Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Przystosowanie się do życia monastycznego

Przystosowanie się do życia monastycznego

Znaczenie społeczności zachodniej Dharmy w Indiach

  • Sytuacja zachodnich zakonników w Indiach
  • Czynniki wewnętrzne wspierające utrzymanie ordynacji

Pytania i odpowiedzi Thosamling 01 (pobieranie)

Utrzymanie święceń

  • Czynniki zewnętrzne wspierające utrzymanie ordynacji
  • Uprawa klasztorny nic

Pytania i odpowiedzi Thosamling 02 (pobieranie)

Codzienna praktyka dla mieszkańców Zachodu

  • Podstawowe praktyki dla zapracowanych świeckich praktykujących
  • Właściwe środki utrzymania dla zachodnich monastyków

Pytania i odpowiedzi Thosamling 03 (pobieranie)

(Wyciąg z rozmów)

Życie w społeczności

Postawa przejrzystości

Jednym z ważnych elementów w tworzeniu społeczności i tym, co początkowo jest trudne na Zachodzie w tworzeniu społeczności, jest to, że potrzebujesz ludzi z doświadczeniem, którzy pomogą Ci poprowadzić. Kiedy jesteś dzieckiem klasztorny, naprawdę nie wiesz, co robić. Czasami, jako niemowlęta i małe dzieci, trudno jest założyć społeczność. Ale próbujemy. Najlepiej skorzystać z pomocy seniorów. Niezależnie od tego, czy mieszkają z tobą, czy nie, ważne jest, aby słuchać rad. I naprawdę pomagać sobie nawzajem w społeczności.

To jedna rzecz, którą staramy się robić w opactwie Sravasti. Nazywam to postawą przejrzystości. Trenujemy nasz umysł, aby był w porządku z tym, kim jesteśmy i aby nie próbować ukrywać rzeczy przed innymi ludźmi. Aby to zrobić, potrzebujemy dużej samoakceptacji. Myślę, że samoakceptacja jest dla nas bardzo ważną cechą w naszej praktyce Dharmy – aby zaakceptować siebie, ale jednocześnie kontynuować praktykę, abyśmy mogli się zmienić.

Staramy się stworzyć atmosferę, w której będziemy mogli porozmawiać o tym, co się w nas dzieje. W moich wczesnych latach jako klasztornyŻyłem we wspólnotach, ale wszyscy staraliśmy się być bardzo „dobrymi” zakonnikami i chcieliśmy tylko słuchać instrukcji naszego nauczyciela. Nie chcieliśmy, żeby nasi bracia mnisi i mniszki mówili nam, co mamy robić. Nie chcieliśmy też ujawniać, co dzieje się w środku, bo gdybyśmy to zrobili, wszyscy inni wiedzieliby, jacy jesteśmy okropni! Mój umysł był pełen negatywnych rzeczy, ale nie mogłem nikomu o tym powiedzieć. Musiałem dobrze wyglądać i trzymać wszystko w środku. To nie działa!

I tak w Opactwie, zwłaszcza w porze posiłku lub podwieczorku, staramy się rozmawiać o tym, co się w nas dzieje. Naprawdę podkreślamy, że nasze wspólne życie jako wspólnota jest częścią naszej praktyki, jak wspólne życie jako wspólnota jest częścią naszego szkolenia. Kiedy pojawiają się problemy między ludźmi, jest to naturalne. Oczywiście pojawią się problemy — jesteśmy istotami rozumnymi!

Posiadanie różnych opinii nie oznacza, że ​​musimy być na siebie źli. To najważniejsza rzecz do zapamiętania. Możemy mieć różne opinie, nie oznacza to, że musimy być na siebie źli. Złościmy się, kiedy zaczynamy identyfikować się z naszymi opiniami. Kiedy moja opinia staje się „ja”, to jeśli nie lubisz moich opinii, to znaczy, że mnie nie lubisz. Wtedy się denerwuję. Ale jeśli pamiętamy, że nasze opinie są tylko opiniami i nie utożsamiamy się z nimi, to niezależnie od tego, czy ludziom podobają się nasze opinie, czy nie, nie przeszkadza nam to.

A potem, gdy widzimy, że utożsamiamy się z naszymi opiniami, żeby móc powiedzieć to wszystkim w grupie: „Och wszyscy, dzisiaj byłem trochę w złym humorze i byłem trochę niegrzeczny wobec ludzi. Przepraszam za to, bo naprawdę utknąłem w jednej z moich opinii”.

A potem wszyscy mówią: „Och, wiesz co? Ja też utknąłem w swoim”. W ten sposób uczymy się mówić o tym, co się w nas działo, z dużą dozą samoakceptacji i bez strachu. Myślę, że to bardzo, bardzo zdrowe, bo wtedy naprawdę możemy sobie pomóc na ścieżce.

