas wysłuchał, uznał nasze istnienie za coś więcej niż niedogodność, aby traktował nas jako coś więcej niż „problematyczne dziecko”. Pamiętajcie, przez całe nasze młode życie, dorośli mówili nam, że jesteśmy bezwartościowi, głupi i że jesteśmy źródłem wszystkich problemów. Ze względu na nasze życiowe doświadczenia nie jesteśmy już dziećmi, jesteśmy zahartowanymi w wojnie ocalałymi w dziecięcym ciało. Myślę, że jednym z największych błędów, jakie popełniają dorośli o dobrych intencjach w kontaktach z tymi trudnymi dziećmi, jest to, że zapominają, jak szalone jest życie nastolatków. Najtrudniejsza część mojego życia, gdy dorastałam, miała od 13 do 16 lat. Oczywiście dzieje się tak dlatego, że człowiek jest uwięziony między dzieciństwem a dorosłością. Możemy więc być tam tylko dla nich i delikatnie (pamiętając jacy byliśmy w tamtym wieku), starać się oferować im przewodnictwo w oparciu o nasze życiowe doświadczenia. Ale jak tylko my, dorośli, próbujemy się nimi stać, tracimy ich. Te dzieciaki to nasza przyszłość. Logika podpowiada zatem, że pomagając im, zapewniamy lepszą przyszłość wszystkim zainteresowanym. Aby poradzić sobie z tymi wyjątkowymi dziećmi, musimy być w stanie okazać im szacunek, bo inaczej nigdzie z nimi nie dojdziemy. Musimy być nieoceniający i otwarci na to, kim są i czego doświadczyli.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat