Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

37 Praktyk: Wersety 10-15

37 Praktyk: Wersety 10-15

Część serii nauk na temat 37 Praktyk Bodhisattwów wygłoszony podczas Zimowych Rekolekcji od grudnia 2005 do marca 2006 o godz Opactwo Sravasti.

  • Dalsza dyskusja na temat 37 Praktyki Bodhisattwa, wersety 10-15
  • Siedmiopunktowa instrukcja przyczynowo-skutkowa dla bodhiczitta
  • Zrównywanie się i wymiana siebie na innych w różnych okolicznościach

Wadżrasattwa 2005-2006: 37 Praktyk: Wersety 10-15 (pobieranie)

Po tym nauczaniu nastąpiło a sesja dyskusyjna z rekolekcjami.

Zacznijmy więc od tekstu [37 praktyk Bodhisattwów]. Nawiasem mówiąc, Gesze Sonam Rinczen wydał doskonałą książkę na ten temat. Również książka Geshe Jampa Tegchok, Przekształcanie przeciwności losu w radość i odwagę jest wspaniały i bardzo go polecam do zrozumienia tego tekstu. Wiersz dziesiąty…

10. Kiedy wasze matki, które kochały was od zawsze bez początku,
Czy cierpienie, jaki pożytek z własnego szczęścia?
Dlatego do uwolnienia nieograniczonych żywych istot
Rozwiń intencję altruistyczną —
To jest praktyka Bodhisattwów.

To kolejny z tych wersetów, które zawsze mnie rozwalają. Istnieją dwa sposoby rozwijania bodhiczitty, jeden to siedmiopunktowa instrukcja przyczyny i skutku, a drugi to wyrównywanie i wymiana siebie i innych. Werset dziesiąty odnosi się do pierwszej metody, siedmiopunktowej instrukcji dotyczącej przyczyny i skutku. Opiera się to na równowadze i na tej podstawie masz:

  1. rozpoznanie czujących istot jako waszych matek,
  2. po drugie, postrzeganie ich jako życzliwych,
  3. po trzecie, chcąc odwdzięczyć się za ich dobroć,
  4. czwarta to wzbudzanie w nich miłości i życzliwości,
  5. piąta to współczucie,
  6. szósty jest wielkie postanowienie, A następnie
  7. siódmy jest bodhiczitta.

Wszystkie są w lamrim, więc nie będę się teraz szczegółowo nimi zajmował. Jeśli wcześniej nie miałeś nauk na ten temat, to posłuchaj taśm, które są na Trzy główne aspekty ścieżki. ja tam wchodze.

Mówiąc o tym wersecie: wasze matki, które kochały was od zawsze bez początku. Myślenie o wszystkich czujących istotach-matkach, wszystkich czujących istotach jako o waszych matkach… Nie ma znaczenia, w jakiej formie są w tym życiu, ani jak was traktują, ani nic w tym rodzaju; nie ma znaczenia, czy to ludzie, kotki, śmierdzące robale, pająki czy kojoty. Wszystkie były naszymi matkami w poprzednich żywotach i jako nasze matki były dla nas dobre. Wiąże się to z ćwiczeniem naszego umysłu nie tylko w postrzeganiu naszych matek jako życzliwych, ale także w postrzeganiu czujących istot jako naszych matek.

Widząc dobroć naszych rodziców, którzy dali nam to ciało

Ludzie z Zachodu mogą czasami mieć pewne trudności, ponieważ odkąd pojawił się Freud, byliśmy szkoleni, aby postrzegać naszych rodziców jako podłych i jako przyczynę naszych problemów i obwiniać ich za wszystko. Myślę, że to bardzo niesprawiedliwe, a ta perspektywa wkręca nas tak samo, jak wszystko, co zrobili nasi rodzice! Zrzuca tę mentalność na ludzi, którzy byli dla nas całkiem mili. Myślę, że poświęcając trochę czasu i naprawdę medytując nad życzliwością naszych rodziców — a wszyscy mamy historie do opowiedzenia z dzieciństwa — ale ostatecznie nasi rodzice dali nam tę ciało. To jest podstawa.

Bez naszych rodziców dających nam to ciało i zapewnienie, że zostaliśmy wychowani i nie umarliśmy w dzieciństwie — co z łatwością mogliśmy zrobić — już sam ten fakt oznacza, że ​​byli mili. Nieważne, co jeszcze się wydarzyło. Fakt, że mamy cenne ludzkie życie, dzięki któremu możemy praktykować Dharmę, jest możliwy tylko dzięki życzliwości naszych rodziców. Dając nam to ciało i upewnienie się, że albo oni, albo ktoś inny zaopiekował się nami… Aby mieć pewność, że kiedy nie mogliśmy zatroszczyć się o siebie jako niemowlęta i małe dzieci, ktoś się nami zaopiekował — To jest podstawa życzliwości.