Widziałem, jak to się dzieje w naszej społeczności w Stanach. Są dwie osoby, które są tam od dłuższego czasu. Nasza społeczność ma dopiero trzy lata, więc „długi czas” jest względny. Ale naprawdę się zmieniły. Jedna z kobiet doświadczyła wielu nadużyć, gdy była dzieckiem i pojawiła się z wieloma negatywnymi rozmowami własnymi i złość wobec świata z powodu rzeczy, które się wydarzyły. Podczas ostatniego zimowego odosobnienia, kiedy mieliśmy naszą sesję pytań i odpowiedzi, słuchałem tego, co mówiła i mówiłem: „O mój Boże! To jest niewiarygodne!" Zaczynała identyfikować te rzeczy i pozwalać im odejść. Mogła podzielić się tym z resztą społeczności, gdy to się działo. A kiedy utknęła, była w stanie powiadomić o tym resztę z nas.

I podobnie, wszyscy z nas, kiedy żyjemy razem jako społeczność, przechodzimy przez różne rzeczy i w pewien sposób pozwalamy sobie nawzajem wiedzieć, co się dzieje. W ten sposób jesteśmy w stanie rozwinąć dla siebie nawzajem współczucie.

W Opactwie mamy dom do zamieszkania, ale mamy też jakiś budynek do zrobienia, a to wiąże się ze współpracą z architektami, wykonawcami i inżynierami. To jest moja prawdziwa praktyka Dharmy, mówię wam! Przed święceniami nigdy niczego nie posiadałem. Nigdy nie miałem samochodu. Nigdy nie posiadałem domu. Naprawdę. Niczego nie posiadałem. I oto jestem, próbując zbudować budynek za 2 miliona dolarów! Skąd będą pochodzić fundusze? Skąd ma pochodzić projekt? Nigdy nie pracowałem z architektem. Nic nie wiem o inżynierii! Ale to moja praktyka.

Tak więc, od czasu do czasu, jeśli to się stanie, robię się trochę zrzędliwy. Ale powiem innym ludziom i doskonale zrozumieją. Dla mnie naprawdę fajnie jest mieszkać z innymi ludźmi, którzy, kiedy mówię: „Dziś trochę zwariuję z architektem”, mogą powiedzieć: „W porządku. Rozumiemy." A potem za pięć minut, cokolwiek czuję, znika.

Umiejętność powiedzenia, co się z nami dzieje, a następnie danie innym możliwości okazania współczucia i zrozumienia w zamian jest tak cenną rzeczą, że my sangha mogą dać sobie nawzajem. Ponieważ, aby zachować nasze święcenia przez długi czas, musi istnieć pewne poczucie przynależności, pewne poczucie więzi z innymi ludźmi. Więc musimy podjąć wysiłek, aby to stworzyć.

Być w kontakcie z tym, co dzieje się w naszej głowie

W buddyzmie tybetańskim jest to bardzo łatwe, zwłaszcza w tradycji Gelupa, ze wszystkimi wielkimi traktatami i wspaniałymi tekstami – cztery z tego, pięć tamtych, siedemnaście innych rzeczy, które odnoszą się do trzydziestu dwóch z tego i tamtego, dzielą się na cztery podpodziały, a pierwszy składa się z ośmiu czynników – abyśmy naprawdę mogli wejść w nasze studia. Studia są niezwykle cenne, bardzo cenne, ale musimy się upewnić, że studiując, ćwiczymy. Bardzo ważne jest, abyśmy podczas nauki stosowali to, czego się uczymy, do tego, co dzieje się w naszym własnym umyśle, abyśmy mogli zachować szczęśliwy umysł.

Jeśli po prostu siedzimy i mamy ochotę chrupać książki — zapamiętywać to i studiować tamto — ale nie mamy kontaktu z tym, co dzieje się w naszym własnym sercu, to nie będzie trwać długo. Musisz być naprawdę w kontakcie z tym, co się dzieje. Przez pozostawanie w kontakcie mam na myśli używanie Dharmy, aby pomagać nam w rozwiązywaniu naszych problemów, rozmawianie z innymi ludźmi o tym, co się dzieje, udzielanie wsparcia naszym przyjaciołom z Dharmy, kiedy przechodzą przez różne rzeczy, ponieważ to jest swego rodzaju podstawa.

Z mojego doświadczenia wynika, że ​​ludzie, którzy są w stanie utrzymać swoje święcenia przez długi czas, mają długoterminową motywację i znajdują sposób na radzenie sobie z tym, co dzieje się w środku. Niektórzy dobrze sobie z tym radzą. Niektórzy nie. Ale znajdują na to sposób, najlepiej sobie z tym poradzić.

