Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Odwdzięczając się za dobroć naszej matki

Siedem punktów przyczyny i skutku: część 2 z 4

Część serii nauk opartych na Stopniowa ścieżka do oświecenia (Lamrim) podane w Fundacja Przyjaźni Dharmy w Seattle w stanie Waszyngton w latach 1991-1994.

Każda czująca istota była naszą dobrą matką

  • Myśl w odniesieniu do rodziców, przyjaciół, nieznajomych, wrogów, a następnie wszystkich czujących istot
  • Wyobraź sobie spotkanie z dawno zaginioną matką/opiekunem
  • Nauka otwierania się i wpuszczania w uczucia

LR 071: Siedmiopunktowa przyczyna i skutek 01 (pobieranie)

Odwdzięczając się za dobroć

  • Prawdziwe życzenie kontra zobowiązanie
  • Dar Dharmy jako najwyższy dar
  • Bardziej wyrozumiała postawa wobec innych, którzy nas skrzywdzili

LR 071: Siedmiopunktowa przyczyna i skutek 02 (pobieranie)

Pytania i odpowiedzi

  • Wybaczając tym, którzy krzywdzą
  • Praca z własnymi złość
  • Realistyczne podejście do tego, jak dajemy
  • Nie mając oczekiwań

LR 071: Siedmiopunktowa przyczyna i skutek 03 (pobieranie)

Rozgrzewająca serce miłość

  • Postrzeganie innych jako sympatycznych
  • Postrzeganie innych jak rodzic widzi dziecko

LR 071: Siedmiopunktowa przyczyna i skutek 04 (pobieranie)

Uznając, że każda czująca istota była naszą matką

Jesteśmy w trakcie rozmowy o siedmiu punktach przyczyny i skutku, technice generującej altruistyczną intencję stania się Budda. Opierając się na zrównoważeniu — które jest jednakowo otwarte dla wszystkich i nie jest uprzedzonym, uprzedzonym lub częściowym umysłem — zaczynamy najpierw medytować, że wszystkie inne istoty były naszą matką. W tym przypadku rozmawialiśmy ostatnio o poglądzie na odrodzenie, a może tylko o tymczasowym zaakceptowaniu go, abyśmy mogli poczuć, że inni byli naszą matką we wszystkich poprzednich życiach, kiedy urodziliśmy się we wszystkich ta niesamowita liczba różnych światów robi różne rzeczy.

Myśl w odniesieniu do rodziców, przyjaciół, nieznajomych, wrogów, a następnie wszystkich czujących istot

Tutaj bardzo pomocne jest rozpoczęcie od matki twojego obecnego życia i pamiętanie, że była twoją matką także w poprzednich żywotach. A potem przejdź do swojego ojca i pomyśl, że twój ojciec był twoim ojcem lub matką w poprzednich wcieleniach. A potem weź przyjaciela lub krewnego i pomyśl, że oni również byli dla ciebie opiekunami w poprzednich życiach, wiele, wiele razy. A potem, gdy zrobisz to z przyjacielem, zrób to z nieznajomym. Pomyśl, że ta osoba była z tobą spokrewniona w tej bardzo bliskiej relacji rodzica i dziecka w poprzednich czasach. A potem przejdź do kogoś, z kim się nie dogadujesz. I pomyśl, że ta osoba była twoim dobrym rodzicem w poprzednich czasach. Następnie obserwuj, jak twój umysł zaczyna walczyć. [śmiech]

Ale to interesujące. Daj swojemu umysłowi przestrzeń do zabawy, zamiast postrzegać ludzi jako solidne, stałe byty, zawsze z pewnym rodzajem ciało, w pewien rodzaj relacji z tobą. Eksperymentuj. Wyobraź sobie, że ta osoba nie zawsze była tym, kim jest. Byli kiedyś moją matką i ojcem, bardzo życzliwą osobą dla mnie. A potem od tego momentu pomyśl o wszystkich innych czujących istotach. Więc widzicie, to bardzo postępowy sposób myślenia. To trochę rozluźnia twój umysł. Zaczynasz od swojej obecnej matki i myślisz, że była matką w przeszłości. Następnie udaj się do przyjaciół i krewnych. Potem idź do nieznajomych, ludzi, z którymi się nie dogadujesz. A potem do wszystkich czujących istot.

We wszystkich tych medytacjach ważne jest, aby myśleć o konkretnych osobach, a nie tylko: „O tak, wszystkie istoty były wcześniej moją matką. Wszystkie czujące istoty były moją matką. Zaczynasz zabierać do siebie ludzi, których znasz i wyobrażać ich sobie w różnych ciałach i różnych związkach, wtedy naprawdę możesz zacząć dostrzegać, jak twoja twarda koncepcja rzeczywistości musi się trochę poruszyć. To całkiem dobrze, kiedy tak się dzieje. Wstrząśnij trochę tą koncepcją rzeczywistości. Potrząsaj nim.

Wyobraź sobie spotkanie z dawno zaginioną matką/opiekunem

Kolejna rzecz, której możesz użyć, jeśli chodzi o rozpoznanie innych ludzi jako swojej matki. Jeśli zaczniesz mieć wątpliwości: „Jak ci ludzie mogą być moją matką?” wtedy pomyśl tylko o kimkolwiek, kto był dla ciebie naprawdę miły, kiedy byłeś mały. I wyobraź sobie, że jakoś, kiedy byłeś bardzo mały, zostałeś oddzielony od tej osoby i nie widziałeś jej przez kolejne dwadzieścia pięć, trzydzieści pięć lat. I oto jesteś, idziesz ulicą i widzisz na ulicy kilku żebraków lub bezdomnych, i wiesz, jaka jest nasza zwykła postawa, po prostu spójrz w drugą stronę i udawaj, że tego nie widziałem, nie rozumiem nie mieć nic wspólnego z taką osobą. Ale powiedzmy, że początkowo miałeś taką reakcję, a potem znowu spoglądasz wstecz i rozpoznajesz, że to twoja matka, której nie widziałeś przez te wszystkie lata. Wtedy nagle masz zupełnie inny sposób odnoszenia się do tej osoby z ulicy lub tego ćpuna. Masz zupełnie inne uczucie: „Wow, mam jakiś związek z tą osobą. Jest tu jakiś związek. Nie chcę po prostu odwrócić się i iść w drugą stronę.

