Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Pokój i sprawiedliwość po 11 września

Pokój i sprawiedliwość po 11 września

Kwiatowy znak pokoju nad pomnikiem Johna Lennona „Imagine” w Central Parku.
Nasz świat to powiązana społeczność międzynarodowa. My, jako jednostki i narody, musimy więcej dzielić się z innymi we własnym i innych narodach oraz robić wszystko, co w naszej mocy, aby promować pokój. (Fot. Lennyjjk)

Yap Wai Ming przeprowadził następujący wywiad, gdy Czcigodny Thubten Chodron był w Kuala Lumpur w Malezji na wycieczce dydaktycznej w listopadzie 2001 roku.

Yap Wai Ming (YWM): Witamy w Malezji i dziękujemy za udzielenie nam tego wywiadu. Chcielibyśmy zadać Wam kilka pytań o to, jak w buddyjskim świetle ujrzeć wydarzenia 11 września i ich reperkusje. Nasze pierwsze pytanie brzmi: „Jak radzimy sobie ze strachem, lękiem i… złość które powstały w nas osobiście i jako społeczeństwo w reakcji na ataki?”

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): Azjaci z Azji Południowo-Wschodniej mają inny rodzaj strachu i niepokoju w wyniku ataków niż Amerykanie. Ludzie, z którymi tu rozmawiam, wskazują, że ich obawy są głównie ekonomiczne. W Stanach strach o życie. Ludzie boją się, że dojdzie do ataku bioterrorystycznego, w którym zginie wiele osób lub że inny samolot zostanie wysadzony w powietrze.

Kiedy boimy się i niepokoimy, nasz umysł myśli o strasznych wydarzeniach, które mogą się wydarzyć w przyszłości. Zaczynamy wyobrażać sobie najgorsze scenariusze i przekonujemy się, że się wydarzą. Wtedy martwimy się, że nastąpią dramaty, które wymyślił nasz umysł. Ale w tym momencie żadna z rzeczy, które sobie wyobrażamy, jeszcze się nie wydarzyła. Mogą się nie zdarzyć, ale denerwujemy się i niepokoimy, że tak się stanie. Sposobem na radzenie sobie z tym jest uświadomienie sobie, że nasz umysł tworzy historie. Te historie nie są rzeczywistością. Musimy wrócić do chwili obecnej i być świadomym tego, co się teraz dzieje.

Nawet jeśli zdarzą się najgorsze scenariusze, jakie sobie wyobrażaliśmy, nie jesteśmy całkowicie pozbawieni zasobów, aby sobie z nimi poradzić. Kiedy prowadzimy dochodzenie, okazuje się, że generalnie dysponujemy zasobami, aby poradzić sobie z takimi zdarzeniami. Czasami zasoby są zewnętrzne, na przykład możemy znać osoby, które mogą nam pomóc lub społeczności, które udzielają pomocy. Ale co najważniejsze, posiadamy własne zasoby wewnętrzne. Mamy wewnętrzną siłę, którą można wezwać do radzenia sobie z tragediami w twórczy i konstruktywny sposób. Poprzez praktykę buddyjską i medytacja, rozwijamy te wewnętrzne zasoby, dzięki czemu gdy napotykamy przeciwności, radzimy sobie z nimi bez rozpadu. Aby rozwinąć te wewnętrzne zasoby, musimy nauczyć się Buddanauk i kontemplować je z dużym wyprzedzeniem przed trudną sytuacją. Musimy wcześniej wytrenować nasz umysł. To jak zdawanie egzaminu – musimy dobrze się uczyć; nie możemy wejść do sali egzaminacyjnej nieprzygotowani i oczekiwać, że wszystko pójdzie dobrze.

Buddyzm tybetański ma szereg nauk zwanych trening umysłu lub transformacja myśli. Te teksty o transformacji myśli wyjaśniają metody przekształcania przeciwności w ścieżkę. Miałem szczęście studiować je i próbować je praktykować. Aby pomóc mojemu umysłowi radzić sobie z przeciwnościami, ja medytować on karmy jak również na miłość i współczucie. Kiedy się zastanawiasz karmy Myślę, że cokolwiek się dzieje, szczęście czy cierpienie, jest wynikiem moich własnych działań. Dlatego nie ma sensu obwiniać innych lub denerwować się tym, czego doświadczam. Raczej muszę się z tego uczyć i podjąć silną determinację, aby uniknąć negatywnych działań, które przynoszą cierpienie moje i innych. Kiedy medytuję o miłości i współczuciu, myślę, że istoty, które mnie krzywdzą, również chcą być szczęśliwe i unikać cierpienia, i robią krzywdy, ponieważ są nieszczęśliwe. W ten sposób staram się rozwijać wobec nich dobre serce, co ma efekt uboczny w postaci zmniejszenia mojej nędzy.

Wracając do tematu niepokoju, jaki odczuwają mieszkańcy Azji Południowo-Wschodniej po 11 września, tutejsi ludzie martwią się o własną miskę ryżu. Nie przejmują się tak bardzo głodującymi uchodźcami w Afganistanie ani Amerykanami umierającymi na wąglika lub inne ataki bioterrorystyczne. Martwią się o własne życie. Ludzie wymyślają sceny o pogrążającej się gospodarce i martwią się o własne środki do życia. To ograniczona perspektywa. Koncentrując się tylko na własnych problemach finansowych, zwiększają swój strach. Gdyby poszerzyli swoje horyzonty, aby zobaczyć sytuację całego świata, to ich własne problemy gospodarcze wydawałyby się właściwie raczej niewielkie.

