Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Sangha Theravada idzie na zachód

Historia klasztoru Amaravati

Cena Od Rozkwity Dharmy: Życie jako mniszka buddyjska, opublikowana w 1999 roku. Ta książka, już nie drukowana, zebrała niektóre prezentacje wygłoszone w 1996 roku Życie jako mniszka buddyjska konferencja w Bodhgaya w Indiach.

Portret Ajahna Sundary.

Ajahna Sundarę

Od wielu lat jestem członkiem Amaravati, buddyjskiego klasztoru Theravada w Anglii. Opowieść o tym, jak nasza klasztorny powstała wspólnota jest ciekawa. Mój nauczyciel, Ajahn Sumedho, jest Amerykaninem mnich który jest najstarszym zachodnim uczniem Ajahna Chaha, znanego Thai medytacja mistrz z Tajskiej Tradycji Leśnej, który zmarł kilka lat temu. W 1975 roku Ajahn Sumedho odwiedził Londyn jako gość angielskiej sangha Zaufanie, a ciało założona w celu założenia Theravada klasztorny zamówienie w Anglii. Zainspirowani przez Ajahna Sumedho, członkowie trustu poprosili swojego przewodniczącego, aby towarzyszył mu z powrotem do Tajlandii i poprosili Ajahna Chaha, aby wysłał niektórych swoich zachodnich uczniów do Anglii.

Ajahn Chah odwiedził Anglię, aby ocenić stosowność wniosku. W 1977 roku, z jego błogosławieństwem, Ajahn Sumedho i trzech zachodnich mnichów prosto z dżungli północno-wschodniej Tajlandii znaleźli się w wihara, w miejskim otoczeniu, zajmując kamienicę przy ruchliwej ulicy w centrum Londynu. Zaczęli uczyć medytacja do kilku osób, a wkrótce więcej osób przyszło ćwiczyć z nimi i uczestniczyć w ich codziennym życiu. W końcu miejsce stało się za małe, a Anglicy sangha Trust postanowił poszukać nieruchomości poza Londynem.

W międzyczasie mnisi kontynuowali tradycję chodzenia na jałmużnę i spacerowali po pięknym parku w pobliżu miejsca, w którym mieszkali. Pewnego dnia biegacz, który często przecinał im drogę, wciągnął ich w rozmowę. Wrócił z nimi do wihara, a po poznaniu mnisi złożyli im ofertę. Kupił las na południu Anglii z zamiarem jego rozwoju i zachowania zgodnie z nowoczesnymi zasadami ochrony. Jednak taka ochrona przekraczała jego możliwości i czuł, że mnisi buddyjscy, których filozofia opowiadała się za głębokim szacunkiem dla wszystkich żywych istot, byli idealnymi ludźmi, aby się tym zająć. Dlatego zaproponował im korzystanie z tego lasu. To był niewiarygodny dar: piękny las starych angielskich dębów i buków na około 140 akrach ziemi w jednej z najatrakcyjniejszych części kraju.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Chithurst House, pobliski duży wiktoriański dom, został właśnie wystawiony na sprzedaż przez ekscentryczną staruszkę, która była jego właścicielem. Prezes Trustu złożył ofertę, którą para zaakceptowała, a jeszcze w tym samym roku sangha przenieśli się do tego, co miało stać się ich leśnym klasztorem. Większość tego pierwszego lata spędzili z małą świecką społecznością, która do nich dołączyła, oczyszczając miejsce z czterdziestu lat rzeczy nagromadzonych przez poprzednich właścicieli.