W takiej sytuacji, na początku, gdy ich nie rozpoznaliśmy, poczuliśmy się jak: „Urgh! Nie mam z nimi nic wspólnego. Potem, kiedy je rozpoznaliśmy, poczuliśmy bliskość. Również w tej sytuacji, kiedy nie rozpoznajemy innych jako naszej matki, mamy tendencję do ich wyłączania. Ale kiedy możemy mieć takie wspomnienie: „Ta osoba była moją matką w poprzednim życiu”, wtedy pojawia się uczucie poznania tej osoby. Jest jakieś poczucie bliskości i zaangażowania. Więc to zmienia nastawienie.

Właśnie rozmawiałem z jedną osobą w innym mieście. Kiedy miała dziesięć lub jedenaście lat, jej matka po prostu zniknęła. Nie wiedziała, co się stało z jej matką. Po prostu zniknęła. Rodzina nie chciała o tym rozmawiać. Powiedziała, że ​​przez wiele lat czuła się nieszczęśliwa i bardzo pozbawiona matki, a potem niedawno (ma prawdopodobnie około pięćdziesiątki) znalazła matkę w Nowym Jorku. A jutro wyjeżdża, by spotkać się z matką, po dwudziestu pięciu czy trzydziestu latach! Jeśli możesz sobie wyobrazić to uczucie. Na początku może nawet jej nie rozpoznać, ale kiedy uzna się, że ta osoba była moją matką, to nawet jeśli możesz jej nie rozpoznać (ponieważ ciało jest teraz tak inny), istnieje poczucie bliskości.

Możemy więc spróbować wyobrazić sobie tę sytuację, nie tylko po dwudziestu pięciu latach w tym życiu, ale połączyć ją z jednego życia na drugie. The ciało bardzo by się zmieniło, więc możemy początkowo nie rozpoznać tej osoby, ale kiedy to robimy, to tak, jakbyśmy znaleźli naszą matkę, której nie widzieliśmy od dłuższego czasu.

Wszyscy możemy modlić się, aby jutro mieli dobre ponowne połączenie. Myślę, że to musi być coś, co?

Życzliwość naszej mamy

Kiedy myślimy o życzliwości matki lub opiekunki – ktokolwiek był dla nas miły, gdy byliśmy mali, używamy tego jako przykładu – myślimy o wszystkich różnych sposobach, w jakie opiekowała się nami ta osoba, gdy byliśmy mali , fizycznie, emocjonalnie i psychicznie, pod względem naszej edukacji, ochrony i wielu innych sposobów. I znowu, weź to uczucie sympatii i troski, kiedy pamiętamy, jak dobrze byliśmy pod opieką jako dziecko, i uogólnij je na przyjaciółkę i krewną, która wcześniej była moją matką w poprzednich wcieleniach. A potem nieznajomy, który był moją matką w poprzednich wcieleniach. A potem osoba, z którą się nie dogaduję. Następnie wszystkie czujące istoty. Więc robisz tam ten sam proces. Wspominanie tych wszystkich różnych grup ludzi jako bardzo, bardzo życzliwych.

Chodzi o to, że jeśli ktoś wcześniej był dla nas bardzo, bardzo miły, to pamiętamy o tym nawet teraz. Gdyby twoje życie było w niebezpieczeństwie, a ktoś przyszedł i uratował ci życie, pamiętałbyś to bardzo dobrze, mimo że ten incydent miał miejsce wiele, wiele lat temu. Ta dobroć, to uczucie wdzięczności pozostaje bardzo silne w twoim umyśle. Więc w ten sam sposób, jeśli możemy rozwinąć to poczucie, że wszystkie istoty były naszymi rodzicami w przeszłości i poczuć całą dobroć, którą okazywali nam w przeszłości, to fakt, że to było w przeszłości, nie naprawdę ma duże znaczenie, ponieważ wciąż bardzo żywo pojawia się w umyśle, w taki sam sposób, w jaki gdyby ktoś uratował ci życie dziesięć lat temu, nadal żywo przychodzi do twojego umysłu.

I tak samo nie miałoby większego znaczenia, żebyśmy ich nie rozpoznali. Spotykamy ludzi i wydaje się, że: „Och, właśnie spotkałem tę osobę. Nigdy wcześniej ich nie spotkałem. To dlatego, że po prostu patrzymy na nich jako na ich obecne życie ciało. Ale w tym medytacja, naprawdę zaczynamy się przez to przecinać, aby było pewne poczucie połączenia ze wszystkimi wcześniejszymi istotami. I trochę uczucia wzajemnej życzliwości dla nich.

Myślę, że moja prelekcja podczas ostatniej sesji prawdopodobnie nacisnęła wiele przycisków. Mówienie o życzliwości rodziców i konieczności powrotu i spojrzenia na nią w naszym konkretnym przypadku, nie tylko na rzeczy, które nam się nie podobały, a które wydarzyły się, gdy byliśmy dziećmi, ale także na całą życzliwość, która na tak wiele sposobów , przeszła niezauważona.

To było całkiem interesujące. Czuję, że podczas ostatniej sesji, kiedy mówiłem wszystko o życzliwości, wszystkie późniejsze pytania koncentrowały się wokół: „Ale zrobili to, to i to…”. [śmiech] Myślałem o tym później, że jakoś, tak łatwo, wracamy do naszego starego schematu „ale, ale…. To wszystko powody, dla których nie mogę zaakceptować, że ktoś inny był dla mnie miły”. Jak powiedziałem, nie chcemy wybielić żadnych szkodliwych sytuacji, które miały miejsce w przeszłości, ale staramy się otworzyć nasze serce, aby uświadomić sobie, że troszczymy się o nas. Nasze społeczeństwo nie uczy nas zbyt wiele, jak otwierać nasze serca i pozwalać, by się o nas troszczyli.