Jeśli potrafimy wytrenować nasz umysł, aby dostrzegał tę życzliwość, a ponadto, na przykład, życzliwość w uczeniu nas, jak mówić… po prostu takie proste rzeczy. Nie ma znaczenia, co jeszcze się wydarzyło; nauczyli nas mówić, nauczyli nas wiązać buty, nauczyli nas korzystać z nocnika, wszystkie te naprawdę przydatne rzeczy! [śmiech] Jeśli możemy zobaczyć ich dobroć i zobaczyć, z czego zrezygnowali, aby nas wychować, to stawia to w zupełnie innej perspektywie wszystko, co mogło się wydarzyć.

Gdybyśmy mieli problemy z naszymi rodzicami, dysfunkcyjnymi rodzinami, przemocą lub czymkolwiek innym, stawia to wszystko w zupełnie innej perspektywie. Słyszałem kiedyś, jak ktoś powiedział, że teraz w Ameryce mówimy o dzieciństwie jako o czymś, z czego trzeba się wyleczyć. Myślę, że to dlatego, że zostaliśmy przeszkoleni, aby patrzeć, co idzie nie tak.

To, co odkryłem we wszystkich więźniach, do których piszę, to niesamowita miłość do ich rodziców, zwłaszcza do matki. To ci sami ludzie, kiedy opowiadają mi historie o tym, jak dorastali, o dysfunkcjach w rodzinie, kto wie, jaki tam był chaos – i okropnie traktowali swoich rodziców, kiedy dorastali, zwłaszcza matkę. A kiedy trafią do więzienia, ich matka jest osobą, która jest przy nich, bez względu na wszystko. Społeczeństwo ich porzuciło, wszyscy inni też; przyjaciele zwracają się przeciwko nim – ich matka nadal darzy ich bezwarunkową miłością. W końcu dociera do nich życzliwość ich matki i jest to naprawdę bardzo wzruszające.

Kiedy możemy otworzyć nasz umysł, aby zobaczyć tego rodzaju życzliwość, jest to coś, co nas ogromnie uwalnia. A potem, kiedy widzimy, że to nie tylko ta jedna osoba – ponieważ ta jedna osoba była dla nas w ten sposób dobra w tym życiu – ale każda inna żywa istota była także naszą matką i była dla nas dobra w ten sam sposób , wtedy przynosi to niesamowite uczucie bliskości i zażyłości z innymi czującymi istotami.

Mówi się, że Atisha, wielki indyjski mędrzec, który pomógł sprowadzić buddyzm do Tybetu, każdego nazywał „matką”. Osioł, jaki – kimkolwiek to był, była to „mama”. Myślę, że to bardzo dobry sposób na ćwiczenie naszego umysłu, kiedy widzimy inne żywe istoty, ponieważ wtedy nie czujemy się wyobcowani, nie czujemy się oddzieleni od nich.

Możemy nie pamiętać, kiedy były naszą matką, ale możemy wywnioskować, że nasze poprzednie wcielenia nie miały początku — było mnóstwo czasu, aby wszyscy byli naszymi matkami i byli dla nas mili w tym czasie. Cała ta perspektywa naprawdę zmienia sposób, w jaki postrzegamy innych ludzi. Pomaga nam również nie postrzegać ludzi takimi, jakimi są w tym życiu iw relacjach, jakie mamy z nimi w tym życiu. Pomaga nam pamiętać, że był czas, kiedy istniała ta niesamowicie intymna relacja między rodzicem a dzieckiem.

Pamiętam, kiedy słuchałem nauk na ten temat w Kopan, aw Kopan był pies o imieniu Sasza. Sasza była kaleką; nie mogła chodzić na tylnych łapach. Wlokła się wszędzie, używając tylko przednich łap. To było takie żałosne widzieć… ten pies tak bardzo cierpiał. A potem miała miot szczeniąt w takim stanie i karmiła swoje szczenięta i opiekowała się szczeniętami. Mam tak żywe wspomnienie — prawie trzydzieści lat później — jej dobroci dla swoich dzieci, pomimo jej własnego niewiarygodnego cierpienia. A potem pomyśleć, że każda czująca istota była dla nas dobra w ten sposób: to po prostu zadziwiające. Nie można żywić urazy, nienawidzić nikogo, kiedy widzi się, że mieliśmy takie relacje z ludźmi.

Kiedy nasze dobre matki cierpią, imprezowanie jest nie do pomyślenia

Kiedy te istoty, które były dla nas tak niewiarygodnie dobre, cierpią, jaki jest pożytek z szukania własnej przyjemności zmysłowej, własnej reputacji, dobrej zabawy? Pojawia się uczucie: „Nie mogę tego zrobić, kiedy ktoś, kto był dla nas niesamowicie dobry, cierpi”. I tutaj mamy do czynienia z cierpieniem samsary, które jest tak okropne. Kiedy oni cierpią, możemy wyjść na imprezę? To nie do pomyślenia. Dla mnie jest to bardzo dobre lekarstwo, kiedy umysł staje się bardzo samolubny i bardzo „Chcę tylko trochę szczęścia; Chcę trochę przyjemności! Kiedy jest to tak bardzo egocentryczne, myślenie: „Oto te wszystkie inne istoty, które były tak miłe, tarzające się w samsarze, a ja chcę wyjść i po prostu dobrze się bawić? To niedorzeczne!"

