Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Życie na automatach kontra życie z serca

Życie na automatach kontra życie z serca

Czcigodny Chodron wyszedł na zewnątrz z gościem Abbey, Tanyą.
Możemy dokonywać mądrych wyborów, które prowadzą do szczęścia, którego szukamy.

Każdy chce żyć szczęśliwie, ale niewielu z nas poświęca czas na zastanowienie się, co to oznacza. Nasze społeczeństwa i rodziny uczą nas pewności widoki i zachęć nas do pójścia w określonych kierunkach. Uwarunkowani tymi wpływami przestrzegamy, nie zatrzymując się na zbadanie tego, co jest dla nas ważne na poziomie osobistym. Przyjrzyjmy się rolom socjalizacji i konformizmu w naszym życiu, zadajmy sobie pytanie: „Czym jest szczęście?”, zbadajmy alternatywne ścieżki, zakwestionujmy to, co myślimy i zbadajmy nasz piękny ludzki potencjał, abyśmy mogli dokonywać mądrych wyborów, które prowadzą do szczęścia, którego szukamy.

Socjalizacja i konformizm

Chociaż czujemy się niezależnymi bytami, które myślą za siebie i sprawują kontrolę, w rzeczywistości jesteśmy współzależni powstańcy. Jesteśmy wynikiem wielu przyczyn i Warunki i nadal jesteśmy uwarunkowani innymi czynnikami. Na przykład zostaliśmy uwarunkowani przez lata socjalizacji przez naszą rodzinę, system szkolny, miejsce pracy i przyjaciół. Społeczeństwo — ten zbiór istot ludzkich, którego jesteśmy częścią — uwarunkowuje to, co robimy, jak myślimy i kim jesteśmy. Rzadko zatrzymujemy się, by kwestionować to uwarunkowanie. Raczej po prostu bierzemy to na siebie i podążamy za nim.

Na przykład, czy przestaliśmy rozważać nasze życiowe priorytety? A może po prostu poszliśmy z prądem, w którym to przypadku naszym najwyższym priorytetem jest zwykle robienie tego, co naszym zdaniem inni ludzie uważają, że powinniśmy zrobić. Często staramy się być tym, kim według innych ludzi powinniśmy być i chcemy mieć to, co według innych powinniśmy mieć. Nie zastanawiając się, co jest wartościowe w życiu, żyjemy w chaosie z dnia na dzień: biegając tutaj, biegając tam, robiąc to, robiąc tamto. Nigdy nie znajdując żadnego rzeczywistego spokoju umysłu, jesteśmy niezwykle zajęci robieniem wielu rzeczy, nie zastanawiając się, dlaczego je robimy. Jak małe myszy, które biegają po bieżniach lub dzikie indyki biegające po lesie, trzepoczemy wokół, czując, że to, co robimy, jest ważne i niezbędne. Ale czy tak jest? Mówimy: „Muszę zrobić to i tamto”. Czy musimy czy wybieramy? To tak, jakbyśmy byli na karuzeli, z której nigdy nie wysiadamy, bo boimy się wysiąść. Nie wiemy, jak to jest stać w miejscu, a myślenie o tym wprawia nas w złość. Mimo że krążenie na karuzeli przyprawia nas o mdłości, to jest to znajome i dlatego przy nim pozostajemy. Nigdzie nas to nie prowadzi, ale nigdy nie przestaliśmy zastanawiać się, gdzie jesteśmy i gdzie możemy być.

Jeśli nie chcemy kwestionować niektórych fundamentalnych widoki że mamy o życiu, zamiast wyzwolenia i oświecenia jako naszych ważnych celów, płacenie rachunków i dobre życie towarzyskie stają się naszymi ważnymi działaniami. Aby zapłacić rachunki, musimy iść do pracy. Aby iść do pracy, musimy kupować określone ubrania i jeździć określonym samochodem, ponieważ musimy stworzyć określony wizerunek, aby dostać taką pracę. Aby dostać te ubrania i ten samochód, musimy zapłacić więcej rachunków, więc musimy iść do pracy, aby zapłacić rachunki, aby dostać rzeczy, abyśmy mogli iść do pracy. Czy robienie tego ma sens?