Nauka otwierania się i wpuszczania w uczucia

To dość interesujące, ponieważ wiele osób ma duże trudności z otrzymaniem miłości. Dawanie miłości jest problemem, ale dla niektórych ludzi otrzymywanie miłości jest jeszcze większym problemem. Czasami nawet otrzymywanie prezentów jest dla nas problemem. Dyskutowaliśmy o tym w Cloud Mountain (centrum rekolekcyjne), o tym, jak ktoś daje ci prezent i jak czujesz się…. [śmiech] Czujemy się zawstydzeni. Czujemy się zobowiązani. Czujemy się niekomfortowo lub manipulowani. Nigdy nie pozwalamy sobie czuć się kochanymi. Myślę, że to naprawdę ważne, abyśmy w jakiś sposób otworzyli nieco umysł, aby pozwolić, aby miłość, troska i uczucia, które okazali nam inni, przeniknęły do ​​środka. Kiedy natychmiast przechodzimy do obrony: „No cóż, wykorzystali mnie, nie zrobić tego, a oni skrzywdzili mnie w ten i inny sposób”, a potem wznosimy wszystkie mury, próbując udowodnić, że nikt nigdy nas nie kochał.

Może wielu ludzi nas pokochało, ale nie możemy tego zobaczyć. A kiedy nie możemy pozwolić sobie na poczucie, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, by otrzymać miłość innych ludzi, albo że inni nas kochają, wtedy dość trudno jest postrzegać innych jako kochanych i kochać ich w zamian. Musimy więc jakoś przyznać sobie, że jesteśmy trochę godni miłości i rozpoznać, że inni ludzie nas kochali.

To interesujące. Myślę, że to w jakiś sposób łączy się z inną rzeczą, o której dużo rozmawialiśmy na Zachodzie: niską samooceną i nienawiścią do samego siebie. Nie czuję się kochana. Nie czuję się godny miłości innych ludzi, więc przechodząc przez całe życie czując: „Ta osoba mnie nie kochała. Ta osoba mnie nie kochała…”. kiedy może wielu ludzi faktycznie się nami zaopiekowało. Myślę, że ważne jest, aby wpuścić trochę tej troski i uczucia, ponieważ niektórzy z was mogą zauważyć w swoich osobistych związkach – nawet przyjaźniach i związkach intymnych – w jaki sposób pojawia się poczucie braku miłości i stwarza trudności: „Jak ta osoba może kochać ja? Nikt mnie nigdy nie kochał”. Tutaj znów wracamy do defensywy. Więc jakoś dać tę przestrzeń, aby wpuścić uczucia innych ludzi, ale bez oczekiwania, że ​​będą numerem jeden i zawsze będą tam w każdej chwili, gdy ich potrzebujemy. Więc coś realistycznego. Chociaż akceptujemy, że ktoś się o nas troszczył, nie oczekujmy, że będzie Bogiem. Uświadomić sobie, że są istotami ludzkimi.

Również, gdy myślimy o życzliwości matki lub opiekuna, gdy byliśmy mali, warto pomyśleć o życzliwości, jaką matki-zwierzęta okazują swoim młodym i jak instynktowne jest to uczucie. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem to nauczanie, byłem w Kopan. Był tam jeden pies. Nazywała się Sarsza. Nigdy nie zapomnę Sarshy. Myślę, że już dawno odeszła. Była starym białym parszywym psem, którego tylne łapy były – nie wiem, co się stało, mogła wdać się w bójkę czy coś w tym stylu – jej tylne nogi były całkowicie okaleczone, więc po prostu wlokła się za przednie łapy. Wlokła się w ten sposób po Kopan. Sarsha miała kilka szczeniąt. I myślałam, jak trudno było jej zajść w ciążę i urodzić z całkowicie zdeformowanymi tylnymi nogami, a jednak kiedy wyszły jej szczenięta, po prostu je pokochała. Tak dobrze się nimi opiekowała. I cały ten dyskomfort całkowicie zniknął z jej umysłu. Po prostu kochała swoje szczenięta.

Wszędzie, gdzie spojrzysz w świecie zwierząt – od matek kotów, matek delfinów, matek słoni – od rodziców do młodych jest cała ta życzliwość. Pamiętać, aby zobaczyć ten rodzaj dobroci, a także pamiętać, że w naszych poprzednich życiach, kiedy te istoty były naszymi matkami, były dla nas takie miłe. Kiedy urodziliśmy się jako zwierzęta w poprzednich żywotach, ktokolwiek był naszą matką, był dla nas taki miły. Naprawdę pozwalamy sobie odczuwać wszechświat jako przyjazne miejsce, ponieważ jest w nim dużo życzliwości, jeśli pozwolimy sobie to zobaczyć.

Pragnąc odwzajemnić tę dobroć

A potem trzecim krokiem, po tym, jak zobaczyliśmy innych jako naszą matkę i przypomnieliśmy sobie ich dobroć, to pragnienie odwdzięczenia się za ich dobroć. Dlaczego chcemy odwdzięczyć się za ich dobroć? Nie dlatego, że czujemy się zobowiązani, nie dlatego, że: „Och, ta osoba była dla mnie tak dobra, więc jestem jej coś winien”, ale raczej przez uznanie, że całe nasze szczęście pochodzi od wszystkich tych istot, które były dla nas dobre na raz. czas lub inny w naszym nieskończonym życiu, wtedy automatycznie pojawia się pragnienie, by dać im coś w zamian.

Wiąże się to z niewielką zmianą tego, jak często myślimy na Zachodzie. Ponieważ często w zamian za życzliwość, gdy ludzie okazali się uprzejmi, czujemy zobowiązanie. Dlatego myślę, że tak często jest nam trudno zaakceptować pewne rzeczy. Ponieważ natychmiast nasz umysł zwraca się na siebie — nie pochodzi od innych — „Och, oni mi coś dali, dlatego jestem im coś winien”. A potem, jak tylko musimy coś oddać innym, jak tylko musimy, to staje się to ciężarem. A my nie chcemy tego ciężaru. Więc staje się to bardzo niesmaczne.