Większość mnichów, którzy pierwotnie przybyli do Chithurst, trenowała w Tajlandii u Ajahna Chaha. Na początku tego stulecia buddyzm w Tajlandii stał się bardziej instytucją społeczną i stracił kontakt ze swoimi korzeniami. Stał się domeną księży i ​​uczonych. W odpowiedzi na to, niektórzy mnisi postanowili powrócić do stylu życia bliskiego temu, któremu kierowali i popierali Budda. Ten ruch odrodzenia, znany jako Tradycja Leśna, wniósł nowy oddech w buddyjski monastycyzm w Tajlandii. Leśni mnisi prowadzili proste i surowe życie zgodnie z winaja w samotności w lesie i poświęcili się praktyce medytacja i realizacja Buddanauczanie. Godne uwagi jest to, że tradycja tak odległa od naszej materialistycznej kultury zachodniej została przeniesiona na Zachód iw stosunkowo krótkim czasie zintegrowała się ze społeczeństwem. W miastach w pobliżu naszych klasztorów widok mnichów lub mniszek przebywających na jałmużnie jest teraz znajomy.

Przybyłem do Chithurst we wrześniu tego pierwszego roku. Właśnie wróciłem z zagranicy, kiedy przyjaciel powiedział mi, że mnisi wyprowadzili się z Londynu. Byłem bardzo zajęty, ale trzy dni później pojechałem do Chithurst, ciekaw, co się dzieje w klasztorze. Byłem wtedy bardziej zainteresowanym laikiem medytacja niż w samym buddyzmie. Wcześniej w tym samym roku odbyłam rekolekcje z Ajahnem Sumedho, a na koniec, gdy ktoś zapytał mnie, czy chcę zostać zakonnicą, odpowiedziałam, że może, gdy miałam siedemdziesiąt lat i nie miałam już nic do roboty. Z takim nastawieniem przybyłem do Chithurst, rozmawiałem z Ajahnem Sumedho i powiedziałem mu, że życie i świat są wspaniałe. Jasne, świat był pełen problemów, ale to było wyzwanie i właśnie to w nim kochałem. Powiedział tylko: „Tak, ale to zależy, gdzie jest świat”. Coś we mnie się zatrzymało. Czytałem wiele razy i mówiono mi, że świat powstał z umysłu, ale żyłem tak, jakby świat był „na zewnątrz”. W tym momencie zrozumienie trwało zaledwie milisekundę. Dopiero trzy tygodnie później uświadomiłem sobie, jak głęboki wpływ wywarł na mnie jego wgląd, aż do momentu, gdy zdałem sobie sprawę, że wciąż jestem w Chithurst! Wiele wątpliwości rozwiało się, a ja poczułam niesamowitą pewność siebie i wewnętrzną wolność. Miałem świadomość, że mam wybór: świat nie jest „tam”, więc ode mnie zależało, czy będę żył tak, jak chciałem.

Bardzo podobał mi się styl życia rekolekcji, w którym uczestniczyłem wcześniej: jedzenie jednego posiłku dziennie, wstawanie wcześnie rano i medytacja przez cały dzień. Ceniłam sobie również ciszę, refleksje na temat Dharmai mieć czas na samodzielne myślenie, zamiast na czytanie książek lub słuchanie pomysłów innych. Pomyślałem więc: „Dlaczego przez jakiś czas nie kontynuować w podobnym środowisku?” Nadal nie myślałam o zostaniu zakonnicą, ale byłam pewna, że ​​spędzę kilka miesięcy w klasztorny środowisko i utrzymanie ósemki zasady może być tylko korzystne. Chciałem zrozumieć swój umysł i jak można się z nim pogodzić. Posmakowałam tego na poprzednich rekolekcjach i zdałam sobie sprawę, że nawet przez krótki czas brak walki ze sobą i otaczającym mnie światem ma wspaniały wpływ na moje życie. W wieku trzydziestu dwóch lat poczułem, że nadszedł czas, aby dowiedzieć się, jak chcę spędzić następne pięćdziesiąt lat, ponieważ wydawało mi się, że życie toczy się bardzo szybko i jest naprawdę pilne.