Jesteś zajęty bieganiem, zabieraniem dzieci tu i tam. Czego próbujesz nauczyć swoje dzieci? Żyć chaotycznym życiem jak mama i tata? Być tak ciągle zajętym, że nigdy nie masz czasu spojrzeć bliskim w oczy i docenić ich obecność? Czy uczysz swoje dzieci poznawania świata i kochania ludzi i środowiska? A może uczysz ich swoim zachowaniem, aby byli zbyt zajęci i ciągle zestresowani?

Obserwuję dzieci i przerzucają je z lekcji na lekcję, z jednej czynności na drugą. Wszystko jest zaplanowane i są pod presją, aby odnieść sukces na wszystkich tych lekcjach i zajęciach. Więc zamiast uczyć się czerpania radości z przebywania z innymi ludźmi i czerpania radości z różnych zajęć takimi, jakimi są, dzieci czują presję, aby odnieść sukces, być najlepszym, być lepszym od kogoś innego. Zapomnij o zabawie podczas zajęć, zapomnij o byciu kreatywnym, zapomnij o czerpaniu radości z przebywania z ludźmi — dzieci uczą się konkurować i wychodzić na szczyt. Tylko wtedy będą cenione i kochane. Coś jest nie tak z tym obrazkiem, nie sądzisz? Kiedy byłem dzieckiem, bawiliśmy się w błocie na podwórku. Nie musieliśmy mieć wielu kolorowych zabawek. Używaliśmy patyków i kamieni, budowaliśmy różne rzeczy i bawiliśmy się bez wydawania przez rodziców 1000 dolarów na zaśmiecanie domu zabawkami, którymi się znudziliśmy.

Więc czego dokładnie uczysz swoje dzieci? Czy pozwalasz im? dostęp własnej kreatywności? A może zachęcasz je, aby były świadome tego, co noszą, aby wyglądały jak wszystkie inne dzieci w swoich markowych ubraniach? Następnie, ponieważ chcą być jak wszyscy inni, chcą mieć ciało kolczyki i tatuaże. Czy uczysz swoje dzieci dostosowywania się do tego, jakie społeczeństwo uważa, że ​​powinny być w tej chwili? A może uczysz swoje dzieci, jak być szczęśliwymi jednostkami? To dwie różne rzeczy. Czy jest zgodne z tym, co według społeczeństwa powinniśmy być prawdziwym szczęściem?

Wychodzimy z założenia, że ​​jeśli zastosujemy się w odpowiedniej ilości, ale także będziemy indywidualną osobą w odpowiednim stopniu, będziemy szczęśliwi. W ten sposób wszyscy staramy się być indywidualistami w zgodny sposób. Albo wszyscy staramy się dostosować na swój indywidualny sposób. To żyzne pole do hodowli niepokoju. Staramy się zachować odpowiednią równowagę, wahając się między martwienie się: „Jestem zbyt podobny do ludzi. Muszę być bardziej indywidualistą” i „Nie pasuję do wszystkich innych. Chcę się dopasować, ale nie lubię tego, kim jestem, kiedy próbuję się dopasować”. Złapany między konformizmem a indywidualnością, modelujemy to samo-wątpić i naucz dzieci. Od czasu, gdy są w przedszkolu, dzieci są uczone, aby starały się wyglądać jak wszyscy inni, mieć takie same zabawki jak wszyscy inni, oglądać te same programy telewizyjne jak wszyscy, a jednocześnie być indywidualnością w zgodny sposób. Nic dziwnego, że mamy tak mało wewnętrznego spokoju, kiedy takie niekontrolowane i nierozsądne myśli wypełniają nasze umysły.