Więc tutaj, kiedy mówimy o odwdzięczaniu się za dobroć innych, o chęci odwdzięczenia się, to nie wynika to z tego poczucia obowiązku i bycia nałożonym. „Inni byli dla mnie mili, więc w porządku. Dobra babciu, dziękuję. Dobra, będę miły dla innych. Nie tak. [śmiech] Ale raczej tak wiele otrzymaliśmy i chcemy spontanicznie coś dać w zamian. Mogło się to zdarzyć w pewnych momentach twojego życia, kiedy bardzo nieoczekiwanie ktoś zrobił coś bardzo miłego i po prostu natychmiast poczułeś: „Chcę się tym podzielić”.

Pamiętam ten jeden przypadek. Byłem w Związku Radzieckim wiele lat temu. Byłem wtedy studentem. Byłem albo w Moskwie, albo w Leningradzie, jak to się wtedy nazywało. Byłem na stacji metra i podeszła do mnie młoda kobieta (oczywiście byłam zgubioną osobą skądinąd) i pomogła mi wyjść. Na palcu miała pierścionek. Po prostu ściągnęła go i dała mi, a potem zniknęła. To było dwadzieścia lat temu i jest tak żywe w moim umyśle. Oto zupełnie obca osoba, która daje mi coś, co oczywiście było bardzo cenne nie tylko pod względem finansowym, ale także dla niej osobiście. Kiedy otrzymujesz tego rodzaju życzliwość, to nie jest tak: „Och, chcę ją posiąść i zachować to wszystko dla siebie. Nie mogę się tym podzielić.” Raczej czujemy, że to taki piękny akt; czujemy, że otrzymaliśmy tak wiele i dlatego automatycznie chcemy dać coś również innym. To jest ten rodzaj uczucia, które chcesz tu pielęgnować. Chęć odwdzięczenia się innym. Spontaniczne pragnienie chęci dzielenia się.

Matka jednej z moich koleżanek ma Alzheimera i jej umysł jest całkowicie nieobecny. Jest teraz w zakładzie opiekuńczym, ponieważ jej rodzina nie może się nią opiekować. Mój przyjaciel mieszka w Indiach i od czasu do czasu przyjeżdża odwiedzić matkę. Jest po prostu kompletnie zdezorientowana. Czasami nie rozpoznaje ludzi, próbuje nałożyć szminkę na szczoteczkę do zębów, zakłada jednorazowo siedem par spodni. Jej umysł pod wieloma względami jest bardzo nieobecny, ale powiedział mi, że jej podstawowa dobroć nadal istnieje. Pewnego razu poszedł i przyniósł jej jakieś smakołyki, ciastka czy coś, a zaraz po tym, jak je dostała, musiała podzielić się tym ze wszystkimi starszymi paniami, z których wszystkie były gorsze niż ona na oddziale. Nie chciała brać otrzymanych smakołyków i po prostu ukryć je dla siebie i zjeść. Jej spontaniczna natura brzmiała: „Och, otrzymałam coś dobrego. Chcę podzielić się nim z innymi ludźmi”, zanim jeszcze wzięła jeden. Myślałem, że to było niezwykłe.

To spontaniczne pragnienie dzielenia się jest czymś innym niż zobowiązanie. Zwłaszcza ten z chorobą Alzheimera nie miał ochoty myśleć o obowiązku. To było po prostu spontaniczne „otrzymuję, chcę dawać”. I ta radość, która pochodzi z dawania – to właśnie chcemy pielęgnować w tym trzecim kroku.

Tutaj bardzo pomocne jest myślenie, że jeśli te wszystkie inne istoty były w przeszłości naszymi matkami i były dla nas dobre, ich obecna sytuacja – patrząc na to z perspektywy Dharmy – nie jest tak naprawdę wspaniała, w czują, że chcą szczęścia, a nie chcą cierpienia, ale tworzą wiele negatywnych karmy i jest prawie tak, jakby biegli ku cierpieniu. Czasami w naszym świecie widzimy, jak ludzie tworzą negatywy karmy z taką radością, radością i entuzjazmem, jakby nie mogli się doczekać, by stworzyć przyczynę cierpienia. Kiedy patrzymy na tę sytuację i myślimy, że wszystkie te inne istoty były w przeszłości naszymi rodzicami, to automatycznie chcemy im pomóc.

Akurat w zwykłej sytuacji, jeśli nasi rodzice są nieszczęśliwi, zwłaszcza w podeszłym wieku, zwracają się o pomoc do swoich dzieci. A jeśli dzieci nie pomagają rodzicom po tym, co dali rodzice, to rodzice są w wielkim konflikcie. Wtedy pojawia się problem. Jeśli rodzice nie mogą w pewnym momencie polegać na dzieciach, to kto im pomoże? Usługi socjalne w centrum? Może.

Ale chcemy rozwinąć w sobie poczucie, że po tym, jak otrzymaliśmy tak dużo, tak jak rodzice skupiliby się na swoich dzieciach, dzieci będą chciały pomóc. Podobnie, jeśli wszystkie istoty były dla nas takie miłe i dały nam tak wiele, to chcemy im pomóc. To uczucie: „Jeśli nie mogą liczyć na pomoc, na kogo mogą liczyć?” Tak samo w rodzinie, jeśli starsi rodzice nie mogą liczyć na swoje dzieci, to na kogo mogą liczyć? Wiem, że w naszym społeczeństwie to naprawdę naciska, prawda? W naszym społeczeństwie sprawy są w ten sposób dość trudne i bardzo różne.

Pamiętam, że w Singapurze była jedna młoda kobieta na uniwersytecie. Tak ciężko się uczyła, żeby zostać inżynierem. Jej ojciec zmarł w ostatniej klasie i bardzo się tym zdenerwowała, nie tylko dlatego, że za nim tęskniła, ale dlatego, że naprawdę chciała go wspierać. Naprawdę chciała, żeby mógł przejść na emeryturę, a ona pracowała i wspierała go po tym, jak wspierał ją przez całą jej edukację. Byłem tak zdumiony. Rzadko się słyszy, jak ktoś w Ameryce mówi takie rzeczy. Zwykle patrzymy na to tak: „Moi rodzice są tacy obciążeni. Kiedy zamierzają mi trochę dać?” [śmiech] Rzadko kiedy patrzymy na to odwrotnie. To zupełnie inna postawa, jaką miała ta młoda kobieta. Miała tylko dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa lata. Naprawdę chce zaopiekować się rodzicami.