Weźmy na przykład pod uwagę obawy ekonomiczne afgańskich chłopów, którzy załadowali większość swojego dobytku na grzbiet osła i wyruszyli z dziećmi w jałowy krajobraz. Na ich ziemi od kilku lat panuje głód, a teraz spadają na nią bomby. Są uchodźcami i mają nadzieję znaleźć życzliwych ludzi, którzy dadzą im jedzenie, lekarstwa i miejsce na nocleg. Ludzie nie mają pojęcia, dokąd idą ani co się z nimi stanie. Czy taka sytuacja może mieć miejsce w Malezji czy Singapurze? Nie sądzę. Nawet jeśli nastąpi tu pewne spowolnienie gospodarcze, nie spotkacie się z problemami uchodźców afgańskich czy tylu innych zubożałych ludzi na naszej planecie. Nadal będziesz miał swoje mieszkanie; twoja rodzina nie spotka się z brutalnymi atakami; twój kraj nie pogrąży się w chaosie. Możesz nie być w stanie podróżować za granicę lub jeść tak dużo pysznego jedzenia w domu, ale twoje cierpienie byłoby łagodne w porównaniu z cierpieniem innych. Jeśli spojrzysz w ten sposób na swoją sytuację, zdasz sobie sprawę, że twoje problemy nie są takie złe i że możesz sobie z nimi poradzić.

Poszerzanie naszej egocentrycznej perspektywy

YMW: Często nasze lęki i niepokój są kształtowane przez to, co widzimy w gazetach i CNN. Azja Południowo-Wschodnia eksportuje wiele towarów do Ameryki, a kurczenie się gospodarki spowodowałoby utratę pracy przez wielu ludzi. To jest prawdziwe. Kiedy ludzie tracą pracę, mają się czego obawiać. Jak radzisz sobie z tymi obawami, którymi nieustannie bombardują nas media?

VTC: Jednym ze sposobów jest nieoglądanie mediów! Media tworzą szum, który sprawia, że ​​ludzie są niepotrzebnie zaniepokojeni. Musimy rozwijać rozróżniającą mądrość, aby radzić sobie z mediami – wiedzieć, co jest dokładne, a co przesadą, co jest wyważonym raportowaniem, a co pochyłym.

Jak wspomniałem wcześniej, musimy spojrzeć na nasz strach z innej perspektywy. Obawy gospodarcze, które masz w Singapurze i Malezji, nie są nawet bliskie obawom, które mają ludzie w zubożałych krajach. Możesz stracić tu pracę, ale nie będziesz głodować. Ludzie z innych części świata faktycznie tracą życie i głodują.

Nasza egocentryczna postawa działa w taki sposób, że każdy problem, który nas dotyczy, wydaje się niesamowicie straszny i niebezpieczny. W międzyczasie nasza egocentryczna postawa sprawia, że ​​ignorujemy cierpienie innych, którzy są o wiele gorsi od nas. Kiedy poszerzymy naszą perspektywę i zdamy sobie sprawę, że wszyscy w równym stopniu pragną szczęścia i chcą być wolni od cierpienia, przestajemy myśleć tylko o sobie. Szeroka perspektywa odpręża nasz umysł i uwalnia nas od skupienia na sobie, które jest tak duszne i bolesne.

Innym sposobem na zmniejszenie strachu jest rozpoznanie dobrych rzeczy, które mamy dla nas w naszym życiu. Na przykład możesz stracić pracę, ale dzięki Bogu nie będziesz głodować. W twoim kraju rośnie mnóstwo pysznego jedzenia. Wciąż masz swoją rodzinę; nie grozi ci nieuchronny atak. Być może będziesz musiał się wycofać i obejść bez pewnych rzeczy, do których jesteś przyzwyczajony, ale jest to wykonalne. Rzeczy zewnętrzne nie są źródłem szczęścia, prawda? Czy nie dlatego szukamy nirwany, aby wyjść poza? przywiązanie do rzeczy, które nie są w stanie zapewnić nam ostatecznego szczęścia?

Czy możemy dostrzec humor w tym, jak działa nasz ograniczony umysł? Na przykład nazywamy siebie buddystami i wyznajemy wielkie oddanie Dharmie. Ale w tym życiu o wiele bardziej boimy się utraty pracy niż miejsca, w którym moglibyśmy się urodzić w przyszłych wcieleniach. Czy ta postawa odpowiada temu, Budda nauczony? Mówimy, że wierzymy w karmy, ale jeśli chodzi o porzucenie negatywnych działań, aby nie urodzić się w złym odrodzeniu, zapominamy o karmy. Nasz ograniczony umysł myśli: „Przyszłe życie jest tak daleko, ale utrata pracy to prawdziwe cierpienie”. Ale jeśli stracimy pracę, cierpienie trwa tylko przez kilka lat. Kiedy opuścimy to życie, to koniec. Ale jeśli nie będziemy angażować się w pozytywne działania, które tworzą powód do szczęścia w przyszłych żywotach, możemy mieć wtedy o wiele więcej cierpienia. Jeśli pomyślimy o tym i poszerzymy naszą perspektywę, nie będziemy cierpieć teraz z powodu zmartwień i niepokoju, i nie będziemy cierpieć w przyszłości, ponieważ teraz działaliśmy życzliwie.

Niestosowanie przemocy i sprawiedliwość

YMW: Budda głosił niestosowanie przemocy. Jak pogodzić to z koncepcją sprawiedliwości, której domaga się rząd amerykański i wiele osób na całym świecie po atakach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie? Czy zemsta jest rozwiązaniem? W jaki sposób niewinne ofiary mogą otrzymać rekompensatę za poniesione straty i cierpienia?