Nie wiem, kim są ci „wszyscy”, ale wydaje się, że wszyscy chcemy być tacy jak oni, chociaż nigdy nie czujemy, że jesteśmy wystarczająco tacy jak oni. Wydaje się, że nigdy nie czujemy, że pasujemy. Co ciekawe, kiedy poznamy ludzi, którzy wydają się pasować, odkryjemy, że oni też nie czują, że pasują. Musimy zwolnić i zadawać pytania jak żyjemy naszym życiem. Co jest dla nas ważne? Jakie wartości modelujemy dla dzieci? Chcesz, żeby twoje dzieci były szczęśliwe. Traktują cię jako wzór szczęśliwego życia, ale jak bardzo rozumiesz, czym właściwie jest szczęście? Chcesz, aby twoje dzieci były w stanie rozwiązywać konflikty w produktywny sposób, ale aby to zrobiły, ty, jako ich rodzice, musisz wymodelować odpowiednie zachowanie. Jak twoje dzieci nauczą się życzliwości? Kto jest dla nich wzorem życzliwości, satysfakcji i hojności? Ponieważ dzieci uczą się na przykładzie, musimy zbadać, jakimi jesteśmy przykładami. W obszarach, w których mamy niedobory, włóżmy trochę energii w naukę i przemianę.

Czym jest szczęście?

Co oznacza dla ciebie szczęście? Czy żyjesz w sposób, który przynosi ci prawdziwe szczęście i spokój? A może próbujesz żyć obrazem tego, co twoim zdaniem powinieneś być szczęśliwy, robiąc? Czy to przynosi spełnienie? Jakim przykładem jesteś dla innych?

W naszej sprzecznej amerykańskiej kulturze powinniśmy być niezmiernie szczęśliwi, ponieważ mamy odpowiednią pastę do zębów i najlepsze mydło do prania. Mamy samochód i kredyt hipoteczny; mamy prawie wszystko, o czym jesteśmy uwarunkowani, aby myśleć, że powinniśmy być szczęśliwi. Ale nie jesteśmy szczęśliwi i nie wiemy, co robić, ponieważ zrobiliśmy wszystko, co powinniśmy zrobić, aby być szczęśliwymi. Nie jest zbyt „w” powiedzieć, że jesteś nieszczęśliwy.

Z drugiej strony, o czym rozmawiamy, gdy spotykamy się z przyjaciółmi? „Nie jestem z tego zadowolony. Moje dzieci to robią, mój małżonek to robi, rząd… politycy…” Cały czas narzekamy naszym przyjaciołom na to, co w naszym życiu jest nie tak. Więc jesteśmy dość sprzeczni.

Chcemy powiedzieć: „Jestem szczęśliwą osobą”, ale kiedy inni ludzie patrzą na nasze życie, co widzą? To ciekawy temat do refleksji. Co widzą twoje dzieci, gdy patrzą na twoje życie? Co widzą twoi przyjaciele, kiedy patrzą na twoje życie? Czy przez życie idziemy spokojnie i przyjemnie? A może ciągle się niepokoimy, szalejemy, irytujemy, narzekamy i próbujemy robić zbyt wiele rzeczy, próbując być szczęśliwymi?

Czy twoje dzieci kiedykolwiek widzą, że jesteś spokojny? A może zawsze jesteś zajęty, biegając dookoła, robiąc coś? Kiedy mówisz, że jesteś zrelaksowany, co Twoi przyjaciele i dzieci widzą, że robisz dla relaksu? To naprawdę interesujące. Siedzisz przed telewizorem, surfujesz po sieci, śpisz czternaście godzin dziennie, oglądasz horrory lub filmy science fiction? Pijesz czy ćpasz? Co robisz, kiedy mówisz, że się odprężasz? Jaką wiadomość przekazujesz ludziom, którzy oglądają, kiedy rzekomo odpoczywasz? Jeśli nigdy nie poświęcasz czasu na relaks, co robisz? Czy ciągle przed komputerem wysyłasz e-maile lub wybijasz raport na klawiaturze? Kiedy odpoczywasz, czy skupiasz się w jednym punkcie na ekranie BlackBerry, czy ćwiczysz kciuki, wysyłając wiadomości tekstowe? Czy to obraz szczęścia, którego uczysz swoje dzieci?