Więc znowu jest to uczucie, które chcemy pielęgnować, pragnienie odwzajemnienia okazywanej nam dobroci. Nie postrzeganie troski o innych jako ciężaru, ale jako coś, co naprawdę chcemy być w stanie zrobić.

Dar Dharmy jest najwyższym darem

Najlepszym sposobem odwdzięczenia się innym za dobroć jest nauczanie ich Dharmy, prowadzenie ich ścieżką Dharmy. Mówią, że dar Dharmy jest najwyższym darem, ponieważ kiedy jesteśmy w stanie pomóc innym ludziom w sposób Dharmy, wtedy dajemy im narzędzia do uwolnienia się. Zatem ten dar Dharmy jest najwyższym darem.

Jeśli nie możemy dać Dharmy, wtedy możemy dać wszystko, czego ludzie potrzebują i cokolwiek to jest, na co są otwarci. Nie chodzi więc o nawracanie ludzi i zmuszanie ich do Dharmy, ale jeśli mamy w sercu tego rodzaju wewnętrzne życzenie, żebym w końcu mógł pójść i uczyć innych Dharmy, zwłaszcza gdybym mógł uczyć moich rodziców Dharma, to byłoby naprawdę cudowne.

Nie wiem o twoich rodzicach, ale moi rodzice w tym życiu, myślę, że będzie trochę trudno nauczyć ich Dharmy. Czasami jest to zabawne, ponieważ naprawdę cenię Dharmę i chciałbym móc uczyć moich rodziców Dharmy. Sama odniosłam z tego tak wiele korzyści, a oni tak wiele dla mnie zrobili, że chciałbym móc się z nimi tym podzielić. Nie mają jednak tego samego zdania, więc nie jest to możliwe. Ale czasami, kiedy uczę, uświadamiam sobie: „OK, rodzice tego życia, może nie mogę pomóc bezpośrednio, ale wszyscy inni ludzie w pokoju są rodzicami z poprzednich wcieleń, więc będę pomóż rodzicom tych poprzednich wcieleń zamiast rodzicom tego życia”. I tak to jakoś zmienia nastawienie.

Bardziej wyrozumiała postawa wobec innych, którzy nas skrzywdzili

Podobnie, jeśli mamy to poczucie, że inne istoty są naszą matką, to kiedy nas krzywdzą…. Jakby twoja matka nagle wpadła w szał. Gdyby twoja matka miała niesamowite problemy psychiczne i zaczęła robić szalone rzeczy, nie nienawidziłbyś jej. Ale raczej rozpoznalibyście tu kogoś, kto jest szalony i pojawia się współczucie. Bo wiesz, że twoja matka nie musi tak być, ale z przyczyn i Warunki, po prostu wpadła w szał. Ale nie znienawidziłbyś jej i nie byłbyś zły za jakąkolwiek krzywdę, którą wyrządziła.

Podobnie, możemy spojrzeć na wszystkie istoty w ten sposób i rozpoznać, że kiedy ludzie krzywdzą, to tak, jakby oszaleli z powodu siły własnych cierpień.1 Bo kiedy jesteśmy pod wpływem własnych dolegliwości, czy to błędne poglądy lub ignorancja lub zazdrość, to tak, jakbyśmy byli szaleni w tym konkretnym momencie. Nie mamy kontroli nad naszym umysłem. I w ten sposób, jeśli możemy, kiedy ludzie nas krzywdzą, patrzmy na nich tak, jakbyśmy patrzyli na naszą matkę, która z jakiegoś powodu oszalała – może nasza matka miała jakieś zanieczyszczenie środowiska, brała jakieś leki i cierpiała na skutki uboczne i po prostu oszalał – nie obwiniałbyś jej za to, co zrobiła. Tak samo, kiedy otrzymaliśmy krzywdę, patrzeć na tych, którzy nas skrzywdzili, jak na ludzi szalonych, pod wpływem własnych nieszczęść.

I to prawda, prawda? Kiedy ludzie mają dużo złość w ich umyśle są naprawdę jak szaleni. Możemy zajrzeć we własny umysł, kiedy jesteśmy źli, całkowicie, to tak, jakbyśmy byli zupełnie inną osobą. Kiedy naprawdę to tracimy, kiedy nasze złość po prostu szaleje, jesteśmy zupełnie inną osobą, nie jesteśmy tacy jak my sami. Podobnie, za każdym razem, gdy inni skrzywdzili nas w ten sposób, tak naprawdę dzieje się tak dlatego, że są chwilowo zdenerwowani.

Tak jak mówiłem ostatnim razem, kiedy zostaliśmy skrzywdzeni, bardzo pomocne jest, gdy pomyślimy, jaki był umysł tej osoby w czasie, gdy nas krzywdziła – jak bardzo był zdezorientowany. Patrzysz na kogoś takiego jak David Koresh i na to, co zrobił. Próbujesz postawić się na jego miejscu i myślisz, jaki musi być jego umysł. Niesamowity ból, zamęt i strach. Patrzę na teologię, którą podaje i jest tak inspirowana złość i strach. Posiadanie takiego rodzaju umysłu musi być całkowitą torturą. A więc zamiast patrzeć na niego i krytykować, zrozumieć, że to dla niego niesamowite cierpienie.

A potem oczywiście wszystkie karmy ktoś taki jak on tworzy pod wpływem tych dolegliwości, a kiedy pomyślisz o rezultatach tego karmy że zmierzy się z nim, a potem znowu, jak możesz nienawidzić kogoś, kto celowo stworzył przyczynę tak wielu nieszczęść w przyszłości? Jak możemy życzyć chorym takiej osobie?

Nie chodzi o to, żeby powiedzieć, że to, co zrobił, było w porządku, ale bardziej o to, by spojrzeć głębiej w to, co się działo.

Pytania i odpowiedzi

Publiczność: Uważam, że łatwiej mi wybaczyć komuś takiemu jak Hitler, który wyrządził ludziom tak wiele krzywd, niż komuś, kto krzywdzi mnie w znacznie mniejszym stopniu. Dlaczego?