Kiedy miałam szesnaście lub siedemnaście lat, mój chłopak zaprosił mnie na bal maturalny. A potem na kilka dni przed balem wybuchła wojna sześciodniowa. Po prostu poczułem: „Wow. Oto ci wszyscy ludzie, którzy zabijają się nawzajem. Jak mogę iść na bal? Cóż za niedorzeczność — iść na bal — kiedy ludzie zabijają się nawzajem z powodu tak głupich rzeczy i zadają sobie i sobie tyle cierpienia! Wszyscy mówili mi, że zwariowałem i nie mogłem nic z tym zrobić, więc powinienem „po prostu się zamknąć i iść na bal!”. Ale wydawało mi się to takie dziwne: jak możesz to zrobić?

Kiedy masz takie uczucie, automatycznie przychodzi ci do głowy uwolnienie nieograniczonej liczby żywych istot, rozwinięcie altruistycznej intencji. Kiedy pojawia się cierpienie, jedyne, co można zrobić, to starać się zostać buddami, abyśmy mogli przynosić im pożytek w najbardziej efektywny sposób. To jedyna rzecz, która ma sens. Dobra zabawa nie ma sensu. Wyzwalanie się tylko siebie i zapominanie o innych nie ma sensu. Śledząc bodhisattwa ścieżka jest jedyną rzeczą, która ma jakikolwiek sens, gdy masz tego rodzaju zrozumienie. Pomaga nam zobaczyć przeszłość, jak ludzie traktują nas w tym konkretnym życiu. Achie [jeden z kotów Abbey] drapie mnie i myślę „och, ten śmieszny kot”. Można zrobić całą sprawę sądową… Ale można też powiedzieć „to moja mama urodziła się w tym kocie ciało, uwięziony przez udręki i karmy w ciało w ten sposób, nie wiedząc, co, u licha, myśli lub robi. A oto osoba, która niesamowicie dobrze się mną opiekowała w poprzednim życiu. Potem dobrze, że mnie podrapie, nic wielkiego!

Wyrównywanie i wymiana siebie z innymi

Wiersz jedenasty:

11. Całe cierpienie wynika z pragnienia własnego szczęścia.
Doskonali Buddowie rodzą się z myśli, by pomagać innym.
Dlatego wymień własne szczęście
Za cierpienie innych —
To jest praktyka Bodhisattwów.

Ten werset skupia się na sposobie wyrównywania i wymiana siebie i innych. Tutaj widzimy, że my i inni jesteśmy równi w pragnieniu szczęścia i braku pragnienia cierpienia. Widzimy wady troszczenia się o siebie i zalety troszczenia się o innych. Kiedy mówimy „wady dbania o siebie”, nie oznacza to, że powinniśmy mieć niską samoocenę i biczować się. Oznacza wady bycia zajętym sobą i korzyści wynikające z troski o innych.

Stamtąd wymieniamy siebie i innych, co nie oznacza, że ​​ja staję się tobą, a ty mną, a twoje konto bankowe staje się moje, a moje konto bankowe twoim – oznacza to: to, co zwykle trzymamy najważniejsze jest moje szczęście. Wymieniamy się tym, kogo nazywamy „moim”, a kogo „ty”, a to, co kiedyś nazywano „innymi”, nazywamy „ja” lub „moje”. A to, co kiedyś nazywano „ja”, nazywamy „innymi”. Więc kiedy mówimy: „Chcę szczęścia”, odnosimy się do wszystkich innych żywych istot. A kiedy mówimy: „Jestem numerem jeden i możesz poczekać”, mamy na myśli „inne czujące istoty są najważniejsze, a spełnienie własnej przyjemności może poczekać”. To jest wymiana siebie i innych. Następnie wykonujemy Branie i Dawanie medytacja, tonglen, a to prowadzi nas do wytworzenia bodhiczitty. Nie będę wchodził w szczegóły wszystkich tych kroków – spójrz na książkę Geshe Tegchog. Ma tam całkiem wspaniałe wyjaśnienie.

Chodzi o to, aby bardzo wyraźnie zobaczyć, że całe cierpienie pochodzi z pragnienia własnego szczęścia. To powinna być jedna z głównych rzeczy, które zdasz sobie sprawę z tego odosobnienia. Czy to nadchodzi w twoim medytacja w ogóle, kiedy patrzysz wstecz na swoje życie i rzeczy, których musisz żałować, które oczyszczasz – kiedy zadajesz sobie pytanie: „Dlaczego zrobiłem te rzeczy, które musiałem oczyścić?” – czy nie zawsze dlatego, że troszczyłem się o siebie bardziej niż o innych? (kiwa głową) Za każdym – każdym – negatywnym karmy stworzyliśmy, czy nie było tam myśli: „Jestem ważniejszy od innych”? Widzimy tam bardzo wyraźnie wady egocentrycznego umysłu: wszystkie negatywne karmywszystkie przyczyny naszego własnego cierpienia są przez nią generowane.