VTC: Nigdy nie słyszałem słowa „sprawiedliwość” użytego w buddyzmie, prawda? Nigdy nie czytałem tego słowa w pismach świętych ani nie słyszałem go w nauczaniu. Judaizm, chrześcijaństwo i islam dużo mówią o „sprawiedliwości”. Jest to główna koncepcja lub zasada w tych wierzeniach. Ale nie można go znaleźć w Dharma Buddy.

Co oznacza „sprawiedliwość”? Słuchając, jak ludzie używają tego słowa w dzisiejszych czasach, wydaje się, że oznacza ono różne rzeczy dla różnych ludzi. Dla niektórych sprawiedliwość oznacza karę. Z mojego doświadczenia wynika, że ​​kara nie działa. Pracuję z więźniami w USA i jasne jest, że kara nie reformuje ludzi, którzy nie mają nic do stracenia. W rzeczywistości kara i brak szacunku tylko zwiększają ich bunt. Kara nie działa w przypadku pojedynczych przestępców i nie sądzę, że działa również na poziomie międzynarodowym. The Budda nigdy nie zalecał kary, jak „oko za oko i ząb za ząb”. Zamiast tego zachęcał do współczucia zarówno ofiarom, jak i sprawcom krzywd. Ze współczuciem staramy się, aby potencjalni przestępcy i terroryści nie krzywdzili innych w przyszłości.

Jeśli rekompensata za stratę oznacza zemstę, to jak powiedział Gandhi, oko za oko pozostawia cały świat bez wzroku. Zemsta nie działa. Nie cofa przeszłości. To tylko prowokuje więcej złość, nienawiść i przemoc, które powodują większe cierpienie obu stron. Jeśli ofiary tragedii myślą, że ktoś inny doświadczający cierpienia złagodzi ich smutek, to nie sądzę, że rozumieją swój żal. Kiedy pragniemy, aby inni cierpieli i cieszymy się z ich bólu, co myślimy o sobie? Czy szanujemy siebie za to, że życzymy innym cierpienia? Nie sądzę. Wydaje mi się, że na dłuższą metę chowanie urazy i kultywowanie zemsty tylko pogarsza nasze samopoczucie. Nie leczy naszego żalu ani nie uspokaja niebezpiecznych sytuacji.

Jeśli sprawiedliwość oznacza powstrzymywanie innych od wyrządzania większej krzywdy, to ma to sens. Z buddyjskiego punktu widzenia ci, którzy dokonali wielkiej krzywdy, cierpią i mają niewielką kontrolę nad swoim umysłem i emocjami. W ten sposób mogą również zaszkodzić innym. Musimy uniemożliwić im robienie tego ze względu na siebie, jak również ze względu na potencjalne ofiary. Ci ludzie tworzą ogromny negatyw karmy kiedy krzywdzą innych i będą bardzo cierpieć w przyszłych żywotach. Mamy więc współczucie dla ludzi po obu stronach: dla sprawców i ofiar terroryzmu. Ze współczuciem musimy schwytać ludzi, którzy dopuścili się terroru, i uwięzić ich. Robimy to nie dlatego, że chcemy ich ukarać lub sprawić, by cierpieli, ale dlatego, że chcemy chronić ich przed ich własnymi szkodliwymi postawami i działaniami, które szkodzą sobie i innym.

Nie twierdzę, że skoro judeo-chrześcijańska idea sprawiedliwości nie występuje w buddyzmie, buddyści opowiadają się za biernością w konfrontacji z niebezpieczeństwem lub krzywdą. Nie możemy po prostu siedzieć i mieć nadzieję, że to się nie powtórzy. To nie ma sensu. Musimy być proaktywni i zapobiegać przyszłym szkodom. Musimy znaleźć ludzi, którzy wspierają terroryzm i zaprzestać ich działalności. Ale robimy to motywowani współczuciem, a nie nienawiścią, złośćlub zemsty.

Uzdrowienie z traumy za pomocą Dharmy

YMW: Jak Dharma może pomóc w procesie uzdrawiania tych, których bliscy zginęli w wojnach, atakach terrorystycznych czy klęskach żywiołowych?

VTC: Używałbym zasad Dharmy w różny sposób, w zależności od tego, czy doradzałem buddystom, czy niebuddystom. Dla buddystów, refleksja nad karmy i nietrwałość jest bardzo pomocny. Nie sugerowałbym nauczania tego nie-buddystom w czasie, gdy są w żałobie, ponieważ mogą nie rozumieć buddyjskiej perspektywy karmy właściwie i błędnie to interpretować, aby sądzić, że ktoś był skazany na cierpienie lub na to zasługiwał. Jest to wyraźnie błędne zrozumienie, które może być dla nich szkodliwe.

Dla tych, którzy właściwie rozumieją karmy a jego wyniki, odzwierciedlające to, że nasze własne poprzednie działania tworzą nasze obecne doświadczenia, łagodzą smutek. Osobiście uważam to za bardzo pomocne, bo wtedy przestaję obwiniać innych i użalać się nad sobą. Raczej odnowiłem energię, aby uniknąć działania destruktywnego i oczyścić mój wcześniej stworzony negatyw karmy. To również inspiruje mnie do zmniejszenia mojego egocentryzm w przyszłości, ponieważ mój własny egoizm zmusił mnie do stworzenia negatywu karmy, których bolesnych skutków teraz doświadczam.