Czcigodny Thubten Chodron (VTC): Adolf Hitler może możemy wybaczyć, ale osoba, która powiedziała o mnie złe rzeczy za moimi plecami, „Urgh!” Myślę, że czasami dzieje się tak, że Adolf Hitler mnie nie skrzywdził. Zranili kogoś innego. A ta osoba, nawet jeśli to mała, drobna krzywda, to mi się przydarzyło! Wiemy, kto jest w tym miejscu najważniejszy, prawda? [śmiech] Więc myślę, że to dlatego, że nadmiernie podkreślamy naszą własną wartość. „Jak śmie ktoś mnie tak traktować!” Traktujemy to tak osobiście, że nawet jeśli jest to drobna, drobna sprawa, to trzymamy się jej bardzo wytrwale, bo były skierowane do mnie.

Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się, że przyjaciel przyszedł do Ciebie i powiedział Ci o swoim problemie. Słyszysz ich historię: ta osoba zrobiła to, ta osoba zrobiła tamto…. I możesz na to spojrzeć i powiedzieć: „Wow, jest po prostu dużo przywiązanie tam. Robią wielką sprawę. Tak naprawdę nie muszą być tak nieszczęśliwi jak oni”. Czy zdarzyło Ci się to, gdy przyjaciele skarżyli się Ci na rzeczy, które wydarzyły się w pracy, lub na to, co zrobili ich rodzice, czy coś, i możesz bardzo wyraźnie zobaczyć: „Nie muszą brać tego tak do siebie, to nie jest taka wielka sprawa”.

Ale z drugiej strony, kiedy takie rzeczy nam się przytrafiają, „To naprawdę ważna sprawa”. [śmiech] Naprawdę znaczące. I jedyną różnicą jest to, że jedno mi się przydarzyło, a drugie mi się nie przydarzyło. Pokazuje tylko, jak tylko wciągniemy w to „ja”, naprawdę utrwalamy rzeczy. Więc myślę, że czasami, kiedy mamy taką perspektywę i możemy zdać sobie sprawę, że nasz umysł dodaje tam jakiegoś dodatkowego smaku, że być może nie musimy dalej dodawać tego smaku, wtedy możemy zacząć od tego odpuszczać.

Publiczność: Kiedy widzimy, że ktoś ma oczywiście zniekształcony umysł, jak Hitler, łatwiej jest myśleć w ten sposób. Ale czy nie jest nam trudno postrzegać ludzi, którzy krzywdzą nas w zwykłych okolicznościach, jako zwariowanych? Jak wtedy, gdy ktoś nas krytykuje lub rujnuje naszą reputację.

VTC: Powinni wiedzieć lepiej, prawda? [śmiech] Kiedy ktoś jest wystarczająco szalony, wybaczymy mu. Ale ta osoba nie jest naprawdę szalona. Naprawdę powinni wiedzieć lepiej. Więc znowu umysł nie chce przebaczać.

Cóż, myślę, że po pierwsze, rozpoznaj, że człowiek jest tak samo szalony pod wpływem nieszczęścia, niezależnie od tego, czy zrobił coś wielkiego, czy małego.

Inną rzeczą, którą uważam za bardzo dobrą w tego rodzaju sytuacjach, zwłaszcza krytyce lub gdy stawką jest twoja reputacja, jest powiedzenie: „Och, tak się cieszę, że to się stało. Tak się cieszę, że ta osoba mnie krytykuje. Tak się cieszę, że ta osoba niszczy moją reputację”. Ponieważ umysł ma tendencję do walki z tym: „Nie chcę obwiniać. Nie chcę złej reputacji. Nie chcę być w ten sposób zagrożony. To wszystko tam jest. To jak: „Muszę wzmocnić tutaj swoją obronę”. Tak więc, aby całkowicie przyjąć to w drugą stronę i powiedzieć: „Właściwie to jestem całkiem dumny i mam duży problem z tym, żeby zawsze się podnosić. Więc to całkiem dobrze, że ta osoba przychodzi i trochę mnie powala. Właściwie to nie wyrządza wiele szkody. I nawet jeśli ta osoba zrujnuje moją reputację u kilku osób, to w porządku. Zdecydowanie przeżyję to i może to naprawdę przynieść mi korzyść w sensie pomocy w pozbyciu się chęci paradowania się jako supergwiazda. Więc to całkiem dobrze, że ktoś zrzuca mnie z mojego stworzonego przez siebie piedestału.

Odkrywam, że jak tylko to sobie powiem, nie wpadam w złość. A w tej sytuacji jest prawie trochę humoru. Zamiast brać to tak poważnie, naprawdę potrafię się śmiać i widzieć w tym humor. Ma jakiś sens?

Ponadto, kiedy myślisz w ten sposób, zapobiega to powstawaniu negatywnych karmy. Zapobiega również eskalacji sytuacji. A kiedy zapobiegasz eskalacji sytuacji, zapobiegasz również tworzeniu przez drugą osobę bardziej negatywnych karmy.

Ta aktualna rzecz, wciąż zbierają karmy z tego. Ale naprawdę przecinasz go w tym momencie, zamiast pozwolić mu się zaogniać i narastać. Mamy niesamowitą zdolność zapewniania bardzo dobrych warunków innym ludziom do tworzenia negatywnych karmy. Więc kiedy możemy to odciąć, to bardzo pomaga.

Publiczność: [słyszalny]

VTC: Cóż, myślę bardziej w kategoriach używania tych rzeczy jako sposobów ochrony własnego umysłu przed generowaniem negatywnych myśli. Czyli w takim sensie, w jakim chcemy chronić własny umysł przed generowaniem negatywnych myśli, jeśli możemy rozwinąć poczucie miłości i współczucia, a następnie wysłać to do drugiej osoby w postaci białego światła, które wnika w nią i oczyszcza ich. Robienie tego rodzaju wizualizacji, ale z miłością i współczuciem dla drugiej osoby.

Publiczność: Czy dobrze jest wymazać negatywne myśli?