Na odosobnieniu możesz nawet zobaczyć codzienność: np. kiedy masz zły dzień, kiedy coś przeżywasz, czy nie ma wtedy też pewnej dozy zaabsorbowania sobą? [śmiech] „OOHHH, nikt nie przechodzi przez to, przez co ja przechodzę na tych rekolekcjach! Wychodzi mi tyle rzeczy! Nie do wiary! Nikt inny przez to nie przechodzi!” [śmiech] Wszyscy o tym myślimy, prawda? Prawda czy nieprawda? Wszyscy tak myślimy. Czy to dokładne odzwierciedlenie rzeczywistości — że nikt inny nie przechodzi przez to wszystko, przez co my przechodzimy, że tylko my tak bardzo cierpimy z powodu naszych dolegliwości i karmy? To tylko nasz egocentryczny melodramat, prawda? Wszyscy w całym odosobnieniu przechodzą przez różne rzeczy. Ale do kogo się przyczepimy? Mój dramat, moja wina, moje niekontrolowane emocje, moje cierpienie! W kółko, sesja za sesją. [śmiech] To niesamowite, prawda? Absolutnie niewiarygodne. I oto masz - właśnie tam - empiryczny dowód wad egocentryzm: oto jest, właśnie tam, w żywych kolorach.

„Doskonali buddowie rodzą się z myśli o pomaganiu innym”. Co więc zrobili Buddowie? Mówili: „Wszystko to wokół mnie jest po prostu beznadziejne: próba uczynienia świata takim, jakim chcę, próba sprawienia, by wszyscy zrozumieli, jak bardzo cierpię, jaka jestem samotna, jak bardzo jestem wyobcowana i jak bardzo ignorują mnie i odrzucają mnie, wykluczają mnie i nie zwracają na mnie uwagi [bardzo płaczliwy głos]”. [śmiech] Próby skłonienia innych czujących istot do uznania tego są po prostu bezużyteczne. To jest bezużyteczne. Po prostu puść to! Po prostu idź, „brzęk”. Rzuć to.

Buddowie myślą, by przynosić pożytek innym. A w całej przestrzeni, która pozostaje w twoim umyśle – kiedy puścisz swój własny melodramat – jest tak wiele miejsca, by naprawdę kochać innych ludzi i inne żywe istoty. To przychodzi bardzo, bardzo naturalnie – bardzo automatycznie. Zwłaszcza, gdy można zobaczyć, jak cierpią z powodu swoich własnych egocentryzm, tak jak kiedyś. Możesz spojrzeć i zobaczyć: „wow! Ta osoba robi się taka nieszczęśliwa.

Ich egocentryzm czyni ich tak niepotrzebnie nieszczęśliwymi”. Naprawdę możesz zacząć mieć dla nich trochę współczucia. A potem na tej podstawie możecie dokonywać wymiany siebie i innych oraz Brać i Dawać medytacja: wziąć na siebie ich cierpienie i użyć go, by zgnieść w środku cały nasz melodramat – całą tę twardą skałę „oooch, moje cierpienie”. Sprowadź cierpienie wszystkich innych, a potem po prostu przekształć je w tę błyskawicę, która uderza w tę egocentryczną bryłę w naszym sercu i po prostu całkowicie ją zaciera. A potem jest po prostu tak dużo przestrzeni, tak wiele niesamowitej przestrzeni… Tak więc rozwijamy bodhiczittę również w ten sposób. Ponieważ wtedy staje się jasne, że jeśli naprawdę troszczymy się o innych, najlepszym sposobem pracy na ich szczęście jest wyeliminowanie własnych zaciemnień, abyśmy mogli przynosić najbardziej efektywne korzyści — wtedy osiągnięcie oświecenia ma sens.

Następne wersety dotyczą treningu myślenia. Są bardzo praktyczne i bardzo dobrze się je stosuje podczas odosobnień. Wiersz dwunasty:

12. Nawet jeśli ktoś z silnego pragnienia
Kradnie całe twoje bogactwo lub skradziono je,
Poświęć mu swoje ciało, posiadłości,
A twoja cnota, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość —
To jest praktyka Bodhisattwów.

Co zwykle mamy ochotę zrobić, gdy ktoś ukradnie nasze rzeczy? Jaka jest nasza zwykła reakcja?

Publiczność: Wściekłość, złość...

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): Racja, a my zamierzamy go odebrać — „Nie ma mowy, żebyśmy pozwolili temu złodziejowi go zabrać! To nie jest ich, to jest moje!” i „jak oni śmią to wziąć!” i „naruszyli mnie i weszli w moją przestrzeń!” i bla, bla, bla. Po prostu chcemy go wyrwać i walnąć drugą osobę. Co mówi ten trening myślenia? Daj im nie tylko to, co ukradli, ale poświęć im swoje ciało, twoje mienie i twoją trzykrotną cnotę. To ostatnia rzecz, na jaką ma ochotę egocentryczny umysł, prawda? A to oznacza, że ​​jest to najlepsza rzecz, o której możemy pomyśleć. To nie znaczy, że idziemy i popełniamy samobójstwo na ich oczach i oddajemy im nasze ciało; oznacza to mentalne poświęcenie naszego ciało i nasz dobytek i naszą cnotę wobec osoby, która ograbiła nasze rzeczy.

Więc robisz coś przeciwnego do tego, co chce zrobić egocentryczny umysł, i nie robisz tego niechętnie – (jak) „ten werset powiedział, że muszę” – ale robisz to z radością. Jak? Ponieważ widzisz, że ta osoba, która ukradła wszystkie twoje rzeczy – dlaczego ludzie kradną rzeczy? Bo są żałośni. Ludzie, którzy są szczęśliwi, nie kradną cudzych rzeczy! Więc ta osoba, która ukradła nasze rzeczy, dlaczego to ukradła? Ponieważ są nieszczęśliwi; bo są nieszczęśliwe. To znaczy, że potrzebują szczęścia. Jak damy im szczęście? Poświęcamy nasze ciało, naszego majątku oraz naszego przeszłego, teraźniejszego i przyszłego pozytywnego potencjału dla ich dobrobytu.

Kiedyś robiłem rekolekcje w Tushita i wyszedłem na spacer w porze lunchu, a kiedy wróciłem, ktoś wszedł i ukradł mój zegar i długopis. To była jedyna wartościowa rzecz, jaką miałem w pokoju. To był mały zegar i długopis i na początku pojawiła się taka myśl: „Ktoś wszedł do MOJEGO pokoju, jak śmie to zrobić i wziąć to!” A potem pomyślałem: „nie, oni musieli tego potrzebować, więc daj im to. W każdym razie nie mam go, równie dobrze mogę im go dać!” [śmiech] Moje trzymanie się tego mentalnie nie przywróci mi tego z powrotem, tylko sprawi, że będę bardziej nieszczęśliwy, więc równie dobrze mogę im to dać…

Wiersz trzynasty:

13. Nawet jeśli ktoś spróbuje odciąć ci głowę
Kiedy nie zrobiłeś najmniejszej rzeczy źle,
Ze współczucia zabierz wszystkie jego występki
Na siebie—
To jest praktyka Bodhisattwów.

Togmey Zangpo myśli o tych wspaniałych sytuacjach: ktoś chce ściąć ci głowę, kiedy nie zrobiłeś nic złego! Zwykle jesteśmy oskarżani o robienie rzeczy i nie zrobiliśmy nic złego i ludzie rzucają oskarżenia, ale jak często ktoś chciał nam przez to ściąć głowę? Zwykle nie jest to tak poważna rzecz, z którą mamy do czynienia… Ale nawet gdyby to było coś, że ktoś chce odciąć nam głowę i nie zrobiliśmy nic złego, co takiego chce zrobić nasz naturalny umysł ego? "TO NIESPRAWIEDLIWE! Nie zrobiłem nic złego, on to zrobił!” Co robimy, obwiniamy kogoś innego. — Idź, odetnij mu głowę — nie moją! Nie zrobiłem nic złego!” Przekazujemy kasę. Nawet jeśli zrobiliśmy coś złego, przekazujemy odpowiedzialność, prawda? "Kto ja? Och, nie zrobiłem tego”.

Nawet zwierzęta tak robią. Kiedy byłem dzieckiem, mieliśmy owczarka niemieckiego, a moja mama miała na stole salami — robiła kanapki z salami — i zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć drzwi, a kiedy wróciła, nie było tam salami, a pies wyglądał na bardzo winnego, jakby patrzył na dzieci mówiące: „Och, dzieciaki to zrobiły”. [śmiech] Więc wszyscy tak robimy… Nawet jeśli zrobiliśmy coś złego, obwiniamy kogoś innego, przerzucamy odpowiedzialność.

Tutaj nie zrobiliśmy nic złego, a ktoś naprawdę chce nas dopaść i co robimy? Zamiast walczyć i krzyczeć, oskarżać ich, bić i tym podobne, z litości weźmy na siebie wszystkie jego występki. Ponownie, tutaj jest ta osoba, która naprawdę bardzo cierpi, naprawdę cierpi. Ktoś, kto żywi urazę i chce zemsty, albo ktoś, kto źle coś zinterpretował i chce odpłacić komuś krzywdą, nawet jeśli ta osoba nic nie zrobiła, jest nieszczęśliwa, prawda?

Więc znowu, co jest właściwe Bodhisattwa reakcja? Weźmy na siebie wszystkie ich występki, wszystkie negatywne karmy które stworzyliby przez to działanie, wszystkie negatywne karmy które stworzyli w przeszłości, weźmy to wszystko na siebie i po prostu ułóżmy to na naszych własnych egocentryzmi użyć go do zniszczenia naszego egocentryzm. Ponownie, jest to przeciwieństwo tego, co chce zrobić umysł ego. Możesz więc zobaczyć, jak tego rodzaju praktyki treningu myślenia są wykorzystywane do niszczenia umysłu ego… Są bardzo jasne, prawda?

Wiersz czternasty:

14. Nawet jeśli ktoś emituje wszelkiego rodzaju nieprzyjemne uwagi
O tobie w trzech tysiącach światów,
W zamian z kochającym umysłem
Mów o jego zaletach —
To jest praktyka Bodhisattwów.