Czy żyjemy życiem? Mówimy, że chcemy być spokojni i szczęśliwi. Czy robimy to, co musimy zrobić, aby być spokojnym i szczęśliwym? Czy też mówimy: „O tak, robię rzeczy, aby być szczęśliwym. Pracuję po godzinach, żebym mógł kupić samochód, który chcę, bo ten samochód mnie uszczęśliwi”. Czy ten samochód naprawdę cię uszczęśliwia?

Pewnego dnia podczas wizyty na Harvardzie rozmawiałem z dr Danem Gilbertem, który prowadzi badania nad szczęściem. Obserwuje, ile szczęścia ludzie oczekują od przedmiotu materialnego, powiedzmy od samochodu, w porównaniu z tym, ile szczęścia faktycznie z niego czerpią. Odkrył, że istnieje duża rozbieżność między tym, ile szczęścia, jak sądzimy, otrzymamy z czegoś, a tym, ile szczęścia faktycznie z tego otrzymamy. W jakiś sposób nigdy się nie uczymy i ciężko pracujemy, aby uzyskać te rzeczy, o których zostaliśmy uspołecznieni, aby myśleć, że dają szczęście. Jednak kiedy je dostajemy, tak naprawdę nie uszczęśliwiają nas. Gdyby tak było, nie byłoby potrzeby kupowania czegokolwiek innego.

Czym tak naprawdę jest szczęście? Skąd wiesz, kiedy jesteś szczęśliwy? Czy jesteśmy spokojni? Czy po prostu żyjemy automatycznie, robiąc to, co naszym zdaniem powinniśmy zrobić? Czy obawiamy się, że świat się rozpadnie, jeśli nie zrobimy tego, co myślimy, że powinniśmy zrobić?

Obserwowanie tego, jak żyjemy w naszym życiu i założeń, które się za nim kryją, odnosi się do szerszego tematu cyklicznej egzystencji. Na głębszym poziomie, co to znaczy być uwięzionym w cyklicznej egzystencji? Jak to się ma do naszego codziennego życia i dokonywanych przez nas wyborów? Dlaczego robimy to, co robimy? Czy to po to, aby nasz? ciało szczęśliwy? Jeśli tak, jaka jest tego natura ciało? Czy to możliwe? ciało kiedykolwiek być szczęśliwym? Jeśli odpowiedź brzmi „Nie”, to co mam zrobić? Jakie są alternatywy dla posiadania ciało tak i do życia, które koncentruje się na bieganiu, próbując sprawić temu przyjemność ciało?

Alternatywna ścieżka

Oto, gdzie Szlachetny Ośmiopasmówka i trzydzieści siedem praktyk A bodhisattwa mieć coś do zaoferowania. Oba stanowią alternatywę dla szalonego życia i życia prowadzonego automatycznie. Opisują antidotum na ten cykl stale powracających problemów, w których wciąż na nowo rodzimy się pod wpływem ignorancji, cierpień i karmy.

Chociaż desperacko pragniemy być szczęśliwi, boimy się zmian. Jesteśmy tak zaznajomieni z naszymi nawykami, że straszne jest próbowanie zmiany. Boimy się: „Kim będę?” Martwimy się: „Jeśli nie odpowiem na każdy e-mail, który do mnie napisano, a ludzie się na mnie denerwują, kim będę? Jeśli nie będę biegał i nie będę się zajmował najbardziej zajętym, kim będę? Jeśli nie czuję się przytłoczony życiem, być może będę musiał usiąść i medytować. Jeśli usiądę i medytować, będę musiał przyjrzeć się, jak szalony jest mój umysł. Nie chcę tego robić. Jestem zbyt zajęty, żeby to zrobić!” To jest cykl, w który wpadamy. Mimo, że jest to niewygodne, jest znajome. Zmiana wydaje się więc groźna.