VTC: To zależy od tego, jakie masz nastawienie, kiedy to robisz. Ponieważ jeśli celowo próbujesz odepchnąć negatywne myśli, po prostu wracają i często wracają silniejsze. Nie chcesz odpychać negatywnych myśli, bo się ich boisz lub ich nie lubisz. Zamiast tego używam przykładu: „Wcześniej korzystałem z tego filmu”. Wszyscy mamy skłonność do krępujących się negatywnych myśli. I to naprawdę jest jak wideo. Jest wideo „Kto oni myślą, że mają mi to powiedzieć” i jest wideo „Biedny ja, wszyscy zawsze mnie wykorzystują”. [śmiech] A kiedy przechodzimy przez to w naszym medytacja, zaczynamy widzieć jak, to prawie tak, jakbyśmy zainstalowali wideo i kliknęli całą reakcję emocjonalną, cały wzór. Po prostu włączamy to automatycznie i sprawiamy, że jesteśmy tak nieszczęśliwi.

Naprawdę pomocne jest to, że na początku filmu potrafię złapać swój umysł i powiedzieć: „Widziałem już ten film. Nie muszę tego ponownie oglądać”. Takie odkładanie myśli na bok jest w porządku, ponieważ nie boisz się ich, nie boisz się ich, po prostu: „To jest nudne! Użalanie się nad sobą jest naprawdę nudne”. Albo: „Ciągłe złoszczenie się na tę osobę… to nudne! To jest bolesne. Kto tego potrzebuje?” Myślę, że taki sposób odłożenia tego na bok jest w porządku.

Publiczność: Staramy się czynić dobro, ale często nie możemy przynieść ludziom tyle korzyści, ile chcemy i czujemy się zmęczeni. Jak sobie z tym radzimy?

VTC: Nie możemy próbować być zbawicielem świata, jeśli nie jesteśmy w stanie nim być. To trochę zawyżone, prawda, jeśli myślimy: „Teraz jestem tak pełen miłości i współczucia. Zamierzam odstawić tych wszystkich ludzi od narkotyków. Zaangażuję się w życie wszystkich i odmienię świat…” Myślę, że najważniejsze jest bycie praktycznym. Do tego zawsze wracam. Robimy, co możemy, a nie robimy tego, czego nie możemy. I po prostu bycie praktycznym. „Mogę to zrobić i robię to. Ale nie mogę tego zrobić, więc nie zamierzam udawać przed sobą ani przed drugą osobą, że mogę. Bo jeśli to zrobię i odgryzę więcej, niż jestem w stanie przeżuć, rozczaruję kogoś innego i sprawię więcej zamieszania”. Więc czasami myślę, że to raczej współczucie, żeby ludzie jasno wiedzieli, czego nie możemy zrobić, zamiast sprawiać, by myśleli, że możemy zrobić całą masę rzeczy, a potem ich zawieść, ponieważ odgryźliśmy więcej, niż moglibyśmy przeżuć.

Tak więc w chwilach, gdy jesteśmy nadmiernie rozciągnięci i rozciągnięci, poświęć trochę czasu na odpoczynek i odzyskanie równowagi. Nie musimy wycofywać się w całkowicie samolubny tryb: „Zamierzam zablokować wszystkich innych i zaopiekować się sobą!” Raczej myślimy: „Muszę zatroszczyć się o siebie, aby móc zatroszczyć się o innych. Głupio jest udawać, że mogę robić rzeczy, których nie mogę robić, ponieważ nie jest to zbyt miłe dla innych ludzi. Jeśli mam być dla nich miły, muszę trzymać się razem. Więc teraz potrzebuję czasu, żeby się wyciszyć i pozbierać. Jedna z rzeczy w dalekosiężne nastawienie radosnego wysiłku to wiedzieć, kiedy odpocząć. Odpoczynek, kiedy potrzebujesz odpoczynku. To takie zabawne. Idziemy w stronę protestanckiej etyki pracy, [śmiech] i dochodzimy do wniosku: „Muszę to zrobić. Muszę to zrobić…”

Wiele razy myślimy: „Powinienem być bodhisattwa!” „Gdybym był tylko taki jak Rinpocze, nie spałbym. I byłoby to takie proste. Mogę to wszystko zrobić!” „Więc zamierzam się przepychać, nie idę spać!” [śmiech] Myślę, że to jedna z najtrudniejszych rzeczy, ponieważ bardzo kusząca jest myśl: „Gdybym tylko miał więcej współczucia, byłbym w stanie to zrobić”. Tak, to prawda. Może gdybyśmy mieli więcej współczucia, moglibyśmy. Ale faktem jest, że nie. I tak jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Możemy być mili, ale musimy zaakceptować, że jesteśmy ograniczonymi istotami. „Przyznam to. Jestem ograniczoną istotą. Nie zamierzam udawać, że jestem bodhisattwa. Ale tylko dlatego, że nie jestem bodhisattwa nie oznacza, że ​​muszę siebie nienawidzić. jestem bodhisattwa w szkoleniu. Więc mam jeszcze trochę do zrobienia.”

Publiczność: Jaka jest najtrudniejsza rzecz do zmierzenia się na bodhisattwa ścieżka?

VTC: Myślę, że jedną z najtrudniejszych rzeczy jest nieoczekiwanie czegoś w zamian. Myślę, że to naprawdę jedna z najtrudniejszych rzeczy w bodhisattwa ścieżka. I dlaczego mówią o tym, że bodhisattwowie są naprawdę odważni. Bo bodhisattwowie pomagają innym nawet wtedy, gdy inni ludzie nie mówią „Dziękuję” lub nie poprawiają się lub nie spełniają wszystkich ich oczekiwań. I myślę, że stąd bierze się prawdziwa odwaga ze ścieżki. Tylko po to, aby nasza pomoc była całkowicie darmowym prezentem bez oczekiwania satysfakcji, podziękowania, poczucia nagrody. Ale po prostu to robisz i bądź z tego zadowolony. I bądź usatysfakcjonowany naszą własną dobrą motywacją. I uczyń z naszej pomocy darmowy prezent, z którym mogą robić, co chcą. I jest to bardzo, bardzo trudne do zrobienia.