Dlatego postanowiłem zostać w Chithurst. Jednak ta nowa sytuacja była nie lada wyzwaniem. Zamieszkały tam również trzy inne kobiety. Nie znaliśmy się i pochodziliśmy z różnych środowisk i różnych krajów. Muszę przyznać, że choć miałam dobre koleżanki, nie lubiłam kobiet za bardzo i generalnie lepiej dogadywałam się z mężczyznami. Poza tym żyjąc w powściągliwości ósemki zasady, nie mogłem jeść po południu ani spać tak długo, jak chciałem. Większą część dnia spędziliśmy w Chithurst House, który był wówczas ruchliwym miejscem pracy – zimnym, ciemnym i zakurzonym. Moim temperamentem było kochać piękno, wygodę i czyste miejsca! Gotowanie nigdy nie było moją ulubioną rozrywką, a jednak prawie codziennie gotowałem dla dwudziestu pięciu osób w namiocie — dużym namiocie, który zamieniono w kuchnię. Była pełna os i zwykle wystarczyła tylko jedna, żeby naprawdę się niepokoić. Ale jakoś mi nie przeszkadzały i byłam bardzo szczęśliwa pomimo tych wszystkich nowych wyzwań, a raczej z ich powodu.

Niedługo po przyjeździe staliśmy się anagariką, czyli ośmiomaprzykazanie zakonnice. Specjalna uroczystość oznaczała nasze „oficjalne” wejście do społeczności. Noszenie tradycyjnych białych szat Thai machees (zakonnice) i z przyciętymi włosami – zaczęliśmy golić głowę rok później – formalnie wzięliśmy osiem zasady w obecności klasztorny społeczności i kilku przyjaciół i nadano im nowe imię w Pali. Gmina składała się wówczas z sześciu mnichów, czterech mniszek i kilku świeckich.

Las w Chithurst był niezwykle piękny i cichy. We wczesnych latach, mimo że mieliśmy okresy cichej praktyki formalnej, większość naszej energii poświęcaliśmy na pracę nad domem, który musiał zostać odbudowany niemal od zera. W tamtych czasach pionierska energia dała wspólnocie ogromny impet i siłę, by z wiarą pokonywać trudności i przeszkody. Nasz rozkład dnia był pod wieloma względami podobny do tego w tajskich klasztorach leśnych. Wstaliśmy o 4:00 rano i przeszliśmy w ciemności z naszego domku do głównego domu, aby uczestniczyć rano? puja. Rano pracowaliśmy w kuchni, ogrodzie lub biurze. Mnisi kontynuowali tradycję chodzenia na jałmużnę, podczas gdy reszta społeczności była zajęta budową lub pracą w lesie. Nasz główny posiłek był o 10:30. Potem mieliśmy przerwę na odpoczynek i pracowaliśmy całe popołudnie. Po gorącym napoju i krótkiej przerwie zebraliśmy się na wieczór puja. Raz w tygodniu mieliśmy spokojny dzień, coś w rodzaju buddyjskiego szabatu, po którym następowała cała noc medytacja ćwiczyć. Ten harmonogram pozostał mniej więcej taki sam do chwili obecnej, chociaż teraz jest mniej pracy fizycznej, a świeccy pomagają nam prowadzić klasztor, abyśmy mieli więcej czasu na „pracę wewnętrzną”. Początkowo samo nadążanie za harmonogramem było trudną dyscypliną. Jako tancerz byłem jednak przyzwyczajony do mocnego treningu fizycznego. Co ciekawe, czułem się bardziej energiczny niż wcześniej, ponieważ moja energia nie była marnowana na niekończące się rozrywki. Ajahn Chah mówił ludziom, którzy byli ospali w medytacja, „Mało śpij, mało jedz i mało mów”. Jaka to prawda!