Zarówno niebuddystom, jak i buddystom radzę radować się, że mamy tyle czasu, ile spędzamy z tymi ludźmi, których kochamy. Wiemy, że nic nie trwa wiecznie i że oddzielenie od ludzi, których kochamy, nastąpi w takim czy innym czasie. Nie ma sposobu, aby temu zapobiec, ponieważ mamy śmiertelne ciała. Nawet Budda stracił swoich bliskich, a on sam odszedł.

Kiedy następuje rozłąka lub śmierć, nie opłakujemy przeszłości, ale przyszłości, którą chcieliśmy się wydarzyć, a która teraz się nie wydarzy. Innymi słowy, mieliśmy wizję tego, jak chcielibyśmy, aby przyszłość była z naszymi bliskimi, a teraz, która nie zostanie zrealizowana, ponieważ umarli. Tak więc opłakujemy przyszłość, a nie przeszłość. Jeśli o tym pomyślimy, zdamy sobie sprawę, że nie musimy opłakiwać przyszłości, ponieważ przyszłość jeszcze się nie wydarzyła. Przyszłość to tak naprawdę otwarty, twórczy potencjał. Tylko dlatego, że przyszłość, o której myśleliśmy, nie nastąpi, nie oznacza to, że musimy cierpieć. W naszym życiu wiele się dzieje i możemy stworzyć pozytywną przyszłość, nawet jeśli nie ma naszych bliskich.

Zamiast opłakiwać przyszłość, moglibyśmy spojrzeć w przeszłość i powiedzieć: „Miałem takie szczęście, że znałem tę osobę tak długo, jak ją znałem”. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, że znaliśmy i utrzymywaliśmy dobre relacje z ludźmi, których kochaliśmy i którzy mają znaczenie w naszym życiu. Chociaż te relacje nie trwają wiecznie, możemy się cieszyć, że mieliśmy z nimi czas. Możemy to docenić i poczuć w naszych sercach bogactwo, jakie otrzymaliśmy dzięki poznaniu tych ludzi. Zamiast żałoby, radujmy się z bogactwa, miłości i dobroci, których z nimi doświadczyliśmy. Teraz pójdziemy naprzód w naszym życiu i podzielimy się tym, co otrzymaliśmy z innymi ludźmi. Cała miłość, którą otrzymaliśmy od naszych bliskich, teraz podzielimy się z innymi. Dobrocią, którą wynieśli w nas nasi bliscy, podzielimy się teraz z innymi. Przy takiej zmianie nastawienia możemy zaakceptować zmianę.

YMW: Czy z takiej perspektywy myślisz, że z ataku 11 września można wywnioskować jakiś dobry wynik?

VTC: Z obecnej sytuacji na pewno mogą wyniknąć dobre rzeczy. Mam nadzieję, że mój kraj – poszczególni Amerykanie, a także rząd – zastanowią się nad naszymi przeszłymi działaniami i przeanalizują, co zrobiliśmy, aby przyczynić się do poczucia wrogości innych ludzi wobec nas. Robiąc to, możemy zobaczyć, jak nasza konsumencka mentalność, nasza napędzana ropą gospodarka i arogancja jako supermocarstwo przyczyniły się do złej woli, która doprowadziła do ataków terrorystycznych. Nie mówię, że ataki były usprawiedliwione – zabijanie tysięcy ludzi nigdy nie jest usprawiedliwione – ale o ile widzimy, w jaki sposób przyczyniliśmy się do przyczyn, które je wywołały, tyle możemy zacząć zmieniać i ulepszać nasze relacje z innymi.

Mam nadzieję, że Amerykanie zobaczą, że nie podjęli wystarczającego wysiłku, aby nawiązać dobre stosunki z krajami islamskimi. Mam nadzieję, że rząd zda sobie sprawę ze swojej arogancji, wycofując się z porozumienia z Kioto w sprawie ochrony środowiska i traktatu rakietowego z Rosją oraz nie spłacając swoich zobowiązań wobec Organizacji Narodów Zjednoczonych. Miejmy nadzieję, że przywódcy rządów zobaczą, że nie jest właściwe, aby jeden kraj działał na własną rękę, ponieważ świat jest powiązaną społecznością międzynarodową. Miejmy nadzieję, że kraje, w których znajdują się komórki terrorystyczne, również przewartościują swoje działania i będą szukać innych sposobów protestowania przeciwko prześladowaniom lub wyzyskowi. Jako planeta musimy ponownie ocenić konsumencki pogląd, że „więcej znaczy lepiej” i jak ten pogląd tworzy skąpstwo, zazdrość i nierówności. To również przyczynia się do wrogości innych. Bogate jednostki i narody muszą dzielić się więcej z innymi w swoim i innych narodach. Takie dzielenie się jest korzystne dla wszystkich, ponieważ sprzyja pokojowi.

Fundamentalizm religijny

YMW: Czy uważasz, że niektórzy buddyści mogą cierpieć z powodu fundamentalistycznego poglądu na buddyzm?

VTC: Spotkałem kilku buddyjskich fundamentalistów; żaden z nich nie był na tyle ekstremalny, by uciekać się do przemocy, dzięki Bogu. Ale jako buddyści nie powinniśmy być aroganccy i mówić, że nie musimy się tym martwić. Ilekroć dostrzegamy błędy u innych, musimy zbadać siebie, aby zobaczyć, czy my też je mamy. Jedną z rzeczy na naszą korzyść jest to, że nauki buddyjskie jasno mówią, że zabijanie jest niedopuszczalne. Słyszymy historie wysokich bodhisattwów, którzy odebrali życie, ale współczuli zarówno ofierze, jak i sprawcy i byli gotowi doświadczyć negatywnych karmicznych skutków zabijania. Ale te wyjątki dotyczą nielicznych osób, które są wysokimi bodhisattwami i nie dotyczą reszty z nas. Dla reszty z nas zabijanie jest złe.