Ważne jest, aby poświęcić trochę czasu i pomyśleć o tej sytuacji. Niezbędne jest uzyskanie jasności co do tego, co jest naprawdę ważne w życiu. Musimy być na tyle odważni, by kwestionować to, co robimy, abyśmy mogli rzucić światło na zakątek naszego umysłu, który boi się zmiany. To jest obszar do zbadania w twoim medytacja: Co chciałbym zmienić w sobie iw moim życiu? Czy zmiana wywołuje niepokój? Jak reaguję na uczucie niepokoju? Być może zaczynamy się martwić o to, że jesteśmy zaniepokojeni. Być może niepokoi nas brak lęku: „Jeśli podejmę kroki, aby zaradzić mojemu lękowi i przestać być tak niespokojną osobą, kim będę?” Nasz zaabsorbowany sobą umysł jest tak twórczy w sposobie, w jaki zostaje uwikłany we własne myśli.

Czasami naprawdę musimy się z siebie śmiać. Umysł, który jest pod wpływem ignorancji i cierpień, myśli w zabawny sposób. Na przykład możemy się martwić, że nie będziemy się martwić: „Jeśli nie martwię się o tę osobę, oznacza to, że jej nie kocham. Co jest ze mną nie tak, że się nie martwię? Czy to prawda? Jeśli kogoś kochasz, czy musisz się o niego martwić? Jeśli się o nich nie martwisz, czy to znaczy, że masz twarde serce i ich nie kochasz? Czy to prawda?

Wierzymy, że to prawda, ale wcale tak nie jest. Przerażające jest pytanie: „Kim będę, jeśli nie martwię się o tę osobę? Kim będę, jeśli nie będę próbował ratować wszystkich? Muszę naprawić życie wszystkich i upewnić się, że wszystko jest w porządku”. Potem zastanawiamy się: „Może wtrącam się w ich interesy”, ale szybko przeciwdziałamy temu, mówiąc: „To nie jest wtrącanie się w ich interesy. Po prostu wiem, co jest dla nich najlepsze. Ponieważ nie potrafią pokierować swoim życiem, dobrze, że udzielam im rad, nawet jeśli o to nie prosili”. Czy rozumiesz, dlaczego mówi się, że zaabsorbowany sobą umysł jest naszym wrogiem? Przekręci wszystko, aby znaleźć się w centrum uwagi, aby stać się ważnym.

Czy możemy śmiać się z naszego umysłu, kiedy to robi? Mam nadzieję. Traktowanie siebie zbyt poważnie tylko pogorszy sytuację. Kiedy o tym myślimy, to całkiem zabawne, że myślimy o byciu „przyjemnym dla ludzi” lub „zbawicielem” wszystkich, „Tematem pod kontrolą” lub „Pan. lub Pani Popularność” sprawi, że będziemy szczęśliwi.

Bardzo pomocne jest zbadanie zachowań, w które jesteśmy uzależnieni i sprawdzenie, czy tworzą one przyczyny pokoju i szczęścia. Przyjrzyjmy się naszym własnym doświadczeniom i zbadajmy, czy nasze zachowania przynoszą dobre rezultaty teraz czy w przyszłości. Jeśli nie, pozwólmy im odejść.

Usiądź spokojnie i zamyśl się, aby odkryć założenia, na których opiera się twoje życie. Zastanów się, co ma sens w życiu, biorąc pod uwagę, że pewnego dnia umrzesz. Postaraj się poznać swój wielki ludzki potencjał i sposób, w jaki można go rozwijać.