Wejście w praktykę

Kiedy przybyłem do społeczności, nie znałem pism buddyjskich. Zależało mi głównie na tym, by moje życie było uczciwe, aby po jego zakończeniu nie żałować. Ta motywacja dała mi wielką motywację przez cały mój klasztorny życie. Wkrótce zobaczyłem, nawet na skromnym poziomie, że umysł mógł porzucić negatywne nawyki, być naprawdę spokojnym i reagować na życie z miejsca wolności i współczucia. To zachęciło mnie do zbadania i zrozumienia umysłu na głębszym poziomie. Trening serca, zrozumienie Dharma, a praca nad urzeczywistnieniem wyzwolenia była wyraźnie trwającym procesem, całożyciową pracą, której nie można było wykonać w ciągu zaledwie kilku miesięcy!

Medytacja był i nadal jest fundamentem tego życia. Dało mi jasność, z jaką mogłem patrzeć do wewnątrz i widzieć umysł jak lustro. Praktyka skupia się na naukach Czterech Szlachetnych Prawd, które w tradycji Therawady uważane są za jedną z najważniejszych nauk dla realizacji Nibbany, celu nauk buddyjskich. Poprzez świadomość naszego cierpienia i zrozumienie jego przyczyny – pierwszej i drugiej Szlachetnej Prawdy – Budda uczy, że możemy uwolnić się od podstawowej iluzji, że jesteśmy jaźnią, ego. Gdy patrzymy wewnętrznie — myśli, uczucia,… ciało oraz jego odczucia, percepcje i umysł (pięć khand) – nie musimy być ograniczeni ani związani naszą identyfikacją z naszym ciało lub nasz umysł. Obserwując raz po raz, jak są nietrwałe, bolesne i pozbawione jaźni, możemy puścić nasze przywiązanie i identyfikacji z nimi. Właściwie bardziej poprawne jest powiedzenie „odpuszczanie”, ponieważ nie możemy znaleźć nikogo, kto puszcza. To doświadczenie odpuszczania nazywane jest trzecią Szlachetną Prawdą i musi zostać zrealizowane. Rozwój ścieżki to czwarta Szlachetna Prawda lub Szlachetna Ośmiopasmówka. Jest to szczegółowy przewodnik po praktyce, która jest cichą wewnętrzną pracą, niczym dramatycznym. Utrzymywanie uważności i jasna wizja doświadczenia w chwili obecnej jest ważne, praktyka skupia się na wszystkich aspektach, które generują, wzmacniają i podtrzymują uważność. To przynosi mądrość, która może przebić się przez iluzję umysłu. Zewnętrznie używamy klasztorny standard etyczny kierujący naszymi werbalnymi i fizycznymi działaniami. Powoli harmonizujemy energie naszego umysłu i ciało nie odtwarzając nieumiejętnych zachowań, które są głównym źródłem naszych wewnętrznych konfliktów. Nie wystarczy wiedzieć, że istnieją Cztery Szlachetne Prawdy. Aby stały się Prawdami, które Budda uświadomiliśmy sobie, że musimy uzyskać głęboki wgląd w naturę i rzeczywistość umysłu.

Byłem zdumiony, że w środku naprawdę intensywnej i bolesnej sytuacji moje serce często może pozostać radosne. Medytacja nauczył mnie, że cierpienie, którego doświadczałem, nie było już pułapką, ale źródłem nauki. Miałem teraz niezbędne narzędzia, aby zmienić to ludzkie doświadczenie chciwości, nienawiści, złudzeń i egoizmu. Patrząc bezpośrednio w umysł na naturę tego doświadczenia – jego nietrwałość, niezadowalający charakter i bezinteresowność – możliwe było uwolnienie się od nierozróżniającego nawyku, który go uchwycił. Dlaczego trzymamy się cierpienia? Ponieważ na pewnym poziomie nie rozumiemy, co to jest i jak wpływa na serce. Gdybyśmy wiedzieli, od razu byśmy to rzucili. Kiedy wielokrotnie obserwowałem, jak niewielką kontrolę ma umysł nad swoim cierpieniem, stało się oczywiste, że ból nie jest „mój”. Jaką ulgą było odkrycie, że mamy sposób na wyjście z kłopotów!