Tak bardzo to widzimy, kiedy komuś pomagamy. Dajemy naszemu przyjacielowi trochę rady, bo oczywiście widzimy ich sytuację tak wyraźnie, a oni nie mogą, a potem nie stosują się do naszych rad. „Spędziłem pół godziny….” To dość trudne.

Czasami jest tak zaskakujące, jak możemy komuś pomóc, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Myślę, że prawdopodobnie wszyscy mieliśmy z tym pewne doświadczenia. To było spotkanie, o którym nie myślałeś zbyt wiele, a ktoś wrócił i powiedział: „Wow, powiedziałeś mi to dziesięć lat temu i to naprawdę pomogło”. A ty siedzisz tam i pytasz: „Naprawdę?” I po prostu zobaczyć, że czasami pomaganie innym nie zawsze jest czymś, co możemy zaplanować.

I myślę, że czasami pomaganie innym nie jest czymś, co robimy. To coś, czym jesteśmy, w tym sensie, że czasami, jeśli po prostu jesteśmy w określony sposób, nasz sposób bycia pomaga komuś bez konieczności siedzenia i myślenia: „No cóż, jak mogę im pomóc?” Myślę, że dlatego jest ta jedna modlitwa poświęcenia: „Niech każdy, kto widzi, słyszy, pamięta, dotyka lub rozmawia ze mną, został usunięty z wszelkiego cierpienia i na zawsze pozostał w szczęściu”. „Oby moja obecność miała taki wpływ na innych”. Nie dlatego, że to ja, ale po prostu z powodu stworzonej energii i atmosfery. Więc jest cel tego rodzaju modlitw. Myślę, że przyniosłoby to taki rezultat.

Rozgrzewająca serce miłość

Następnym punktem jest ciepła miłość. Są różne rodzaje miłości. Jest jeden rodzaj miłości, który chce, aby inni mieli szczęście i jego przyczyny. Ten rodzaj miłości jest nieco inny. Ten rodzaj miłości to po prostu postrzeganie innych jako godnych miłości, patrzenie na nich z uczuciem. Ten szczególny rodzaj miłości wynika z kultywowania pierwszych trzech stopni. Po medytacji nad tymi trzema pierwszymi krokami postrzegania innych jako naszej matki, pamiętania o ich dobroci i chęci odwdzięczenia się za ich dobroć, wtedy automatycznie pojawia się ten krok. Nie trzeba nad tym specjalnie medytować. To naturalne uczucie przywiązania do innych, chęć troszczenia się o nich tak, jakby byli twoimi dziećmi. W ten sam sposób, w jaki rodzic tak chętnie opiekuje się swoim dzieckiem, mając to samo poczucie łatwości w opiece nad kimś oraz prawdziwą radość i przyjemność z tego.

Myślę, że celowo posługują się tutaj przykładem rodzica i dziecka. Po wysłuchaniu tych nauk zacząłem prowadzić badania, rozmawiać z niektórymi rodzicami i dowiadywać się, w jaki sposób pomagają swoim dzieciom. I pamiętam, jak moja babcia mówiła, że ​​ponieważ mój tata dorastał w środku Wielkiego Kryzysu, a rodzina była dość biedna, nie było dużo jedzenia i po prostu dawała to mojemu tacie i wujkowi, a nie jadła sama. I wcale jej to nie przeszkadzało. Pomysł zaopiekowania się dziećmi był właśnie tym, co chciała zrobić. To nie była ofiara. Właśnie to chciała zrobić. Myślę, że bardzo często rodzice mają takie uczucia do swoich dzieci. Kiedy byłem w Indiach, rozmawiałem z inną kobietą, która też to mówiła. Powiedziała, że ​​robiłeś rzeczy dla swoich dzieci tak naturalnie, że nie zrobiłbyś tego dla nikogo innego. Kto jeszcze, czyją pieluchę byś zmieniła? [śmiech] W jakiś sposób, cokolwiek robi dziecko, rodzic zawsze patrzy z fascynacją, kim jest to dziecko.

Pamiętam, że moja kuzynka urodziła dziecko i mieliśmy rodzinne spotkanie. Nie widziałem go od lat, lat i lat. Ledwo na mnie spojrzał. Był po prostu całkowicie skoncentrowany na dziecku. Dziecko nie mogło nic zrobić. Mój kuzyn tylko go śledził.

Więc to uczucie, że inni są tak piękni i atrakcyjni, jak rodzic widzi swoje dziecko. I tutaj nie chodzi tylko o tych z was, którzy są rodzicami, patrząc w ten sposób na własne dzieci, ale przyjmując to uczucie, które macie dla swoich dzieci, a następnie uogólniając je na wszystkie istoty. Bo czy nie byłoby miło móc patrzeć na wszystkie istoty z taką samą miłością, z jaką rodzic patrzy na swoje dziecko?

Oto, co ciepła miłość jest o. To postrzeganie innych jako naprawdę godnych miłości. Zamiast tego, by umysł tworzył wszystkie swoje listy: „Nie mogę przyjaźnić się z tą osobą, ponieważ zrobiła to i tamto. Tego nie mogę kochać, bo zrobił to i tamto…” Wszystkie nasze powody, dla których wszyscy są tak nieprzychylni. To naprawdę odkładanie tego i po prostu pozwalanie sobie zobaczyć, że inni są kochani. Czemu? Ponieważ były naszą matką i robiły dla nas te wszystkie niesamowite rzeczy w poprzednich życiach.

Posiedźmy spokojnie przez kilka minut.


  1. „Utrapienia” to tłumaczenie, którego teraz używa czcigodny Thubten Chodron zamiast „niepokojących postaw”. 

Czcigodny Thubten Chodron

Czcigodny Chodron kładzie nacisk na praktyczne zastosowanie nauk Buddy w naszym codziennym życiu i jest szczególnie uzdolniony w wyjaśnianiu ich w sposób łatwo zrozumiały i praktykowany przez ludzi Zachodu. Jest dobrze znana ze swoich ciepłych, pełnych humoru i klarownych nauk. Została wyświęcona na mniszkę buddyjską w 1977 roku przez Kyabje Ling Rinpocze w Dharamsali w Indiach, aw 1986 otrzymała święcenia bhikszuni (pełne) na Tajwanie. Przeczytaj jej pełną biografię.