Jest ktoś, kto cię krytykuje, wszelkiego rodzaju nieprzyjemne uwagi, szatkuje cię, mówi wszystko, co kiedykolwiek zrobiłeś źle, wymyśla kłamstwa na temat tego, co zrobiłeś, krytykuje cię od góry do dołu i w poprzek - na trzy tysiące światów! Zapomnij o trzech tysiącach światów — jeśli zrobią to choćby jednej osobie za naszymi plecami, nie zniesiemy tego — nie mówiąc już o trzech tysiącach światów. Ktoś mówi o nas złe rzeczy: ego mówi: „To niemożliwe! Jak ktoś może to zrobić? Ok, czasami popełniam błędy, ale to tylko dlatego, że byłem głupi i niemądry, a ty powinieneś mieć dla mnie współczucie, kiedy taki jestem i mi wybaczyć. To dlatego, że po prostu nie wiedziałem nic lepszego. A potem, tyle razy, obwiniasz mnie za rzeczy, których nie zrobiłem – no, może trochę coś zrobiłem, ale tak naprawdę to było nic – po prostu wyolbrzymiasz to wszystko…”

Czy to nie tak? Ilekroć słyszymy najmniejszą niemiłą uwagę, nawet jeśli ktoś nie ma zamiaru nas obrazić, słyszymy to, co mówi jako zniewagę. Znowu i znowu i znowu… Odkrywamy, że cały czas mieszkając tutaj, w Opactwie! (śmiech, zwłaszcza mieszkańców) Rzeczy, których nikt nie miał na myśli jako obrazę, ale ponieważ wszyscy jesteśmy wrażliwi na ego, myślimy: „To osobiste oskarżenie – nieprzyjemna uwaga! Kwestionując moje prawo do życia!” [śmiech] Po prostu wysadziliśmy to w tę ogromną, ogromną rzecz.

Albo co zrobimy, zamiast rozdmuchać to do tej wielkiej sprawy, kiedy jesteśmy na naszej mydelniczce: „Jak myślisz, kim jesteś, mówiąc o mnie takie rzeczy za moimi plecami? Jeśli ktoś ma prawo kogoś krytykować, ja mam prawo krytykować ciebie, ponieważ zrobiłeś to, i to, i to, i to…” I wyciągamy cały nasz duży plik komputerowy z każdej małej rzeczy, którą kiedykolwiek zrobiono źle, ponieważ śledziliśmy to tylko po to, żeby mieć amunicję na taką sytuację jak ta. [śmiech] Trzymamy się wszystkiego i przechowujemy to, żeby móc to wyjąć i naprawdę zbesztać drugą osobę.

Co więc robimy zamiast tego? W zamian z miłością opowiadaj o jego zaletach. Nie jest napisane: „z niechętnym umysłem”. Mówi z kochającym umysłem. O tym mówiłeś w przykładzie, który podałeś w zeszłym tygodniu [rekolektantowi]: o tym, żeby zacząć się komuś przyglądać i na początku trudno było dostrzec jego zalety, ale im dłużej to robiłeś, tym więcej widziałeś… wow - było tam wiele dobrych cech, których nigdy wcześniej nie zauważyłeś. Naprawdę to robimy, nawet jak na kogoś, kto próbuje nas krytykować: zobacz, ile ma dobrych cech. I wskaż je; chwal ich! To ostatnia rzecz, którą chcesz robić, prawda? Ale z kochającym umysłem — znowu, nie z: „Och, robię to tylko dlatego, że Togmey Zangpo powiedział mi, że powinienem” lub „Robię to, bo muszę, ale naprawdę chcę mu walnąć”. -nie tak. [śmiech] Naprawdę z kochającym umysłem, wskazując na ich dobre cechy.

15. Chociaż ktoś może szydzić i mówić brzydkie słowa
O tobie na publicznym zgromadzeniu,
Patrząc na niego jako na nauczyciel duchowy,
Pokłoń się mu z szacunkiem —
To jest praktyka Bodhisattwów.

Ten werset jest podobny do poprzedniego. Chociaż ktoś może wyśmiewać cię i mówić o tobie złe słowa na publicznym zgromadzeniu. Oto jesteś ze swoim Wadżrasattwa grupie, a ktoś bierze cię na klatę, naprawdę cię wyśmiewa i nabija się z ciebie. Albo jesteś na spotkaniu rodzinnym i ktoś z twojej rodziny naprawdę cię wyśmiewa i krytykuje. Oni też nie tylko mówią ci coś bezpośrednio; rozpowszechniają to wśród wszelkiego rodzaju innych ludzi. Ponownie, dla umysłu ego jest to po prostu nie do zniesienia, całkowicie nie do zniesienia.

Myślę, że czasami ludzie cenią swoją reputację i wizerunek o wiele bardziej niż własne życie. Ludzie pójdą na wojnę i będą walczyć o wizerunek i reputację. Jeśli przyjrzysz się, wiele wojen gangów, które mają miejsce w różnych miejscach, to nie tyle dlatego, że ktoś ukradł coś komuś innemu, ale ktoś kogoś skrytykował. Co to było, Hatfieldowie i McCoyowie, ci, którzy z pokolenia na pokolenie zabijali się nawzajem? Widać to nawet w byłej Jugosławii, chociaż ludzie nic nie robili, bo te uprzedzenia były przekazywane z pokolenia na pokolenie, tylko słysząc historie o tym, jak zła była ta druga grupa, a potem ludzie się kłócą. I chodzi o reputację i wizerunek, a nie o cokolwiek, co zdarzyło się w tym życiu, cokolwiek istotnego. Tuż nad reputacją i wizerunkiem…