Przed dołączeniem do społeczności unikałem nieprzyjemnych stron życia i nie rozmawiałem o tym złość, frustracja i egoizm. Harmonia, miłość, filozofia i sztuka były dla mnie o wiele bardziej interesujące. Ale ćwicząc Dharma, musiałem spojrzeć na brzydkie rzeczy w sobie. Mieszkający ze mną ludzie stali się wyraźnym odbiciem mojego umysłu, a bez ekranów społecznościowych, które zwykle stawiamy, aby złagodzić ból, nie było sposobu, aby się już ukryć. Ciągle wpadałem na to ja z jego egoizmem, złość, małostkowość, strach, niecierpliwość i tak dalej. Wcześniej myślałem, że jestem miły, otwarty i niefrasobliwy. Ale kiedy spojrzałem, zobaczyłem, jak krytyczny i krytyczny byłem. Cóż to była za niespodzianka!

To praktyczność i znaczenie buddyzmu w życiu codziennym, a nie jego filozofia, przemówiły do ​​mnie. Praktyka i materiał, z którym pracowałem, były namacalne, a czytanie książek nie interesowało mnie. Klasztorny życie było o wiele bardziej żywe niż wszystko, co kiedykolwiek spotkałem. Często wydawało się, że na zewnątrz nic się nie dzieje, ale wewnętrznie przechodziłem przez potężny proces oczyszczający. Bez głębokiego zaangażowania w praktykę i Budda, Dharma, sangha jako schronienie trudno byłoby przekroczyć te czasy.

Styl treningu w tej tradycji bardzo do mnie przemawia. Początkowo nie musimy dużo się uczyć. The klasztorny samo środowisko wymaga, abyśmy byli czujni i uważni. Szybko dowiadujemy się, jak prawo przyczyny i skutku działa na poziomie podstawowym. Odkrywamy, że jeśli nie jesteśmy ostrożni, natychmiast otrzymujemy rezultaty naszych działań. Również w społeczności, chociaż nie mamy już ujścia dla naszej kreatywności, odkrywamy, że ta twórcza energia trwa w najbardziej przyziemnych sytuacjach i czynnościach. Kiedy byliśmy na przykład nowicjuszami, polem naszych artystycznych kreacji stało się gotowanie! Moja wyobraźnia szalała, gdy w mgnieniu oka przygotowywałem wyszukany posiłek. Ale to nie była droga do pokoju! Kiedy inni gotowali, byłem świadkiem mojego krytycznego umysłu: „Ci ludzie nie potrafią gotować! Są beznadziejni! Nie potrafią nawet dobrze pokroić marchewki!” W tym środowisku wszystkie moje przyciski zostały wciśnięte i mogłem być taki prawy. Musiałem się szkolić, aby powtórzyć mantra— „Let go, let go” — cały ranek podczas pracy w kuchni. Musiałem się skoncentrować, bo w jednej chwili nieuwagi rzuciłem się na kogoś. Czasami chciwość zasilała moją energię. W tej sytuacji absurd był tak oczywisty, że wyraźnie widziałem moje przywiązania i to, jak nieszczęśliwy mnie czyniły. Potrzebujemy dobrego poczucia humoru, aby rozpoznać i odpuścić te rzeczy.