Kwestionowanie tego, co myślimy

Badanie naszych myśli i zadawanie sobie pytania, czy są one trafne, ma kluczowe znaczenie dla naszego dobrego samopoczucia i dobrego samopoczucia otaczających nas osób. Jeśli tego nie zrobimy, niekwestionowane myśli, założenia i emocje, które są potencjalnie błędne, kierują naszym życiem. Podczas ich badania ważne jest bycie miłym i prawdomównym wobec siebie. Akceptujemy, że te myśli, założenia i emocje są w naszym umyśle. Nie skarcimy się: „Nie powinienem tak myśleć. Nie powinienem tak się czuć. Jeśli „powinniśmy” na sobie, nie będziemy w stanie przeprowadzić dokładnego dochodzenia, ponieważ będziemy zbyt zajęci tłumieniem lub tłumieniem tych myśli i uczuć. Po prostu wkleimy kolejną myśl lub emocję na starą, nie wierząc w nową w naszych sercach. Oczywiście to nie działa.

Pierwszą rzeczą do zrobienia jest odróżnienie myśli od emocji. Mówimy takie rzeczy jak: „Czuję, że mnie nie akceptują”. Właściwie to jest myśl. Możemy czuć się zranieni lub sfrustrowani, ale to dlatego, że myślimy, że inni nas nie akceptują. Skąd wiemy, że nas nie akceptują? My nie. Nie pytaliśmy ich. Zamiast tego, na podstawie tego, jak na nas spojrzeli lub komentarza, który zrobili, nasz umysł konstruuje historię, w którą wierzymy. Jak tylko usłyszysz siebie mówiącego: „Czuję się jak…” zatrzymaj się i rozpoznaj, że nie możesz czegoś „czuć”. Myślisz. Podobnie mówimy: „Czuję się odrzucony”. Właściwie odrzucenie nie jest uczuciem; to myśl — myślimy, że ktoś nas odrzuca.

Po wyizolowaniu myśli, którą myślimy, następnym krokiem jest zadanie sobie pytania: „Czy to prawda? Skąd mam wiedzieć, że to prawda? Zadaj sobie pytanie, jakie masz dowody, aby udowodnić słuszność tej myśli. To naprawdę zaskakujące w tej chwili, gdy widzimy, że tak naprawdę nie wiemy, że coś jest prawdą; zakładamy, że to oparte na słabych dowodach.

Niektóre z myśli, w których często utknęliśmy, to: „Jestem złą osobą”, „Jestem nieodpowiedni”, „Jestem porażką”, „Nie jestem wystarczająco dobry”. Te deprecjonujące myśli są jednymi z najbardziej zakorzenionych i najbardziej szkodliwych, jakie mamy. Kiedy o nich myślimy, depresja, rozpacz i złość przytłaczają nas i trudno to wyraźnie zobaczyć. Takie myśli wpływają na wszystkie aspekty naszego życia — nasze zdrowie, nasze relacje, naszą pracę, naszą duchową praktykę. Czasami trudno jest dostrzec, że te myśli są obecne, ponieważ jesteśmy tak przyzwyczajeni do myślenia o nich, że tworzą one scenę, na której toczy się nasze życie.

Kiedy zauważymy, że te myśli kryją się za naszymi nieprzyjemnymi emocjami, musimy się zatrzymać i zakwestionować je: „Czy to prawda, że ​​jestem złym człowiekiem? Udowodnij mi to!" Możemy zacząć wymieniać wszelkiego rodzaju błędy, które popełniliśmy, ale wciąż pytamy: „Czy ten błąd czyni mnie złym człowiekiem?”