Więźniowie cały czas mi o tym mówią, bo to jest jedna z rzeczy, która jest dla nich tak ważna: brak szacunku. W warunkach więziennych – zapomnij o warunkach więziennych, gdziekolwiek – ktoś przecina ci drogę w kolejce, ludzie rozpętają o to bójkę w miejscu publicznym, prawda? Byłem w pociągach, gdzie ktoś zajmował miejsce dla kogoś innego, a oni krzyczeli i wrzeszczeli na siebie w pociągu. Tylko małe, małe rzeczy. Każdy rodzaj reputacji, gdzie czujemy, że nie jesteśmy szanowani, wtedy, chłopcze, stajemy się wściekli. Będziemy walczyć na śmierć i życie o naszą reputację. To się zdarza cały czas. Pomyśl o tym: jestem pewien, że możesz wymyślić wiele przykładów. Spójrz na naszą politykę rządu. Nie sądzisz, że jednym z powodów, dla których jesteśmy w Iraku, jest reputacja pierwszego Busha, a drugiego Bush chciał pokazać, że „nie możesz tego zrobić mojemu tacie”?

Ta sprawa z byciem tak wrażliwym na nasz wizerunek jest naprawdę trująca. Więc jakie jest antidotum? Spójrz na tę osobę jako na nauczyciel duchowy i kłaniać się mu z szacunkiem. Powiecie więc: „Co? George Bush powinien był ukłonić się z szacunkiem Saddamowi Husajnowi? [śmiech] Cóż, wielu ludzi by nie zginęło, gdyby to zrobił… Ale myślę, że w tego rodzaju rzeczach kładzie się nacisk na słuchanie tego, co druga osoba ma do powiedzenia, zamiast atakować i chcąc je zniszczyć. Zacznij słuchać. Spróbuj usłyszeć, jak druga osoba widzi sytuację i co się dzieje. Jeśli potrafimy okazać trochę szacunku — jeśli możemy traktować drugą osobę poważnie, nawet jeśli uważamy, że jej sposób myślenia jest całkowicie nie na miejscu — jeśli możemy okazać jej szacunek, bardzo często może to ją zjednać. Bardzo często to, czego ktoś chce — ktoś, kto się zachowuje — tak naprawdę chce szacunku i uznania.

Pomyśl o dzieciach w klasie. Dzieciaki, które bardzo często zachowują się w klasie, potrzebują tylko uznania jako istota ludzka, a nie mogą tego uzyskać w żaden inny sposób niż zakłócenie całej klasy. Pamiętam, jak pewnego razu powiedziałem to jednemu z uczniów: „Nie musisz się tak zachowywać, żebym z tobą rozmawiał”. To się dzieje cały czas.

Tak czy inaczej, ten werset ma na celu słuchanie drugiej osoby. Traktuj je poważnie. Szanuj ich jako istotę ludzką, nawet jeśli nie zgadzasz się z tym, co robią i co mówią. To powinno dać ci coś do ćwiczenia w przyszłym tygodniu. [śmiech]

Pomyśl o swoich rzeczach niepodlegających negocjacjom

A teraz coś innego, o czym chciałem porozmawiać. Niektórzy z was byli tu w zeszłym roku, a inni prawdopodobnie słyszeli, jak rozmawialiśmy o Bo, jednym z więźniów, io tym, jak czytaliśmy listy Bo. Jego listy wywołały takie niesamowite dyskusje. Odsiaduje wyrok 20 lat – wypuszczą go po 16 latach – aw zeszłym roku siedział już od 15 lat. Wszedł, gdy miał 32 lata; w zeszłym roku miał 47 lat, więc wszystkie te lata spędzone w więzieniu czekały na wyjście.

Mówił o swoich „niepodlegających negocjacjom”, tj. o tym, co chce zrobić w swoim życiu, kiedy wyjdzie, co po prostu nie podlega negocjacjom. Rzeczy, które czuł tak mocno, że miały przynieść mu szczęście i które tak bardzo chciał zrobić, że nikt nie powiedziałby czegokolwiek, co mogłoby go zmusić do ponownej oceny.

A kiedy odpisałem, sugerując, że te rzeczy nie przynoszą prawdziwego szczęścia, bardzo się na mnie złościł. Jego cała afera o „nienegocjowalnych” wywołała niesamowitą dyskusję wśród rekolekcjonistów. Wszyscy — wszyscy — zaczęliśmy przyglądać się własnemu życiu i pytać: „co uważamy za niepodlegające negocjacjom w naszym życiu?” Jakie zajęcia, jacy ludzie, jakie miejsca, co czujemy, że absolutnie musimy mieć w swoim życiu? I wcale nie zamierzamy iść na kompromis w tych sprawach. Więc jest to coś bardzo dobrego dla ciebie do zrobienia i przyjrzenia się temu medytacja. To, co nazywał „nienegocjowalnym” — tym, czym są w normalnym języku, są rzeczy, do których jesteśmy najbardziej przywiązani; nasze najgłębsze przywiązania, z którymi w żaden sposób nie zamierzamy iść na kompromis….