Co tydzień ćwiczymy siedzenie i chodzenie medytacja przez noc. Wyobraź sobie, co umysł może wyczarować na myśl o nieprzespaniu całej nocy! Gra każdą możliwą sztuczkę, aby usprawiedliwić pójście spać lub tworzy dobre, nawet inspirujące powody, aby uzasadnić słuszność pozostawania w łóżku. Czasami nasza duma nie pozwala nam zasnąć, ponieważ mamy energię, by sprawdzać innych i krytykować ich: „Spójrz na tego, który drzemie! Jakie to obrzydliwe i bezwstydne!” Osąd trwa do momentu, gdy czujemy się wyczerpani i dołączamy do grupy lenistwa i odrętwienia. Klasztorny Trening nie pozwala nam okłamywać się przez długi czas, ponieważ znajdujemy się w niewygodnym środowisku, gdzie ludzie często doprowadzają nas do ściany, a nasze podstawowe mechanizmy przetrwania są kwestionowane. W takim otoczeniu nauczanie jest nieustanną zachętą do obserwowania naszych reakcji na życie z łagodnością i miłością. Odkrywamy, że już sama zmiana naszego nastawienia pozwala nam rozwijać cechy, które wzmacniają i wyzwalają serce. Kiedy żyjemy całym sercem, czerpiemy z niezwykłej rezerwy energii. Po pewnym czasie doświadczamy umysłu, kiedy nie jest on zajęty sobą. Jest wolny, nawet przez krótki czas, od wewnętrznego zamętu; staje się jasne, wypełnione pokojem i miłością.

Kobiety w społeczności

Więcej kobiet dołączyło do naszej małej społeczności w Chithurst i do 1983 roku byliśmy już ośmioma anagarikami (praktykantkami z ośmioma zasady). Pochodzimy z różnych krajów europejskich, ale łączy nas podobna moc dążenie ćwiczyć Dharma w ciągu klasztorny Formularz. W Tajlandii Ajahn Sumedho prawie nie miał kontaktu z zakonnicami. Posiadanie kobiet w Chithurst i nauczanie ich było dla niego nowym doświadczeniem. Nie sądzę, żeby na początku wiedział, co z nami zrobić, więc wzięliśmy odpowiedzialność za nasz własny trening. Zależało nam na dyscyplinie, o której wiedzieliśmy, że odegrała ważną rolę w przemianie umysłu. Ajahn Sumedho zauważył, że poważnie podchodzimy do tego stylu życia i zaczął zastanawiać się, w jaki sposób kobiety na Zachodzie mogą poszerzyć swój trening poza tradycyjną formę tajskiego machees. W Tajlandii kobiety, które chcą mieszkać w klasztorze, golą głowę, weź osiem zasadyi utrzymują się materialnie. Znajdują się one w dość niejednoznacznej sytuacji: chociaż są zakonnicami, nie korzystają z dobrodziejstw i wsparcia tradycyjnie udzielanego wyświęconym sangha. Wspierają przede wszystkim społeczność mnichów, zwłaszcza sprzątając świątynię i przygotowując codzienny posiłek mnichów. Obecnie jednak pojawiają się nowe modele dla tajskich zakonnic, które pozwalają im uczyć się Dharma oraz trenować i ćwiczyć poza tradycją maeche Rola.

Widząc, że europejskie kobiety poważnie podchodzą do praktyki i skorzystałyby na szkoleniu podobnym do szkolenia mnichów, Ajahn Sumedho poprosił Starszych w Tajlandii o pozwolenie na zainicjowanie dziesięciu-przykazanie święcenia dla kobiet. Otrzymał ich błogosławieństwo, a w 1983 r. nasza czwórka, która wstąpiła do wspólnoty w 1979 r., otrzymała dziesięć-przykazanie święcenia w obecności mnicha sangha i setki ludzi, którzy przybyli, aby być świadkami tego pomyślnego wydarzenia. Otrzymaliśmy komplet brązowych szat – materiał na szaty oferowane przez świeckich zwolenników Tajlandii – oraz piękną ceramiczną miskę na jałmużnę. To ostatnie zaskoczyło nas, bo nie wiedzieliśmy, że użyjemy odpowiedniej miski na jałmużnę i byliśmy zachwyceni na myśl o wyprawie na jałmużnę.