Samotność

Wszyscy przechodzimy okresy samotności. Powiedziałbym, że główną rzeczą, która sprawia, że ​​ludzie się rozbierają, jest albo duże pożądanie seksualne, albo samotność. To jest przykazanie o celibacie, który jest najtrudniejszy do utrzymania. Nikt nie mówi: „Och, oddam moje święcenia, ponieważ chcę wyjść i kogoś zabić”. Nikt nie mówi: „Och, nie mogę być mnich ani dłużej zakonnicą, bo mam zamiar obrabować bank. Nikt nie mówi: „Mam dość wyświęcania, bo chcę kłamać na temat moich osiągnięć”.

Tych trzech zasady nie są wyzwaniem. Prawdziwym wyzwaniem jest celibat przykazanie. I ten celibat przykazanie nie odnosi się tylko do fizycznego celibatu. To nie jest tylko skakanie w łóżku, szczytowanie i koniec, ponieważ trzeba to robić raz za razem, ponieważ pożądanie seksualne wciąż narasta.

Więc to nie tylko sprawa fizyczna. Niektórzy ludzie mogą mieć więcej problemów z fizyczną rzeczą. Dla innych ludzi jest to kwestia emocjonalna. „Chcę kogoś wyjątkowego w moim życiu. Chcę być wyjątkową osobą dla kogoś innego. Chcę kogoś, kto jest zawsze przy mnie, kto mnie rozumie, kto kocha mnie bardziej niż wszystkich innych, ponieważ jakoś tego potrzebuję. Tak naprawdę nie wierzę w siebie. Potrzebuję kogoś, kto by mnie kochał, żebym wiedział, że jestem dobrym człowiekiem”.

To może być to. Albo może to być: „Jestem naprawdę samotny. W środku dzieje się to wszystko i wszyscy mówią tylko o czwórce tego i siódemce tamtego. Nie możemy z nikim rozmawiać o tym wątpić albo niepokój lub samotność, które mamy w środku, więc po prostu stajemy się bardziej samotni i siedzimy tam i dusimy się w tym.

Więc wokół seksu jest cała sprawa emocjonalnego bezpieczeństwa.

Dla niektórych z nas najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego – uczucie bycia kochanym, poczucie wyjątkowości, posiadanie kogoś dla siebie.

Dla niektórych pasuje to do reszty społeczeństwa: „Wszyscy w mojej rodzinie, wszyscy, z których pochodzę, są w związku. Jestem jedyną osobą, która nie jest w związku”. Większość z nas dorastała w rodzinach, w których oczekiwano, że się zakochasz i weźmiesz ślub. Czy nie takie jest oczekiwanie? Przez chwilę może być w porządku, jeśli się nie pobierzemy, ale wtedy mamy do czynienia z tym uwarunkowaniem: „Och, ale wszyscy pozostali są w związku. Co jest ze mną nie tak?"

Czasami myślimy: „Naprawdę chcę mieć dzieci, bo dzieci też cię kochają, prawda? Przynajmniej kiedy są młodzi. Kiedy będą stare, zapomnij o tym! Ale kiedy są młodzi, potrzebują cię. „Muszę czuć się potrzebny. Jeśli mam dziecko, to dziecko będzie mnie potrzebowało. Wtedy jestem cenny.

Jest na to tak wiele różnych punktów widzenia, ale wszystkie sprowadzają się do pewnego rodzaju emocjonalnej potrzeby, którą mamy w sobie – potrzeby bycia kochanym, przynależności, dobrego samopoczucia. A to wszystko jest związane w celibacie przykazanie.

Te emocjonalne problemy nie znikają, kiedy zostajemy wyświęceni. To właśnie z nimi musimy pracować. Nie możemy ich spychać w kąt i udawać, że jesteśmy ponad tymi wszystkimi rzeczami. Jesteśmy istotami społecznymi. Potrzebujemy innych ludzi. Potrzebujemy łączności. I to jest to, co sangha społeczność jest dla. Jesteśmy połączeni z innymi. Celem nie jest budowanie jednej szczególnej relacji z kimś sangha członek społeczności. To nie jest znalezienie jednego najlepszego przyjaciela w sangha wspólnota; uczy się otwierać i ufać całej społeczności. Zajmuje to trochę czasu, ale powinniśmy dać temu szansę.

Mogą być ludzie, z którymi rezonujemy bardziej niż inni, więc możemy szukać od nich więcej rad. To miłe, ale staraj się unikać zdobywania jedynego najlepszego przyjaciela w sangha. Musimy uznać, że jesteśmy istotami społecznymi i musimy porozmawiać o tym, co dzieje się w środku. Musimy mieć kontakty z innymi. Nie możemy cały czas siedzieć w głowie. Ale chodzi o to, jak mieć zdrowe relacje, relacje oparte na praktyce, a nie relacje oparte na naszych emocjonalnych przywiązanie.