Bardzo interesujące jest myślenie o tym w swoim życiu: o związkach, zajęciach, miejscach, karierze, jedzeniu lub sporcie, cokolwiek to jest. Ale w żaden sposób nie zamierzasz iść na kompromis w tych sprawach. Więc spójrz na to. To jest wstęp, a to, co mam tutaj, to list od Bo z 5 stycznia. Wyjeżdża 18 stycznia, więc proszę wszystkich, módlcie się za niego bardzo, bardzo mocno…. Ma 16 lat i napisał mi w pewnym momencie, że to był niesamowity moment, kiedy w końcu wyczerpał wszystkie swoje apelacje i zdał sobie sprawę, że będzie musiał odsiadywać każdy dzień kary. Więc brakuje mu trzech dni do wyjścia; w chwili pisania tego listu brakowało mu prawie dwóch tygodni do wyjścia. Więc chcę przeczytać ci część listu [od Bo]:

Bo (więzień) odnajduje pokorę i człowieczeństwo

Cóż, dużo zaglądałem do środka. To bardzo fajny okres w moim życiu. Nie sądzę, aby sposób, w jaki się czuję i sposób, w jaki moja świadomość postrzega i obliczała rzeczy, kiedykolwiek był doświadczany w tym życiu w taki sposób. To wyjątkowy moment w moim życiu; to jest czas, na który tak długo czekałem, to drugi znaczący nowy początek w moim życiu.

Pierwszym nowym początkiem — którego jako takiego nie rozpoznałem — było aresztowanie. Ten nowy początek nie był czymś, na co czekałam z niecierpliwością lub którą przyjęłam jako pozytywną zmianę, ale patrząc z perspektywy czasu, było to wyraźnie potrzebne, aby zmienić kierunek mojego życia. Chociaż ten drugi nowy początek był celem od bardzo dawna, całkowicie rozumiem, że to tylko początek. To nie jest koniec wszystkiego. To nie jest linia mety. To nie jest końcowy produkt niczego, w tym moich szesnastu lat uwięzienia.

Patrzę na to jak na początek reszty mojego życia: życia z jasnym kodeksem etycznym i wzorcem charakteru. Moja głowa jest w bardzo dobrym miejscu, miejscu jasności, miejscu nadziei i pozytywnej myśli, miejscu pokoju i spokój. Więc tak, Chodron, zamiast nerwowości i niepokoju (na które cierpi wielu wychodzących facetów), jestem teraz naprawdę spoko. Jest we mnie radość i beztroska, których nigdy wcześniej nie pamiętam.

To znaczy, były szczęśliwe czasy przed trafieniem do więzienia, ale nie na tym poziomie świadomości. To obecne szczęście jest wytworem mojego umysłu i sposobu, w jaki zdecydowałem się radzić sobie z życiem. To nie ma nic wspólnego z jakimś powierzchownym gównem, np. materialistycznym, hedonistycznym badziewiem, czy jakimś romantycznym związkiem (typ drugiej osoby), który jest poza tym, kim jestem. Myślę, że nauczyłem się, że szczęście zaczyna się – i trwa – od tego, co dzieje się w środku.

Pieniądze, narkotyki, władza, seks, dobra materialne — żadne z nich nie zapewnia prawdziwego szczęścia. Szczęście musi pochodzić z wnętrza. Tak, bycie mną w tym momencie to podróż. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, a czuję się cholernie dobrze. Czasami pesymistyczny Bo martwi się, że świat zmiażdży mój optymizm, gdy wyjdę, ale pozytywny Bo wie w głębi duszy, że jeśli będę robić właściwe rzeczy każdego dnia, będę z siebie zadowolony. Nie kontroluje mnie już pokręcony sposób myślenia, że ​​muszę zaimponować ludziom, że muszę być bogaty i popularny, że muszę sprostać czyimś oczekiwaniom sukcesu.

Jako mężczyzna w średnim wieku zmieniłem wiele priorytetów, które miałem dwadzieścia lub więcej lat temu. Moja lista priorytetów wygląda zupełnie inaczej niż ta, którą miał dwudziestoośmioletni Bo. Zabawne, jak kilka lat w więzieniu może zmienić postrzeganie i procesy myślowe człowieka, jak pozbawienie wolności fizycznej i uderzenie w dno może pozbawić rozsądku nawet najbardziej upartą osobę, jak znalezienie odrobiny pokory przywraca trochę swojego człowieczeństwa. Tak, Chodron, moja głowa i myśli są teraz w całkiem dobrym miejscu.

Czy to nie niesamowite? Spora zmiana w stosunku do zeszłego roku, prawda? Proszę, módlcie się za niego, gdy każdego dnia rozpoczyna resztę swojego życia — tak jak każdy z nas zaczyna każdy dzień resztę swojego życia.

Myślę, że jest w tym dużo mądrości Dharmy – mimo że nie chce nazywać się „buddystą”, nie wyznaje żadnych dogmatów i nie lubi rytuałów. [śmiech]

Czy ten list nie jest niesamowity?

Po tym nauczaniu nastąpiło a sesja dyskusyjna z rekolekcjami.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.