Dziesięć-przykazanie wyświęcenie było ważnym krokiem. Otworzył przed kobietami w tradycji Thai Theravada sposób życia i trening podobny do tego, jaki stosowały mniszki podczas Buddażycie. Ten klasztorny forma, oparta na dziesięciu zasady, całkowicie uzależnił nas od hojności i życzliwości innych. Przez lata forma ta ewoluowała w sposób organiczny. Nie było modeli, nie było precedensu do naśladowania. Porządek bhikkhuni ustanowiony przez Budda wymarła w tradycji Theravady jakieś półtora tysiąca lat temu. W ten sposób nie pozostał żaden rodowód dla kobiet, które chciały żyć i trenować w sposób oparty na jałmużnie — żebractwa, co w Tradycji Leśnej oznacza rezygnację z pieniędzy, a tym samym niezależność na poziomie fizycznym. Ze strony Ajahna Sumedho prawdziwym aktem wiary było ustanowienie tego szkolenia dla kobiet, ponieważ wiele „rozsądnych” pytań mogło zapobiec jego pojawieniu się: Czy ta tradycyjna forma byłaby odpowiednia dla kobiet z Zachodu? Czy zostanie zaakceptowana przez społeczeństwo? Czy kobiety zakonne na Zachodzie byłyby wspierane tak, jak mnisi przez ostatnie dwadzieścia pięć stuleci?

Przez pierwszy rok po zdobyciu dziesięciu zasady, przeszliśmy tradycyjny trening therawady samnera. Jednak w przeciwieństwie do ekspansywnej winaja dla bhikkhuni, dziesięć zasady nie zajmował się wieloma dziedzinami naszego życia. Zdaliśmy sobie sprawę, że aby żyć razem jako grupa, musimy mieć wspólne zrozumienie tego zasady, korzystanie z rekwizytów i wiele innych praktycznych aspektów naszego codziennego życia. Dlatego z pomocą i pod kierunkiem seniora zebraliśmy materiały z różnych źródeł mnich, Ajahn Sucitto. Wybraliśmy zasady najbardziej odpowiednie dla naszego życia z treningu samanery oraz bhikkhu i bhikkhuni Vinay i przepisaliśmy je we współczesnym języku. W ten sposób przygotowaliśmy winaja książka i recytacja regulaminu szkolenia, które robimy co dwa tygodnie. Sformułowaliśmy również procedurę usuwania wykroczeń naszych zasady. W ten sposób zbadaliśmy zakonnice klasztorny życie i odkrył, że bhikkhuni winaja opracowany dwadzieścia pięć wieków temu zajmuje się problemami i zachowaniem istotnym dla naszej społeczności. Wykorzystując tę ​​dyscyplinę do trenowania naszych ciało a nasza mowa okazała się bardzo skuteczna w pomaganiu umysłowi w wyzbyciu się umiłowanych przez siebie zainteresowań, ułudy, chciwości, nienawiści i idei, że jesteśmy trwałą jaźnią. Dyscyplina promuje również harmonię, ponieważ przestrzegamy ustalonych standardów. Zamiast spędzać godziny na dyskutowaniu o tym, jak najlepiej zrobić to czy tamto, zwracamy się do winaja po radę i skorzystaj z bogactwa doświadczenia i mądrości tej dyscypliny.

Do 1983 roku nasz domek w Chithurst osiągnął pełną pojemność i kilka innych kobiet czekało na święcenia kapłańskie. Planowano znaleźć nowe miejsce, a rok później klasztor Amaravati został założony w Hertforshire w Anglii. W 1984 zakonnice przeniosły się do Amaravati. Aby uczcić to pomyślne wydarzenie, postanowiliśmy udać się tam na piechotę, zgodnie ze starożytną praktyką wyrzeczeń buddyjskich zwaną tudong w Tajlandii. Praktyka ta jest zwykle podejmowana przez mnichów, aby stawić czoła nowym wyzwaniom i sprawdzić się po początkowym okresie szkolenia. W Anglii stało się to stałym elementem naszego życia i co roku mnisi i mniszki idą dalej tudong. Idziemy, niosąc miskę i kilka rzeczy, po Wielkiej Brytanii, Irlandii czy innych krajach europejskich. Czasem jedziemy w grupie dwóch lub trzech osób w towarzystwie anagariki lub świeckiego przyjaciela, a innym razem podróżujemy sami, bez pieniędzy. Jesteśmy zależni od tego, co ludzie nam oferują, jeśli chodzi o nasz codzienny posiłek i potrzeby materialne. Jest to podróż w wierze, nigdy do końca nie wiemy, co przyniesie następny dzień i natychmiast zostajemy przeniesieni w teraźniejszość. Chociaż czasami może to być trudne, wielu z nas uznało to doświadczenie za satysfakcjonujące i radosne. Ponadto większość ludzi, których spotykamy po drodze, jest przyjaznych i natchnionych widząc mnichów i mniszki wciąż żyjących w wierze.