Myślę, że powinniśmy po prostu przyznać, że są w nas takie potrzeby. Są tam. Ale uczymy się z nimi pracować w zdrowy sposób i kiedy nasz umysł staje się obsesyjny, wtedy wiemy: „Ok, to za dużo tutaj. O co mam obsesję w moim umyśle? Czy chodzi o seks? Czy chodzi o bycie kochanym?

"Dobra. Chcę, żeby ktoś mnie kochał. O co w tym wszystkim chodzi?"

„Chcę, żeby ktoś mi powiedział, że jestem wspaniały”.

„Chcę, żeby ktoś powiedział: 'Jesteś taki wspaniały. Jesteś taki utalentowany. Jesteś taki inteligentny. Jesteś taki przystojny. Jesteś taki. Jesteś taki. Jesteś najlepszy'”. Podoba nam się to, prawda?

„Chcę, aby ktoś powiedział, że mnie kocha i jak wspaniały jestem”.

A potem mówisz: „Ok. Która to jedna z ośmiu światowych trosk?” To jest przywiązanie chwalić i aprobować, prawda?

„Chcę, żeby mój szef lub nauczyciel mnie chwalili”.

„Chcę, aby jedna wyjątkowa osoba myślała, że ​​jestem najwspanialsza”.

„To jedna z ośmiu światowych dharm. Tu jest. nie jestem Budda już." Cóż, jakie są antidotum na tę światową dharmę pragnienia pochwały i aprobaty?

To, co robię, to zadaję sobie pytanie: „Cóż, nawet jeśli je dostanę, co mi to pomoże? Czy to naprawdę rozwiąże problem?” A potem przypominam sobie, że w moich poprzednich związkach wiele osób mówiło mi, że jestem wspaniała i wyjątkowa. Ale to nie rozwiązało podstawowego poczucia potrzeby i samotności w środku. Nadal tam pozostaje bez względu na to, ile osób powiedziało mi, że mnie kocha. Zbadaj więc, o co chodzi w tym poczuciu potrzeby. Co się tam dzieje?

Więc w pewnym sensie uczysz się i badasz, co dzieje się w środku: „O co chodzi w tej potrzebie? Ktoś, kto by mnie kochał. Och, a co z tym, że kocham kogoś innego? O tak! Bo ta samotność dotyczy mnie, prawda? Chcę, żeby ktoś mnie kochał. Nawet gdybym miał rozpocząć związek, nie jest to dobry fundament do rozpoczęcia jakiegokolwiek związku”. Rozpoczęcie związku, ponieważ „potrzebuję kogoś, kto mnie pokocha” to przepis na katastrofę, ponieważ jest pełen oczekiwań.

Więc czego naucza Dharma? Dharma uczy nas, abyśmy jednakowo otwierali nasze serca na innych i okazywali im naszą miłość. I zrobić to nie tylko jednej wyjątkowej osobie. „Może czuję się tak samotny w środku, ponieważ nikogo nie kocham. Ponieważ cały jestem zamknięty w sobie. Więc może muszę otworzyć oczy i spojrzeć na to, co się dzieje z innymi ludźmi i zacząć być dla nich miłym, zacząć się do nich uśmiechać, nie dlatego, że czegoś od nich chcę, nie dlatego, że chcę, aby byli moim jedynym albo chcę być ich jedyną osobą, ale po prostu jako przejaw mojej wewnętrznej życzliwości wobec czujących istot”.

Więc wracasz i zaczynasz ćwiczyć metta. Kochająca życzliwość. I zaczynasz patrzeć na ludzi wokół ciebie i starasz się być uprzejmy. I wtedy nagle zdajesz sobie sprawę: „Wow! Jest tu tak wielu ludzi, z którymi jestem związany.” Wtedy nie czujesz się już samotny. I uświadamiacie sobie: „Och, jestem związany z tymi wszystkimi innymi ludźmi. Nie muszę być jedynym dla kogoś innego”.

Pracujemy więc nad tym, co dzieje się w środku i stosujemy nauki o miłującej dobroci w praktyce w naszym własnym życiu, zamiast po prostu zapamiętywać rodzaje miłującej dobroci i dwadzieścia dwa rodzaje miłującej dobroci. bodhiczitta. Jasne, zapamiętujemy je, ale staramy się też włożyć trochę tego do własnego serca w tym życiu poprzez to, jak odnosimy się do ludzi, z którymi żyjemy. Kiedy to robimy, to rozwiązuje nasze wewnętrzne poczucie izolacji, odłączenia i samotności.

Tak więc utrzymanie naszych święceń przez długi okres czasu naprawdę oznacza wzięcie nauk do serca. Naprawdę próbujemy zmienić nasz umysł za pomocą nauk.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.