W grupach buddyjskich musimy zapobiegać wszelkim formom sekciarstwa, ponieważ jest to rodzaj fundamentalizmu. Musimy unikać uwięzienia w sekciarstwie widoki twierdząc, że „mój nauczyciel jest najlepszym nauczycielem”, „moja tradycja buddyjska jest najlepsza”, „każdy powinien praktykować medytacja praktykuję” i „każdy powinien zachowywać moralność tak, jak ja zachowuję moralność”. Taki przywiązanie jest źródłem fundamentalizmu. The Budda mówił o chwytaniu się „ja” i „moje” jako źródła cierpienia. Taki przywiązanie do naszych widoki Dharmy jest przykładem chwytania się „moje”.

YMW: Że mam rację, a wszyscy inni się mylą?

VTC: Dokładnie! Nasz osądzający umysł lubi mówić w kategoriach absolutnych, że to jest dobre, a to złe; to jest dobre, a to złe. I oczywiście myślimy, że zawsze jesteśmy po stronie tego, co dobre i dobre, nigdy po stronie tego, co złe i złe.

Połączenia Budda był niesamowicie zręcznym nauczycielem, który dawał różne nauki różnym uczniom, ponieważ ludzie mają różne zainteresowania, skłonności i możliwości. The Budda wiedziałem, że jedna metoda nie pasuje do wszystkich, tak jak nie wszystkim odpowiada jedna żywność. Dlatego w jego naukach jest wiele różnych praktyk i metod do wyboru. Wszystkie z nich odnoszą się do Cztery szlachetne prawdy, a jeśli to zrozumiemy, zobaczymy, że żaden z nich nie jest sprzeczny z pozostałymi. Jeśli naprawdę wierzymy w Budda, musimy być otwarci, bo takiej tolerancji i doceniania różnorodności uczyli Budda samego siebie.

Na całym świecie będą istnieć różne religie, ponieważ nie każdy ma takie same zainteresowania i usposobienie. Z buddyjskiego punktu widzenia taka wielość religii jest korzystna, ponieważ każdy może znaleźć odpowiednią dla siebie ścieżkę duchową. Wszystkie prawdziwe religie nauczają o nieszkodzeniu i współczuciu. Dopiero gdy nauka religijna jest zniekształcona przez ignorantów, rodzi się fundamentalizm. Prawdziwi praktykujący religijnie wszystkich wyznań kultywują dyscyplinę etyczną, nieszkodliwość, współczucie i miłość.

YMW: Jako prawnik muszę oceniać działania klientów i odpowiednio im doradzać. Zawsze „osądzam”! Jaka jest twoja rada na ten temat?

VTC: Istnieje różnica między „osądzaniem” a „ocenianiem”. Umysł osądzający opiera się na ego. To trzyma się mojego widoki i sztywno klasyfikuje rzeczy jako dobre i złe, dobre i złe. Przypadkowo mój widoki mają zawsze rację, nawet jeśli je zmienię! Umysł osądzający obwinia i krytykuje innych. Pozbycie się osądzającego umysłu nie oznacza, że ​​gubimy się we mgle, mówiąc: „Nie ma dobra ani zła” i nie jesteśmy w stanie rozróżniać rzeczy na konwencjonalnym poziomie. Taka nihilistyczna postawa jest bardzo szkodliwa, ponieważ musimy dokonać jasnego rozeznania etycznego; musimy wiedzieć, co jest przyczyną szczęścia, a co jest przyczyną cierpienia, co jest konstruktywne” karmyco jest destrukcyjne karmy. Musimy oceniać nasze działania, ulepszać je, gdy są wadliwe i ulepszać je, gdy są konstruktywne. Porzucenie osądu nie oznacza rezygnacji z jasnego rozeznania i dokładnej oceny. Są one niezbędne do funkcjonowania społeczeństwa.

YMW: Żyjemy na tym świecie, w którym działanie każdego wywołuje reakcję. Ta współzależna relacja spowodowała, że ​​ataki terrorystyczne w Ameryce miały wpływ na nas w innych częściach świata. To, jak postrzegamy rzeczy, również będzie miało wpływ na ich reakcję. Czy uważasz, że dialogi międzyreligijne mogłyby wyjaśnić niektóre z tych nieporozumień? Jaką rolę mogą odegrać w tej dziedzinie buddyści?

VTC: Ważnym elementem jest dialog międzyreligijny. Przede wszystkim ludzie potrzebują dokładnych informacji o innych religiach. Po 11 września księgarnie w USA poinformowały, że wszystkie książki o islamie zostały wyprzedane, ponieważ ludzie zdali sobie sprawę, że nie wiedzą o islamie i chcą się uczyć. Oprócz czytania musimy spotykać ludzi, którzy praktykują inne wyznania, abyśmy mogli ze sobą rozmawiać, a nawet wspólnie praktykować. W sierpniu brałam udział w rekolekcjach z katolikiem mnich, muzułmański sufi i teozof. Prowadziliśmy na zmianę medytacja prowadziliśmy dyskusje panelowe na temat naszych przekonań, praktyk i społeczności. Wszyscy uznali to za przydatne, ponieważ dowiedzieliśmy się nie tylko o praktykach innych, ale także o tym, jak działają nasze społeczności. Takie działania zmniejszają tarcia między ludźmi, ponieważ rozumieją się nawzajem i widzą, że wszyscy zmagają się z podobnymi problemami.

Żaden kraj na tej planecie nie jest jednorodny. Każda z nich ma kilka populacji mniejszościowych, więc dokładna wiedza o sobie i tolerancja są niezbędne. Ponieważ każdy rząd ma do czynienia z mniejszościami, musi wspierać dialog między większością a różnymi mniejszościami. Jest to niezbędne nie tylko dla harmonii w kraju, ale także dla harmonii na arenie międzynarodowej. Na przykład Malezja i Singapur są społeczeństwami pluralistycznymi. Ameryka ma ludzi o tak wielu różnych religiach i pochodzeniu. Około 20 procent obywateli Izraela to Arabowie. Połowa ludności zamieszkującej Jordanię to Palestyńczycy. W Libanie część ludności to chrześcijanie, a część muzułmanie. Wszędzie, gdzie nie pójdziemy, znajdziemy kraje o zróżnicowanej populacji wewnętrznej. Abyśmy mogli razem funkcjonować, obywatele i rządy muszą być świadomi i wyczuleni na tę różnorodność. Wiele można zrobić na poziomie podstawowym, aby ludzie rozmawiali ze sobą. Tak więc dialogi międzyreligijne są niezwykle ważne i byłoby wspaniale, gdyby media nadały więcej programów na ten temat.

YMW: Zamiast wzmacniać różnice między religiami?

VTC: Różnice istnieją, ale nie musimy o nie walczyć. Media powinny pokazać, że przywódcy religijni rozmawiają ze sobą z szacunkiem i zainteresowaniem. Ludzie idą za przykładem swoich przywódców, a media mają obowiązek wspierać harmonię w społeczeństwie, a nie tylko informować o kłótniach.

Odpowiadanie na krzywdę ze współczuciem

YMW: Jak postrzegasz ostatnio talibów niszczących posągi buddyjskie w Afganistanie?

VTC: W 1973 odwiedziłem Afganistan i zobaczyłem te piękne buddyjskie wizerunki wyrzeźbione na zboczu góry w Bamyam. Ich zniszczenie było stratą nie tylko dla buddystów, ale i dla świata, gdyż były to nie tylko przedmioty religijne, ale także wielkie artefakty artystyczne i historyczne. To godne podziwu, że jako buddyści nie zamieszkiwaliśmy ani nikogo nie atakowaliśmy, gdy nasze święte artefakty zostały zniszczone. Nie zareagowaliśmy gwałtownie, nie ze strachu czy słabości, ale dlatego, że nie wierzymy w krzywdzenie innych. Chociaż nie powinniśmy się tym chwalić, musimy pokazać światu, że podeszliśmy do tego pokojowo. Może to stanowić przykład, dzięki któremu inni ludzie zobaczą, że brak przemocy jest bardziej produktywną odpowiedzią. Z drugiej strony musimy zabierać głos, aby w przyszłości można było zapobiec niszczeniu obiektów sakralnych jakiejkolwiek religii.

YMW: przywiązanie do artefaktów spowoduje utratę spokoju umysłu i spowoduje więcej cierpienia.

VTC: Dokładnie. Czy zamierzamy naruszyć buddyjską zasadę nieszkodzenia, aby chronić buddyjskie posągi? To byłoby całkowicie sprzeczne!

YMW: Jak rozwijać miłość i współczucie dla tych, którzy sprawili nam tyle bólu i cierpienia?

VTC: Łatwo jest wpaść w złość, kiedy zostajemy skrzywdzeni. Kiedy spotkaliśmy się wieczorem 11 września, niektórzy buddyści Fundacja Przyjaźni Dharmy, nasze centrum w Seattle, powiedzieli, że są źli z powodu ataków. Wierzę, że pod spodem złość są inne emocje. Kiedy się boimy, czujemy się bezradni. Uczucia strachu i bezradności są bardzo nieprzyjemne i często nie wiemy, jak sobie z nimi radzić. Aby zamaskować te uczucia, złościmy się na innych. Tak niewygodne jak złość to sprawia, że ​​czujemy się potężni, nawet jeśli moc jest fałszywa.

Kiedy wpadamy w złość i obwiniamy innych, umieszczamy ich w kategorii. Nadajemy im etykietkę: „zło czyniący”, „terrorysta” lub „szumowina ziemska”, a potem myślimy, że wiemy o nich wszystko. Na przykład stworzyliśmy obraz, że Osama bin Ladin jest w 100% zły. Nie postrzegamy go jako człowieka, ale jako stereotyp. Mamy wyobrażenie, że wyszedł z łona matki jako dorosły, który był terrorystą! Ale nie zrobił tego; był bezradnym dzieckiem, tak jak reszta z nas. Był kiedyś małym dzieckiem uczącym się chodzić. Nie był terrorystą od początku życia. Patrząc głębiej, widzimy, że jest o wiele więcej aspektów jego życia niż tylko bycie terrorystą. Myślę, że musi okazywać życzliwość swojej rodzinie i otaczającym go ludziom. Oczywiście jest to życzliwość częściowa, a nie uniwersalna wobec wszystkich istot, ale czy nasza życzliwość jest bezstronna i uniwersalna? Musi mieć dobre cechy.

Z buddyjskiego punktu widzenia on i wszyscy inni, których nie lubimy, mają Budda Natura. Nie możemy powiedzieć, że ktoś ma potencjał, by stać się w pełni oświeconym Budda jest z natury i nieodwracalnie zła. Możemy mówić o działaniach człowieka i mówić, że są one szkodliwe i destrukcyjne. Musimy oddzielić działanie od osoby; działanie może być szkodliwe, ale nie możemy powiedzieć, że osoba jest zła. Czemu? Ponieważ fundamentalna natura ludzkiego umysłu nie jest skażona skazami, a zatem może on stać się Budda.

YMW: Ale kim jest „osoba”?

VTC: To zupełnie inny temat, który mógłby stanowić osobny wywiad! Kiedy widzimy, że fundamentalna natura czyjegoś umysłu jest czysta, pomaga nam to uwolnić się od sztywnych kategorii i etykiet. Możemy odróżnić działanie od osoby. Wtedy można współczuć osobie, która tworzy to negatywne działanie, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że chce być szczęśliwa i wolna od cierpienia w taki sam sposób, w jaki my chcemy być szczęśliwi i wolni od cierpienia. Nie ma między nami absolutnie żadnej różnicy.

Weźmy za przykład terrorystę, przestępcę, a nawet osobę w naszym miejscu pracy, której nie lubimy. Każdy z nich chce być szczęśliwy i uniknąć cierpienia. My i oni jesteśmy pod tym względem całkowicie równi. Nie ma mowy, abyśmy mogli powiedzieć, że moje szczęście jest ważniejsze niż innych, albo moje cierpienie boli bardziej niż innych. Kiedy zrozumiemy, że bycie szczęśliwym jest podstawowym życzeniem każdego, możemy zobaczyć coś poza ich negatywnymi działaniami. Widzimy też, że chcemy być szczęśliwi i wolni od cierpienia, a mimo to działamy destrukcyjnie z powodu naszej ignorancji, zagubienia, złość, przywiązanie, zazdrość lub arogancja. Widzimy więc, że ludzie krzywdzą innych, ponieważ są zdezorientowani, tak jak my. Ludzie nie krzywdzą innych, ponieważ są szczęśliwi. Nikt nie budzi się rano pełen radości i mówi: „Czuję się tak dobrze, że chyba dziś kogoś skrzywdzę” (śmiech).

Nikt nie krzywdzi ludzi, gdy są szczęśliwi. Ludzie krzywdzą innych, ponieważ nie są szczęśliwi. Ranią innych, ponieważ są nieszczęśliwi i zdezorientowani. Kiedy zrozumiemy, dlaczego terroryści zrobili to, co zrobili, możemy im współczuć. Nie oznacza to, że mówimy, że to, co zrobili, było słuszne, dobre lub akceptowalne. Ich działania były odrażające. Ich działania zaszkodziły tysiącom ludzi, wpłynęły na cały świat i stworzyły niesamowity negatyw karmy to spowoduje, że terroryści będą przez długi czas doświadczać cierpienia w straszliwych odrodzeniach.

W ten sposób możemy mieć dla nich współczucie i życzyć im szczęścia. Na początku może wydawać się dziwne, a nawet niewłaściwe, aby życzyć szczęścia tym, którzy wyrządzają taką krzywdę. Ale jeśli o tym pomyślimy, gdyby terroryści byli szczęśliwi, nie prowadziliby działalności terrorystycznej. Życząc im szczęścia, niekoniecznie pragniemy, aby mieli wszystko, o czym myślą, że ich uszczęśliwi, ponieważ wiele razy my, ludzie, myślimy, że coś nas uszczęśliwi, a nie. Na przykład pragnienie, aby alkoholik był szczęśliwy, nie oznacza, że ​​życzymy sobie, by miał tyle alkoholu, ile tylko chce, nawet jeśli myśli, że to go uszczęśliwi. Raczej pragniemy, aby był wolny od uzależnienia od alkoholu lub jakiejkolwiek innej substancji. Życzymy mu pewności siebie i świadomości swojego pięknego wewnętrznego potencjału, aby nie starał się leczyć swojego bólu alkoholem lub narkotykami. Podobnie chcemy, aby terroryści mieli szczęście, ale nie fałszywe szczęście, które wynika z radości z powodzenia działań terrorystycznych. Zamiast tego chcemy, aby mieli właściwe zrozumienie własnej religii, rozwijali życzliwość wobec wszystkich istot, mieli poczucie własnego cnotliwego potencjału i mieli konstruktywny cel w życiu.

Uważam, że terroryzm pociąga wielu młodych ludzi, ponieważ nie widzą celu w swoim życiu. Nie widzą wyższego celu. Nowoczesność była dla ludzi trudna. Świat Zachodu potrzebował wieków, by się do tego przystosować, a historia Zachodu wcale nie była spokojna. Podobnie ludzie w narodach islamskich próbują przystosować się do nowoczesności po tym, jak zostali skolonizowani i arbitralnie podzielili swoją ziemię na narody przez mocarstwa europejskie. Próbowali socjalizmu jako siły jednoczącej, ale to nie zadziałało. Ani nacjonalizm. Młodzi ludzie szukają celu, który wykracza poza ich osobiste zainteresowania, celu, który wydaje się wart zachodu. Dla niektórych kapitalizm i konsumpcjonizm są celem, ale są one puste i egocentryczne, mimo że wielu mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej i Zachodu uważa, że ​​przynoszą szczęście. Więc kiedy tym ludziom przedstawia się jakiś cel, nawet jeśli jest to wypaczony cel, taki jak wysuwany przez fundamentalistyczny islam czy komunizm, to ich to przyciąga. Uważam, że każdy z nas musi się zatrzymać i zadać sobie pytanie: „Jaki jest pozytywny cel życia? Co nada sens naszemu życiu, nie krzywdząc innych?”

YMW: Po ataku terrorystycznym w Nowym Jorku doniesiono, że doszło do serii ostrych reakcji, w których grupy mniejszości z Bliskiego Wschodu w USA były celem zemsty. Być może nieświadomie przez media lub po prostu z powodu ludzkiej ignorancji powstała koncepcja, że ​​mniejszości z Bliskiego Wschodu są terrorystami. Czy uważasz, że z buddyjskiego punktu widzenia posiadanie etykiet i koncepcji typu „On jest muzułmaninem, ja jestem buddystą, ty jesteś chrześcijaninem” jest dobre?

VTC: Nie ma nic złego w samych etykietach. Potrzebujemy ich do funkcjonowania w naszym konwencjonalnym świecie. Na przykład potrzebujemy etykiet, aby odróżnić dziecko od osoby dorosłej. Problemy pojawiają się jednak, gdy przywiązujemy się do etykiety lub gdy mylimy osobę z etykietą. Kiedy łączymy ludzi w grupę, nakładamy na nich nasz osąd i wąskie etykiety, a potem myślimy, że tacy są, stwarza to problemy. Nazywanie „buddystą”, „chrześcijaninem” i „muzułmaninem” jest wystarczająco słuszne, ponieważ ludzie czczą i praktykują na różne sposoby. Ale w chwili, gdy mówimy: „Jestem tym, a ty tym, dlatego nie mogę ci ufać” lub „dlatego jestem lepszy” lub „dlatego powinieneś stać się tym, kim jestem”, wpadamy w problemy.

Ale często mówimy: „Jestem tym, a ty tym, dlatego jesteśmy różni, więc nie próbuj narzucać mi swoich sposobów. Jeśli tak, spróbuję narzucić tobie też swoje sposoby”.

A to jest całkowicie bezowocne. To jest „oko za oko”, prawda? To po prostu nie działa. Może się to zdarzyć wśród grup społecznych, a nawet wśród ludzi na rodzinnym obiedzie. Jeśli zajrzymy w głąb siebie, dlaczego próbujemy narzucać nasze widoki na kogoś innego? To dlatego, że nie mamy pewności siebie. Kiedy nie wierzymy w siebie, staramy się przekonać innych, jak dobrzy lub jak bardzo jesteśmy słuszni, ponieważ czujemy, że jeśli możemy ich przekonać, że jesteśmy dobrzy lub słuszni, a oni nas tak postrzegają, to musimy być dobrzy i prawo.

Uważam, że ludzie są aroganccy, gdy brakuje im pewności siebie. Arogancja i niska samoocena są ze sobą powiązane. Kiedy nie wierzymy w siebie, często tworzymy obraz bycia na szczycie rzeczy i dlatego wydajemy się innym ludziom jako aroganccy. Kiedy naprawdę wierzymy w siebie i czujemy się dobrze ze sobą, nie musimy tworzyć wizerunku ani naciskać widoki na innych. Nie musimy udowadniać innym, że jesteśmy kompetentni, utalentowani, inteligentni, artystyczni itd., ponieważ wiemy, że jesteśmy. Kiedy jesteśmy pewni siebie, możemy również być pokorni, słuchać innych i szanować ich. Jego Świątobliwość Dalajlama jest tego dobrym przykładem.

Nie używajmy tego do osądzania terrorystów, myśląc: „Mają tak niską samoocenę, że to robią. Ale mam pewność siebie i dlatego nigdy nie zachowywałbym się tak żałośnie”. Zamiast tego spójrzmy na obszary, w których brakuje nam pewności siebie i jesteśmy nadęci. Obserwujmy, kiedy naciskamy nasze widoki i sposoby robienia rzeczy na innych. Innymi słowy, jakąkolwiek wadę obserwujemy u innych, powinniśmy szukać jej również w sobie i zastosować metody Dharmy, aby to zmienić. Jako jednostki, grupy i kraje musimy dokonać tego rodzaju refleksji.

Buddyzm w Malezji i Singapurze

YMW: Od kilku lat nie byłeś w Malezji i Singapurze. Jakie zmiany widzisz w sposobie, w jaki ludzie tutaj patrzą na rzeczy?

VTC: Ludzie tutaj są bardziej zestresowani niż wcześniej. Wywierają większą presję na swoje dzieci i na siebie, aby odnieść sukces. Z drugiej strony nastąpił duży postęp w nauczaniu i praktykowaniu buddyzmu. Ludzie wykonali dobrą robotę przekazując zarówno buddystom, jak i nie-buddystom prawidłowe informacje o buddyzmie. Wcześniej w Malezji i Singapurze było sporo zamieszania co do tego, które praktyki są buddyjskie, a które kultu przodków. Wiele z tego zostało już wyjaśnionych, co jest naprawdę doskonałe. Wielu młodych i inteligentnych ludzi studiuje nauki buddyjskie.

Teraz nadszedł czas, aby ludzie więcej ćwiczyli. Wiele osób uczęszcza na wiele nauk, ale nie wiem ile medytować lub zastanów się nad tym, co słyszą na co dzień. Ważne jest, aby ludzie świeccy więcej praktykowali i mieli jasne zrozumienie buddyzmu, ponieważ teraz pomagają propagować Dharmę, co jest wspaniałe. Proszę jednak pamiętać o roli i znaczeniu klasztorów i wsparcia klasztorny życie. Jak powiedziałeś, kiedy jedliśmy lunch, trudniej jest ćwiczyć jako laik niż klasztorny. Tak więc wszyscy — świeccy i zakonnicy — muszą się upewnić, że klasztorny życie silne. Nowi monastycy muszą być dobrze wyszkoleni i otrzymać dobre wykształcenie, aby zachowali dobrą dyscyplinę etyczną, rozwijali współczucie i propagowali Dharmę wśród wszystkich, którzy mogą skorzystać z mądrych i współczujących Buddanauki.

Autor gościnny: Yap Wai Ming