Autonomiczne tudong do Amaravati zajęło trzy tygodnie. Po przyjeździe zostaliśmy powitani przez sangha i świecka wspólnota, która przybyła, aby przyłączyć się do tej radosnej okazji. Nasze nowe mieszkanie znajdowało się na szczycie wzgórza pod rozległym, otwartym niebem. Pierwotnie była szkołą i była dużym kompleksem drewnianych budynków. Podobnie jak Chithurst znajdowała się w bardzo atrakcyjnej części kraju. Wystarczająco duży, aby pomieścić wiele osób, zapewniał doskonałą sytuację do słuchania i ćwiczenia Dharma i dla szerokiego spektrum działań. Mamy teraz ośrodek rekolekcyjny, dużą bibliotekę, obozy letnie dla rodzin i dzieci, regularne medytacja warsztaty, seminaria i spotkania międzywyznaniowe.

Po otrzymaniu wskazówek i winaja szkolenie od Ajahna Sucitto przez kilka lat, my zakonnice staliśmy się bardziej doświadczeni i pewni w posługiwaniu się dziesiątką przykazanie formy i wziął odpowiedzialność za prowadzenie własnej społeczności. To była ważna zmiana, ponieważ do tego czasu naśladowaliśmy społeczność męską i zaadaptowaliśmy model hierarchiczny. Kiedy staliśmy się bardziej autonomiczni, nauczyliśmy się współpracować zgodnie z potrzebami żeńskich zakonników. Musieliśmy wziąć na siebie wiele obowiązków, trudny proces, ponieważ nikt z nas nie miał dużego doświadczenia w tym stylu życia. Przez ostatnie kilka lat starsze zakonnice nadzorowały szkolenie młodszych członków i oferowały im wskazówki i wsparcie w ich Dharma ćwiczyć. Zajmowaliśmy się również sprawami wspólnoty i dzieliliśmy obowiązki administracyjne klasztoru. Regularnie otrzymujemy zaproszenia do nauczania i prowadzenia rekolekcji w Anglii i za granicą. Do 1986 roku siedemnaście zakonnic i nowicjuszek mieszkało w dwóch klasztorach w Chithurst i Amaravati. Niedawno w Devon powstało trzecie miejsce — pierwszy eksperyment całkowicie autonomicznego klasztoru.

Jest jeszcze za wcześnie, by przewidywać, jak nasza wspólnota zakonnic będzie ewoluować w przyszłości. Nauczyliśmy się, że to zawsze jest cudownie niepewne. Ale ziarno zostało zasiane i poprzez pogłębienie naszego zaufania do Dharma, będzie nadal pielęgnowana i przyniesie wiele owoców dla dobra i szczęścia wszystkich istot.

Ajahna Sundarę

Urodzona we Francji Ajahn Sundara została wyświęcona w tradycji Theravada na zakonnicę z ośmioma wskazaniami w klasztorze Chithurst w Anglii w 1979 roku. W 1983 roku otrzymała święcenia na dziesięć wskazań i zamieszkała w buddyjskim klasztorze Amaravati w Anglii. Następnie mieszkała w Wat Marp Jun w Tajlandii, a niedawno wróciła do Anglii, aby zostać przełożoną nowego klasztoru w Devon. (Zdjęcie dzięki uprzejmości Klasztor buddyjski Amaravati)