Przekonania postawione na głowie

Przez GS

Neonowy znak słowa wiara z podświetlonym kłamstwem.
Trzymanie się tożsamości i przekonań powoduje wiele cierpienia. (Zdjęcie zrobione przez Steve’a Rhodesa)

GS opisuje swoje zmagania z radzeniem sobie z egocentrycznym umysłem oraz znaczenie niepoddawania się w tej walce.

Uważam, że tak wielu tzw widoki które mamy, są bezpośrednim skutkiem kultury, w której żyjemy. Dorastałem w bardzo konserwatywnym, rzymskokatolickim, białym świecie zdominowanym przez silnych mężczyzn, który ukształtował wielu moich widoki Dziś. Gdy moja buddyjska praktyka się pogłębia i zaczynam bardziej szczerze patrzeć na siebie widoki dotyczące innych, społeczeństwa, kobiet, rasy, innych krajów itp., wiele z nich widoki postawiono na głowie. Z wielu muszę zrezygnować widoki i opinie.

My — wszyscy — cierpimy w takim czy innym stopniu. Jesteśmy uwięzieni w tym oceanie samsarycznego cierpienia. Jesteśmy całkowicie pochłonięci potwierdzaniem tego, co postrzegamy jako jaźń, która w rzeczywistości po prostu nie istnieje. Widzę to tutaj cały czas z pierwszej ręki, chociaż jestem pewien, że tam jest tak samo. Mężczyźni szukają potwierdzenia u swoich rówieśników, nieustannie uwikłanych w osiem światowych trosk, z ego próbującym udowodnić swoje postrzegane istnienie. „Jestem tym, więc należę do tej grupy”. „Wierzę w to, dlatego należę do tej grupy”. „My jesteśmy tym, a oni nie”. Toczę nieustanną walkę z tym polaryzującym, dualistycznym sposobem myślenia, gdy odrywam etykiety i przekonania, którymi się określam. Te etykiety i przekonania są bardzo trudne do usunięcia, a jeszcze trudniej jest usunąć te, które odnoszą się do mnie, niż porzucić te, które nakładam na inne rzeczy. Przywiązanie do naszej tożsamości i przekonań tak, jak je postrzegamy, jest smutne. Tych dwoje powoduje tak wiele cierpienia.

Uważam, że nasze własne oczekiwania wobec innych są częścią naszego cierpienia. Zaszczepiliśmy i zakorzeniliśmy w naszych umysłach pewne oczekiwania, realistyczne lub nie, co do ludzi, miejsc i wydarzeń, a kiedy te osoby, miejsca i wydarzenia nie spełniają naszych oczekiwań, obwiniamy ich za to, że nie są tym, czym byśmy chcieli. myślałem, że są. Oczywiście zwykle nikt nie wie o naszych oczekiwaniach, ale to nie ma znaczenia, oczekujemy, że i tak spełnią nasze oczekiwania. Jak szalenie okrutni jesteśmy nie tylko wobec tych ludzi, miejsc i rzeczy, ale także wobec samych siebie. Oczywiście te oczekiwania są w pełni oparte lub zakorzenione w naszych własnych lękach, ignorancji i ciągłym popychaniu i przyciąganiu cyklicznej egzystencji, tego samsarycznego stanu.

Ale nawet wiedząc o tym, niestety, stwierdzam we własnych refleksjach, że nadal robię to, o czym wiem, że nie powinnam. Och, co za żałosny praktyk, musisz mnie znaleźć. Próbuję i próbuję i próbuję, a mimo to stwierdzam, że zazwyczaj nie mogę trafić w bok stodoły, nie mówiąc już o celu jako praktykujący mahajanę.

Podczas gdy kiedyś mogłem mniej przejmować się czymkolwiek innym niż moje własne pragnienia i potrzeby, teraz chcę być kochający i współczujący dla wszystkich istot. Jednak wciąż znajduję obecność „mnie” i „mój wszechświat” podnosząc swój paskudny łeb. Za dużo przeklinam. Jestem leniwy w mojej praktyce i nauce. Przyjmuję za pewnik, że będę żyć jutro. Nadal uprzedmiotawiam kobiety. I choć nienawidzę tego przyznać, w głębi duszy stwierdzam, że nawet po tych wszystkich latach praktyki, nadal postrzegam świat białego amerykańskiego mężczyzny jako najlepszego psa na bloku. Toczę wewnętrzną walkę z doktryną, w którą wierzyłem przez większość życia. Takie rzeczy jak seksizm, rasizm, wątpliwa potęga USA itp. nie były w moim życiu negatywami, a potem POW! Przychodzi buddyzm i stawia pod znakiem zapytania cały mój system wierzeń.

Nie może być większej bitwy niż ta, którą toczymy w sobie – aby stawić czoła samemu sobie, porzucić moje tradycyjne przekonania kulturowe, kule i blokady wizji, których używałem przez całe życie, aby zdać sobie sprawę, że nie mogę wskazywać na inną osobę, Boga lub rzecz jako źródło mojego cierpienia. To ja wprawiłem w ruch to karmiczne koło. The Warunki Obecnie doświadczam, są w rzeczywistości bezpośrednim rezultatem wyborów i działań, które moje własne świadome mentalne kontinuum wprawiło w ruch lata, a nawet eony temu. Nie mogę tego nikomu udowodnić, chociaż wiem bez wątpić że to, kim jestem dzisiaj, jest bezpośrednim rezultatem moich własnych przyczynowych działań nieskończonego umysłowego kontinuum karmicznych nasion spływających do dzisiejszego dnia – to jest uwarunkowana egzystencja samsary.

W latach 1970. istniał zespół rockowy J. Geils Band, który miał piosenkę „Musta Got Lost”. Jeden z wersów tej piosenki mówi: „Musiałem się gdzieś zgubić”. Ta linijka piosenki reprezentuje to, co myślę o tym, co nazywam „moim życiem”. A ponieważ jestem zagubionym podróżnikiem, odkrywam, że nieustannie przeszukuję ciemny las mojego umysłu, przedzierając się przez zarośla krzaków, drzew, plątaniny winorośli, błota, rzek i gór, wciąż posuwając się naprzód, mój skóra jest przebijana, miażdżona i biczowana przez gałęzie i osty moich wierzeń i kultury. Czasami zastanawiam się, jaki to ma sens, skoro leżę tam wyczerpany, zakrwawiony i zmęczony, brudny, spocony i bez tchu. Ale wtedy coś — nazwijmy to cichym, cichym głosem — mówi mi, że muszę przeć. Nie mogę, nie mogę się poddać. Nie mogę ci powiedzieć, jak i dlaczego wierzę, że ten cichy cichy głos jest prawdziwy, ani nawet skąd pochodzi. Wiem natomiast, że dla mnie jest to największa znana mi forma prawdy, więc kontynuuję wędrówkę przez ten mentalny las.

Osób uwięzionych

Wiele więźniów z całych Stanów Zjednoczonych koresponduje z Czcigodnym Thubtenem Chodronem i mnichami z opactwa Sravasti. Oferują wspaniały wgląd w to, jak stosują Dharmę i starają się przynieść korzyść sobie i innym, nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Więcej na ten temat