W buddyzmie tybetańskim uczymy się debatowania, a teraz stosujemy tę samą technikę, aby sprawdzić słuszność myśli, które kryją się za naszą niską samooceną. W debacie posługujemy się sylogizmami składającymi się z podmiotu, predykatu i powodu. Na przykład w sylogizmie „dźwięk jest nietrwały, bo jest wytworem przyczyn”, „dźwięk” jest podmiotem (A), „nietrwały” jest orzeczeniem (B), a „ponieważ jest wytworem przyczyn” jest powodem (C). Aby ten sylogizm był prawdziwy, muszą być spełnione trzy kryteria. Po pierwsze, podmiot jest obecny w przyczynie; innymi słowy dźwięk jest produktem przyczyn. Po drugie, jeśli to jest powód, to musi być predykat. Oznacza to, że jeśli coś jest wytworem przyczyn, to musi być nietrwałe. Po trzecie, jeśli to nie jest orzeczenie, nie jest powodem. Jeśli nie jest nietrwałe, nie jest produktem przyczyn. Mówiąc prościej:

  • A to C.
  • Jeśli to C, to musi być B.
  • Jeśli to nie B, to nie może być C.

Teraz zastosujmy to do sylogizmu „Jestem złą osobą, ponieważ kłamałem”. To prawda, że ​​skłamałem. Ale czy to prawda, że ​​każdy, kto kłamie, jest złym człowiekiem? Czy jedno działanie czyni kogoś złym człowiekiem? Czy tysiące szkodliwych działań czyni kogoś złym człowiekiem? Ponieważ każdy ma potencjał, aby stać się Budda, jak można być złym człowiekiem?

A co z myślą: „Jestem złą osobą, ponieważ ta osoba mnie nie lubi”. Czy ktoś, kto nas nie lubi, czyni z nas złego człowieka? Czy ktoś, kto nas nie kocha, oznacza, że ​​jesteśmy ułomni? Ktoś, kto nas nie lubi lub nie kocha nas, nie ma z nami nic wspólnego. Jest to myśl w umyśle innej osoby, a jak wiemy, myśli nie są tak wiarygodne i często się zmieniają.

Takie kwestionowanie moich myśli jest dla mnie niezwykle pomocne. Pokazuje mi bardzo wyraźnie, że mój sposób myślenia jest błędny, a jeśli myśl jest błędna, odrzucam ją. Nie ma sensu dalej wierzyć, że coś, co właśnie udowodniliśmy, jest błędne.

Pomocne jest kwestionowanie naszych emocji w podobny sposób. Załóżmy na przykład, że jesteśmy zdenerwowani, ponieważ myślimy: „Ta osoba mnie skrytykowała”. Tutaj sylogizm brzmi: „Jestem szalony, ponieważ mnie skrytykował”. Tak, skrytykował mnie, ale czy muszę być zły, bo ktoś mnie skrytykował? Nie, mam wybór, jak się czuć. Nie muszę być zły. Kiedy jestem naprawdę wściekły, muszę zadać sobie pytanie: „Dlaczego jestem zły?” Mój umysł odpowiada: „Ponieważ mnie skrytykował”. Odpowiadam: „Tak, powiedział te słowa, ale dlaczego jesteś zły”. Mój umysł mówi: „Ponieważ powiedział, że jestem głupi”. Odpowiadam: „Tak, tak powiedział, ale dlaczego jesteś zły?” Innymi słowy, na wszystkie powody, dla których mój umysł podsuwa mi, dlaczego powinienem być wściekły, pytam: „Ale dlaczego mam być na to zły?” Kiedy robię to wystarczająco długo, zwykle widzę, że jestem zły, bo chcę od tej osoby czegoś, czego mi nie daje, albo boję się tej osoby, albo jestem zazdrosny. To też kwestionuję. Jeśli jestem wystarczająco otwarty i kreatywny, mogę osiągnąć postanowienie i odpuścić złość. Czasami proszę przyjaciela, aby pomógł mi rozwikłać myśli i uczucia w moim umyśle.

W tym procesie kwestionowania naszych myśli i uczuć bardzo ważne jest, aby być dla siebie miłym. Krytykowanie siebie, ponieważ jesteśmy zdenerwowani, nie jest produktywne. Wielu ludziom o wiele łatwiej jest być milszym dla innych niż dla siebie. Bycie miłym dla siebie, wybaczanie sobie i okazywanie sobie współczucia to umiejętność, której musimy się nauczyć. To musi zastąpić inną „umiejętność”, którą aż za dobrze znamy — umiejętność poniżania się, mówienia sobie, że jesteśmy bezwartościowi lub gorsi i tak dalej. Bycie miłym dla siebie jest jak każda inna umiejętność; jest to coś, co musimy ćwiczyć wielokrotnie. Bycie dla siebie miłym nie jest samolubne. Bycie miłym dla siebie bardzo różni się od pobłażania sobie. Jesteśmy czującą istotą iw buddyzmie staramy się mieć miłość i współczucie dla wszystkich czujących istot i pracować dla pożytku wszystkich czujących istot. Nie możemy pominąć jednej czującej istoty mówiącej: „Okażę dobroć wszystkim czującym istotom oprócz mnie!”

Nasz potencjał ludzki

Każdy z nas ma w sobie ogromny potencjał. Ponieważ nie jesteśmy z natury tacy czy tamci, nie musimy być zamknięci w żadnych sztywnych konceptualizacjach nas samych lub świata. Zamiast tego możemy dostęp naszą miłość, współczucie, życzliwość, radość, koncentrację i mądrość i poszerzaj je bez ograniczeń. Kiedy całkowicie wyeliminujemy ignorancję z naszego strumienia umysłu i osiągniemy wyzwolenie (nirwanę), jesteśmy naprawdę wolni. Nasze dobre cechy mogą funkcjonować bez przeszkód ze strony strachu, zarozumiałości i innych przeszkadzających emocji.

Ale naszym prawdziwym celem nie jest po prostu nasze osobiste wyzwolenie, ale przyniesienie jak największej korzyści wszystkim. Pomyśl o tym – gdybyś tonął, twoim bezpośrednim celem byłoby uratowanie siebie, ale chciałbyś również, aby inni też zostali uratowani. Nie czulibyśmy się dobrze, pływając do brzegu, a potem odpoczywając, gdy inni toną. Czujemy się zbyt związani z innymi, aby to zrobić, a więc również na naszej duchowej ścieżce, chociaż osiągnięcie własnego wyzwolenia byłoby cudowne, nie byłoby całkowicie satysfakcjonujące.

W ten sposób chcemy osiągnąć pełne oświecenie Budda—to znaczy stać się Budda nas samych — abyśmy mogli przynosić jak najwięcej korzyści sobie i wszystkim innym. Chociaż opis Stanu Buddy zawiera wiele wzniosłych i cudownych cech, dobrym sposobem na rozpoczęcie odczuwania stanu Budda jest wyobrażenie sobie, jak by to było nigdy nie złościć się na nikogo, bez względu na to, co ci powiedzieli lub zrobili. Pomyśl o tym przez chwilę: czy nie byłoby wspaniale być całkowicie wolnym od strachu, złość, defensywność, arogancja, potrzeba racji czy wygranej? Ludzie mogli mówić lub robić, co chcieli, a nasz umysł pozostałby spokojny i niezakłócony. Nie byłoby złość represjonować; wszystko by wyparowało.

Podobnie, jak by to było patrzeć na jakąkolwiek żywą istotę i spontanicznie czuć uczucie i życzyć jej wszystkiego najlepszego? Obejmuje to nas samych; innymi słowy, autentycznie dbać o siebie i wszystkich innych w zdrowy sposób. Czy nie byłoby wspaniale czuć się związanym ze wszystkimi i życzyć im wszystkiego dobrego?

Oto kilka prostych rzeczy do wyobrażenia, aby zorientować się, dokąd zmierzamy na ścieżce. Możliwe, że rzeczywiście się takimi jesteśmy. Chociaż nie chcemy wierzyć we wszystko, co myślą nasze przeszkadzające emocje, chcemy wierzyć w nasz ludzki potencjał. I możemy w to uwierzyć, ponieważ wielu innych ludzi osiągnęło oświecenie przed nami i mogą wskazać nam drogę.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.