Praktyka i nasz umysł

Przez GS

Mężczyzna siedzący na zewnątrz w trawie, medytujący.
Im bardziej zdaję sobie sprawę z wpływu swoich działań na innych, tym bardziej w grę wchodzi etyka buddysty. (Zdjęcie zrobione przez )

Moja historia jest pozytywnym dowodem doktryny odrodzenia, karmyi przeszłe życia. Byłem prawdziwym palantem, bardzo negatywną, samolubną osobą w tej rundzie odrodzenia. Nic, co zrobiłem w tym życiu, nie mogło nawet zbliżyć się do stworzenia przyczyn wielkiego pożytku, jaki codziennie otrzymuję w tym życiu. Bez wątpienia tak wiele wspaniałych istot wspiera mnie w tym życiu. To zdumiewające, jak pożyteczna była ta runda odrodzenia nie tylko dla mnie, ale mam nadzieję dla wszystkich, z którymi się zetknę. Przynajmniej to jest mój codzienny dążenie: nie wyrządzać krzywdy i przynosić pożytek wszystkim czującym istotom.

Moja praktyka nadal rozszerza się z mojej poduszki, falując na zewnątrz w kierunku wszystkich innych. Im bardziej zdaję sobie sprawę z wpływu swoich działań na innych, tym bardziej w grę wchodzi etyka buddysty, wzmacniająca moje przysięga doprowadzić do ustania cierpienia dla wszystkich istot. Tyle cierpienia jest wokół nas. Taki smutny; rozdziera mi serce.

Wszyscy jesteśmy tak pochłonięci i uwięzieni przez zewnętrzne stymulacje. Musimy odpuścić i pozwolić naszemu umysłowi zobaczyć nasz umysł, rozebrany do tego miejsca, do którego tylko my możemy się udać, tego miejsca poza wszystkimi umysłowymi szafami. Oczywiście potrzeba odwagi i zdecydowania, by tam iść, do tego najgłębszego sanktuarium naszego wewnętrznego środowiska. Ale musimy tam iść, a kiedy już tam będziemy, musimy rozwalić te zamknięte drzwi, widząc zawartość takimi, jakimi są – naszym własnym dziełem i naszą własną energią nawyku – widząc siebie takimi, jakimi jesteśmy i będąc spokojnym z naszym wewnętrznym umysłem.

Dla mnie to ciągła codzienna walka. Muszę sobie przypomnieć, że nie możemy kontrolować tego, czego nie możemy kontrolować. Myślenie, że możemy, jest jak martwienie się o deszcz uderzający w dach.

Sposób, w jaki postrzegamy nasz świat, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy – w więzieniu czy poza nim, w wyścigu szczurów świata korporacji, bezdomni, na wojnie, w pokoju, w szpitalu, w klasztorze – nic z tego nie ma znaczenia cokolwiek. Liczy się to, jak postrzegamy nasze otoczenie i nasze współczujące cierpiące istoty w tym otoczeniu. Wszyscy jesteśmy tacy sami, na dobre lub na złe. Nie ma różnicy w tym, że każdy z nas jest uwięziony w tym samsaricznym oceanie cierpienia. Wszyscy próbujemy zrozumieć i radzić sobie z tym, jak postrzegamy nasze otoczenie i jak łączymy się z cierpiącymi istotami wokół nas. Wszyscy jesteśmy uwięzieni przez naszą własną ignorancję, nasze własne poczucie własnej ważności. Jak smutno.

Zamiast widzieć wszystko, co nas denerwuje i denerwuje w naszym wewnętrznym i zewnętrznym środowisku, powinniśmy zobaczyć, co się dzieje, gdy zmieniamy nasze postrzeganie i postrzegać to wszystko jako przeszkody, które stworzyliśmy na ścieżce. Musimy szczerze zadać sobie pytanie, dlaczego te rzeczy nas niepokoją i, co ważniejsze, dlaczego pozwalamy, aby te zewnętrzne rzeczy przeszkadzały nam i odwracały naszą uwagę od ścieżki. Te rzeczy mogą nas niepokoić i wpływać na nas tylko wtedy, gdy im na to pozwolimy. Przyzwalamy na to, czasem nawet zapraszamy, a potem narzekamy na to, na co sami pozwoliliśmy! Zdumiewający!

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat