Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Znalezienie naszej drogi

Znalezienie naszej drogi

Cena Od Rozkwity Dharmy: Życie jako mniszka buddyjska, opublikowana w 1999 roku. Ta książka, już nie drukowana, zebrała niektóre prezentacje wygłoszone w 1996 roku Życie jako mniszka buddyjska konferencja w Bodhgaya w Indiach.

Portret Bhikszuniego Thubtena Chodrona.

Bhikszuni Thubten Chodron

Zrozumienie, czym jest praktyka Dharmy, może być trudne i popełniłem wiele błędów, próbując podążać ścieżką. Chociaż miałem dobre intencje i myślałem, że ćwiczę właściwie, dopiero później dostrzegłem swoje nieporozumienia. Mam nadzieję, że dzieląc się nimi z tobą, możesz ich uniknąć. Jednak może to nie być możliwe, ponieważ w niektórych przypadkach uczymy się tylko, przechodząc przez trudności sami i konfrontując się z bólem i pomieszaniem naszych stałych postaw. To z pewnością dotyczy mnie.

Jednym z błędów, jakie popełniłem, było założenie, że ponieważ rozumiem słowa Dharmy, rozumiem ich znaczenie. Na przykład myślałem, że moja praktyka Dharmy rozwija się dobrze, ponieważ kiedy mieszkałem w Indiach, nie bardzo się denerwowałem. Po pewnym czasie moja nauczycielka wysłała mnie do ośrodka Dharmy we Włoszech, gdzie byłam jedyną amerykańską zakonnicą wśród grupy włoskich mnichów macho. Możesz sobie wyobrazić nasze konflikty! Ale nie mogłem zrozumieć, dlaczego mam problemy, ponieważ myślałem, że moja cierpliwość dojrzała. Każdego wieczoru studiowałem rozdział szósty tekstu Shantidevy Przewodnik po BodhisattwaDroga życia, który wymagał cierpliwości i każdego dnia znów wściekałem się na otaczających mnie ludzi. Chociaż dobrze znałem słowa tekstu Shantidevy i myślałem, że ćwiczę je właściwie, mój umysł nadal obwiniał innych za wszystkie konflikty i problemy.

Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, co oznacza ćwiczenie cierpliwości i nadal nad tym pracuję. Ilekroć ludzie mieszkają razem, dochodzi do konfliktów, po prostu dlatego, że ludzie widzą rzeczy na różne sposoby. Kiedy mieszkałam w klasztorze we Francji, zajmowałam się złość siedząc na moim medytacja poduszka i kontemplacja cierpliwości. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby podejść do drugiej osoby i powiedzieć: „Sytuacja wydaje mi się taka. Jak ty to widzisz?" słuchać i otwarcie dyskutować o tym, co się wydarzyło. Myślałem, że skoro przyczyna cierpienia tkwi w moim umyśle, to tylko medytacja rozwiązałoby problem. W międzyczasie byłem przekonany, że moja wersja tej historii jest tą jedyną słuszną, a gdybym po prostu wykonał jeden z mentalnych aktów żonglowania, których nauczał Shantideva, złość odejdzie. Ale wszystkie moje mentalne żonglowanie były intelektualnymi machinacjami i nie dotykały mojego… złość.

Wiele lat później uczestniczyłem w warsztatach dotyczących umiejętności komunikacyjnych i rozwiązywania konfliktów. Stało się jasne, że kiedy byłem zły, mogłem robić inne rzeczy poza wycofaniem się z sytuacji i medytacją. Oczywiście musimy patrzeć na swój umysł i rozwijać cierpliwość, ale możemy też przedyskutować problem z drugą osobą. Możemy podzielić się tym, jak się czujemy w danej sytuacji, nie obwiniając drugiej osoby za nasze uczucia. Zacząłem rozumieć, że muszę włożyć więcej wysiłku, aby się komunikować i że mogę się wiele nauczyć, otwierając się i dyskutując z innymi ludźmi. Czasami może to być przerażające, a ja wciąż trudno mi podejść do kogoś i powiedzieć: „Jest tu problem. Porozmawiajmy o tym." Widzę jednak, że rozwijanie dobrych umiejętności komunikacyjnych i medytacja nad cierpliwością i współczuciem idą w parze. Jeśli podchodzę do drugiej osoby, głęboko jej słucham i rozumiem jej doświadczenie, mój złość automatycznie się rozprasza i powstaje współczucie.

Możemy się zastanawiać: dlaczego musimy uczyć się umiejętności komunikacji i rozwiązywania konfliktów? Jeśli rozwiniemy intencję altruistyczną (bodhiczitta), czy te umiejętności nie pojawią się naturalnie? Nie, bodhisattwa nie wie automatycznie, jak zrobić wszystko; musi jeszcze szkolić się w wielu umiejętnościach. Na przykład posiadanie intencji altruistycznych nie oznacza, że ​​umie się latać samolotem. Trzeba nauczyć się tej umiejętności. Podobnie, chociaż bodhiczitta daje nam doskonałą podstawę, wciąż musimy nauczyć się umiejętności komunikowania się z innymi, rozwiązywania konfliktów, mediacji w sporach i tak dalej. Wewnętrzna postawa bodhiczitta jest dobrze uzupełniony praktycznymi umiejętnościami komunikacyjnymi.

Indywidualizm i życie wspólnotowe

Połączenia Budda założyłem sangha z kilku powodów. Po pierwsze, chciał, aby mnisi i mniszki wspierali się, zachęcali i pomagali sobie nawzajem na ścieżce. Założył społeczność, abyśmy mogli uczyć się od siebie nawzajem, abyśmy nie stawali się odizolowanymi jednostkami robiącymi, co nam się podoba. Z tego powodu wielu z naszych zasady radzić sobie z tym, jak żyć razem w harmonii jako wspólnota i jak upominać się nawzajem, abyśmy musieli stawić czoła naszym usprawiedliwieniom i wymówkom. Więc sangha społeczność jest lustrem pomagającym nam oczyścić umysł i wzrastać we współczuciu, tolerancji i zrozumieniu.

Często mamy trudności z odróżnieniem naszego indywidualizmu od naszej indywidualności. Pierwsza z nich to egocentryczne dążenie do indywidualnych, a nie zbiorowych interesów. Jest ściśle powiązany z samochwytem i egocentryzm, dwie z naszych głównych przeszkód. Trzymanie się naszego indywidualizmu sprawia, że ​​życie we wspólnocie jest próbą dla nas i dla innych. Z drugiej strony nasza indywidualność to unikalne połączenie różnych cech. W praktyce Dharmy uczymy się rozróżniać między cechami, które są realistyczne i korzystne, a tymi, które nie są. Następnie przystąpiliśmy do zwiększania tego pierwszego i stosowania antidotum na drugie. W ten sposób rozwijamy i wykorzystujemy naszą indywidualność z korzyścią zarówno dla siebie, jak i dla innych.

Nasze zachodnie uwarunkowania kulturowe często prowadzą do pomylenia indywidualizmu i indywidualizmu. W związku z tym może nam być trudno zastosować się do rad naszych nauczycieli lub żyć razem z innymi sangha członków, ponieważ czujemy, że nasza indywidualność i autonomia są zagrożone, podczas gdy tak naprawdę w grę wchodzi tylko nasz egocentryczny indywidualizm. Kiedy żyjemy w społeczności, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy pełni opinii na temat wszystkiego, od tego, jak szybko intonować podczas naszych grupowych ceremonii, po to, jak uświadomić sobie pustkę. Jeśli mocno trzymamy się własnych pomysłów, nie dostrzegając, że są one po prostu opiniami, a nie rzeczywistością, przebywanie z innymi ludźmi jest dość nieszczęśliwe, ponieważ rzadko się z nami zgadzają! Musimy mieć świadomość, że bycie wyświęconym wiąże się z resocjalizacją i stopniową rezygnacją z naszego upartego, zamkniętego w umyśle indywidualizmu. Klasztorny szkolenie – nauka myślenia i działania jak klasztorny— ma na celu osiągnięcie tego celu.

Będąc na Tajwanie, aby otrzymać święcenia bhikszuni, bardzo wyraźnie obserwowałem swój indywidualizm. XNUMX-dniowy program szkoleniowy, którego kulminacją są trzy święcenia śramanerika, bhikszuni i bodhisattwa, jest niezwykle surowy. Wszyscy muszą robić to samo w tym samym czasie, w ten sam sposób. Juniorzy muszą słuchać i postępować zgodnie z instrukcjami seniorów. Każdego ranka, przed otrzymaniem nauk, wszystkich pięciuset zakonników musiało udać się do głównej sali, a stamtąd do sali nauczania. Moim zdaniem była to strata czasu i widziałem inny sposób na zrobienie tego, który zaoszczędziłby czas, wypełniając bezpośrednio salę wykładową. Z moim amerykańskim naciskiem na wydajność, chciałem „rozwiązać problem”. Ale pojawiły się pewne trudności: po pierwsze nie mówiłem po chińsku, a po drugie, nawet gdybym znał, starsi nie byliby szczególnie zainteresowani wysłuchaniem mojego rozwiązania, ponieważ ich metoda działała na nich. To zmusiło mnie do zrobienia czegoś dość trudnego: milczenia i robienia rzeczy po cudzych rzeczach. Tak nieistotna sytuacja postawiła mnie twarzą w twarz z moją amerykańską mentalnością fix-it i moim zachodnim indywidualizmem. Zmusiło mnie to do nauki bycia zadowolonym i współpracy w robieniu rzeczy w inny sposób.

Akceptacja i radość z pozytywnych aspektów własnej i innych indywidualności są ważne. Na przykład, każda z naszych sióstr i braci Dharmy będzie miała swój własny sposób praktykowania. Nie każdy będzie ćwiczył tak, jak my. Różnorodność nie oznacza, że ​​musimy oceniać jednego jako lepszego od pozostałych. Po prostu odzwierciedla to, że każda osoba ma swoje własne skłonności i usposobienie. Nie powinniśmy konkurować z innymi praktykami. Nie musimy czuć się nieadekwatni, ponieważ inni robią rzeczy, których my nie jesteśmy w stanie. Na przykład niektóre zakonnice są winaja uczeni. interesuje się winaja ale nie jestem w tym ekspertem. Cieszę się jednak, że niektóre zakonnice są uczone w tej dziedzinie, ponieważ potrzebujemy sióstr, które specjalizują się w winaja i możemy się od nich uczyć. Niektóre zakonnice medytują i odbywają lata odosobnienia. Nie jestem gotowy na długie odosobnienie — muszę zgromadzić więcej pozytywnego potencjału i bardziej się oczyścić, zanim będę mógł to zrobić. Ale tak się cieszę, że są zakonnice, które odbywają długie rekolekcje. Cieszę się, że są zakonnice pracujące w hospicjach i opiece zdrowotnej, zakonnice uczące dzieci i zakonnice organizujące imprezy buddyjskie. Nie mogę robić tych wszystkich rzeczy, ale cieszę się, że inni mogą. Każda z nas wyrazi swoje przywiązanie do Trzy klejnoty i jej wdzięczność wobec czujących istot w inny sposób, a świat potrzebuje ich wszystkich. Gdyby byli tylko medytujący, uczeni lub pracownicy socjalni, Dharma nie byłaby okrągła i pełna. Potrzebujemy, aby każdy wyrażał swoją praktykę na swój indywidualny sposób i musimy powiedzieć sobie nawzajem: „Dziękuję. Tak się cieszę, że to robisz.

Formy kulturowe i istota dharmy

Z pięciuset osób wyświęconych w 1986 roku na Tajwanie tylko dwoje z nas pochodziło z Zachodu. Przez pierwsze dwa tygodnie nikt nie tłumaczył dla nas poza kilkoma miłymi chińskimi zakonnicami, które w przerwach podsumowywały dla nas przebieg. Przez te dwa tygodnie we dwoje chodziliśmy na wszystkie sesje w pełnym codziennym programie, ledwo rozumiejąc, co robimy. Dla mnie, jako absolwenta college'u, zrobienie czegoś, czego nie rozumiałam, i zadowolenie się ze stopniowego poznawania tego było bardzo trudne. Ponieważ bardzo chciałem otrzymać bhikszuni przysięga, zostałem zmuszony do rezygnacji z aroganckiej postawy i zaakceptowania sytuacji.

Ponieważ przez wiele godzin byłam obecna na wydarzeniach, których nie rozumiałam, zaczęłam przyglądać się temu, co później stało się dla mnie ważne: czym jest kultura, a czym Dharma? Po opanowaniu wielu tybetańskich obyczajów byłem teraz w chińskim klasztorze, gdzie obyczaje były inne. Obie te tradycje są buddyjskie; jednak powierzchownie, pod względem ubioru, języka i sposobów robienia rzeczy, są różne. Jakie to ma znaczenie dla mnie jako mieszkańca Zachodu? Co w moim szkoleniu jako zakonnicy wynika z kultury krajów, w których buddyzm przebywał od wieków i jaka jest rzeczywista Dharma, która wykracza poza kulturę? Jaka jest istota Buddanauk, które musimy praktykować, sprowadzać z powrotem do naszych krajów zachodnich i uczyć innych? Jaka jest forma kulturowa, której nie musimy sprowadzać na Zachód?

Dla mnie ten temat ma kluczowe znaczenie i jest w toku. Mój dotychczasowy wniosek jest taki, że Cztery Szlachetne Prawdy, miłość, współczucie, altruistyczna intencja… bodhiczittai mądrość realizująca pustkę są esencją Dharmy. Nie można ich zobaczyć oczami; zrozumienie istnieje w naszym sercu. Prawdziwa Dharma rozwija się w naszym umyśle, a formy są zręcznymi narzędziami, które istnieją w każdej kulturze. Musimy być w stanie je rozróżnić, aby rozwinąć w sobie prawdziwą Dharmę i nie oszukiwać się myśląc, że jesteśmy dobrymi praktykującymi tylko dlatego, że otaczają nas azjatyckie przedmioty.

Przez wiele lat starałam się zachowywać jak tybetańskie zakonnice – nieśmiała, skromna, słodka. Ale to nie zadziałało. Czemu? Ponieważ byłam z innej kultury i miałam inne wychowanie niż zakonnice tybetańskie. W szkole uczono mnie wyrażać swoje myśli, aby wątpić i kwestionować, myśleć samodzielnie i być elokwentnym. Musiałem skonfrontować się z faktem, że kopiowanie formy kulturowej i zewnętrznego zachowania innych niekoniecznie było praktykowaniem Dharmy; po prostu ściskałem się, aby dostosować się do określonego typu osobowości lub kultury, którą idealizowałem jako „prawdziwy buddyzm”. Zacząłem zauważać, że moi nauczyciele mieli bardzo różne osobowości: jedni byli zamknięci w sobie, inni otwarci; niektórzy byli poważni, inni dużo się śmiali. W kontekście naszych różnych, ciągle zmieniających się i iluzorycznych osobowości, praktykujemy Dharmę, będąc świadomymi naszych motywacji, postaw i uprzedzeń, rozwijając te realistyczne i korzystne oraz stosując antidota na te destrukcyjne i nierealistyczne. Ta praca jest wykonywana wewnętrznie. Formy zewnętrzne, które są związane z tą czy inną kulturą, są zachętą do tego stymulowania.

Za mną podążała kwestia kultury i istoty. Jako nauczyciel-rezydent w Ośrodku Buddyjskim Amitabha w Singapurze znalazłem siebie, Amerykanina, uczącego chińskiego intonowania modlitw w języku tybetańskim, którego nikt z nas nie rozumiał. Tybetańskie intonowanie brzmiało ładnie i nasi tybetańscy mistrzowie byli z niego zadowoleni, ale nie praktykowaliśmy Dharmy, ponieważ nie rozumieliśmy tego, co mówimy. Chociaż proces tłumaczenia potrwa lata i wydłuży się znacznie poza nasze życie, jest on niezbędny. Z czasem mistrzowie będą pisać modlitwy bezpośrednio w naszych zachodnich językach. Osoby z uzdolnieniami muzycznymi będą pisać melodie na modlitwy, a my będziemy mieć piękną liturgię w naszych własnych językach.

Z biegiem czasu zacząłem dostrzegać, że żyjąc tak długo w społeczności tybetańskiej, rozwinąłem „kompleks niższości kulturowej”. Kiedy początkowo opuściłem Amerykę, aby zamieszkać na Wschodzie, czułem, że Zachód jest skorumpowany i miałem nadzieję, że wschodnie sposoby będą lepsze. Ale, jak tylko mogłem, nigdy nie mogłem zachowywać się ani myśleć jak prawdziwy Tybetańczyk i zacząłem tracić pewność siebie. Po wielu latach zdałem sobie sprawę, że ta utrata szacunku dla mojej kultury pochodzenia nie była ani zdrową, ani produktywną postawą. Pewność siebie jest niezbędna dla udanej praktyki Dharmy. Oznaczało to, że musiałem zobaczyć zarówno dobre, jak i złe strony zachodniej kultury, w której dorastałem, a także dobre i złe strony kultury tybetańskiej. Porównywanie tych dwóch i ocenianie jednego gorszego, a drugiego wyższego – bez względu na to, który z nich wypadł na szczycie – nie było produktywne. Ponieważ większość z nas zachodnich monastyków działa międzykulturowo, skorzystalibyśmy na przyjęciu pozytywnych aspektów i wartości wszystkich kultur, z którymi się kontaktujemy, pozostawiając za sobą wszelkie uprzedzenia i uprzedzenia, jakie możemy napotkać.

Po wielu latach życia w Azji wróciłem do Stanów Zjednoczonych. Zależało mi na ponownym nawiązaniu pozytywnego kontaktu z kulturą, w której dorastałem. Musimy pogodzić się z naszą przeszłością, a nie odrzucać jej lub ignorować. Dla mnie oznaczało to uznanie zarówno dobrych, jak i złych cech mojego pochodzenia i kultury oraz uwolnienie mojego umysłu od obu przywiązanie lub niechęć do niego.

Podobnie ważne jest, aby pogodzić się z religią, której nauczyliśmy się jako dziecko. Negatywne nastawienie do naszej dziecięcej religii wskazuje, że nadal jesteśmy przez nią związani, ponieważ nasze umysły są zamknięte i uwięzione w niechęci. Chociaż religia naszego dzieciństwa mogła nie zaspokajać naszych duchowych potrzeb, nauczyliśmy się z niej przydatnych wartości. To sprawiło, że weszliśmy na duchową ścieżkę i ważne jest, aby docenić jej zalety.

Dla mnie ten proces przybrał interesujący obrót. Wychowany jako Żyd, akurat mieszkałem w Dharamsali w Indiach w 1990 roku, kiedy delegacja żydowska przybyła na spotkanie z Jego Świątobliwością Dalajlama, młodzi tybetańscy intelektualiści i „JuBus” (żydowski buddyści). Medytując i rozmawiając z Żydami, czułem się pewny bycia buddystą, a jednocześnie szczęśliwie zaznajomiony z ich kulturą, wiarą i tradycjami. Zacząłem przyglądać się wspólnym punktom obu wyznań i doceniać nacisk na wartości etyczne, współczucie i troskę społeczną, jakie dał mi judaizm. Teraz, w Seattle, uczestniczę w trwającym żydowsko-buddyjskim dialogu, w którym omawiamy takie kwestie, jak miłość, współczucie i cierpienie. Ponadto Izraelczycy zaprosili mnie do nauczania w ich kraju, a podczas dwóch dotychczasowych podróży poczułem cudowną więź z ludźmi, pomagając mi wyjaśnić zasady Dharmy i medytacja techniki w sposób odpowiadający ich pochodzeniu.

Poczucie własnej wartości i pewność siebie

Źle zrozumiałem również Dharmę, błędnie używając nauk, aby zwiększyć swoją nienawiść do samego siebie. Medytując nad wadami egocentryzm, czułbym się winny, że jestem tak samolubny, zamiast postrzegać samolubną postawę jako coś odrębnego od natury mojego umysłu. W końcu stało się jasne, że za każdym razem, gdy medytowałem i czułem się gorzej ze sobą, źle interpretowałem nauki i nie stosowałem ich właściwie. The Buddacel w nauczaniu takich tematów, jak niższe królestwa odrodzenia i wady egocentryzm nie po to, by pogłębić nasze przygnębienie. Chciał raczej, abyśmy wyraźnie dostrzegli wady cyklicznej egzystencji i jej przyczyny, abyśmy wytworzyli determinację do uwolnienia od nich siebie i innych.

Poczucie niskiej samooceny i nieadekwatności są powszechne wśród mieszkańców Zachodu. W 1990 roku byłem obserwatorem na konferencji zachodnich naukowców i uczonych z Jego Świątobliwością Dalajlama w Dharamsali, kiedy podnoszono temat niskiej samooceny. Tybetańczycy nie mają słów w swoim języku na niską samoocenę i poczucie winy, więc problemy ludzi Zachodu z tymi uczuciami nie są dla nich łatwo zrozumiałe. Jego Świątobliwość miał trudności ze zrozumieniem, dlaczego ktoś może nie lubić siebie. Rozejrzał się po pokoju wykształconych, odnoszących sukcesy ludzi i zapytał: „Kto ma niską samoocenę?” Wszyscy spojrzeli na siebie i odpowiedzieli: „Wszyscy to robimy”. Jego Świątobliwość był zszokowany i zapytał nas o przyczyny tego uczucia. Podczas burzy mózgów znaleźliśmy powody, od rodziców, którzy nie trzymają wystarczająco swoich dzieci, przez doktrynę grzechu pierworodnego, po współzawodnictwo w szkole.

Nasze trudności z poczuciem własnej wartości mogą być również związane z naszym naciskiem na doskonałość i pragnieniem bycia najlepszym, atrybutami, których zachodnie społeczeństwo uczy nas mieć. Złapani w to uwarunkowanie, czasami błędnie interpretujemy Dharmę: myślimy na przykład, że doskonałość dyscypliny etycznej to przestrzeganie zewnętrznego standardu narzuconego nam przez innych, podobnego do dziesięciu przykazań. Jednak w Dharmie nie chodzi o dążenie do zewnętrznie zdefiniowanej doskonałości, aby zadowolić nasze guru albo Budda sposób, w jaki wcześniej staraliśmy się być dobrzy i podobać się Bogu. Praktykowanie Dharmy nie polega na skręcaniu się w psychologiczne węzły, aby stać się ideałem ideału idealnego dla siebie lub kogokolwiek innego. klasztorny. Dharma dotyczy raczej spojrzenia w głąb siebie i zrozumienia wszystkich różnorodnych procesów, które nas składają. Zaczynamy dostrzegać, że nasze działania przynoszą rezultaty i jeśli pragniemy szczęścia, musimy stworzyć jego przyczyny, podążając ścieżką Dharmy, to znaczy stosując medytacje, aby zmniejszyć nasze przeszkadzające nastawienie i rozwinąć nasze dobre cechy.

Niska samoocena, prowadząca do zniechęcenia, jest przeszkodą na ścieżce, ponieważ staje się formą lenistwa, uniemożliwiającą nam podejmowanie radosnego wysiłku w naszej praktyce. Dlatego Jego Świątobliwość nadal badał kwestię niskiej samooceny i proponował antidotum na Dharmę. Po pierwsze, musimy zrozumieć, że sama natura naszego umysłu jest wolna od skaz. Innymi słowy, niepokojące postawy i negatywne emocje są jak chmury, które przesłaniają niebiańską naturę umysłu, ale nie są jej nieodłączną częścią. Ta podstawowa czystość umysłu jest ważną podstawą do posiadania pewności siebie. Nie zależnie od okoliczności zewnętrznych, nie podlega ona wahaniom, a co za tym idzie nie musimy się martwić, że podstawa naszej wiary w siebie się rozpadnie. Dlatego możemy i powinniśmy szanować i dbać o siebie. W rzeczywistości ścieżka obejmuje naukę dbania o siebie we właściwy, zrównoważony sposób, a nie w sposób zaabsorbowany sobą lub autodestrukcyjny. Zostać bodhisattwa, potrzebujemy poczucia silnego ja, ale różni się to znacznie od samouchwytnej ignorancji, która jest korzeniem cyklicznej egzystencji. To ważne poczucie skutecznej konwencjonalnej jaźni pozwala nam być radosnym i energicznym w praktykowaniu ścieżki.

Ponadto musimy teraz rozpoznać pozytywne czynniki w naszym życiu. Zamiast rozpaczać nad kilkoma rzeczami w naszym życiu, które nie odpowiadają naszym życzeniom, musimy skupić się na pozytywnych okolicznościach, takich jak fakt, że mamy człowieka ciało i ludzka inteligencja. Ponadto spotkaliśmy się z Dharmą i wykwalifikowanymi nauczycielami, którzy nas prowadzą, i interesują nas kwestie duchowe. Jeśli będziemy kontemplować wszystkie te szczęśliwe okoliczności i wybitne rezultaty, które mogą pochodzić z praktyki Dharmy, nasz umysł nie będzie już dłużej zainteresowany myślami deprecjonującymi siebie.

Innym antidotum na niską samoocenę jest współczucie, które pozwala nam zaakceptować siebie i mieć poczucie humoru w stosunku do naszych słabości, jednocześnie starając się je zaradzić. Podczas gdy niska samoocena powoduje, że skręcamy się do wewnątrz i myślimy głównie o sobie, współczucie — pragnienie, by wszystkie istoty, w tym my sami, byli wolni od cierpienia — otwiera nasze serce na rozpoznanie uniwersalności pragnienia szczęścia i wolności od cierpienia. Następnie nasza uwaga przenosi się z niezdrowego zaabsorbowania sobą niską samooceną na postawę opiekuńczą, która czuje się związana ze wszystkimi innymi na głębokim poziomie. Taka postawa w naturalny sposób daje nam poczucie radości i celu w życiu, zwiększając tym samym naszą pewność siebie.

Życie według wskazań

Przyjmowanie i próba życia zgodnie z bhikszuni zasady miał na mnie duży wpływ. W 1986 roku, kiedy zostałem wyświęcony na bhikszuni, była tylko garstka zachodnich bhikszuni. Przez lata wcześniej modliłem się, aby móc je otrzymać zasady ponieważ chciałem ćwiczyć i zachować klasztorny styl życia, który bardzo mi pomógł.

Program szkoleniowy do święceń bhikszuni na Tajwanie trwał XNUMX dni. Ciężko było być w obcym kraju, gdzie nie znałem języka ani zwyczajów. Stanie godzina po godzinie w upale, aby uczestniczyć w sesjach szkoleniowych i rytuałach po chińsku, nie było łatwe; ale siła mojego pragnienia przyjęcia święceń pomogła mi przejść przez trudności. Kiedy ćwiczyliśmy ceremonię święceń, stopniowo zaczęliśmy ją rozumieć, tak że właściwa ceremonia stała się bardzo potężna. W tym momencie poczułam falę błogosławieństwa płynącą z przyłączenia się do linii mniszek, które praktykują Dharmę od ponad XNUMX lat, od czasów Budda do chwili obecnej. To stworzyło nowe poczucie pewności siebie i praktyki. Ponadto zwiększyło moją uważność, ponieważ to życzliwość moich nauczycieli i świeckich ludzi, którzy mnie wspierali, dała mi taką możliwość. Mój sposób na odwdzięczenie się za ich dobroć polegał na tym, że zasady dobrze i przemień mój umysł.

Święcenia połączyły mnie nie tylko ze wszystkimi zakonnicami z przeszłości, ale także ze wszystkimi zakonnicami, które dopiero nadejdą. Zdałem sobie sprawę, że muszę wziąć odpowiedzialność za przyszłe pokolenia zakonnic. Nie mogłem dłużej pozostać w swoim dziecięcym stanie i narzekać: „Dlaczego zakonnice mają trudności?” Warunki? Dlaczego nikt nie pomaga zakonnicom? Musiałem dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za poprawę nie tylko własnej sytuacji, ale także przyszłych pokoleń. Zrozumiałem, że praktykowanie Dharmy to nie tylko osobiste studiowanie i praktyka; to zachowanie czegoś bardzo cennego, aby inni mogli mieć dostęp do niego.

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.